16 października 2011

Miłość, która się nie da wytłumaczyć - Kraków cz V


Odebrałam Katrin punktualnie i jak się zapewne domyślacie już od początku nie mogłyśmy się nagadać. Jako, że prawdziwe czarownice działają na kofeinę swoje kroki skierowałyśmy najpierw do Karmy po kawę na wynos. I (tu uwaga Nikka fragment specjalnie dla Ciebie:) przy tej wizycie miałyśmy sposobność trafić na sławnego barmana-baristę.  Lekko zaspany ale jak zwykle ujmująco przyjazny i miły dla gości chwilkę z nami nawet porozmawiał i ewidentnie przysłuchiwał się naszej rozmowie kiedy robił dla nas kawę:) Jak jest przystojny niestety Wam nie pokażę bo zabrakło nam Pijanej na podorędziu by zabawiła się w paparazzi. Nie powiem ma coś w sobie takie skrzyżowanie chłopięcego uroku z dojrzałością ubrane we fryzurę Barta Simpsona i obdarzone irlandzkim typem urody. Przyciąga do siebie damską część klienteli jeśli nie urokiem osobistym to prezencją:) Czy jest w moim typie? Nie. Jednak nie można mu odmówić osobowości i tego, że robi świetną kawę. Raczyłyśmy się nią z Katrin po drodze nad Wisłę gdzie to przy niej zreanimowałyśmy całkowicie organizmy i ruszyłyśmy na Podgórze  które Katrin chciała mi pokazać, bo jeszcze nigdy nie widziałam tej dzielnicy Krakowa. Po drodze minęłyśmy sławny most zakochanych  Dlaczego się tak nazywa? Otóż z tej przyczyny, że na jego barierkach zakochani wieszają przeróżne kłódki ze swoimi inicjałami często w sercach z datą na symbol wiecznej miłości. Jest tych kłódek i kłódeczek całe mnóstwo. Są zupełnie zwyczajne i proste, są bardzo wyszukane i takie, które wyszły spod ręki profesjonalnego grawera. Kiedy się na nie patrzy automatycznie się człowiek uśmiecha. Tu nie ma żadnych wątpliwości, że zakochani są wśród nas i mają się dobrze. Co prawda nieliczne miłości, które okazały się mniej trwałe niż kłódki zostawiają też po sobie ślad fragmentem wyrwanej siatki jednak jest ich zdecydowanie mniej niż tych trwałych. Zaraz za mostem rozciąga się Podgórze w całej okazałości. Jak nietrudno się Wam pewnie domyślić i ta część Krakowa mi się spodobała. Ma taki swój specyficzny klimat i urok. Nie ma tu takich dzikich tłumów turystów jak na Starówce czy nawet Kazimierzu. Jest jakby ciszej i spokojniej. Wszędzie jest dużo zieleni i w samym centrum mieści się piękny park z prowadzącymi do niego długimi  uroczymi schodami. Skryłyśmy się w nim chroniąc przed upałem i ciesząc oczy bliskością natury. Wracając z niego oglądałyśmy piękne domy w tym spokojnym miejscu i pomyślałam sobie, że pewnie dobrze się tu mieszka, bo wszędzie blisko a jednak dużo spokojniej i ciszej. Po drodze Katrin pokazała mi  Plac Bohaterów Getta  o którym TU i TU  Zawsze chciałam tam trafić by zobaczyć na własne oczy to miejsce. I cieszę się, że udało mi się zobaczyć to miejsce. Jest jakby zupełnie wyjęte z tej rzeczywistości. Wokół ludzi mnóstwo, jeździ miejska komunikacja, toczy się życie a plac pusty. Mało który człowiek go przecina swymi krokami. Nie wiem cz z szacunku, ale mam nadzieję, że tak. Nie sposób nie szanować tego miejsca. Wymownych rzeźb krzeseł, symbolu straconych istnień, po których został na placu tylko bagaż – rzeczy domowego użytku, które zabrali ze sobą nie wiedząc, że idą na śmierć. Przetransportowani ludzie ginęli meble zostawały jak niemy krzyk na pustym placu. Przejmujące miejsce. Szukałam Wam odpowiedniego zdjęcia by oddać jego klimat i znalazłam takie:



