22 maja 2012

50 pytań do... Eris


Jakiś czas temu pojawiła się na blogach kolejna zabawa polegająca na udzieleniu odpowiedzi na pytania swoich czytelników w szumnej liczbie 50-ciu sztuk:)  Postanowiłam się do niej przyłączyć, bo tak się składa, że w bieżącym miesiącu przeżywam kumulację pracowo-urodzinowo-komunijną i delikatnie mówiąc mam zbyt mało czasu na danie ujścia mojej wenie twórczej:) Tym oto sposobem nie będzie tu tak cicho i pusto a ja dam Wam coś z siebie (znaczy się odpowiedzi;) by Wam umilić oczekiwanie na kolejnego posta. Tak więc uwaga, uwaga dopełniam formalności, oto i zasady zabawy:

1.Wklej logo tagu:

2. Napisz kto Cię otagował:  Ekhem sama siebie otagowałam zapożyczając  zabawę od Polly, która zaprosiła wszystkich  już jakiś czas temu:)

3. Otaguj dowolną ilość bloggerek o których chcesz się czegoś dowiedzieć
taguję wszystkich chętnych z listy –  Czytam:)

4. W komentarzu pod notką odpowiedz na zadanych Ci 50 pytań od czytelników.


No dobrze kochani teraz kolej na Was - pytajcie śmiało:)



8 maja 2012

Dziwniejsze od fikcji


Czasami kiedy siadamy w swoim ulubionym wygodnym fotelu po ciężkim, wyczerpującym dniu szukając wyłącznika myśli włączamy telewizor. Nie, nie spodziewamy się czegoś, co nas poruszy zwyczajnie szukamy chwili wytchnienia  w szumie czegoś innego niż nasza rzeczywistość. I ten jeden raz na milion razy zdarza się, że znajdujemy zupełnie nieoczekiwanie coś, czego nie szukaliśmy, a co ma prawdziwą wartość. Kawałek dobrego starej szkoły kina. Dzięki Ale kino przypomniałam sobie za co tak bardzo kocham sztukę filmową. Zafundowało mi ono niekłamaną przyjemność obejrzenia filmu Stranger Than Fiction /Dziwniejsze od fikcji/. Jest to niezwykły film. Łączy w sobie to, co najbardziej kocham w filmie i literaturze. Te dwa gatunki pięknie się tu przenikają opowiadając właściwym sobie językiem niezwykłą historię pełną ciepła, humoru i mądrości. Film zaczyna się słowami narratorki:

Karen 'Kay' Eiffel: This is a story about a man named Harold Crick and his wristwatch. Harold Crick was a man of infinite numbers, endless calculations, and remarkably few words. And his wristwatch said even less. Every weekday, for twelve years, Harold would brush each of his thirty-two teeth seventy-six times. Thirty-eight times back and forth, thirty-eight times up and down. Every weekday, for twelve years, Harold would tie his tie in a single Windsor knot instead of the double, thereby saving up to forty-three seconds. His wristwatch thought the single Windsor made his neck look fat, but said nothing. 

To jest historia o człowieku imieniem Harold Crick i jego nadgarstkowym zegarku. Harold Crick był człowiekiem nieskończonych liczb, niekończących się kalkulacji i zadziwiająco niewielu słów. A jego nadgarstkowy zegarek mówił nawet jeszcze mniej. Każdego dnia powszedniego od dwunastu lat Harold szorował swoje trzydzieści dwa zęby siedemdziesiąt sześć razy. Trzydzieści osiem razy w tył i w przód, trzydzieści osiem razy w górę i w dół. Każdego dnia powszedniego przez dwanaście lat Harold wiązał swój krawat w pojedynczy węzeł windsorski zamiast w podwójny w ten sposób zaoszczędzając do czterdziestu trzech sekund. Jego nadgarstkowy zegarek myślał, że pojedynczy Windsor sprawia, że jego szyja wygląda grubo, ale nic nie powiedział.

Tych kilka zdań wystarczyło bym chciała usłyszeć i zobaczyć resztę opowieści o życiu Harolda i pewnej środzie, która miała je zupełnie odmienić. Cudownie ogląda się ten film nie raz uśmiechając się słysząc i widząc przebieg podobnych do tego dialogów:

Jules Hilbert: You were right. This narrator might very well kill you. So I humbly suggest that you just forget all this and go live your life.

Miałeś rację. Ten narrator może bardzo dobrze Cię zabić. Więc pokornie sugeruję byś zapomniał o tym wszystkim i poszedł dalej żyć swoim życiem.

Harold Crick: Go live my life? I am living my life. I'd like to continue to live my life.

Iść żyć moim życiem? Żyję moim życiem. Chciałbym kontynuować życie moim życiem.

Jules Hilbert: I know. Of course. I mean all of it. However long you have left. You know, I mean, Howard, you could use it to have an adventure. You know, invent something, or just finish reading Crime and Punishment. Hell, Harold, you could just eat nothing but pancakes if you wanted.

