26 lutego 2011

Blogowe wyróżnienia i zabawy


Generalnie nie lubię wszelkiego rodzaju łańcuszków a już zwłaszcza tych gdzie na końcu widnieje zdanie typu jak nie wyślesz tego do miliona pięciuset osób to spadnie Ci cegłówka na głowę czy dotknie inne nieszczęście. Jednak blogowe zabawy -  łańcuszki lubię i niezmiernie się cieszę z blogowych wyróżnień. Pierwsze pozwalają się nam wszystkim lepiej się poznać i pośmiać nie raz nie dwa a drugie są taką niezwykłą ‘nagrodą publiczności’ szczególnym wyrazem docenienia naszej pracy. Dlaczego o tym piszę? A właśnie z racji fajnej zabawy i kolejnego wyróżnienia Domu moich myśli.
Ostatnio Polly zainicjowała u siebie zabawę, która mi się spodobała. Z powodzeniem można ją nazwać – Pokaż mi swoją lodówkę i zaprosiła do niej wszystkich chętnych. Pewnie co poniektórzy zastanawiają się teraz o co chodzi z tym pokazywaniem lodówek. Nie jest to kochani bynajmniej akcja reklamowa sprzętu AGD ani zawartości lodówki :) Zabawa polega na pokazaniu jakie rzeczy wiszą na naszych lodówkach wspierane magnesami. Ktoś gdzieś spostrzegł, że jest mnóstwo ludzi, którzy wykorzystują ciekawie frontową przestrzeń drzwi lodówki i z czystej ciekawości wymyślił tą zabawę która się spodobała Polly. Jako że należę do zbieraczy magnesów wszelakich i zawsze mam czymś obwieszoną lodówkę z miejsca postanowiłam się przyłączyć do tej zabawy.

 Oto i Eriskowe drzwi do krainy chłodu;)



I opis rzeczy na nich się znajdujących:)


Ps: Przypominam, że zdjęcie powiększa się jak się na nie kliknie:)

Jeśli również i Wasza lodówka jest jedną z tych, które nie trafiły pod zabudowę i znajduje się na niej ‘coś’ zapraszam Was do Polluśkowej zabawy. Chętnie sobie pooglądam jak kolorowo jest w Waszych kuchniach:)

W ostatnich dniach także Polly wyróżniła Dom moich myśli nagrodą Sunshine award.



(Serdecznie Ci dziękuję kochana jest mi zawsze niezmiernie miło kiedy moje pisanie jest doceniane.)

Nagrodę tą już otrzymałam wcześniej od Ines jednak wtedy poza zwyczajowymi zasadami nominacji nie dołączono do niej klauzuli by napisać o tym, co nas uszczęśliwia. Dlatego napiszę o tym teraz przy okazji drugiej nominacji jak zwykle wybiórczo stosując się do zasad gdyż nie zamierzam nominować blogów do nagrody, bo według mnie wszystkie które czytam na nią zasługują.

1.
Pewnie poniektórym z Was wyda się to dziwne ale uszczęśliwia mnie przede wszystkim spokój wewnętrzny. Być może dlatego, że tak rzadko go odczuwam, że kiedy przychodzi odbieram go jako prawdziwe błogosławieństwo.

2.
Uszczęśliwia mnie świadomość, że moi bliscy są spokojni, zdrowi, szczęśliwi i radzą sobie dobrze ze wszystkim co przynosi życie.

3.
Szczęśliwa jestem gdy mój czas należy naprawdę do mnie. Kiedy nie muszę zrywać się o 5.15 do pracy, kiedy mogę bez pośpiechu zjeść śniadanie i robić cały dzień co mi się rzewnie podoba.
4.
Uszczęśliwia mnie świadomość, że kocham i jestem kochana.

