26 lutego 2012

Antylamentacja

ANTILAMENTATION

by Dorianne Laux

Regret nothing. Not the cruel novels you read
to the end just to find out who killed the cook.
Not the insipid movies that made you cry in the dark,
in spite of your intelligence, your sophistication.
Not the lover you left quivering in a hotel parking lot,
the one you beat to the punchline, the door, or the one
who left you in your red dress and shoes, the ones
that crimped your toes, don’t regret those.
Not the nights you called god names and cursed
your mother, sunk like a dog in the livingroom couch,
chewing your nails and crushed by loneliness.
You were meant to inhale those smoky nights
over a bottle of flat beer, to sweep stuck onion rings
across the dirty restaurant floor, to wear the frayed
coat with its loose buttons, its pockets full of struck matches.
You’ve walked those streets a thousand times and still
you end up here. Regret none of it, not one
of the wasted days you wanted to know nothing,
when the lights from the carnival rides
were the only stars you believed in, loving them
for their uselessness, not wanting to be saved.
You’ve traveled this far on the back of every mistake,
ridden in dark-eyed and morose but calm as a house
after the TV set has been pitched out the upstairs
window. Harmless as a broken ax. Emptied
of expectation. Relax. Don’t bother remembering
any of it. Let’s stop here, under the lit sign
on the corner, and watch all the people walk by.


Dorianne Laux

Antylamentacja

Niczego nie żałuj. Nie tych okrutnych powieści, które czytałeś
Do końca tylko po to, by dowiedzieć się kto zabił kucharza
Nie mdłych filmów, które sprawiły, że płakałeś w ciemności  
Wbrew Twojej inteligencji, Twojemu wyrafinowaniu.
Nie kochanka, którego porzuciłaś bardzo drżąca na hotelowym parkingu
Tego, którego pokonałaś na lini ciosu, drzwi czy tego
Który pozostawił Cię w Twojej czerwonej sukience i butach, tych
Którzy  zaciskają Twoje palce, nie żałuj tych.
Nie nocy kiedy wzywałeś imion bogów I przeklinałeś
Własną matkę, zatopiony w salonowej kanapie jak pies,
   Żując swoje paznokcie zmiażdżony przez 
                                                                 samotność.                      
Miałeś wdychać te zadymione noce
Nad płaską butelką piwa, zamiatać cebulowe krążki
Z całej brudnej restauracyjnej podłogi, nosić postrzępiony
Płaszcz ze zgubionymi guzikami i kieszeniami pełnymi  zapałek
Przechodziłeś tymi ulicami tysiące razy i nadal
Kończysz tutaj. Nie żałuj niczego z tego, nawet jednego
Z tych zmarnowanych dni kiedy pragnąłeś niczego nie wiedzieć
Kiedy światła karnawałowych przejażdżek
Były jedynymi gwiazdami w które wierzyłeś, kochałeś je
Za ich bezużyteczność i nie pragnąłeś być zbawiony.
Podróżowałeś tak daleko za każdym błędem
Jadąc w ciemnooki mrok smutny ale spokojny jak dom
 Po tym jak telewizor został zrzucony z okna na górze.
Bezbronny jak złamany topór. Opróżniony
Z oczekiwań. Zrelaksowany. Nie przejmujący się pamiętaniem
Czegokolwiek z tego. Zatrzymajmy się tu, pod oświetlonym znakiem
Na rogu i poobserwujmy wszystkich ludzi przechodzących obok.
 
