Jestem kochani, jestem.
Rzadko, bo rzadko, ale zawsze. Nie często włączam komputer. Czasem i dwa
tygodnie milczy (naszła mnie nawet myśl po co u licha płacę za stałe łącze;)
Wszystko rozbija się o zmęczenie. To
słowo ma teraz dla mnie zupełnie inny wymiar znaczeniowy. Męczą mnie bardzo
najprostsze rzeczy. Wyjście po zakupy, ugotowanie obiadu czy wykąpanie się.
Ostatnio jak wzięłam prysznic straciłam energię na bite trzy godziny by w ogóle
ruszyć się i ubrać ze szlafroka. Częściej jestem teraz w domu. Nie powiem, że
dobrze na mnie to działa. Zaczęłam oglądać telenowelę hiszpańską o zgrozo! :)
Jednak nie mam wyjścia muszę mierzyć siły na zamiary. Trzeci cykl chemii dał mi
niezłego kopa. Nie bardzo umiem się koncentrować na czymś na dłużej. Stąd
czytanie już odpada. Przynajmniej w pierwszej części trzytygodniowego cyklu. Do
tego ciągle coś się zmienia. Aż prosi się by powiedzieć panta
rej. Nic stałego teraz nie mam. Na każdą chemię inaczej reaguję choć dostaję
dokładnie to samo cały czas. Nie mogę powiedzieć że ogarnęłam już to leczenie
ani, że wiem jak zareaguję na cokolwiek. Z nowości drętwienie i skurcze nie
dotyczą już tylko jednej części ciała. Jakiekolwiek zimno usztywnia mi całość
mojego jestestwa milionem igieł. Najgorzej jak się zapomnę i chwycę coś z
lodówki, bo wtedy mam niemal gwarancję że wyląduje na podłodze - zimno wywołuje
natychmiastowe grabienie i sztywnienie dłoni i palców. Do tego zaczyna się
jesień i jak spada temperatura na zewnątrz do 7 stopni to ja wychodząc czuję
się tak jakbym weszła fizycznie do tej lodówki. Rozumiecie już dlaczego przechodzi mi ochota na spacery.
Staram się jednak przełamywać i ubrana jak Eskimos pooddychać chociaż trochę
świeżym powietrzem. W domu zresztą też nie jest cudownie. Strasznie marzną mi
stopy. Nie wiem czy cokolwiek jest w stanie temu zaradzić. Najgrubsze skarpety
nie pomagają. Stale zresztą jestem bardziej zmienno-cieplna niż reszta ludzi. Raz
mi za gorąco raz za zimno i tak w koło. Chodzę tylko i się rozbieram/ubieram, odkrywam/przykrywam.
Ponownie też ścięłam włosy. Tak wypadają, nie nieszczególnie bardziej niż przed
chorobą. Zwyczajnie chciałam je wzmocnić bo w paru miejscach się przerzedziły.
I tak sobie myślę, że dobrze, że z długich na krótsze przeszłam tuż przed
diagnozą, bo zawsze to inaczej jak pozbywasz się części własnej kobiecości z
własnej woli niż z konieczności. W ogóle muszę stwierdzić, że ze wszystkich
chorób ta chyba najbardziej ograbia człowieka z poczucia płciowości. Kobiety
które widuję bez włosów, rzęs, brwi, biustu i krągłości często tracą poczucie
własnej kobiecości. Tak jak i mężczyźni bez pukli kręconych loków, rzęs, brwi,
jąder i całej muskulatury, która wygląda po chemii jakby ktoś ponakłuwał ich
mięśnie i spuścił z nich powietrze nie czują się już mężczyznami. To jest
choroba odbioru. Odbiera bardzo wiele. Poczucie straty towarzyszy jej od samego
początku i bardzo szybko trzeba się nauczyć z tym poczuciem radzić. To jest
konieczność. Trzeba stale coś oddawać by zyskać cenny czas, by zyskać życie. Dlatego
tak ważne jest by stale też coś dostawać. Ciepłe słowo, pomocną dłoń, chwilę
śmiechu do bólu brzucha, zwyczajną obecność i cichą rozmowę nocą kiedy
najczęściej po kątach czai się lęk. Potrzebny jest drugi człowiek który nie
mdleje z wrażenia na wieść o Twojej chorobie i nie traktuje Cie z jej powodu
inaczej niż zwykle. Mam wielkie szczęście, że mam przy sobie takich ludzi.