5.
Szczęśliwa jestem kiedy mogę wyjechać i wypoczywając poznawać nowe miejsca i ludzi.
6.
Czasami uszczęśliwia mnie kubek dobrej mocnej kawy rano i słońce za oknem.
7.
Szczęśliwa jestem kiedy uda mi się wygospodarować czas by móc pobyć z tymi, których mam na co dzień daleko fizycznie a blisko w sercu.
8.
Uszczęśliwia mnie kiedy mogę komuś zrobić wymarzony prezent i patrzeć jak go odbiera.
9.
Czuję się szczęśliwa kiedy pomagam innym.
10.
Szczęśliwa jestem kiedy uda mi się zrealizować coś co sobie zaplanowałam.

I to by było na tyle by wywiązać się z obowiązków obdarowanego.

Jednak to nie koniec tego postu:) Skoro już jesteśmy przy temacie wyróżnień chciałabym was obdarować zupełnie wyjątkowym, którego na pewno jeszcze nie macie. Nagroda dla ludzi prowadzących blog z sercem



 Nie ma przy jej otrzymaniu żadnych obowiązków poza przygarnięciem loga do bloga:) Nie trzeba umieszczać zasad, informować obdarowanych ani nominować imiennie czy uzasadniać nominacji. Trzeba mieć serce i z nim pisać - to wszystko by móc umieścić powyższe logo u siebie. Jednak jako że przewrotna jestem to skoro nie ma zasad i musu nominacji wyjątkowo jej dokonam. Tak więc uwaga uwaga fanfary nominuję:

Polly - za ogromne serducho i wrażliwość wyrażone w wielu postach (ostatnio w tym na temat 1% podatku)

Katrin - za serce dla innych i subtelność, pisanie o tym co ją porusza jak w poście o filmie Single man
Mleczkową - za pisanie z sercem pełnym miłości i humorem o Mlecznej rodzince

Q - za wyjątkowo niezwykłe serce i wszystko co robi dla chorych dzieci

Pijaną Powietrzem - za kochające serce otwarte dla każdego i pisanie o prawdziwej miłości

Glosatora - za całą mądrość, którą się dzieli z nieprzymuszonej woli właśnie dlatego, że ma wielkie serce dla innych i chce im pomóc nauczyć się prawdziwie kochać i nie bać się miłości
Kantadeskę - za to, że potrafi prawdziwie kochać swoją rodzinę i pięknie o tej miłości pisać i za pomoc nawet nieznanym jej osobom

Pinezkę - za temperament, który świadczy o ogromnym serduchu, bo jak to mówią bez miłości nie ma ognia i za wrażliwość na niesprawiedliwość

Elsę - za to, że potrafi pisać o swojej miłości do męża i uczuciach trudnych, które dotyczą wielu kobiet i wielu na pewno pomagają choć się nigdy nie ujawniają

Uwielbiam Was kochani wszystkich razem i z osobna. Nie zmieniłabym w Was absolutnie niczego. Zostańcie tacy jacy jesteście. Wasze serce widać we wszystkim co robicie.


17 lutego 2011

Inaczej o odwadze


Z bloga Janathana Carrolla

Take time to read this carefully. It was sent to me by someone I know. Been on my mind ever since I read it:

Daj sobie czas by przeczytać to uważnie. Przesłał mi to ktoś kogo znam. Od czasu kiedy to przeczytałem nie mogę przestać o tym myśleć:

"A young lady I have been working with at the woman’s center sent me an e-mail today and asked me what the definition of courage is.

Młoda kobieta z którą pracuję w ośrodku dla kobiet przysłała mi  dziś e-mail i zapytała mnie czym jest definicja odwagi.

My reply:
Moja odpowiedź

No can do. If you want the formal definition, I suggest you find Mr. Webster and chat it up with him. If you’re looking, on the other hand, for experience with courage – or a lack thereof – I might have something for you. It seems, however, far less daunting a task to tell you what I believe courage is not, rather than what I believe it is.

Nic nie poradzę jeśli chcesz formalnej definicji. Sugeruję byś znalazła pana Webstera i odbyła czat z nim. Z drugiej strony jeśli szukasz doświadczenia odwagi – lub jej braku -  mogłabym mieć coś dla Ciebie. Wydaje się jednak znacznie mniej uciążliwe powiedzieć Ci w co nie wierzę by było odwagą niż to, co wierzę, że nią jest.

