6 czerwca 2014

Ogłoszenia

Zgodnie z powziętą jakiś czas temu obietnicą, wyszukałam na blogu wszystkie notki z przepisami kulinarnymi Eli i zebrałam je w etykiecie pod nazwą "Ela gotuje". Są tam zarówno przepisy na ciasta jak i propozycje obiadowe, niezrównane pierniczki Eli i kilka napojów (wyskokowe też). Kto jest zainteresowany może sobie skorzystać.

Poza tym jakiś czas temu włączyłam tutaj weryfikację obrazkową w komentarzach ponieważ zaczęło się pojawiać sporo spamu, ale oczywiście można nadal komentować bo blog jest otwarty.

POLLY

6 kwietnia 2014

Kiedy mnie już nie będzie ...

Gdyby Ela żyła ... dokładnie dziś miałaby urodziny i skończyła 33 lata. Niestety nie udało się i już nie doczekała. Ale chyba przeczuwała, że 32-gie były ostatnimi jakie miała jeszcze siłę samodzielnie zorganizować. Upiekła wtedy własnoręcznie mimo zmęczenia ostatni tort, a smak jej przyszedł na truskawkowy, choć co roku robiła z wiśniami. I te ubiegłoroczne urodziny skłoniły ją też do wielu dojrzałych przemyśleń, które jeśli ktoś chce może przeczytać tutaj.

Za miesiąc minie pół roku odkąd jej nie ma a mnie wciąż wydaje się jakbyśmy całkiem niedawno się widziały ...


Gdy umiera jakiś człowiek, trzeba przejąć jego najlepsze cechy. Nie można pozwolić, by zmarnowało się to, co dobre (Margit Sandemo)

Polly
 

14 marca 2014

O Eli ... part. XI

Mi na zawsze kojarzyć się będzie z tym zdjęciem, które załączam. Sama miała je przez jakiś czas na blogu i taka właśnie była... 




Agnieszka - Ika 



29 stycznia 2014

O Eli ... part. X


Nie pamiętam od kiedy zaczęłam czytywać bloga Eris wydaje mi się że był to rok 2007-2008. Trafiłam faktycznie przez przypadek chyba onet polecił jakiś tytuł. Nie zdarza mi się bym zapamiętała nazwę bloga ale tym razem jakoś się to udało.



Początkowo powracałam zrywami w miarę jak przeczytałam archiwum bloga powracałam już regularnie. Nie raz nie dwa czekałam w napięciu na kolejne ciekawie napisane spostrzeżenia.



Nigdy osobiście Eris nie poznałam jedynie poprzez to co pisała, początkowo nie brałam udziału w komentowaniu ale złamałam swoją regułę bo nie mogłam pozostać milcząca musiałam dodać swoje parę groszy. Śmiałam się do niej, że jak tylko zakołacze mi w głowie jakaś myśl to otworzę bloga na tutaj podobny jeśli nie taki sam poruszany temat.  



Chyba to mnie ujęło w blogu Eris, opisywała rzeczy które sama zauważałam ale jakoś nie potrafiłam nadać temu formy poetyckiej jej to wychodziło ot tak "szast prast" i proszę.



Wymieniłyśmy kilka, maili zaskoczyło mnie to, że przecież nie musiała odpisywać a jednak odpisała bardzo serdecznie zadając dodatkowo mi jakieś pytania. Były to bardzo szczere i pełne empatii i troski listy :) Blog przepełnia pozytywną energią i ciepłem i takie mam wyobrażenie o Eris. To co jest w internecie nie zawsze jest prawdziwe ale na jej blogu znalazłam autentyczność.



Osobiście Eris kojarzy mi się ze wschodami słońca, szczerze nie wiem dlaczego ale to chyba tylko tego ujęcia nie przesłałam jej pokazując jej mój świat zdjęć /  myślałam, że na to będzie dużo czasu ... niestety nie/ Za to jak jadę rano do pracy  i widzę przepiękne barwy wschodzącego słońca to śmieję się, że Eris robi pozytywną zbiórkę aniołów lub znalazła Tancerza do wspólnego tanga w lepszym świecie :) :) :)


Josephin

20 stycznia 2014

O Eli ... part. IX

Zaczęłam czytać bloga Eli dość późno, gdzieś w 2008 lub 2009 roku i przez długi czas byłam jej "cichą czytaczką". Ujawniłam się w styczniu 2010, kiedy to świętowała 4 rocznicę swojego blogowania. Od tamtej pory pojawiałam się częściej i częściej komentowałam. Mniej więcej też w tym czasie Ela zaczęła bywać u mnie. 

