7 września 2012

Upadki i wzloty


Tak wiem powinnam częściej pisać. Jednak z mobilizacją u mnie ostatnio trudno. Z jednej strony chcę pisać a z drugiej strony jest we mnie odwieczny sprzeciw przed pisaniem o rzeczach mało optymistycznych. Są dni kiedy wręcz wiem, że nie powinnam siadać do komputera. Jestem teraz w trakcie drugiego cyklu chemii. Myślałam, że będzie tak samo jak przy pierwszym. Było inaczej. Znacznie dłużej dochodziłam do siebie po kroplówce. Doszło mi sporo skutków ubocznych jakie mnie przy pierwszym cyklu ominęły. Praktycznie tydzień wyłączona byłam z życia. Mało wychodziłam z domu. Czułam się na to za słaba. Strasznie szybko się męczyłam i miałam uczucie jakby moje nogi nie były moje. Inaczej nie umiem tego nazwać. Miałam też bóle głowy podobne do migrenowych. Ciężko je było znieść tak kilka dni pod rząd. Ta słabość cielesna, ból i szereg pomniejszych acz dokuczliwych rzeczy dały mi się we znaki. Ciężko jest tak funkcjonować. Trudno jest znaleźć w sobie siłę kiedy zaczyna mdlić już nawet woda i nie ma się zupełnie apetytu. Kiedy intensywność zapachów (kto wie czy w afekcie nie zabiję sąsiada, który pali a dym wlatuje mi do mieszkania) i brak odporności na hałasy z zewnątrz (naprzeciw stawiają garaż i przycinają blacharkę pod moimi oknami sic!) wyprowadzają z równowagi. Kiedy myśli się o tym gdzie po drodze do celu są ławeczki by być spokojnym o to, że będzie gdzie usiąść jeśli zabraknie sił. Moje życie wygląda teraz zupełnie inaczej. Co prawda daleko mi do odejścia w stan spoczynku, ale dużo mniej aktywna jestem. Nie pozwalam sobie na leżenie całymi dniami w łóżku.  Odkąd  jestem chora nie przeleżałam ani jednego dnia. Nawet jak czułam się paskudnie wstawałam, ubierałam się i znajdowałam sobie zajęcie odpowiednie do swoich sił. Znalazłam sposób na to by nie zwracać w najtrudniejszym pierwszym tygodniu cyklu – po prostu muszę jeść dużo mniej i określone rzeczy. Kiedy woda zaczęła mnie mdlić szukałam czegoś do picia co nie będzie i znalazłam – wodę żywca cytrynową. Z brakiem apetytu jest najtrudniej, ale też sobie radzę. Do niczego się nie zmuszam jem tylko tyle i tylko to, co wiem, że nie wywoła reakcji. Nadrabiam niedojadanie w drugim i trzecim tygodniu cyklu kiedy wraca mi apetyt i jem normalnie. Dużo czasu zajmuje mi gotowanie. Znalezienie odpowiednich składników i samo przyrządzanie potraw. Uważam bardzo by nie wprowadzać nawet minimalnej dawki chemii z pożywienia do siebie, bo mam jej już w sobie wystarczająco dużo. Można powiedzieć, że jem teraz bardzo ekologicznie. Po pierwszym pełnym cyklu widzę, że to przynosi efekty, bo przestałam chudnąć. Mam gorsze i lepsze dni. Kiedy jest dobrze dużo rzeczy jestem w stanie zrobić. Ogarnęłam bałagan w szafach z ciuchami na co NIGDY nie miałam czasu, zrobiłam sporo przetworów na zimę, bo dostałam zbyt wiele owoców bym mogła je zjeść, upiekłam kilka ciast, wybrałam się dwa razy do kina i odwiedziłam bliskich. Kiedy jest gorzej staram się wyciszyć. Oglądam TV, czytam jeśli jestem w stanie się skupić na treści, dużo rozmawiam z bliskimi, czasem się położę na godzinę lub dwie. Radzę sobie kochani jak umiem najlepiej. Bardzo dbam o to by nie upadać na duchu. Zwalczam swoje lęki systematycznie. Wiem, że jak tylko pozwolę sobie na chwilę słabości poczuję się gorzej. Zauważyłam, że specyfiką tej choroby jest to, że jest ściśle powiązana z psychiką. Jeśli tylko ktoś zaczyna upadać na duchu choroba zaczyna galopująco postępować. Jest zupełnie jak na polu bitwy jeśli spojrzysz za daleko i dostrzeżesz posiłki wroga przestaniesz wierzyć w zwycięstwo jednak kiedy skupisz się na pokonywaniu pojedynczych przeciwników okaże się, że zwycięstwo cały czas jest w zasięgu ręki. Podobno wiara w wyzdrowienie to połowa sukcesu. Zostaje mi więc jeszcze druga do ogarnięcia i będzie dobrze.