____________


 Nie umiem powiedzieć czy  żałuję rzeczy, które mogłabym umieścić w swojej antylamentacji. Wiem, że wszystko, co mnie spotkało było w jakiś sposób mi potrzebne. Patrząc wstecz jednego tylko mi żal – czasu. Tego, że tyle go potrzebowałam by zrozumieć pewne z pozoru oczywiste rzeczy. Tego, że tyle go poświęciłam nie zawsze zasadnie i nie zawsze w słusznej sprawie. Tego, że tyle go zmarnowałam. Być może dlatego, że dziś znam jego prawdziwą wartość i nauczyłam się go cenić. Być może dlatego, że muszę o niego walczyć z determinacją patrioty walczącego o niepodległość. A może zwyczajnie dlatego, że tak mało go mam żeby żyć. Nie powiem, że mnie to nie martwi. Chciałabym móc usiąść w swoim fotelu z kubkiem herbaty i powiedzieć, że jestem spokojna. Spojrzeć swojej rzeczywistości w twarz z akceptacją. Niczego nie oczekiwać i za niczym nie tęsknić. Coraz rzadziej mi się ta sztuka udaje. Coraz więcej we mnie niepokojów. Mnóstwo rzeczy się dzieje. Czasami mam wrażenie, że oglądam kalejdoskop zdarzeń każdego dnia. Z trudem przychodzi ułożenie tego w logiczną całość. Niełatwo jest zaakceptować swoje ograniczenia. Za każdym razem kiedy próbuję coś zmienić napotykam na mur. Zupełnie nie zwyczajny a taki metrowy w przekroju. I kiedy jakimś cudem go pokonuję okazuje się, że za nim stoi kolejny o identycznych gabarytach. Nie powiem, że nie frustruje mnie ta niedostępność zmian. Ironią mojego życia jest to, że mam naprawdę wiele, ale tych trzech bardzo zwyczajnych i prostych rzeczy, które zawsze chciałam mieć nie mogę osiągnąć choćbym nie wiem jak się starała. Moja antylamentacja to to, że jestem mimo wszystko.

12 komentarzy:

  1. Czas ucieka zbyt szybko. A im człowiek jest starszy tym szybciej. Nie wiem kiedy minęły te dwa miesiące roku. Ale myślę, że nadejdzie taki dzień, ze pokonasz wszystkie mury, nawet te najgrubsze. Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas to jeden z wrogów niepokonanych... Pewnie jakiś tam mur zawsze będzie tylko dobrze by było gdyby był jeden a nie tyle. Odściskuję serdecznie:*

      Usuń
  2. Niestety to prawda, że czas pędzi nieubłaganie, tylko czy mamy wpływ na to, by go trochę zahamować??
    Ja również życzę Tobie przebicia wszelkich murów.
    pozdrowionka Eris :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mamy jedyne co możemy to starać się go jak najlepiej wykorzystać. Dzięki Nikkuś, buziaki:*

      Usuń
  3. Oglądałaś może Niczego nie żałuję Edith Piaf? Jeśli nie posłuchaj przynajmniej tego: http://www.youtube.com/watch?v=kFRuLFR91e4

    Nie wiem czy da się za niczym nie tęsknić, nie pragnąć zmian...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam Niczego nie żałuję, piękny film. Pewnie w jakimś rodzaju odrętwienia się da pytanie tylko czy odrętwienie i rezygnacja może się równać z prawdziwym życiem.

      Usuń
  4. Piękny, uczy jak w życiu niczego nie żałować. Nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie. Doznaję ostatnio takiego odrętwienia, ponieważ zauważam, że nie potrafię się cieszyć. Tak prawdziwie. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do rzeczy złych, że dobre zdają się snem na jawie i reaguje na nie zamiast śmiechem, płaczem. Czy to jest prawdziwe życie? I kiedy właściwie będziemy wiedzieć, że właśnie teraz jest prawdziwe życie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu różne są etapy czasem te niekorzystne zajmują jego lwią część i wtedy nie można faktycznie w pełni się nim cieszyć ani go doceniać. To minie kochana jak zostawisz wszystko za sobą. Prawdziwe życie jest cały czas tylko nie cały czas możemy je w sposób pełny przeżywać.

      Usuń
  5. Chciałabym kiedyś, patrząc wstecz, móc powiedzieć, że niczego nie żałuję. Ale nie wiem, czy to w ogóle jest możliwe. Mam nadzieję, Erisku, że kiedyś osiągniesz to, co jeszcze dziś wydaje się tak trudne do osiągnięcia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej żałujemy czegoś czego nie zrobiliśmy albo, że komuś wyrządziliśmy krzywdę, może wystarczy unikać tych sytuacji by na koniec móc odejść bez żalu? Ja też mam nadzieję Słońce i trzymam cały czas za Ciebie kciuki:*

      Usuń
  6. Witaj Erisku.Taki mam dzisiaj dziwny dzień,że na antylamentacje nie miałabym siły.Te mury musza się kiedyś skończyć-no chyba,że one są chińskie:(Swoje burzę,ale z mizernym skutkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ksanti. Pewnie lepiej by się burzyło gdyby się miało świadomość, ze to się kiedyś skończy, ale tego nigdy się nie dowiemy... Trzymaj się kochana mnie też jeszcze daleko do skuteczności taranu.

      Usuń