Wydaje mi się, że najlepiej pokazuje co się czuje patrząc na symbol świadectwa tragicznej historii. Kontynuując nasz krakowski spacer wpadłyśmy jeszcze z Katrin na lody do Starowiślnej by potem na dłużej odpocząć sobie przy ulubionej fontannie Rose i z tego co zdążyłam zauważyć też ulubionym miejscu spacerów matek z dziećmi. Obserwowałyśmy je i uśmiałyśmy się nie raz:) Nawiedziła nasze myśli też wirtualnie Polly jak śmignęła nam przed nosem na rowerku marki Polly mała  dziewczynka:)



Cudnie było sobie tak spędzić leniwie schyłek dnia na rozmowie ciesząc się słońcem dotykającym twarzy. Niestety z końcem dnia musiałyśmy  się z Karin pożegnać tym razem już do zobaczenia nie wiadomo kiedy:( Żal mi było się z nią rozstawać, ale cieszyłam się, że mogłyśmy się wreszcie nagadać do woli i że mogła spędzić ze mną ten dzień. Kiedy odjechała pożegnałam na swój sposób Kraków spacerując już po zmroku po moich ulubionych miejscach  chłonąc ich klimat, energię i co tu dużo mówić – magię, starając się jak najwyraźniej je zapamiętać by móc potem przechowywać wspomnienia jak fotografie w albumie w moim sercu. Otulona Krakowem jak ciepłym szalem wróciłam do hostelu. Zaraz po wejściu zobaczyłam dwie rzeczy – pierwszą, że opaliłam się na powietrzu przez cały dzień na buraczkowo a drugą, że Francuzi nadal są i dokazują. Jednak i tu ukłony w stronę pana recepcjonisty nie trwało to długo bo wszedł do nich i ewidentnie nawrzucał im czystą francuszczyzną, co spowodowało uciszenie się delikwentów i ich w miarę szybką ewakuację na miasto. Tym samym pakując się na kolejną część mojej podróży miałam za ścianą błogi spokój. Szkoda mi było wyjeżdżać. Jak zwykle czułam niedosyt. I mimo zmęczenia nie mogłam zasnąć. Udała mi się ta sztuka dopiero coś koło pierwszej a znowu o czwartej zwalili się ciut ciszej, ale jednak moi francuscy ulubieńcy. Policzyłam do dziesięciu i mordercze instynkty zasnęły razem ze mną. A rano poznałam kolejnego równie sympatycznego recepcjonistę który jak się wymeldowywałam powiedział – Mam nadzieję do zobaczenia. Co nie powiem było miłe z jego strony:) I tak jak późnym wieczorem miałam  Kraków blue  tak rano w świetnym humorze wybierałam się do moich przyjaciół na południowy wschód prawie w strony Kantadeski by spotkać się z nimi po baaaardzo długim czasie i zobaczyć ich nowonarodzoną córeczkę.

PS: A tu prezentuję Wam miejsca o których teraz nie pisałam ale do których też warto zajrzeć w Krakowie

26 komentarzy:

  1. Muszę wyrazić swoje oburzenie, ponieważ właśnie wykluczyłaś mnie z grona prawdziwych czarownic, ja przecież kawy nie pijam! No, to teraz mogę kontynuować;)Pogórze poznałam stosunkowo niedawno, dopiero gdy zaczęłam tam pracować. Plac Bohaterów Getta jest miejscem niezwykłym, nie da się ukryć.
    Prawda, że miejsce przy fontannie urokliwe?

    Ciekawa jestem czy specjalnie na te dni dali pana recepcjonistę ze znajomością francuskiego. Napisz mi jak Ci było w Gehanowskiej, Pożegnaniu, Sieście i Babi Malinie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rose ale ja wyraźnie napisałam, że działają czarownice na kofeinę a ta jest nie tylko w kawie:)Dla mnie też Podgórze jest nowym odkryciem. Plac niesamowity bez dwóch zdań. Na całych plantach nie ma urokliwszego miejsca niż przy fontannie:) Ten z francuskim to był ten co przyszedł zaraz po bodajże Oli a ten ostatni był tlenionym blondynem:) Napiszę później prywatnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. kurczak tyle razy byłam w Kraku a wstyd się przyznać, że w miejscach które wymieniasz nie byłam ... ehhh sporo mam do nadrobienia w Krakowie widzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. no widze kochana, ze zaszalałaś na weselisku - i bardzo dobrze!
    A takie wypady bez dzieci jak najbardziej wam się przydadzą :)
    Co do brzucha..cóż mnie też boli i nikt nie doszedł do tego co to... A kolonoskopia nie jest taka straszna jak jest pod narkoza :D