Zawsze bardzo lubiłam zaglądać na bloga Eli, powtórzę co wiele osób już podkreślało, że była ciepłą, serdeczną i niesamowicie empatyczną istotą. A do tego miała wielki talent do pisania. Uwielbiałam czytać jej wpisy, często wracałam, żeby przeczytać jeszcze raz i jeszcze raz ... Tak pięknie ujmowała swoje uczucia i odczucia w słowa, jej posty czytałam jednym tchem. Najbardziej pochłonęły mnie sny z serii "Sceny z życia którego nie było", wprost uwielbiam i są tak pozytywne, że często do nich wracam, tak dla poprawy humoru.

Kontaktowałyśmy się też poza blogiem, ale tylko mailowo, a połączyło nas imię. Zaczęło się od tego skąd się wzięły nasze blogowe nicki. Nie wiem czy wszyscy o tym wiecie, ale Ela podpisywała się tak naprawdę swoim imieniem:

Erizabesu to nic innego jak Elżbieta, tyle że po japońsku. Oryginalna pisownia -
エリザベス

Nasze maile nasiliły się w czasie mojej ciąży, dostawałam wtedy często od Eli różne opowiastki, obrazeczki, prezentacje. Potem, gdy straciłam dzidzię, też dostałam od niej masę słów pociechy i otuchy, wiedziałam, że po prostu jest, mimo, że daleko to myślami przy mnie. Wymieniałyśmy się zdjęciami, poglądami i przepisami kulinarnymi.

Wiele osób, wspominających Elę, pamięta o jej pierniczkach. Ja nie - nigdy ich nie robiłam, bo generalnie ja z pieczeniem nie za bardzo jestem za pan brat, a na święta zawsze jest u nas tyle pierniczków i każdy chce piec, że ja pasuję. Ale na tematy kulinarne często pisałyśmy i dotarłam kilka bardzo interesujących i smacznych przepisów z osobistą zgodę Eli do umieszczenia ich na moim kulinarnym blogu. Do tej pory tego nie zrobiłam, bo jak gotuję to często nie mam głowy do fotografowania, ale obiecuję, że to się zmieni. Z pyszności Eli, z którą wręcz przepada mój Mąż jest przepis na potrawkę z kurczaka z serkiem mascarpone, który zresztą znalazł się kilka lat temu na blogu Eli !

Mimo, że nie znałyśmy się osobiście mam wiele wspomnień z Nią związanych i okropnie mi smutno, gdy pomyślę, że już nigdy nie dostanę od Niej maila, że już nigdy nie przeczytam żadnej opowieści ani nawet zwykłego posta, choć w przypadku Eli nie pamiętam zwykłych postów, każdy był niezwykły.

Eluś zostawiłaś w moim sercu cząstkę siebie. Nie zapomnę nigdy o Tobie. [']['][']



Ela (Elsa)

11 stycznia 2014

O Eli ... part. VIII

Jest dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia.

Od kilku dni intensywniej myślę o Eli. 

Niestety nie wykażę się taką znajomością różnych faktów z życia Eli - jak niektórzy wcześniej.
Za dużo myśli kłębi mi się w głowie, bym mogła sobie cokolwiek przypomnieć.
Pamiętam taką sytuację, kiedy brałyśmy udział w konkursie u Polly, gdzie główną nagrodą był zestaw Colgate. I nie wiem dlaczego - ale kojarzy mi się ona z Elą. Ktoś może wie dlaczego? :)))
Z Elą najbardziej zżyłam się kiedy dowiedziałam się o jej chorobie.

Napisałyśmy do siebie kilka maili, choć Ela zawsze pisała, że nie ma sił często odpisywać, więc starałam się jej nie męczyć. Rozmawiałyśmy kilka razy na FB
Niestety od pewnego momentu (i wcale nie na samym końcu jej drogi) czułam, że Ela odchodzi :( Nie czułam nadziei, nie wierzyłam, że z tego wyjdzie. Bałam się, płakałam i prosiłam Boga o łagodność dla Eli.
Były momenty, że nie umiałam się skupić na pracy, czy czymkolwiek innym, bo myśl o tym, że Ela umiera - nie dawała mi spokoju.
Błagałam Boga, by zmienił zdanie i sprawił cud........
Latem pojechaliśmy nad morze.. na kilka dni wakacji. Chciałam bardzo odwiedzić Elę po drodze, chociaż bałam się, że nie będę umiała powstrzymać łez kiedy ją zobaczę.
Niestety, nie zajechaliśmy do niej pierwszego dnia, bo dzieci były już zmęczone 12 godzinną podróżą, bo czekali na nas na kwaterze itd itd..... :(
I kiedy powiedziałam do męża: "Dobra, to nie skręcaj, jedź prosto na kwaterę, a do Eli zajedziemy w drodze powrotnej" - wystraszyłam się, że zrobiłam błąd.
I rzeczywiście tak było. Bo następnego dnia Ela poszła do szpitala i prędko z niego nie wyszła. Wracając do domu - miałam łzy w oczach i żal do całego świata, a głównie do siebie, że tamtego dnia nie zajechaliśmy do niej :((