Ogromne to błogosławieństwo. Dają mi naprawdę wiele siły. Wspiera mnie też
Wasza obecność, telefony, smsy, maile. Słuchanie o
Waszych radościach i smutkach, wspólne przebywanie ot tak po prostu. Pewnie, że
jest mi trudno, a nawet coraz trudniej, pewnie, że dopada mnie zmęczenie
materiału, ale pewne jest też to, że cholerstwo, które się we mnie zagnieździło
może zapomnieć, że oddam mu ciało, o które dbałam tyle lat i życie, któremu
nadawałam swój własny kształt walkowerem. No way.
Nadal będę robić wszystko to, co konieczne by wyzdrowieć . Moje życie jest zbyt
cenne bym się poddała.
Kochana Eris, nie wiem czy Cię to bardzo pocieszy, ale i mi ostatnio ciągle zimno i nie potrafię się zagrzać. Może nie reaguję tak mocno na rzeczy z lodówki, ale nie zmienia to faktu, że albo mi za zimno albo za gorąco a jak wychodzę na zewnątrz w szaliku i ciepłym swetrze widzę o zgrozo ludzi w krótkim rękawku...Zmęczenie również mi bardzo towarzyszy, ale ja już wiem od dawna, że to nieodłączna część choroby i tak jak piszesz trzeba z tym żyć, mieć wyrozumiałość dla siebie.
OdpowiedzUsuńPiszę, żebyś wiedziała, że to wszystko to może być zbliżająca się jesień, a niekoniecznie choroba, która chce coraz bardziej Cię rozłożyć na łopatki.
Jakkolwiek zdaję sobie sprawę, że jest Ci coraz trudniej i wspieram cały czas duchowo. Jeśli jest jakikolwiek sposób, aby Ci pomóc napisz tylko. Jeśli poczujesz w środku nocy, że potrzebujesz porozmawiać w nikogo nie będzie w pobliżu możesz śmiało dzwonić, pisać...Ściskam Cię mocno!
Jesień właśnie daje w kość ze względu na moje leczenie. Zimno powoduje, że jak przechodzę koło lodówek w markecie nogi mi sztywnieją i wlokę je jak dwie kolumny. Najbardziej odczuwalne jest to w pierwszym tygodniu cyklu w drugim już jest lepiej. Generalnie pogoda nie sprzyja dobremu samopoczuciu chociaż dziś np. był dzień z cyklu złota polska jesień:)Jeśli chodzi o samopoczucie i psychiczne i fizyczne to mam upadki i wzloty, raz lepiej raz gorzej reaguję na moją obecną codzienność, ale trzymam się i wiem, że mogę na Ciebie liczyć:*
UsuńTO ja taki cykl złotej polskiej jesieni życzę sobie na najbliższy tydzień;)Cieszę się, że wiesz.
UsuńPóki co Twoje życzenie się spełnia:)
UsuńSkarbie, wyjdziesz z tego. Z tak dzielną osobą jak Ty to ustrojstwo nie ma ŻADNYCH szans. Nie poddawaj się, wszystko będzie znowu dobrze. Pozdrawiam ciepło i mocno tulę.
OdpowiedzUsuńTak sobie codziennie powtarzam. Ustrojstwo życzę także codziennie rychłej śmierci. Staram się jak najlepiej trzymać ale czasem zwyczajnie mam gorszy dzień. Odprzytulam:*
Usuńwyzdrowiejesz jestem pewna. Smutne, że tak jak napisałaś w tej chorobie jest zasada coś za coś ale za cenę życia warto myślę poświęcić trochę siebie.