    OdpowiedzUsuń
  5. o kurcze okienka z komentarzami mi sie pomieszały :)
    Ten miał być dla Kantadeski :)
    A oto twój:
    Ja tez w większości tych miejsc nie byłam :) No i musze to nadrobić :D

    OdpowiedzUsuń
  6. E tam Polluś żaden wstyd. Właśnie po to opisuję byście sami mogli się wybrać w ciekawe miejsca:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłam u Megi i od razu załapałam pomyłkę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam kochani:) Bliżej ode mnie macie to szybciej traficie tylko niestety muszę Was zmartwić jedyna bezpłatna strefa parkingowa do tej pory na Kazimierzu już teraz jest najeżona parkometrami:/

    OdpowiedzUsuń
  9. W herbacie nie w takiej ilosci jak w kawie;)Niech będzie zatem. Przy Placu jest też Apteka pod Orłem, a nieopodal właśnie Fabryka Schindlera. Kładka powstała stosunkowo niedawno. Asia się zwała recepcjonistka;) Miałaś szczęście, ja nigdy nie na trafiłam na panów recepcjonistów;)Fajni choć byli?;D Udanego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale zawsze:) Wiele produktów ma kofeinę:) Wiem Słońce Katrin mi pokazywała gdzie są. No patrz a ja sobie Olę ubzdurałam:) Pierwszy fajny a drugi mi na geja wyglądał;)I wzajemnie kochana:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy Ty masz GPS na gejów jak Katrin?;) Tylko ja na takich nie trafiam...

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś w tym stylu;) Tylko jeden z poznanych przeze mnie gejów zupełnie mi na geja nie wyglądał, ale jak to mówią wyjątek potwierdza regułę:) A szkoda, że nie trafiasz bo to fajni faceci są, świetnie się z nimi rozmawia i nie próbują zaciągnąć Cię do łóżka:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Żałuję, aczkolwiek nie wiem czy potrafiłabym się przyjaźnić z gejem i czy przezyłabym fakt, że nie zakochał się we mnie jak każdy z moich przyjaciół;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Potrafiłabyś to jedna z najfajniejszych przyjaźni;) A z przyjaciółmi męskimi miałam dokładnie tak samo - jeszcze jedno mamy wspólne:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Eh, no to nie ma się czym chwalić. Bo ja mam wyraźny podział-jak przyjaciel to nigdy nie partner, ale oni tego nie rozumieli i tak się moje przyjaźnie rozpadały...Weekend mamy Droga Eris.

    OdpowiedzUsuń
  16. O proszę to Polluśka ma swoją serię rowerków i nawet się nie pochwali ;P I nie powiem, smaka na kawkę mi narobiłaś, a i baristę chętnie bym sobie obejrzała :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dla mnie też to nie były pozytywne przeżycia zawsze źle tracić przyjaciół. Nie miałam weekendu kochana już trzeci tydzień z rzędu...

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, że się nie pochwaliła bo nie była tego świadoma:) Kawka to zawsze dobry pomysł ostatnio się raczę Pożegnaniem z Afryką:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Eris to jak Ty funkcjonujesz? Jak robot?:(

    OdpowiedzUsuń
  20. No jak nie ma zdjecia! :( buuuu, trzeba bylo zaczepic pana z usmiechem, powiedziec ze wasza znajoma wlasnie zdradzil facet i ze musicie w te pedy dac jej zdjecie jakiegos przystojniaka zeby mogla pomscic swoje zraniona dume i odegrac sie na wrednym ukochanym, zanim powie mu dowidzenia! Ach. Albo top model mogliscie zrobic, albo nie wiem co... calego zabrac ;p

    OdpowiedzUsuń
  21. Czasem sama się zastanawiam Rose... Chyba jestem żywa ilustracją słów, że kobieta to taki dziwny twór co funkcjonuje o kawie i resztkach jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ha ha to się uśmiałam kochana, dzięki:) Mówiłam, że Ciebie tam brakowało ja nie mam takiej siły przebicia:)

    OdpowiedzUsuń
  23. No właśnie czas to tu kluczowe słowo. Dla mnie teraz nadszedł ciężki i w pracy i w domu stąd funkcjonuje jak funkcjonuję.

    OdpowiedzUsuń
  24. Kochana, dziękuję za fragment specjalnie dla mnie :) czytam go dopiero dzisiaj, ponieważ w ostatnim czasie byłam offline. Kurcze, mimo wszystko trzeba było poflirtować z tym urokliwym młodzieńcem ;)
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  25. Proszę bardzo:)Nie no nie mogłam w końcu to Katrin ma pierwszeństwo;) Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń