Mało tu mnie ostatnio
ale nie tylko z winy mojej i choroby. Coś się wszystkie sprzęty elektroniczne i
Internet na mnie chyba ostatnio pogniewały. Przed wyjazdem na urlop napisałam
Wam post i nagle zonk Internet się urwał i nie mogłam
opublikować. Napisałam niewiele bo czas mnie gonił ale dałam znać co tam u mnie
i kiedy wracam. Po powrocie patrzę a post się nawet nie zapisał w całości chcę napisać od nowa i bęc prąd nam wyłączyli w mieście na 3,5 godziny.
Także to nie jest tak, że o Was zupełnie zapomniałam. Oczywiście na urlopie
dostępu do Internetu nie miałam, ba nawet o zasięg było trudno, co jak się domyślacie
nie bardzo mi przeszkadzało:) Wyjazd zaplanowałam spontanicznie zanim jeszcze
się dowiedziałam o chorobie. Nie miałam w tym roku ani za bardzo funduszy ani gdzie
jechać, bo urlopy z przyjaciółmi zupełnie nam się nie zgrały. Zmęczona pracą, chorowaniem i stresami nie chciałam znów spędzać dwóch dni w podróży
na południe więc pojechałam z rodziną nad jezioro niedaleko mojego miasta.
Wyjeżdżając wiedziałam już, że będą operować mój żołądek datę operacji miałam
wyznaczoną na 16 sierpnia. Postanowiłam więc, że ten czas wolny poświęcę by
wrócić do sił i odpocząć przed zabiegiem bądź co bądź skomplikowanym i
poważnym. W regeneracji organizmu miały mi pomóc Nutridrinki
których dostałam zapas na dwa tygodnie w ramach programu żywieniowego by dobiałkować mój organizm. Podobno duża ilość białka w organizmie
przyspiesza gojenie. Byłam dobrej myśli i poustawiałam sobie wszystko w głowie
odpowiednio by nie wpadać w panikę, nie stresować się, ogarnąć lęk. Pogodę
mieliśmy cudną jak widać na załączonym obrazku
Otoczenie także
No i warunki
mieszkalne i lokalizacyjne super, jak widać do wody
mieliśmy rzut beretem (Gratis w formie
dodatku psiak mojej siostry:)
Moje ukochane kurki
również dopisały i cudnie z jajecznicą smakowały:)
Udało mi się naprawdę
dobrze odpocząć przez ten czas. Sporo pływałam, spacerowałam i starałam o nic
nie martwić. Zupełnie się nie dało bo okazało się że nie bardzo toleruję te
drinki czytaj zwracam. Co prawda nie zawsze ale jednak ani to smaczne (wanilia
jest po prostu nie do przełknięcia) ani łatwe w strawieniu i zapycha jakby się
obiad zjadło. Pod koniec urlopu doszło mi też jeszcze jedno zmartwienie.
Zadzwonił do mnie chirurg i przekazał, że po konsylium zdecydowali się włączyć
chemioterapię do leczenia przed zabiegiem i mam się zgłosić do mojej onkolog za
dwa dni. No i wszystko co sobie poukładałam w głowie szlag trafił. Przez czas
do wizyty jakoś udawało mi się zachować spokój, ale jak pojechałam do onkolog
by dowiedzieć się jak ta chemia będzie wyglądać i okazało się, że od razu teraz idę na chemię
a ja się na to psychicznie nie przygotowałam to się posypałam. Poryczałam się
na korytarzu zwyczajnie po ludzku ze strachu jak ja zareaguję na tą kroplówkę.
Nie wiedziałam czy będę mogła po niej sama z oddziału wyjść i co będzie dalej.