W październiku zorganizowaliśmy Eli przedwczesne urodziny. Taka mini akcja na FB. Wysyłaliśmy jej kartki i kto chciał to jakąś drobnostkę. Ja posłałam jej włochate podkolanówki w paski i szal-komin.
Chciałam jej dać trochę ciepła, bo pisała, że teraz bardzo marznie, dlatego gdy tylko zobaczyłam w sklepie te długaśne skarpety - pomyślałam o Eli.
Wiem od Polly, że najprawdopodobniej Ela zmarła mając na sobie te skarpety.
Jak się o tym dowiedziałam, to się poryczałam ....
Nawet nie wiecie - jak wyrzucam sobie, że wtedy jej nie odwiedziłam :((
Tydzień temu wypisywałam kartki świąteczne do moich bliskich. Ela była na tej liście i.... znów kołek w gardle.....

A dziś dostałam kartkę świąteczną od rodziny Eli i..... znów się wzruszyłam, znów miałam łzy w oczach.
Ale teraz wiem, że Ela - gdzieś tam w niebie - pisze do mnie maila i stuka mnie po głowie..... :)
Wiecie jak mnie Ela rozzłościła na sam koniec ?
Postanowiłam, że - ponieważ nie było nam dane się spotkać latem, za życia - to jeśli Ela umrze - to pojadę na jej pogrzeb, by chociaż osobiście ją pożegnać. I to był pewniak - taki na 99%, bo wiadomo, że zawsze może się wydarzyć jakaś choroba dzieci czy coś, co mnie zatrzyma w domu. Ale jednak miałam postanowienie.
I wiecie co zrobiła Ela? Specjalnie odeszła wtedy, kiedy mój mąż był w delegacji. Wrócił nocą - kilkanaście godzin przed pogrzebem Eli i niestety nie był w stanie znów wsiąść w samochód i wieźć mnie ponad 600 km.
Taka z tej Eli była dziewczyna...... nie chciała sprawiać nikomu kłopotu ;)))))

Nie wiem co napisać. Ten mój wpis jest chaotyczny, bez ładu i składu, ale niestety inaczej nie umiem, kiedy w grę wchodzą takie emocje......

Eluś, dziękuję, że stanęłaś na mojej drodze, że pojawiłaś się w moim życiu.
Dziękuję, że nauczyłaś mnie jak walczyć, jak zachować człowieczeństwo.... jak być dobrym człowiekiem.
Dziękuję Ci i zawsze będę się za Ciebie modlić.


Kantadeska

4 stycznia 2014

O Eli ... part. VII


Elę poznałam jako Majtreji w 2006r. 

Nie czytałam wcześniej żadnego bloga, jej był pierwszy. Zachwycił mnie styl jej pisania i dojrzałość wypowiedzi. 

Kojarzą mi się z nią oczywiście pierniczki, które z jej przepisu piekłam kiedyś z dzieciakami w szkole – jestem jak Ela polonistką. Bardzo się z tego ucieszyła.


Kojarzą mi się z nią także magnolie, których piękne zdjęcia często wstawiała na bloga w kwietniu. Ona potrafiła tak pięknie się zachwycać światem.


Pisałyśmy do siebie maile, zazwyczaj były to tasiemce, w których Ela najpierw wspierała mnie w moich różnych życiowych rozterkach, a później z wielką miłością opisywała swoje siostrzenice i całą rodzinę oraz różne codzienne sprawy.


Często pisała też o Polly, że cieszy się z ich przyjaźni, o Mleczkowej i Mareczku.


Czasem wysyłała mi różne przepisy, np. na sernik z białą czekoladą i malinami. A później gdy już byłam w trakcie pieczenia udzielała wskazówek na gorąco, żeby wyszedł.


Była ciepłą i dobrą osobą. Bardzo mi jej brakuje.


Kasia – Majka