21 września 2012


Jestem kochani, jestem. Rzadko, bo rzadko, ale zawsze. Nie często włączam komputer. Czasem i dwa tygodnie milczy (naszła mnie nawet myśl po co u licha płacę za stałe łącze;) Wszystko rozbija się o zmęczenie.  To słowo ma teraz dla mnie zupełnie inny wymiar znaczeniowy. Męczą mnie bardzo najprostsze rzeczy. Wyjście po zakupy, ugotowanie obiadu czy wykąpanie się. Ostatnio jak wzięłam prysznic straciłam energię na bite trzy godziny by w ogóle ruszyć się i ubrać ze szlafroka. Częściej jestem teraz w domu. Nie powiem, że dobrze na mnie to działa. Zaczęłam oglądać telenowelę hiszpańską o zgrozo! :) Jednak nie mam wyjścia muszę mierzyć siły na zamiary. Trzeci cykl chemii dał mi niezłego kopa. Nie bardzo umiem się koncentrować na czymś na dłużej. Stąd czytanie już odpada. Przynajmniej w pierwszej części trzytygodniowego cyklu. Do tego ciągle coś się zmienia. Aż prosi się by powiedzieć panta rej. Nic stałego teraz nie mam. Na każdą chemię inaczej reaguję choć dostaję dokładnie to samo cały czas. Nie mogę powiedzieć że ogarnęłam już to leczenie ani, że wiem jak zareaguję na cokolwiek. Z nowości drętwienie i skurcze nie dotyczą już tylko jednej części ciała. Jakiekolwiek zimno usztywnia mi całość mojego jestestwa milionem igieł. Najgorzej jak się zapomnę i chwycę coś z lodówki, bo wtedy mam niemal gwarancję że wyląduje na podłodze - zimno wywołuje natychmiastowe grabienie i sztywnienie dłoni i palców. Do tego zaczyna się jesień i jak spada temperatura na zewnątrz do 7 stopni to ja wychodząc czuję się tak jakbym weszła fizycznie do tej lodówki. Rozumiecie  już dlaczego przechodzi mi ochota na spacery. Staram się jednak przełamywać i ubrana jak Eskimos pooddychać chociaż trochę świeżym powietrzem. W domu zresztą też nie jest cudownie. Strasznie marzną mi stopy. Nie wiem czy cokolwiek jest w stanie temu zaradzić. Najgrubsze skarpety nie pomagają. Stale zresztą jestem bardziej zmienno-cieplna niż reszta ludzi. Raz mi za gorąco raz za zimno i tak w koło. Chodzę tylko i się rozbieram/ubieram, odkrywam/przykrywam. Ponownie też ścięłam włosy. Tak wypadają, nie nieszczególnie bardziej niż przed chorobą. Zwyczajnie chciałam je wzmocnić bo w paru miejscach się przerzedziły. I tak sobie myślę, że dobrze, że z długich na krótsze przeszłam tuż przed diagnozą, bo zawsze to inaczej jak pozbywasz się części własnej kobiecości z własnej woli niż z konieczności. W ogóle muszę stwierdzić, że ze wszystkich chorób ta chyba najbardziej ograbia człowieka z poczucia płciowości. Kobiety które widuję bez włosów, rzęs, brwi, biustu i krągłości często tracą poczucie własnej kobiecości. Tak jak i mężczyźni bez pukli kręconych loków, rzęs, brwi, jąder i całej muskulatury, która wygląda po chemii jakby ktoś ponakłuwał ich mięśnie i spuścił z nich powietrze nie czują się już mężczyznami. To jest choroba odbioru. Odbiera bardzo wiele. Poczucie straty towarzyszy jej od samego początku i bardzo szybko trzeba się nauczyć z tym poczuciem radzić. To jest konieczność. Trzeba stale coś oddawać by zyskać cenny czas, by zyskać życie. Dlatego tak ważne jest by stale też coś dostawać. Ciepłe słowo, pomocną dłoń, chwilę śmiechu do bólu brzucha, zwyczajną obecność i cichą rozmowę nocą kiedy najczęściej po kątach czai się lęk. Potrzebny jest drugi człowiek który nie mdleje z wrażenia na wieść o Twojej chorobie i nie traktuje Cie z jej powodu inaczej niż zwykle. Mam wielkie szczęście, że mam przy sobie takich ludzi. Ogromne to błogosławieństwo. Dają mi naprawdę wiele siły. Wspiera mnie też Wasza obecność, telefony, smsy, maile. Słuchanie o Waszych radościach i smutkach, wspólne przebywanie ot tak po prostu. Pewnie, że jest mi trudno, a nawet coraz trudniej, pewnie, że dopada mnie zmęczenie materiału, ale pewne jest też to, że cholerstwo, które się we mnie zagnieździło może zapomnieć, że oddam mu ciało, o które dbałam tyle lat i życie, któremu nadawałam swój własny kształt walkowerem. No way. Nadal będę robić wszystko to, co konieczne by wyzdrowieć . Moje życie jest zbyt cenne bym się poddała.

