Czasami kiedy siadamy w swoim ulubionym wygodnym fotelu po ciężkim,
wyczerpującym dniu szukając wyłącznika myśli włączamy telewizor. Nie, nie
spodziewamy się czegoś, co nas poruszy zwyczajnie szukamy chwili wytchnienia w szumie czegoś innego niż nasza
rzeczywistość. I ten jeden raz na milion razy zdarza się, że znajdujemy
zupełnie nieoczekiwanie coś, czego nie szukaliśmy, a co ma prawdziwą wartość.
Kawałek dobrego starej szkoły kina. Dzięki Ale kino przypomniałam sobie za co
tak bardzo kocham sztukę filmową. Zafundowało mi ono niekłamaną przyjemność
obejrzenia filmu Stranger Than
Fiction /Dziwniejsze od fikcji/. Jest to niezwykły
film. Łączy w sobie to, co najbardziej kocham w filmie i literaturze. Te dwa
gatunki pięknie się tu przenikają opowiadając właściwym sobie językiem
niezwykłą historię pełną ciepła, humoru i mądrości. Film zaczyna się słowami
narratorki:
Karen 'Kay' Eiffel: This is a story about a man
named Harold Crick and his wristwatch. Harold Crick was a man of infinite
numbers, endless calculations, and remarkably few words. And his wristwatch
said even less. Every weekday, for twelve years, Harold would brush each of his
thirty-two teeth seventy-six times. Thirty-eight times back and forth,
thirty-eight times up and down. Every weekday, for twelve years, Harold would
tie his tie in a single Windsor knot instead of the double, thereby saving up
to forty-three seconds. His wristwatch thought the single Windsor made his neck
look fat, but said nothing.
To jest
historia o człowieku imieniem Harold Crick i jego
nadgarstkowym zegarku. Harold Crick był człowiekiem
nieskończonych liczb, niekończących się kalkulacji i zadziwiająco niewielu
słów. A jego nadgarstkowy zegarek mówił nawet jeszcze mniej. Każdego dnia
powszedniego od dwunastu lat Harold szorował swoje trzydzieści dwa zęby siedemdziesiąt
sześć razy. Trzydzieści osiem razy w tył i w przód, trzydzieści osiem razy w
górę i w dół. Każdego dnia powszedniego przez dwanaście lat Harold wiązał swój
krawat w pojedynczy węzeł windsorski zamiast w
podwójny w ten sposób zaoszczędzając do czterdziestu trzech sekund. Jego
nadgarstkowy zegarek myślał, że pojedynczy Windsor sprawia, że jego szyja
wygląda grubo, ale nic nie powiedział.
Tych kilka zdań wystarczyło bym
chciała usłyszeć i zobaczyć resztę opowieści o życiu Harolda i pewnej środzie,
która miała je zupełnie odmienić. Cudownie ogląda się ten film nie raz
uśmiechając się słysząc i widząc przebieg podobnych do tego dialogów:
Jules Hilbert: You were right. This narrator might very well kill you. So I humbly
suggest that you just forget all this and go live your life.
Miałeś rację. Ten narrator może
bardzo dobrze Cię zabić. Więc pokornie sugeruję byś zapomniał o tym wszystkim i
poszedł dalej żyć swoim życiem.
Harold Crick: Go live my life? I am living my life. I'd like to continue to live my
life.
Iść żyć moim życiem? Żyję moim życiem.
Chciałbym kontynuować życie moim życiem.
Jules Hilbert: I know. Of course. I mean all of it. However long you have left. You
know, I mean, Howard, you could use it to have an adventure. You know, invent
something, or just finish reading Crime and Punishment. Hell, Harold, you could
just eat nothing but pancakes if you wanted.
Wiem. Oczywiście. Mam na myśli to
wszystko. Jakakolwiek długi czas Ci pozostał. Wiesz, mam na myśli Howardzie, że
mógłbyś go wykorzystać by przeżyć przygodę. Wiesz, wynaleźć coś czy tylko
skończyć czytanie Zbrodni i kary. Do licha Haroldzie mógłbyś po prostu nie jeść
nic innego poza naleśnikami gdybyś chciał.
Harold Crick: What's wrong with you? Hey. I don't wanna eat
nothing but pancakes. I wanna live. Who in their
right mind in a choice between pancakes and living chooses pancakes?
Co jest z Tobą nie tak? Hej. Nie
chcę jeść niczego innego poza naleśnikami. Chcę żyć. Kto przy zdrowych zmysłach
mając wybór pomiędzy naleśnikami a życiem wybiera naleśniki?