24 komentarze:

  1. Kochana! Jesteś naprawde dzielna, wiesz? Ściskamy cie mocno i codziennie trzymamy za ciebie kciuki. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz czasem myślę, ze zupełnie nie zwłaszcza jak patrzę na poważniejsze od mojego przypadki... Odściskuję bardzo mocno:*

      Usuń
  2. Jesteś niesamowicie silną kobietą. Pokonasz tę chorobę bez dwóch zdań. Kto, jak nie ty?
    Z naszą pomocą, z naszą modlitwą!!!!! Z Panem Bogiem!!!
    Wierzę, że będziesz jeszcze szczęśliwa!!!!
    Bardzo mocno Cie przytulam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami Meguś, bo czasem i mnie brak sił. Pokonam z Wami z Bogiem na pewno:) Będę jak wykopię tego dzikiego lokatora. Odprzytulam ciepło:*

      Usuń
  3. Nic tyklo podziwiać taką postawę i podziękować wszystkim, których masz tam blisko i dodają Ci sił. My też jesteśmy. Cały czas. Uściski i łyk wody cytrynowej za Twoje zdrowie;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy jesteście dla mnie ważni ta choroba jest niemal nie do zniesienia w samotności. Teraz mam od poniedziałku tydzień przerwy od chemikaliów przed trzecim cyklem chemii więc już wszystko wraca do normy a woda cytrynowa w odstawkę;) Popiję za nasze zdrowie Kubusiem;)Buziaki:*

      Usuń
  4. damy radę Eris. My przesyłamy swoje wsparcie a Ty walczysz i będzie dobrze. Jak widać na Ciebie działa woda cytrynowa na innych coś innego. Grunt to się odnaleźć w tej rzeczywistości i przeczekać. Każda chemia kiedyś się kończy.

    Ściskamy, pamiętamy, pozdrawiamy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Damy innej opcji brak. Nie da się tego za bardzo opisać ale nie do końca się da odnaleźć w takim czasie. Jeśli chemia miałaby spowodować uniknięcie operacji to mogę ją brać jeszcze dłużej, wolałabym jednak zachować żołądek. Odściskuję ciepło:*

      Usuń
  5. Erisku masz racje wiara to polowa sukcesu!Ty masz ta wiare i my tu wszyscy razem z Toba to juz wiecej niz polowe mamy :)) Sciskam mocno mocno i nie ustaje w modliwtwie codziennie buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mi się zdarza mieć rację;) Dziękuję kochana mocno przytulam i dziękuję za modlitwę:*

      Usuń
  6. Jesteś niesamowita Eris, silna i dzielna. Dasz rady. Jeszcze trochę kochana i wszystko będzie dobrze. Przytulam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze Nikkus ale się staram najlepiej jak umiem... Wiem, że dam, głęboko w to wierzę. Odprzytulam ciepło:*

      Usuń
  7. Witaj Eris.Połowa walki juz za Toba i jest wygrana:)Sił,sił i jescze raz sił Ci kochana życzę.Tyle modlitwy i kciuków musi działać. Ściskam mocno:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie połowa ale jakieś dwie trzecie /drugi z trzech cyklów za mną/ ale masz racje wiele już za mną i póki co wszystko dobrze. Dziękuję kochana i za kciuki i modlitwę, przytulam ciepło:*