Courage is not the same as conviction. It takes conviction to go against the crowd, but not necessarily courage. It takes conviction to live a moral and ethical life, though not necessarily courage. It takes conviction to stand your ground, though not necessarily courage.

Odwaga nie jest tym samym co przekonanie. Potrzeba przekonania by  pójść wbrew  tłumowi, ale niekoniecznie odwagi. Potrzeba przekonań by wieść moralne i etyczne życie choć niekoniecznie odwagi. Potrzeba przekonania by postawić na swoim ale niekoniecznie odwagi.

And as an aside - let me tell you I’m a big supporter of going against the crowd, living a moral and ethical life, and standing your ground. All three will inevitably take you places where real courage is needed and will undoubtedly lead you to places and experiences that may well define the essence of your being.

Pozwól mi powiedzieć jako komuś kto stoi zupełnie z boku, że  wielce wspieram pójście wbrew tłumowi, moralne i etyczne  życie i stawianie na swoim. Wszystkie trzy nieuchronnie zabiorą Cię w miejsca gdzie prawdziwa odwaga jest potrzebna i będzie niewątpliwie prowadzić Cię do miejsc i doświadczeń, które mogą dobrze zdefiniować  istotę Twojego istnienia.

In the same way that courage is not the same as conviction, courage is also not the same as inner strength. When I was undergoing treatment for cancer, I was told I was courageous because I was “strong” through it all. Likewise, I have been told I was courageous for having survived being raped at gunpoint when I was fifteen years old. So too, was I labeled courageous after I buried my stillborn daughter. But not one of those things truly came from courage, and I was not courageous in any of those examples.

W ten sam sposób w jaki odwaga nie jest tym samym co przekonanie nie jest też tym samym co wewnętrzna siła. Kiedy przechodziłam leczenie na raka powiedziano mi, że jestem odważna bo byłam „silna” przechodząc przez to wszystko. Podobnie powiedziano mi, że byłam odważna dlatego, że przeżyłam to, że byłam zgwałcona  z wymierzoną we mnie bronią w wieku piętnastu lat. Także po pochowaniu mojej nowo narodzonej córki uznano mnie za odważną. Ale żadna z tych rzeczy tak naprawdę nie pochodziła z odwagi i nie byłam odważna w żadnym z tych przykładów.

When I went to chemotherapy every week and radiation every day, I was not courageous; I was just doing what one does when one is sick. I was merely going through the motions. When I survived being raped by two men with guns, I was not courageous; I simply survived. When I buried my daughter, I was not courageous, either; all I was during that time was present.

Kiedy chodziłam na chemioterapię każdego tygodnia i radiację każdego dnia nie byłam odważna po prostu robiłam to, co każdy kiedy jest chory. Przechodziłam tylko przez projekty. Kiedy przeżyłam gwałt dwóch uzbrojonych mężczyzn nie byłam odważna po prostu przeżyłam. Kiedy pochowałam córkę także nie byłam odważna. Wszystko czym byłam w tym czasie sprowadza się jedynie do mojej obecności. Byłam obecna – nic więcej.

During my treatment for cancer, if I had ever broken down and let loose, if I had ever screamed “Why me?” and “It’s not fair,” if I had ever started crying and refused to stop, admitted I was scared, stated out loud that I was tired, if I had ever said, “Please hold me and make this go away,” if I had ever let anyone know just how human I was during that time… well, those things may sound cowardly to you, but those are the very things that would have made me courageous.

Podczas mojego leczenia na raka gdybym kiedyś się załamała i sobie odpuściła i wykrzyczała „Dlaczego ja?” i „To niesprawiedliwe”, gdybym kiedyś zaczęła płakać i odmówiła przestać, przyznała się do strachu, powiedziała głośno, że jestem zmęczona, gdybym kiedyś powiedziała „Proszę przytul mnie i spraw by to wszystko odeszło”, gdybym kiedyś dała komuś znać po prostu jak człowiek co przeżywałam w tym czasie… cóż, te rzeczy mogą brzmieć po tchórzowsku dla Was, ale to są te rzeczy, które mogły by uczynić mnie odważną.