Zmęczona też byłam bo dwie godziny czekałam na wejście do gabinetu a potem
jeszcze dwie na chemię i dwie chemia się sączyła do moich żył. Cały dzień był
bardzo wyczerpujący i psychicznie i fizycznie. Na szczęście mój organizm dobrze
zniósł chemię płynną. Do domu dostałam jeszcze cykl w tabletkach. Także wygląda
to tak, że kroplówka raz na dwa tygodnie na oddziale plus tabletki w domu. Jak
reaguję na to leczenie? Dobrze z małymi wyjątkami. Znaczy to, że nie mijają
mnie skutki uboczne, ale nie są tak nasilone bym nie wychodziła z łóżka i z
domu. Najtrudniejszy był pierwszy tydzień kiedy zwracałam i czułam się
osłabiona i ciągle senna. Teraz mam wrażenie, że mój organizm się przyzwyczaił
do leków i funkcjonuję w miarę normalnie. Jedzenie opuszcza mnie nie górą a
dołem;) Tylko nadal te specjalistyczne drinki mi nie wchodzą. Jednak
postanowiłam się nie zmuszać i jak czuję się w miarę to wypijam jednego a nie
dwa dziennie, bo dwóch bym już nie dała rady. A poza tym jestem na najdłuższym
w życiu chorobowym i … nie mam czasu:) Codziennie tyle się dzieje, odwiedzają
mnie bliscy i dzwonią do tego sama się zajmuję tyloma różnymi
rzeczami, że co wieczór padam z nóg. Pięć podejść robiłam do tego postu:) I tak
piszę go na raty, bo zawsze ktoś wpada jak jestem w trakcie:) Od całego mnóstwa
ludzi otrzymuje wsparcie moja rodzina nadal jest przy mnie na medal. Bliscy
także. Dostaję domowe jedzonko w postaci np. dżemów, cudnie gotująca znajoma podrzuca
mi co jakiś czas słoik jej nieopisanych
w smaku zup, trafiają też do mnie książki, cuda na odporność i każdy stara się
mnie wspomóc jak może. Miło jest tak
każdego dnia czuć się kochanym. To naprawdę pomaga. Cudnie było też
spotkać się z Mleczkami i Mareczkiem, który nawiedzili Eriskowo
podczas swego urlopu. Co prawda trochę jeszcze nie w formie byłam ciastem
domowym nie mogłam poczęstować, ale za to nagadaliśmy się za wszystkie czasy,
wyściskaliśmy i mnóstwo pozytywnej energii od nich dostałam. Oczywiście Marek
jak zawsze mnie zachwyca tym jak pięknie nam rośnie jak jest coraz bardziej
wygadany i grzeczny. Pięknie się sam bawi, uwielbia zwierzaki i nie robi im
krzywdy jak większość dzieci w sensie nie zagłaskuje na śmierć;) Ech w ogóle to
ja sobie go kiedyś sklonuję jak się Mleczkowa zgodzi;) Zawsze chciałam mieć
takiego synka:) Będę już kończyć kochani moi, bo i obiadek trzeba dokończyć i
zaraz do Kościoła się wybieram i plany na popołudnie mam oczywiście. Kciuki jak
najbardziej dalej wskazane, modlitwa także. W poniedziałek zaczynam drugi cykl
chemioterapii oby było jak do tej pory a będzie dobrze.
Wasza Eris
najwspanialsze, że czujesz się kochana. bliscy obok i my wszyscy gdzieś tam to potężna siła. wsparcie, modlitwe, pozytywne myśli i co tylko mogłoby się na coś przydać przesyłam... pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńWiesz nie wyobrażam sobie walczyć z tym cholerstwem sama... Wsparcie i psychiczne nastawienie jest tu ogromnie ważne. Modlitwa wystarczy kochana odpozdrawiam słonecznie:)
UsuńKochana, nadal przesyłamy ci mnóstwo pozytywnej energii, szkoda, ze na odlegołość... Ciasto było pyszne , bo przeciez z waszej ulubionej piekarnio-cukierni :) I naprawdę przesadziłście z ugoszczeniem naszej rodzinki. Co do Mareckiego to on znów taki idealny nie jest, ale jak chcesz możesz go sklonować :D
OdpowiedzUsuńBUZIAKI
Dziękuję kochani:) Wiesz ale co moje ciacho to moje;)No niby wiem, że nie ma ideałów, ale Marek jest mu najbliższy ze znanych mi dzieci:)Buziolki:*
UsuńI oby było tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńTeraz już tak tylko będzie lepiej z każdym dniem:)
UsuńCiesze się,że jesteś,bo długie milczenie mnie martwiło :)
OdpowiedzUsuńŚciskam i życze aby było jeszcze lepiej :)
Nie martw w się kochana, zwyczajnie złośliwość rzeczy martwych mnie odcięła trochę, a potem senność chemiczna, ale postaram się częściej coś napisać w miarę możliwości:)Dziękuję:*
UsuńErisku modlę sie codziennie za Ciebie i przesyłam pozytywna energie. Trzymam kciui caly czas..niech dalej leczenie idzie w dobra strone i niech bedzie tylko lepiej...a nutridridrinki moja szczura uwielbiala pic :))
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiulku:* Cały czas powtarzam, że wszystko będzie dobrze:) O popatrz to ktoś jednak lubił to cholerstwo;)
UsuńElunia, pokaz mu gdzie "raki" zimuja :**
OdpowiedzUsuńSłońce cały czas mobilizuję moją armię białych krwinek by mu dokopała z grubej rury:) Damy radę:) Buziaki:)
UsuńWow, sama bym chętnie nad takie jeziorko się wybrała. Cudne miejsce :)
OdpowiedzUsuńPowinnaś częściej wyjeżdżać na takie spontaniczne wypady (tylko nie uciekaj się do wymówek, że praca, że nie ma czasu itp., praca nie zając :P). To polecenie lekarskie, służbowe, przyjacielskie i jakiekolwiek jakie może być! :D
Kochana trzymaj się dzielnie. Cały czas trzymam mocno kciuki i prowadzę liczne dysputy z Górą (zapewne jak słyszy to moje "Panie Boże...." to już uszy zatyka i przewraca oczami) żeby dodał Ci sił i pomógł zwyciężyć szkodnika.