32 komentarze:

  1. Kochana Eris, nie wiem czy Cię to bardzo pocieszy, ale i mi ostatnio ciągle zimno i nie potrafię się zagrzać. Może nie reaguję tak mocno na rzeczy z lodówki, ale nie zmienia to faktu, że albo mi za zimno albo za gorąco a jak wychodzę na zewnątrz w szaliku i ciepłym swetrze widzę o zgrozo ludzi w krótkim rękawku...Zmęczenie również mi bardzo towarzyszy, ale ja już wiem od dawna, że to nieodłączna część choroby i tak jak piszesz trzeba z tym żyć, mieć wyrozumiałość dla siebie.

    Piszę, żebyś wiedziała, że to wszystko to może być zbliżająca się jesień, a niekoniecznie choroba, która chce coraz bardziej Cię rozłożyć na łopatki.

    Jakkolwiek zdaję sobie sprawę, że jest Ci coraz trudniej i wspieram cały czas duchowo. Jeśli jest jakikolwiek sposób, aby Ci pomóc napisz tylko. Jeśli poczujesz w środku nocy, że potrzebujesz porozmawiać w nikogo nie będzie w pobliżu możesz śmiało dzwonić, pisać...Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesień właśnie daje w kość ze względu na moje leczenie. Zimno powoduje, że jak przechodzę koło lodówek w markecie nogi mi sztywnieją i wlokę je jak dwie kolumny. Najbardziej odczuwalne jest to w pierwszym tygodniu cyklu w drugim już jest lepiej. Generalnie pogoda nie sprzyja dobremu samopoczuciu chociaż dziś np. był dzień z cyklu złota polska jesień:)Jeśli chodzi o samopoczucie i psychiczne i fizyczne to mam upadki i wzloty, raz lepiej raz gorzej reaguję na moją obecną codzienność, ale trzymam się i wiem, że mogę na Ciebie liczyć:*

      Usuń
    2. TO ja taki cykl złotej polskiej jesieni życzę sobie na najbliższy tydzień;)Cieszę się, że wiesz.

      Usuń
    3. Póki co Twoje życzenie się spełnia:)

      Usuń
  2. Skarbie, wyjdziesz z tego. Z tak dzielną osobą jak Ty to ustrojstwo nie ma ŻADNYCH szans. Nie poddawaj się, wszystko będzie znowu dobrze. Pozdrawiam ciepło i mocno tulę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie codziennie powtarzam. Ustrojstwo życzę także codziennie rychłej śmierci. Staram się jak najlepiej trzymać ale czasem zwyczajnie mam gorszy dzień. Odprzytulam:*

      Usuń
  3. wyzdrowiejesz jestem pewna. Smutne, że tak jak napisałaś w tej chorobie jest zasada coś za coś ale za cenę życia warto myślę poświęcić trochę siebie.

