Bezszelestnie nabrzmiałe krople spływają rzeką po srebrnej szybie. Szara mgła otula schyłek dnia swym ciepłym puchem. Deszcz sączy przez brzeg wilgotnych nogawek spodni melancholię dotykając przemykających pospiesznie ludzi. Rozprowadza z wiatrem wspomnienia minionych jesieni. W strąkach wilgotnych włosów echo minionych łez. W ciepłym domu za rogiem przytulny koc, gorąca herbata z malinami i drugi człowiek. Znajomy fotel wygodny jak objęcia. Szyba granicą dwóch skrajnie różnych światów. Jesień wygrywa swoją melodię cierpliwie. Nie da się przejść obok niej obojętnie. Zostawia ślad wędrując na suchą jasną stronę domu w moich myślach. Jest jak różdżka przywołująca miniony czas. To błądzę myślami po peryferiach mojego umysłu to wracam do teraźniejszości. Jestem spokojna. Z kubkiem herbaty ogrzewającej dłonie i krew pierwszy raz od dawna siadam bez zmęczenia do klawiatury. Bardzo dużo się wydarzyło ostatnio. Przytłoczyły mnie trochę zbyt mocno jak na mnie te wydarzenia. Myślałam, że jestem odporniejsza. No cóż nie jestem. Wszystko powoli wraca do normy a ja nadal się nad tym zastanawiam. Mam dziwne wrażenie, że niespostrzeżenie zniknęła moja kamizelka kuloodporna. Przede mną długie wieczory na uszycie nowej na miarę nowej mnie. Tak znów przyszły do mnie zmiany. Rozum i serce napisały do mnie petycję zawierając chwilowy pakt o nieagresji i współpracy. Wymowny tytuł brzmiał – Tak dalej być nie może. Trudno się oprzeć ich argumentacji. Dlatego już dziś jest inaczej a wkrótce będzie zupełnie odmiennie. Zaczynam od drobnych rzeczy by dojść do wielkich. Póki co zadbałam o swoje zdrowie i nareszcie znalazłam czas by sprawić sobie okulary ze szkłami z powłoką antyrefleksyjną dla moich stale zmęczonych oczu, wyrzuciłam z diety to, czego nie powinno tam być a czego jedzenie dyktował brak czasu i myślę o powrocie do pływania by podreperować kręgosłup. Chodzi za mną też radykalna zmiana fryzury. Pierwszy raz od ośmiu lat mam ochotę krótko ściąć włosy i przefarbować na jakiś zupełnie nienaturalny kolor jak oberżyna. Zobaczymy czy mi starczy odwagi i czy znajdę jakąś fryzurkę do mnie pasującą. Wracam też do gotowania jednej z cyklu wielu zapomnianych przyjemności z których okradał mnie brak czasu. Jak wywalczę go więcej więcej będzie mnie dla ludzi. Kończę z marzeniem wyłącznie o śnie. Pora sięgnąć po prawdziwe marzenia nim zupełnie zblakną i staną się niemożliwe do realizacji. Najwyższa już dla mnie pora zmienić kierunek i zejść z tej drogi do nikąd. Dziękuję Wam za troskę i obecność dziś czuję się już całkiem nieźle i znów przygarnęłam do siebie nadzieję. Będzie dobrze. Kiedyś w końcu przecież musi być:)
Dla ciekawskich mój nowy nabytek dzięki któremu moje oczy odczuły wyraźną ulgę w codziennych trudach pracy przed komputerem:
Dla piekących mój nowy przepis (piszę mój bo zmodyfikowany przeze mnie w stosunku do otrzymanego oryginału), który zrobił furorę wśród moich bliskich i znajomych:
Chałwowiec
Składniki:
Ciasto:
6 jaj
1 szkl. cukru
1 cukier waniliowy
mała łyżeczka proszku do pieczenia
duża łyżka stołowa mąki pszennej
3 budynie czekoladowe bez cukru
Masa:
2 budynie waniliowe bez cukru
kostka margaryny
3 szkl. mleka
30 dag chałwy waniliowej (3 chałwy po 100 g)
Na wierzch:
starta czekolada gorzka
2 śnieżki
Wykonanie:
Ciasto: Oddzielamy białka od żółtek. Ubijamy białka na sztywno dodając na koniec ubijania cukier i cukier waniliowy, a następnie żółtka. Delikatnie mieszamy już tylko łyżką. Dalej dodajemy budynie (nie ugotowane tylko suchą zawartość opakowania), mąkę i na koniec proszek do pieczenia. Dokładnie mieszamy a następnie wylewamy ciasto na posmarowaną tłuszczem i wysypaną mąka blachę. Pieczemy 40 min w temperaturze 160 stopni. Przestudzone ciasto przecinamy na pół.
Masa: Budynie gotujemy wg. przepisu na opakowaniu nie dodając cukru i zmniejszając ilość mleka o jedna szklankę po czym zostawiamy do ostygnięcia. Zimny budyń ucieramy z margaryną dodając na koniec pokruszoną chałwę. Masa jest gotowa kiedy osiąga kremową konsystencję.
Ciasto przekładamy masą. Ubijamy śnieżki i rozprowadzamy je na górze ciasta. Na koniec posypujemy je startą czekoladą.
Smacznego:)
Zdjęcia niestety nie zamieszczę nie zdążyłam zrobić – za szybko ciasto znikło:)
Dla kibicujących kresowi mojej samotności mój horoskop na ten tydzień dla poprawy humoru (ja się uśmiałam:)
I dla wszystkich jedna z moich ulubionych piosenek, która ostatnio stale mi towarzyszy MUZYKA
Miłego tygodnia kochani
Wasza Eris