Erisku jesteśmy z Tobą :*
PS
Jak będziecie klonować Mareckiego to od razu w dwóch egzemplarzach :)Mówi to ta, która nie planuje posiadania dzieci - ale dla takiego syna jak Marecki, mogłabym zmienić plany :)Z resztą Eris o jakich klonach my tu mówimy? Za jakiś czas będziesz się cieszyć własnymi pociechami. Wiem co mówię ;P Jestem lepsza niż wróżbita ..... jak mu tam?...Wojciech? Czy jakoś tak :)
Mocne uściski i z niecierpliwością czekam na dalsze dobre wiadomości :*
Bardzo lubię tam jeździć. Jeszcze jak tata żył pierwszy raz tam byliśmy, ale w innym domku. Spontaniczne urlopy są najlepsze:) Generalnie praca odbierała mi siły by się gdzieś z domu ruszyć niestety nawet wymówek nie szukałam... Obiecałam sobie, że tak będzie, że jak wrócę do pracy to mniej się będę przejmować a więcej dbać o siebie. Góra cały czas mnie prowadzi dobrymi ścieżkami do dobrych ludzi i lekarzy pewnie też dzięki Twojemu Panie Boże:) Dziękuję kochana:* Mnie chyba niestety już tylko klonowanie zostanie właśnie się chorobą wpisałam w grupę zbyt dużego ryzyka niestety... Co nie wyklucza adopcji:)A za Ciebie kochana cały czas trzymam kciuki we wszystkich dziedzinach i miłosnych i bytowych i stałopracowych będzie dobrze zobaczysz ja Ci to mówię czarownica z Pomorza;) Buziaki przytulaki:*
UsuńI tego postanowienia się trzymaj :)
UsuńDzięki Ci czarownico z Pomorza za kciuki :D Mam nadzieję, że załapię się na jakiś etat, bo obiecałam sobie odkładać trochę grosza, żeby móc pojechać z Tobą i z Polluśką na te wymarzone wakacje do Włoch :)
Trzymam trzymam tak jak kciuki u stóp też;) Pięknie by było zwłaszcza na taką trochę objazdową wyprawę zakończoną Toskanią w czasie kiedy kwitną słoneczniki:) Normalnie się rozmarzyłam:)
UsuńSuper, że sobie odpoczęłaś przed ta chemią. A miejsce widzę było cudowne. Dalej mocno trzymam kciuki i wierzę, że będzie dobrze ! No bo jak inaczej może być ! Przesyłam ciepłe myśli i pozdrowionka. Buźka
OdpowiedzUsuńMiało być przed operacją okazało się przed chemią życie cały czas mnie ostatnio zaskakuje ale więcej w tym pozytywnych zaskoczeń:) Niezwykłe miejsce całkiem niedaleko jak wygram w totka kupie tam domek i będę tam siedzieć całe lato;) Dziękuję za kciuki i proszę jeszcze nie puszczać:) A ja trzymam za Ciebie i za październik, buziaki:*
UsuńWitaj:) weszłam przez przypadek na Twojego bloga i trochę poczytałam...Trzymaj się i nie daj chorobie...
OdpowiedzUsuńznam innego bloga osoby która choruje na to samo, podaję linka: http://chustka.blogspot.com/...poczytaj, dużo optymizmu a a nuż uda się zdobyć jakieś rady...
Pozdrowienia, AO
Póki co się nie puszczam;) Dziękuję za link postaram się w wolnej chwili zajrzeć. Pozdrawiam słonecznie:)
UsuńDroga Pani, pomodlilam sie za Pania wczoraj u sw. Jacka na Nowym Miescie w Warszawie. Szukalam waznego tekstu o zamykaniu rozdzialow, etapow w zyciu. Trafilam na Pani bloga, znalazlam inspiracje i duzo sily: w Pani, Pani najblizszych. Mam trudne chwile, biore z Pani przyklad. Trzymam ogromnie kciuki za Pania i wierze, ze wszystko bedzie dobrze. Keep the faith!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo każda modlitwa jest na wagę złota. Cieszę się, że moje słowa Pani pomogły, właśnie po to je tu zostawiam by dać wsparcie, które sama otrzymałam. Zawsze trudno w to uwierzyć ale trudne chwile zawsze mijają i po czasie jeśli mamy szczęście umiemy dopatrzyć się w nich sensu. Cokolwiek się teraz w Pani życiu dzieje na pewno wyjdzie w końcu na dobre, bo głęboko wierzę, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Wiara cały czas ze mną a moje kciuki od dziś z Panią:)
UsuńWitaj Eris. Cieszę się, że sobie dobrze radzisz w takiej sytuacji. Silna z Ciebie kobietka, wiesz? ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że organizm w taki sposób zareagował na chemię. Pewnie że będzie dobrze - zobaczysz!