      Usuń
  8. Erisku jesteś silną i dzielną kobitką wiesz? :)Dałaś radę do tej pory, dasz jeszcze trochę. Dobrze kochana, że się nie poddajesz i codziennie motywujesz do działania. Tak trzymaj! A jak będziesz mieć gorszy dzień (oby takich jak najmniej)to pomyśl, ile jeszcze masz rzeczy do zrobienia, ile do poznania i zobaczenia .....i o weselisku Polluśki, na którym trzeba będzie mieć siłę do tupania (oooo to całkiem dobra motywacja) :)

    Trzymaj się Erisku ciepło i dzielnie. A z tym, że wiara w wyzdrowienie jest połową sukcesu to szczera prawda. Niech Ci tej wiary nigdy nie zabraknie :D Jeszcze trochę i wszyscy będziemy świętować Twój powrót do zdrowia (niekoniecznie wodą cytrynową ;P)
    Mocne uściski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami Marguś, nie da się być zawsze. Masz rację jak udało się przetrwać drugi cykl to i trzeci się da. A że lekko nie jest trudno dziś nikt tak naprawdę nie ma lekko. Weselisko Poluśków coś chyba jednak nieprędko:)Nie brak mi motywacji do wyzdrowienia Słońce czasem tylko sił, ale wszystko się da:) Czyżbyś miała na myśli wodę ognistą? ;D Z Tobą zawsze Mardż. Ech whiskey z colą mi się zamarzyło;) Ściskam cipło:*

      Usuń
  9. Kochan dasz radę, jesteś bardzo dzielna i nie dasz się temu choróbsku !!! jestem z Tobą i zaciskam kciuki najmocniej jak się da !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana staram się jak najmocniej temu choróbsku dokopywać aż mam nadzieje je wykopie na księżyc najbliżej. Dziękuję, ze jesteś i za kciuki, buziaki:*

      Usuń
  10. Niebawem mam nadzieję dodam Ci sił live, jak tylko znajdę chwilę aby się do tego przygotować i dojadę w jednym kawałku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno na Twój widok poczuję się lepiej:) Mam nadzieję, że sił będzie aż nadto i wkrótce Cię wyściskam, nie dopuszczam innej opcji:*

      Usuń
    2. Oby tak było;) Tylko nic nie gotuj i odpoczywaj bo będę bardzo zła!I ja już bardzo chcę Cię zobaczyć...

      Usuń
  11. Nieważne, że nie tylko o optymistycznych sprawach piszesz. Dobrze, że chcesz pisać i to robisz.
    Tutaj też trzyma się za Ciebie kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz z założenia tak miało być by to miejsce było źródłem siły i pozytywnych emocji dla innych, czasem drogowskazem, czasem jeziorem radości. Jednak życie weryfikuje wszystkie nasze założenia i plany i teraz więcej tu o mnie niż zakładałam, że będzie. Chyba jednak i to dobrze, bo nie straciłam poczucia, że tu mam schronienie dla swoich myśli:) Dziękuję za kciuki i proszę jeszcze potrzymać, u stóp też tak na wszelki wypadek;)

      Usuń
  12. To prawda, cierpienie nie uszlachetnia, cierpienie czyni cię twardszym, twardym jak skała. Wiem coś o tym. Przejdziesz przez to, ten trudny czas minie, po jakimś czasie poczujesz się silna, twardsza niż kiedyś, przed chorobą.
    Przygotowujemy się z Gosią do 1 komunii, chodzimy codziennie na nabożeństwo różańcowe, mówiłam Gosi, że ta ciocia , dla której robimy zawsze piernikowe zdjęcia jest teraz chora i Gosia też się modli za Twoje zdrówko. Bozia jej wysłucha.
    Przytulaski.

    OdpowiedzUsuń