    Co do marznięcia to ja już od czasu powrotu z urlopu też regularnie marznę i wyciągnęłam już koce i grube skarpety i owijam się wieczorami w kokon. A stopy jak Ci tak marzną to może sobie wieczorem mocz w misce :)) ja tak robię jak mam takie już całkiem lodowate. Moczę i dolewam sobie gorącej wody ;D pomaga polecam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednego dnia jestem pewna drugiego dopadają mnie wahania, ale tak o już chyba jest... Smutne że to coś za coś też jest dla nas ważne i trzeba oddać coś ważnego by nie stracić czegoś ważniejszego. Trudne to jest. Co do marznięcia chwilowo lepiej bo słoneczna jesień przyszła, ale nadal się ciepło ubieram. Też zawsze miałam zimne stopy ale ten rodzaj zimna teraz jest zupełnie inny. Jak dotknęłam jednego dnia stopy wieczorem była zimna jak u martwego człowieka... Woda Polluś pomaga tylko na chwilę. Znajoma 11 lat po ostrej chemii nadal śpi pod dwoma kołdrami...

      Usuń
  4. I tak trzymaj Eris!Jesteś silna i dzielna babka,której nie straszne zimne stopy,mniej włosów i chwile słabośći,pokonasz to!Mocno ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam trzymam z całych sił:) Wiem, że zwyczajnie trzeba mi to przetrwać, przeczekać chociaż jest mi coraz trudniej. Odściskuję:)

      Usuń
  5. Trzymaj się Eris! Dzielna jesteś bardzo!!
    Trzymam kciuki, żeby z każdym dniem samopoczucie było lepsze!:)
    A na zimne stopy to mam taki rewelacyjny sposób: wymoczyć w ciepłej wodzie, wytrzeć i nasmarować spirytusem salicylowym, pewnie zwykłym też można;) ubrać skarpety, wskoczyć pod kocyk i stopy aż parzą.
    Pozdrawiam, AO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam trzymam:)Wczoraj kryzys dziś już lepiej. Spirytus rozszerza naczynia krwionośne kochana stąd rozgrzewa:)Znam ten sposób, ale raczej bałabym się teraz zastosować kruche mam te naczynia od chemii. Pozdrawiam słonecznie:)

      Usuń
  6. Kochana Moja. Zmarzluchy z nas wszystkich. U nas piec wyłączony, ale temperatura w mieszkaniu spada już tak, że gdyby był włączony to zacząłby automatycznie grzać. Niemożemy sobie na razie pozwolić na grzanie, póki jeszcze nie jest straznie zimno. Wiadomo - kasa!!!!
    Ciężko mi też pracować noca przy biurku - jak mi zimno w kolana. No ale zaparzam gorącą herbatę, właściwie to jedną po drugiej i jak nie śpię to scrapuję. Ciągle myślę o Tobie. Codziennie masz zapewnioną nasza modlitwę, kiedy to z Lenką odmawiamy wieczorny pacierz.
    Wiemy i wierzymy, że pokonasz tę chorobę. Koszt niestety jest wielki, cena włosów, ciała.... Ale .... najważniejsze jest teraz życie i zdrowie. Resztę nadrobimy i przywrócimy potem :D
    Kobieta nie potrzebuje długich włosów by sie czuć kobieco - ja mam krótsze niż mój mąż :D
    Masz piękny uśmiech - którym oczarowujesz cały świat i każdego z mężczyzn - gdybyś tylko chciała :D
    Buziaki Ci posylamy wszyscy. Ciągle jesteśmy myślami z Tobą....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co fakt to fakt:) Ja też jeszcze nie grzeję wolę się opatulić niż bulić już teraz rachunki za ogrzewanie. U nas na szczęście mieszkanie dość ciepłe i mogę sobie na to pozwolić chociaż sąsiedzi już grzali. Też staram się ciepłe rzeczy pić i stale chodzę w wełnianym sweterku od PoLuśków, bo jest mega ciepły. Jak nie śpię to się opatulam jeszcze kocem spróbuj i Ty sobie kocykiem otulić kolana przy pracy. Czuję Wasze wparcie i siłę tej modlitwy zwłaszcza kiedy w swojej słabości mam gorszy moment, dziękuję kochana:* Ja też wierzę mimo mniejszych lub większych kryzysów. Chciałabym być silniejsza i w ogóle ich nie mieć bo w tym wszystkim naprawdę mam dużo szczęścia. Pewnie że resztę nadrobimy cioteczką jestem maleństwa przyjaciół w Krośnie muszę wpaść do nich jeszcze na herbatkę a po drodze do Was:) Fakt Sharon Stone w Fatalnym zauroczeniu rozwala wszystkich facetów sexappelem a króciutkie włosy ma tam;) Wiesz jak to jest kochana z mężczyznami trudno im dorosnąć i mało który jest w stanie ogarnąć to kim jestem stąd sama jestem a nie z braku chęci:) Buziaki przytualki dla Was:*