OdpowiedzUsuńCo do marznięcia to ja już od czasu powrotu z urlopu też regularnie marznę i wyciągnęłam już koce i grube skarpety i owijam się wieczorami w kokon. A stopy jak Ci tak marzną to może sobie wieczorem mocz w misce :)) ja tak robię jak mam takie już całkiem lodowate. Moczę i dolewam sobie gorącej wody ;D pomaga polecam :))
Jednego dnia jestem pewna drugiego dopadają mnie wahania, ale tak o już chyba jest... Smutne że to coś za coś też jest dla nas ważne i trzeba oddać coś ważnego by nie stracić czegoś ważniejszego. Trudne to jest. Co do marznięcia chwilowo lepiej bo słoneczna jesień przyszła, ale nadal się ciepło ubieram. Też zawsze miałam zimne stopy ale ten rodzaj zimna teraz jest zupełnie inny. Jak dotknęłam jednego dnia stopy wieczorem była zimna jak u martwego człowieka... Woda Polluś pomaga tylko na chwilę. Znajoma 11 lat po ostrej chemii nadal śpi pod dwoma kołdrami...
UsuńI tak trzymaj Eris!Jesteś silna i dzielna babka,której nie straszne zimne stopy,mniej włosów i chwile słabośći,pokonasz to!Mocno ściskam :)
OdpowiedzUsuńTrzymam trzymam z całych sił:) Wiem, że zwyczajnie trzeba mi to przetrwać, przeczekać chociaż jest mi coraz trudniej. Odściskuję:)
UsuńTrzymaj się Eris! Dzielna jesteś bardzo!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby z każdym dniem samopoczucie było lepsze!:)
A na zimne stopy to mam taki rewelacyjny sposób: wymoczyć w ciepłej wodzie, wytrzeć i nasmarować spirytusem salicylowym, pewnie zwykłym też można;) ubrać skarpety, wskoczyć pod kocyk i stopy aż parzą.
Pozdrawiam, AO.
Trzymam trzymam:)Wczoraj kryzys dziś już lepiej. Spirytus rozszerza naczynia krwionośne kochana stąd rozgrzewa:)Znam ten sposób, ale raczej bałabym się teraz zastosować kruche mam te naczynia od chemii. Pozdrawiam słonecznie:)
UsuńKochana Moja. Zmarzluchy z nas wszystkich. U nas piec wyłączony, ale temperatura w mieszkaniu spada już tak, że gdyby był włączony to zacząłby automatycznie grzać. Niemożemy sobie na razie pozwolić na grzanie, póki jeszcze nie jest straznie zimno. Wiadomo - kasa!!!!
OdpowiedzUsuńCiężko mi też pracować noca przy biurku - jak mi zimno w kolana. No ale zaparzam gorącą herbatę, właściwie to jedną po drugiej i jak nie śpię to scrapuję. Ciągle myślę o Tobie. Codziennie masz zapewnioną nasza modlitwę, kiedy to z Lenką odmawiamy wieczorny pacierz.
Wiemy i wierzymy, że pokonasz tę chorobę. Koszt niestety jest wielki, cena włosów, ciała.... Ale .... najważniejsze jest teraz życie i zdrowie. Resztę nadrobimy i przywrócimy potem :D
Kobieta nie potrzebuje długich włosów by sie czuć kobieco - ja mam krótsze niż mój mąż :D
Masz piękny uśmiech - którym oczarowujesz cały świat i każdego z mężczyzn - gdybyś tylko chciała :D
Buziaki Ci posylamy wszyscy. Ciągle jesteśmy myślami z Tobą....
Co fakt to fakt:) Ja też jeszcze nie grzeję wolę się opatulić niż bulić już teraz rachunki za ogrzewanie. U nas na szczęście mieszkanie dość ciepłe i mogę sobie na to pozwolić chociaż sąsiedzi już grzali. Też staram się ciepłe rzeczy pić i stale chodzę w wełnianym sweterku od PoLuśków, bo jest mega ciepły. Jak nie śpię to się opatulam jeszcze kocem spróbuj i Ty sobie kocykiem otulić kolana przy pracy. Czuję Wasze wparcie i siłę tej modlitwy zwłaszcza kiedy w swojej słabości mam gorszy moment, dziękuję kochana:* Ja też wierzę mimo mniejszych lub większych kryzysów. Chciałabym być silniejsza i w ogóle ich nie mieć bo w tym wszystkim naprawdę mam dużo szczęścia. Pewnie że resztę nadrobimy cioteczką jestem maleństwa przyjaciół w Krośnie muszę wpaść do nich jeszcze na herbatkę a po drodze do Was:) Fakt Sharon Stone w Fatalnym zauroczeniu rozwala wszystkich facetów sexappelem a króciutkie włosy ma tam;) Wiesz jak to jest kochana z mężczyznami trudno im dorosnąć i mało który jest w stanie ogarnąć to kim jestem stąd sama jestem a nie z braku chęci:) Buziaki przytualki dla Was:*
UsuńRozwaliłaś mnie tekstem o Sharon Stone. Ahahahaha - jesteś niezła!!!! :P
UsuńP.S. Kantadeska, chyba nie to miała na myśli :P
UsuńO to chodziło;D
UsuńAd. Ps: Wiem, wiem na taki mały żarcik sobie pozwoliłam;)
Buziaki:*
Witaj Erisku.Jesień chłodzi,ale daje też piękne kolory.Włosy odrosną,ciało wróci do formy.Toczysz ciężką walkę,ale masz kibiców,a to świństwo nie.Pozdrawiam ciepło i obiecuję to,co zawsze.