Wiem. Oczywiście. Mam na myśli to wszystko. Jakakolwiek długi czas Ci pozostał. Wiesz, mam na myśli Howardzie, że mógłbyś go wykorzystać by przeżyć przygodę. Wiesz, wynaleźć coś czy tylko skończyć czytanie Zbrodni i kary. Do licha Haroldzie mógłbyś po prostu nie jeść nic innego poza naleśnikami gdybyś chciał.

Harold Crick: What's wrong with you? Hey. I don't wanna eat nothing but pancakes. I wanna live. Who in their right mind in a choice between pancakes and living chooses pancakes?

Co jest z Tobą nie tak? Hej. Nie chcę jeść niczego innego poza naleśnikami. Chcę żyć. Kto przy zdrowych zmysłach mając wybór pomiędzy naleśnikami a życiem wybiera naleśniki?

Jules Hilbert: Harold, if you'd pause to think. I believe you'd realize that that answer's inextricably contingent upon the type of life being led and, of course,the quality of the pancakes.

Haroldzie gdybyś zechciał zatrzymać się i  pomyśleć. Wierzę, że zdałbyś sobie sprawę z tego, że odpowiedź jest nierozerwalnie uzależniona od rodzaju prowadzonego życia i oczywiście od jakości naleśników.

Harold Crick: You don't understand. What I'm saying.

Nie rozumiesz tego, co mówię.

Jules Hilbert: Yes, I do.

Tak, rozumiem.

Harold Crick: But you have to understand that this isn't a philosophy or a literary theory or a story to me. It's my life.

Ale musisz zrozumieć, że to nie jest filozofia czy teoria literatury dla mnie. To jest moje życie.

Jules Hilbert: Absolutely. So just go make it the one you've always wanted.

Absolutnie. Więc po prostu idź zrób tą jedną rzecz, którą zawsze chciałeś zrobić.

Nie sposób nie polubić wszystkich bohaterów obrazu. Barwnych postaci przewijających się w tle wydarzeń i tych będących jego częścią. Tytuł świetnie oddaje treść filmu, który doskonale pokazuje, że prawdziwe życie może być dziwniejsze od fikcji, ale też o wiele bardziej interesujące. Bo w życiu nie ma się wpływu na akcję jak w kręconym filmie i pisanej książce. Życie tworzy się, pisze się samo. Każdym naszym gestem, każdą emocją, każdą pozornie nieważną rzeczą, każdą decyzją, która wydaje się bezsensowna a w dalszej przyszłości okazuje się mieć głębokie znaczenie. Nic nie daje się przewidzieć a jednak jakimś cudem tworzy jedną spójną całość. Zupełnie jak prawdziwe życie. I to jest na swój niezwykły uroczy sposób cudowne. Tak jak słowa kończące film:

Karen ‘Kay’ Eiffel: As Harold took a bite of Bavarian sugar cookie, he finally felt as if everything was going to be ok. Sometimes, when we lose ourselves in fear and despair, in routine and constancy, in hopelessness and tragedy, we can thank God for Bavarian sugar cookies. And, fortunately, when there aren't any cookies, we can still find reassurance in a familiar hand on our skin, or a kind and loving gesture, or subtle encouragement, or a loving embrace, or an offer of comfort, not to mention hospital gurneys and nose plugs, an uneaten Danish, soft-spoken secrets, and Fender Stratocasters, and maybe the occasional piece of fiction. And we must remember that all these things, the nuances, the anomalies, the subtleties, which we assume only accessorize our days, are effective for a much larger and nobler cause. They are here to save our lives. I know the idea seems strange, but I also know that it just so happens to be true.

Kiedy Harold ugryzł kawałeczek bawarskiego ciasteczka z lukrem w końcu  poczuł się tak jakby wszystko miało być dobrze. Czasami kiedy zatracamy się w lęku i rozpaczy, w rutynie i zastoju, w beznadziejności i tragedii dziękujemy Bogu za bawarskie ciasteczka z lukrem. I szczęśliwie kiedy już nie ma żadnych ciastek potrafimy  nadal znaleźć ukojenie w znajomej dłoni na naszej skórze czy dobrym kochającym geście czy subtelnej zachęcie  czy kochającym uścisku czy zaoferowanym pocieszeniu nie wspominając już o szpitalnych łóżkach i zatyczkach do nosa, niezjedzonym ciastku Danish, delikatnie wypowiedzianych sekretach i gitarze  marki FenderStratocasters i może okazjonalnie we fragmencie fikcji literackiej. I musimy pamiętać, że wszystkie te rzeczy, te niuanse, anomalie, subtelności które zakładamy, że są jedynie akcesoriami naszych dni są skuteczne dla o wiele większej i szlachetniejszej przyczyny. Są tu by ratować nam życie. Wiem, że ta myśl może się wydawać dziwna, ale wiem także, że tak się składa, że jest prawdą.

Gorąco go Wam polecam kochani. Szczególnie tak na zakończenie trudnego dnia. Szczególnie z kawałkiem ulubionego ciastka w dłoni i przy kubku ulubionej herbaty. Szczególnie siedząc w fotelu, który przez lata przyjął już kształt naszej sylwetki. Szczególnie otuleni ciepłym kocem w te chłodne wieczory. Szczególnie tak by zwyczajnie poczuć się lepiej oglądając kawałek naprawdę dobrego kina.