And, if, after I was brutally raped and tortured, I had not waited ten years to tell someone, if I had instead allowed myself to express the humiliation I experienced day in and day out for a decade, if I had traded my silence for a voice, if I had been willing to claw my way back from being made to feel utterly worthless, if I had somehow managed to associate touch with safety instead of always connecting it to evil, if I had done anything to lighten my world – a world that for so long I kept dark on purpose because I was convinced that dark was all I deserved… well, those things would have made me courageous.

I gdybym po tym jak zostałam brutalnie zgwałcona i byłam torturowana nie czekała dziesięciu lat by komuś powiedzieć, gdybym od razu pozwoliła sobie wyrazić upokorzenie i doświadczyć dnia po dniu całą dekadę, gdybym zamieniła moje milczenie w głos, gdybym chciała rozszarpać pazurami moją drogę powrotną  do  poczucia całkowitej bezwartościowości, gdybym w jakiś sposób poradziła sobie z nawiązaniem kontaktu z poczuciem bezpieczeństwa zamiast zawsze czuć się powiązaną ze złem, gdybym zrobiła cokolwiek by rozjaśnić mój świat – świat, który tak długo utrzymywałam w ciemności żyjąc w przekonaniu, że ciemność była wszystkim na co zasługiwałam…cóż te rzeczy mogły by uczynić mnie odważną.

And, if, after my baby daughter died and I buried her before she even took a first breath, if I had ever said anything to anyone other than, “Yes, I’m fine; thanks for asking,” if I had ever cursed at God, if I had ever – even once – let the man whose daughter I shared for such a brief moment in time comfort me and wipe my tears instead of spitting at him with all my useless and intense anger… well, again, those things would have made me courageous.

I gdybym po tym jak moja maleńka córeczka umarła i została pochowana nim zdążyła po raz pierwszy zaczerpnąć powietrza powiedziała kiedyś komuś cokolwiek innego niż „Tak wszystko ze mną w porządku, dziękuję za pytanie”, gdybym kiedyś przeklęła Boga, gdybym kiedyś  - nawet raz – pozwoliła mężczyźnie, z którym dzieliłam posiadanie córki  przez tak krótki moment w czasie pocieszyć mnie i wytrzeć moje łzy zamiast pluć na niego całym moim bezużytecznym i intensywnym gniewem…cóż, ponownie te rzeczy mogły by uczynić mnie odważną.

Because it turns out that sometimes the bravest and most courageous thing you can do is cry.

Ponieważ okazuje się, że czasami najdzielniejszą i najbardziej odważną rzeczą, którą możesz zrobić jest płacz.

Courage, after all, is not about puffing out your chest and taking on the world. It is not about being stern or tough or invincible. And it most certainly is not about fighting difficult battles on your own.

Odwaga, mimo wszystko, nie polega na wydymaniu piersi i braniu na nią świata. Nie polega na byciu srogim czy twardym lub niezwyciężonym. I z prawie całą pewnością nie polega staczaniu trudnych bitew na własną rękę.

When you disclose to other people – whether the disclosure is something embarrassing, painful, humiliating, or desperate – when you admit fear, when you share pain, and most especially when you cry in front of someone else… when you do these things, you make yourself vulnerable. You allow other people to see you at “less than” whatever society – or your family or your friends – has deemed appropriate for people in your given situation. You allow people to get close. You allow for the possibility of rejection. You put it all out there and it screams, “This is who I am right now. It is not strong. It is not pretty. It is not easy to see. But it is exactly where I am right now, and it makes me me.”