OdpowiedzUsuńWitaj Ksanti:) Właśnie dziś widziałam kolorowe liście i słońce się pokazało i jakoś lepiej na sercu zaraz. Podobno włosy zaraz po zaprzestaniu chemii gęstnieją a jak całkiem wypadają to odrastają mocniejsze, no i ciało też podobno szybko się oczyszcza. Masz rację to świństwo ma teraz wielu wrogów a we mnie tego nr 1 :) Dziękuję kochana:*
UsuńDuzo goracego pic trzeba czekolade jakas gesta :)) i goracy prysznic albo kapiel i od razu bedzie cieplej choc troche :) Pokonasz paskude i wlosy odrosna i beda jeszcze piekniejsze niz kiedys zobaczysz :)))buziaczki bardzo gorace sle zeby sie cieplej zrobilo :)))
OdpowiedzUsuńStaram się Kasiulku ciepłe rzeczy i pić i jeść. Ciepło się ubieram i rozgrzewam jak tylko umiem. Też wierze że dam radę tej paskudzie. Od buziaczków już cieplej:)
UsuńKochana jesteś bardzo dzielna. jestem cały czas z Tobą i bardzo często myślę o Tobie. Wierzę z całego serca, że chorobę pokonasz i znów życie się do Ciebie uśmiechnie !!!
OdpowiedzUsuńCzasem myślę, że jednak za mało dzielna. Czuję Wasze wsparcie chociaż pewnie niektórym wydaje się to niewiarygodne. Kto wie kochana może i z tej choroby wyniknie coś dobrego:) Buziaki:*
Usuńwspominałaś kiedyś,że uwielbiasz gorącą czekoladę pistacjową, pamiętasz? świetnie rozgrzewa, a pod biurkiem nóżki w misce z ciepłą wodą, żeby przy komputerze nie marznąć, co Ty na to? :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, ściskam, modlę się i jestem dobrej myśli.
Nadal uwielbiam, ale nie bardzo mogę kochana. Pozwalam sobie jedynie na galaretkę w gorzkiej czekoladzie:)Z nogami już lepiej kupiłam sobie super ciepłe pełne i długie po kolana kapcie razem z ciepłymi skarpetami super grzeją:)Dziękuję, że jesteś pamiętasz i wspierasz myślami i modlitwą:*
UsuńEluśka, Ty mi sie tu nie rozczulaj. Wiosną widzimy sie w naszym Krakowie w pełnej krasie!!! :*******
OdpowiedzUsuńSpokojnie Słońce trzymam się:) O proszę to wracasz na ojczyzny łono?;) Więc nie pozostaje mi nic innego do powiedzenia jak - byle do wiosny...:)
UsuńWproszę się :P
UsuńKochana Ty nie musisz, już możesz czuć się zaproszona:)
UsuńElusia, nie znasz dnia ani godziny kochana!!! :)) Nie wiem na jak dlugo, ale na wiosne melduje sie w Krakowie - dla Ciebie!
UsuńErisku dawno do Ciebie nie zaglądałam i aż mnie zmroziło. Trzymam za Ciebie mocno kciuki i przesyłam duuuuużo pozytywnej energii do dalszej walki :):*:*
OdpowiedzUsuńJa też rzadko to bywam ostatnio. Dziękuję za kciuki na pewno się przydadzą tak jak pozytywne fluidy:*
Usuń