27 grudnia 2013

O Eli ... part. VI


Znałam Eris tylko z jej bloga. Czytałam go od 2006 roku,
czasami komentując. Niektóre posty Eris tak głęboko do mnie trafiały,
tak poruszały, ze stawała mi się coraz bardziej bliska.
Kilka razy wymieniłyśmy się mailami, gdy były tematy do szerszego omówienia.
A Eris potrafiła wyczuć, kiedy mój krótki komentarz pod jej postem
wymaga omówienia tego ze mną mailowo.

Była ogromnie empatyczną osobą. Chciało jej się poświęcić swój czas
na pisanie ze mną, chociaż byłam dla niej zupełnie obcą osobą.
Żałuję, że nie poznałam jej osobiście.

Eris zapoczątkowała w mojej rodzinie pieczenie pierniczków.
Od kilku lat regularnie przesyłałam jej zdjęcia ze wspólnego
naszego pieczenia, Eris cieszyła się, kiedy w kolejnych pierniczkowych
zdjęciach widać było, jak rosną moje dzieci.
W tym roku planowaliśmy zadziwić Eris piernikową choinką z białym lukrem...
Niestety zdjęć nie będzie.
Nie chce mi się już...

Dzięki Eris często robimy też murzynka. Podawała kiedyś przepis przed laty.
Przepisałam go sobie do zeszytu i nazwałam "Murzynek Majtreji",
bo jeszcze wtedy Eris była Majtrejką.

Kupuję sobie też co roku 1 stycznia jajko z niespodzianką :)
żeby sprawdzić, co mnie czeka w nadchodzącym roku.
Eris też lubiła tą wróżbę :)

Tak samo jak Ona kocham spacery brzegiem morza
i tak samo jak Ona czuję się czasami straszliwie samotna...

Kiedy nie pojawiały się żadne nowe posty, to wyczytywałam sobie
te stare, sprzed lat, pisane za czasów, kiedy Ela nie była jeszcze
tak przemęczona, zapracowana a potem chora.

Dziękuję, Polly, że kiedy Ela nie mogła, Ty pisałaś za nią,
o niej, że jest dzielna, że się nie poddaje,
że nie zostawiłaś nas bez słowa.

Była mi bardzo bliska, choć nigdy się nie spotkałyśmy...

*Spoczywaj w pokoju Eris*


Aneta

Dopisek Anety:

U nas coroczne pierniczenie jednak się odbyło. Nowością są pierniczkowe choinki i jak nakazuje Eriskowa tradycja zrobiliśmy dokumentację fotograficzną i przekazujemy ją Tobie Asiu do przeglądu. 




Jest też Polluśkowy akcent - zwierzę pod kuchennym stołem :)

Aneta

Ja też jak co roku piekłam pierniczki z przepisu Eli i z myślą o niej i jej małej tradycji a korzystając z wpisu Anety dołączam swoje zdjęcia z tegorocznego pierniczenia.


 A tu moje zwierzę asystujące w pieczeniu :)

Równocześnie bardzo jeszcze raz Ci dziękuję Anetko za maila i za te zdjęcia … i za to, że jednak się przyłączyłaś … dla Eli.
Asia (Polly)

21 grudnia 2013

O Eli ... part. V

Droga Elu,

Trafiłam na Twojego bloga (wtedy jeszcze Majtrejkowa) przypadkiem, szukając czegoś w Google. Weszłam na chwilę, zostałam na zawsze.
Poczułam bliskość z Tobą już od pierwszych przeczytanych tu słów - to chyba te nasze podobne dusze, sposób odczuwania…
Nie znałyśmy się osobiście, ale odnosiłam wrażenie, że jesteś mi bliższa niż niejeden człowiek znany w ten sposób. Może dlatego, że czasami łatwiej pisać/czytać niż rozmawiać. Tym bardziej o odczuciach, a na nie nastawiony był głównie Twój blog – zwany przecież „Domem Twoich myśli”.
Dawałaś czytelnikowi dużą dawkę refleksji, spokoju, tak bardzo potrzebną w dzisiejszych czasach. Skłaniałaś do namysłu, zatrzymania się i zastanowienia nad swoim życiem i sobą samym. Dzięki Tobie chciało się być lepszym człowiekiem, choć na chwilę.
Okraszałaś to poczuciem humoru i pięknym stylem pisania.
Goszcząc na Twoim blogu, obcowałam ze smakiem i estetyką - szaty graficznej bloga, kolorystyki (Twoim ukochanym bordo, tak ładnie się tu komponującym) i oczywiście słowa pisanego. Czułam się tu dobrze i ciepło, bardzo lubiłam bywać. Stworzyłaś swoisty, prawdziwy dom dla czytelnika. Zaparzałam kawę lub herbatę by umilić ten czas i oddawałam się lekturze nowego wpisu, tak bardzo zawsze wyczekiwanego.
Będzie mi ogromnie brakowało tego rytuału.