Kiedy się ujawniasz innym ludziom – za każdym razem to ujawnienie jest czymś żenującym, bolesnym, upokarzającym czy desperackim  - kiedy przyznajesz się do strachu, kiedy dzielisz się swoim bólem, i szczególnie wtedy kiedy płaczesz przed inną osobą… wtedy robisz te rzeczy, które czynią Cię wrażliwym. Pozwalasz innym ludziom zobaczyć Cię jako „coś mniejszego niż”,  jakakolwiek społeczność  -  czy to Twoja rodzina czy to Twoi przyjaciele –  nie uznali by  tego  za stosowne dla człowieka w Twojej sytuacji. Pozwalasz ludziom się zbliżyć. Dopuszczasz możliwość odrzucenia.  I to widać na zewnątrz to krzyczy: “ To jest to kim jestem teraz. To nie jest siła. To nie jest ładne. To nie jest łatwe do zobaczenia. Ale jest dokładnie tam gdzie jestem teraz  i  czyni mnie mną.”


And when you do that, the person you are disclosing to has the option to walk away. And in giving people the choice to walk away from a pained and scarred and raw you, you made the bravest choice of all; you showed what I believe to be real courage."

I kiedy to zrobisz osoba, którą ujawniasz daje opcję odejścia. I w dawaniu ludziom wyboru czy chcą odejść od cierpiącej, zabliźnionej i surowej Ciebie dokonujesz najodważniejszego wyboru ze wszystkich, pokazujesz to, w co ja wierzę, że jest prawdziwą odwagą.

~~~~~~~~~~~~

Dokładnie tak jak Carrollowi i mnie ten tekst chodzi po głowie odkąd go przeczytałam. Trudno przejść wobec niego obojętnie. Otwiera te drzwi, które wolelibyśmy zostawić zamknięte. Zabiera do tych miejsc w naszej pamięci, których zwyczajnie nie lubimy odwiedzać. Nie da się czytając nie przypomnieć sobie o własnych ciężkich do zrozumienia dla innych przeżyciach. Przenosi nas w czasie do chwil, kiedy właśnie takiej odwagi o jakiej mowa w nas zabrakło. Jest jakby przekrojem wszystkich płaszczyzn jakich dotyczy odwaga na poziomie związków międzyludzkich, psychiki i współistnienia. Weryfikuje znane i oswojone znaczenie tego słowa i daje do myślenia. Przynajmniej mnie bardzo. Czasami warto na coś spojrzeć z drugiej strony, innej perspektywy, tak by nie umknęło by nam coś ważnego i z tą myślą Was zostawiam.
 

5 lutego 2011

Teo


Tak jak Wam obiecałam i tytuł sugeruje dziś opiszę historię Teosia, najnowszego kotka w naszej rodzinie. Jak już wiecie byłam szczęśliwą posiadaczką dwóch kociaków i uważałam, że tych dwoje w zupełności mi do szczęścia wystarczy. Jakby mi ktoś powiedział, że to grono się powiększy popukałabym się znacząco w czoło i powiedziała, że szalona to jestem, ale nie aż tak. (No cóż patrząc z perspektywy czasu chyba jest ze mną gorzej niż myślałam…;) Teo zjawił się maleńki i słabiutki pewnego czerwcowego dnia  na progu domu mojej siostry i został tam na ganku kilka dni. Był tak słaby, że w przeciwieństwie do innych kotów, które moja siostra dokarmia, nie znikał po karmieniu tylko zwinięty w kłębek leżał jak kupka nieszczęścia. Nie był dziki, dawał się dotykać i głaskać dosłownie ciągnął do domu. Wszyscy wiemy że moja rodzona najlepiej przygarnęła by wszystkie zwierzaki, ale wiadomo, że to niemożliwe więc ciągle jej wrzucamy, że wystarczy, że je dokarmia i leczy weterynaryjnie jak dzikuski dadzą się złapać zamiast je przygarniać. Przez te kilka dni walczyła ze sobą i nie wiedziała co z Teosiem zrobić, bo to był nietypowy przypadek. Kot nie był dziki, garnął się do ludzi i ewidentnie coś mu dolegało poważniejszego niż