Mnóstwo pozdrowień Ci posyłam i ściskam ciepło :)
oj, zjadłabym taką jajecznicę z takim pysznym dodatkiem ;)
trzymaj się kochana!!
Radzę sobie kochana jak umiem najlepiej, wiele dają mi siły inni:) Czy ja wiem czy silna po prostu wiem, że lament i użalanie się nad sobą nic nie dadzą ani zadawanie sobie najgłupszego z możliwych pytań dlaczego ja. Dziś byłam na badaniach i po pierwszym cyklu chemii mam dobre wyniki krwi, teraz tydzień bez chemikaliów a potem następna tura:)Dokopiemy kolesiowi;) Pyszna była jajecznica i fajnie się grzybków szukało polecam wybrać się do lasu w weekend:) Buziaki przytulaki:*
UsuńMasz rację Eris, lament nic nie da, trzeba do tego podchodzić z optymizmem i nadzieją.
UsuńPewnie, że mu dokopiesz i to porządnie! Odechce mu się wszystkiego i już się nie pokaże drań jeden ;)
No i super, że wyniki krwi są dobre - tak trzymać ;)
Ja się na grzybach nie znam, jestem noga w tej sprawie :D ale moja znajoma jak zwykle podrzuci mi jakieś prawdziwe grzyby, gdy pójdzie coś pozbierać :) ona zna się na rzeczy :)
I tak się staram cały czas funkcjonować. Na to liczę, że się cofnie cholerstwo. Ja też jestem grzubiarzem od siedmiu boleści:) Kurki to jedyne grzyby jakie rozpoznaję:)
UsuńMoja Lenka też się modli. Kochana - ja już dawno bym się posypała. U mnie dziś kolejne problemy wyskoczyły, które zdenerwowały mnie do tego stopnia, że ryczeć mi się chce. Zmęczona jestem całym dniem z dziecmi,a do 13-tej miałam trójkę.
OdpowiedzUsuńA potem wchodze tutaj, czytam Twój wpis, widze uśmieszki :) i myśle sobie..... Boże, Madzik jakas ty słaba!!!!! Bierz przykład z super silnych i mądrych kobiet!!!
Dziękuję Ci! Buziak ogromny :)
Kochana jest Twoja córeczka no wzruszyłam się... Nie mów tak Madziu jak mówiła Szymborska na tyle się znamy na ile nas sprawdzono. Masz kochana dla kogo żyć i walczyć też byś dała radę chorobie. Każdy z nas ma swoje chwile słabości jednak życie jest tak cudownym darem że nie sposób go nie cenić. To co złe ma jedną zaletę - mija. Postaraj się chociaż trochę odpocząć, zadbaj o siebie a wróci spokój. Przytulam ciepło i przypominam mama też kobieta i człowiek swoje prawa ma:*
UsuńDroga Eris, cieszę się że udało Ci się zrelaksować w tak ciężkich chwilach. Myślami jestem cały czas z Tobą, pamiętam w modlitwie. Niebawem mam nadzieję się zobaczymy i wtedy uściskam Cię osobiście. Dodatkowo testuję pewien specyfik na sobie, więc jak mi pomoże to i Tobie podrzucę.
OdpowiedzUsuńDo dziś się udaje. Czasem nawet zapominam na chwilę o chorobie. Czuję Twoje wsparcie na odległość Słońce:) Też mam nadzieję na to spotkanie:D Co do specyfików to podchodzę do nich ostrożnie ale Tobie ufam:)
UsuńSpokojnie, to sama natura. Nie pomogło niestety i teraz faszeruję się lekami immunosupresyjnymi.
UsuńJeśli mówisz o manuku to słyszałam, podobno zupełnie zabija helikobakter bez żadnego antybiotyku. Szkoda,że Ci nie pomógł. Ja nie mogę nic prócz Ecomeru brać, sporo ludzi sporo rzeczy mi polecało i dużo się zastanawiałam a potem skonsultowałam to z lekarką i właśnie Ecomer mi poleciła. Jednak Tobie polecam poczytać tu: Tiens.pl Buziaki przytulaki:*
UsuńErisku-słońca,siły do walki i oczywiście kciuki i modlitwa.Zdrowiej:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana z całego serducha:* Staram się zdrowieć z całych sił:)
Usuń