Jest tyle rzeczy które będą mi się z Tobą już zawsze kojarzyć: bordo, koty, świąteczne pierniki (i stara, prawdziwa stolnica, praktycznie niespotykana już dziś u nikogo), goździki, konwalie - Twoje ulubione kwiaty, kawa lavazza, kamienice z ich wysokimi stropami (w której mieszkałaś). To tylko niektóre moje prywatne skojarzenia z Tobą, wyniesione z bloga. Dla osób znających Cię osobiście z pewnością jest ich dużo więcej.
Nie znałam Twojego głosu, spojrzenia w rozmowie, sposobu bycia, mówienia, gestykulacji. Czego żałuję, bo obraz Twojej osoby byłby dla mnie pełniejszy.
Dałaś mi, czytelnikowi, jednak słowo - płynące z wnętrza, a to najważniejsze.

Byłaś taka inna, niedzisiejsza, o starej duszy. Odnosiłam wrażenie, że dużo łatwiej byłoby Ci żyć w innych, dawnych czasach. Pełna dobroci, klasy, zasad i wartości moralnych.
Humanistka z krwi i kości.

Do końca wierna sobie…Wolałaś iść pod prąd, czekać na najlepsze, żyć jakbyś chciała i pragnęłaś, niż zadowolić się czymś by tylko było. Na Ziemi tak trudno o to, o czym marzymy. Dlatego wierzę, mimo ogromnego bólu, żalu i niezrozumienia, że Twoje przejście na drugą stronę, miało swój głębszy sens.
Być może jesteś już teraz naprawdę szczęśliwa.

Czuwaj nad nami. Dziękuję Ci, że byłaś. Że pisałaś ten wirtualny pamiętnik, dzieląc się swoim życiem i swoją osobą. Pewnie nawet nie zdawałaś sobie do końca sprawy jak wiele dawałaś czytelnikom.

Dziękujemy Ela:*

Będzie mi Cię ogromnie brakowało.


Karolina


14 grudnia 2013

O Eli ... part. IV


Miałam to szczęście, że Elę poznałam osobiście... Było nam dane zobaczyć się kilka razy, byłam u niej w domu a raz nawet razem z nią i Polly świętowałyśmy wspólnie Sylwestra...



Ela była niezwykle ciepłą, otwartą osobą....



Czasami jak czytałam jej bloga, miałam wrażenie, że to pisze inna osoba, ale może właśnie tu objawiało się jej drugie ja. W codzienności była pogodna, zawsze ciekawa tego co u nas i lubiła mówić :) 


Uwielbiała Mareckiego, w jej pokoju wisiały jego zdjęcia i jego obrazki, czasem miałam wrażenie, że była naszą prawdziwą cioteczką znad morza i tak ją nazywaliśmy. Kiedy w zeszłym roku podczas naszych wakacji zajechaliśmy do niej powitała nas serdecznie i ugościła uśmiechem i najlepszymi ciastkami z okolicy... 



Nikt z nas nie przypuszczał, że to było nasze ostatnie spotkanie...



Dziwne jest to, że ciągle mam w głowie Jej głos. Dokładnie słyszę jej ton i ten akcent (dla nas tak inny)... Bez problemu potrafię go sobie odtwarzać w myślach...



Pozostały mi po Eli wspomnienia, ale także fizyczne, namacalne rzeczy: zdjęcia, obrusik, który sama wyszywała na nasz mleczny ślub, kamyczek ze zlotu na którym być nie mogłam i  kartki, te urodzinowe i świąteczne, które od Niej dostaliśmy...



Wierzę, że teraz patrzy na nas z góry i martwi się, że my się martwimy i trzyma za nas kciuki ...
 
 (na zdjęciu dłonie od lewej: Eli, moja i Polly) 
09/2011




MLECZKOWA

7 grudnia 2013

O Eli ... part. III


O odejściu Eris dowidziałam się dopiero dziś.

Dzięki Polly, że napisałaś do mnie maila gdyż jestem jedną z tych jakże przez aktywnych blogerów piętnowaną, odchodząca blogerką.


Gdyby nie Twój mail pewnie nie szybko bym się dowiedziała.
Eris. 
Choć nie byłam jej stałą czytelniczką, choć zaglądałam do Niej tylko od czasu do czasu była w mojej głowie wyraźną, wyobrażalną postacią. Była w mojej głowie chyba jeszcze bardziej od momentu kiedy zachorowała.

Znałam ją głównie z opisów Polly, z opisów ich wspólnych spotkań.
Eris.
Eris kojarzy mi się najbardziej ze świątecznymi pierniczkami o których pieczeniu zawsze pisała.
Smutne, że tegorocznych pierniczków Eris  już nie upiecze  ………...... a może upiecze tam w zupełnie innym wymiarze.
Za szybko. Za młodo.
Pozostaniesz w naszej pamięci.

[***]

Monika.
______________________________________

Ela piekła swoje przedświąteczne pierniczki zawsze 6 grudnia. Ja wczoraj nie dałam rady więc zabieram się za ich wypiek dzisiaj. Jeszcze w ubiegłym roku upiekła je mimo choroby będąc już po operacji ...

A Wy pamiętacie o tej zapoczątkowanej przez nią małej tradycji ??? jeśli ktoś chce się dołączyć albo skorzystać z jej przepisu znajdzie go tu:

http://erizabesu81.blogspot.com/2011/12/pierniczki-anno-domini-2011.html

Polly