chore oczka i pchły. Postanowiła więc zwyczajowo pojechać do weterynarza by stwierdził co mu jest zaaplikował zastrzyki i wypuścić go z powrotem na wolność. Jednak Teo jako, że inny z niego kot pokrzyżował te plany. Pani weterynarz stwierdziła, że jest odwodniony, niedożywiony i może mieć problemy trawienne, bo ma jakby spuchnięty brzuszek a do tego zapalenie spojówek i tak osłabiony organizm, że ona nie gwarantuje, że przeżyje nawet przy jej leczeniu. Wiadomo, że w takim stanie siostra nie mogła go z powrotem wypuścić na pewną śmierć, bo serce by jej pękło nie mogła go też wziąć do siebie, bo sama ma dwa koty i to takie, które nie tolerują konkurencji a do tego w domu jest zawsze bardzo późnym wieczorem a Teo wymagał opieki przez cały dzień czytaj trzykrotnego karmienia, nawadniania, zakrapiania oczek i generalnie doglądania. Naturalną koleją rzeczy uderzyła więc do nas czytaj do mnie i do mamci. Nasze koty nie są agresywne w stosunku do innych Tiger nawet nie boi się sporego psa mojej drugiej siostry a mama bywa w domu znacznie częściej niż ona  i tak samo kocha zwierzaki i o dziwo jeszcze działa na nią tekst cytuję „podleczymy go  i oddamy dobre ręce.” Oczywiście Teo nas uwiódł z miejsca jak się tylko zjawił, bo straszna z niego przylepa… kocia. Czytaj uwielbia się bawić z innymi kotami spać w nie wtulony i nawet jak idzie to się o nasze zwierzaki ociera:) Nie powiem takim zachowaniem wprawił początkowo Tigera i Lenę w lekką konsternację:) Jednak ku naszemu zdziwieniu ten pierwszy nie miał nic przeciw małej kulce w niego wlepionej a ta druga potraktowała ją jak swoje dziecko wylizując od stóp do głów. Tak wyglądał z Tigiem jak do nas trafił:


Oczywiście nie wszystko było różowo, bo w końcu był chory i to poważnie. Jeździł na zastrzyki a my wykonywałyśmy wszystkie zalecenia weterynarza a mimo to wcale nie tak szybko dochodził do zdrowia. Mało tego zrobił mu się na karku wielki guz, który okazał się być ropieniem. Konieczne było jego wycięcie i to niestety na żywca, bo był zbyt słaby by przyjąć narkozę. Zniósł to naprawdę dzielnie i byliśmy z niego dumni. Po zabiegu taki wygolony wyglądał jeszcze jak mała mizerotka:


Jednak z czasem w dobrych rękach mamy i takiej jednej Eris wydobrzał:




I pokazał swój charakter:) Uwielbia się bawić piłeczkami i gonić z Leną. Zjada wszystko, dosłownie, nawet suchy chleb i jest ciągle głodny, co pewnie mu zostało z czasów niedożywienia. Nie da się przy nim spokojnie jeść chyba, że się je z nim:) Wylizuje nawet pudełka po jogurtach:) Nabrał kształtów i jest teraz nieco grubaśny z tego powodu dlatego zyskał przydomek klusek:) Często zostawia mi niespodzianki w butach czytaj ostatnio znalazłam w jednym pudełko, którym się bawił. Lubi przychodzić do mnie do łóżka zaraz po tym jak wyłączę budzik i łasić się jakby się zdążył stęsknić przez noc. Nie jest typowym pieszczochem ale jest milusiński i nasze koty go uwielbiają
 Lena nadal go wylizuje:


A Tiger do dziś z nim śpi:




Generalnie ma taki charakterek, że nie można go nie kochać i się z nim rozstać ze względu na to. Także możecie śmiało mnie nazywać szaloną, ale postanowiłam z mamą go zatrzymać. W naszym domu i ludzie i koty nie mogły się oprzeć temu słodziakowi 




Czasami tylko się zastanawiam czy nie powinnam przejść na dietę bo w moim łóżku dla mnie powoli miejsca brakuje;) 



Ps: Klikamy by powiększyć zdjęcie.