Jules Hilbert: Harold, if you'd pause to think. I believe you'd realize that that
answer's inextricably contingent upon the type of life being led and, of course,the quality of the pancakes.
Haroldzie gdybyś zechciał zatrzymać
się i pomyśleć. Wierzę, że zdałbyś sobie
sprawę z tego, że odpowiedź jest nierozerwalnie uzależniona od rodzaju
prowadzonego życia i oczywiście od jakości naleśników.
Harold Crick: You don't understand. What I'm saying.
Nie rozumiesz tego, co mówię.
Jules Hilbert: Yes, I do.
Tak, rozumiem.
Harold Crick: But you have to understand
that this isn't a philosophy or a literary theory or a story to me. It's my life.
Ale musisz zrozumieć, że to nie jest
filozofia czy teoria literatury dla mnie. To jest moje życie.
Jules Hilbert: Absolutely. So just go make it the one you've always wanted.
Absolutnie.
Więc po prostu idź zrób tą jedną rzecz, którą zawsze chciałeś zrobić.
Nie sposób nie polubić wszystkich bohaterów obrazu. Barwnych postaci
przewijających się w tle wydarzeń i tych będących jego częścią. Tytuł świetnie
oddaje treść filmu, który doskonale pokazuje, że prawdziwe życie może być
dziwniejsze od fikcji, ale też o wiele bardziej interesujące. Bo w życiu nie ma
się wpływu na akcję jak w kręconym filmie i pisanej książce. Życie tworzy się, pisze
się samo. Każdym naszym gestem, każdą emocją, każdą pozornie nieważną rzeczą,
każdą decyzją, która wydaje się bezsensowna a w dalszej przyszłości okazuje się
mieć głębokie znaczenie. Nic nie daje się przewidzieć a jednak jakimś cudem
tworzy jedną spójną całość. Zupełnie jak prawdziwe życie. I to jest na swój
niezwykły uroczy sposób cudowne. Tak jak słowa kończące film:
Karen
‘Kay’ Eiffel: As Harold took
a bite of Bavarian sugar cookie, he finally felt as if everything was
going to be ok. Sometimes, when we lose ourselves in fear and despair, in
routine and constancy, in hopelessness and tragedy, we can thank God for
Bavarian sugar cookies. And, fortunately, when there aren't any cookies, we can
still find reassurance in a familiar hand on our skin, or a kind and loving
gesture, or subtle encouragement, or a loving embrace, or an offer of comfort,
not to mention hospital gurneys and nose plugs, an uneaten Danish, soft-spoken
secrets, and Fender Stratocasters, and maybe the occasional piece of fiction.
And we must remember that all these things, the nuances, the anomalies, the
subtleties, which we assume only accessorize our days, are effective for a much
larger and nobler cause. They are here to save our lives. I know the idea seems
strange, but I also know that it just so happens to be true.
Kiedy
Harold ugryzł kawałeczek bawarskiego ciasteczka z lukrem w końcu poczuł się tak jakby wszystko miało być
dobrze. Czasami kiedy zatracamy się w lęku i rozpaczy, w rutynie i zastoju, w beznadziejności
i tragedii dziękujemy Bogu za bawarskie ciasteczka z lukrem. I szczęśliwie
kiedy już nie ma żadnych ciastek potrafimy nadal znaleźć ukojenie w znajomej dłoni na
naszej skórze czy dobrym kochającym geście czy subtelnej zachęcie czy kochającym uścisku czy zaoferowanym
pocieszeniu nie wspominając już o szpitalnych łóżkach i zatyczkach do nosa,
niezjedzonym ciastku Danish, delikatnie wypowiedzianych
sekretach i gitarze marki FenderStratocasters i może okazjonalnie we fragmencie
fikcji literackiej. I musimy pamiętać, że wszystkie te rzeczy, te niuanse,
anomalie, subtelności które zakładamy, że są jedynie akcesoriami naszych dni są
skuteczne dla o wiele większej i szlachetniejszej przyczyny. Są tu by ratować
nam życie. Wiem, że ta myśl może się wydawać dziwna, ale wiem także, że tak się
składa, że jest prawdą.
Gorąco go Wam polecam
kochani. Szczególnie tak na zakończenie trudnego dnia. Szczególnie z kawałkiem
ulubionego ciastka w dłoni i przy kubku ulubionej herbaty. Szczególnie siedząc w
fotelu, który przez lata przyjął już kształt naszej sylwetki. Szczególnie otuleni
ciepłym kocem w te chłodne wieczory. Szczególnie tak by zwyczajnie poczuć się
lepiej oglądając kawałek naprawdę dobrego kina.