      Usuń
    2. Rozwaliłaś mnie tekstem o Sharon Stone. Ahahahaha - jesteś niezła!!!! :P

      Usuń
    3. P.S. Kantadeska, chyba nie to miała na myśli :P

      Usuń
    4. O to chodziło;D
      Ad. Ps: Wiem, wiem na taki mały żarcik sobie pozwoliłam;)
      Buziaki:*

      Usuń
  7. Witaj Erisku.Jesień chłodzi,ale daje też piękne kolory.Włosy odrosną,ciało wróci do formy.Toczysz ciężką walkę,ale masz kibiców,a to świństwo nie.Pozdrawiam ciepło i obiecuję to,co zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ksanti:) Właśnie dziś widziałam kolorowe liście i słońce się pokazało i jakoś lepiej na sercu zaraz. Podobno włosy zaraz po zaprzestaniu chemii gęstnieją a jak całkiem wypadają to odrastają mocniejsze, no i ciało też podobno szybko się oczyszcza. Masz rację to świństwo ma teraz wielu wrogów a we mnie tego nr 1 :) Dziękuję kochana:*

      Usuń
  8. Duzo goracego pic trzeba czekolade jakas gesta :)) i goracy prysznic albo kapiel i od razu bedzie cieplej choc troche :) Pokonasz paskude i wlosy odrosna i beda jeszcze piekniejsze niz kiedys zobaczysz :)))buziaczki bardzo gorace sle zeby sie cieplej zrobilo :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się Kasiulku ciepłe rzeczy i pić i jeść. Ciepło się ubieram i rozgrzewam jak tylko umiem. Też wierze że dam radę tej paskudzie. Od buziaczków już cieplej:)

      Usuń
  9. Kochana jesteś bardzo dzielna. jestem cały czas z Tobą i bardzo często myślę o Tobie. Wierzę z całego serca, że chorobę pokonasz i znów życie się do Ciebie uśmiechnie !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem myślę, że jednak za mało dzielna. Czuję Wasze wsparcie chociaż pewnie niektórym wydaje się to niewiarygodne. Kto wie kochana może i z tej choroby wyniknie coś dobrego:) Buziaki:*

      Usuń
  10. wspominałaś kiedyś,że uwielbiasz gorącą czekoladę pistacjową, pamiętasz? świetnie rozgrzewa, a pod biurkiem nóżki w misce z ciepłą wodą, żeby przy komputerze nie marznąć, co Ty na to? :)
    pozdrawiam, ściskam, modlę się i jestem dobrej myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal uwielbiam, ale nie bardzo mogę kochana. Pozwalam sobie jedynie na galaretkę w gorzkiej czekoladzie:)Z nogami już lepiej kupiłam sobie super ciepłe pełne i długie po kolana kapcie razem z ciepłymi skarpetami super grzeją:)Dziękuję, że jesteś pamiętasz i wspierasz myślami i modlitwą:*

      Usuń
  11. Eluśka, Ty mi sie tu nie rozczulaj. Wiosną widzimy sie w naszym Krakowie w pełnej krasie!!! :*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie Słońce trzymam się:) O proszę to wracasz na ojczyzny łono?;) Więc nie pozostaje mi nic innego do powiedzenia jak - byle do wiosny...:)

      Usuń
    2. Kochana Ty nie musisz, już możesz czuć się zaproszona:)

      Usuń
    3. Elusia, nie znasz dnia ani godziny kochana!!! :)) Nie wiem na jak dlugo, ale na wiosne melduje sie w Krakowie - dla Ciebie!

      Usuń
  12. Erisku dawno do Ciebie nie zaglądałam i aż mnie zmroziło. Trzymam za Ciebie mocno kciuki i przesyłam duuuuużo pozytywnej energii do dalszej walki :):*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też rzadko to bywam ostatnio. Dziękuję za kciuki na pewno się przydadzą tak jak pozytywne fluidy:*

      Usuń