Kochani
niestety po maratonach do różnych specjalistów i różnych badaniach okazało się,
że doszło u mnie do wznowienia choroby. Znów mam ten sam typ nowotworu tym
razem w zgrubieniu pod blizną pooperacyjną. Dlatego też od czwartku po
wcześniejszych diagnozach z echem serca włącznie znów jestem na chemioterapii.
Tym razem dostaję gorsze świństwo niż poprzednio. Na 99% stracę włosy. Nie wiem
ile cykli mi go dadzą. Nie wiem ile mój organizm na chwilę obecną jest w stanie
znieść. Boję się o moje narządy wewnętrzne już i tak po przejściach, bo jak one
osłabną to nie będę mieć narzędzi obronnych przed paskudztwem. Sytuacja jest
poważna. Niestety też stale zbiera mi się woda w jamie brzusznej i opłucnej.
Wyglądam teraz jak bardzo szczupła kobieta w 3-4 miesiącu ciąży. Myślałam, że
będą mi tą wodę ściągać, ale podobno mam jeszcze za mały brzuch by się
zakwalifikować do wkłucia. Ciężko mi strasznie dźwigać ten brzuch. Poruszanie
się z nim schylanie, wchodzenie po schodach, spanie jest bardzo trudne. Woda w
opłucnej utrudnia mi też czasem oddychanie. Generalnie czuję się teraz mało
komfortowo. Głównie poleguję w domu. Strasznie dokucza mi kręgosłup zbyt
obciążony. Do tego niestety ten rodzaj chemii który dostaję jest silnie
wymiotny a ja i tak mam już problemy z jedzeniem i ważę tyle co kot napłakał
więc czeka mnie jeszcze konsultacja chirurgiczna. Chirurg, który mnie operował
ma zadecydować czy założyć mi operacyjnie dojelitowo rurkę do dożywiania mnie z
pominięciem przełyku by mnie wzmocnić. Dostałam też jakieś płynne lekarstwo na
porost mięśni i wzmożenie apetytu. Smakuje tak, że mogło by działać jak środek
na wymioty… Ale nic to dzielna jestem łykam i potem pół godziny zabijam ten
smak w ustach i walczę by zostało w jelitach. To by było tyle z wieści
medycznych. Psychicznie mam huśtawki nastrojów. Z jednej strony cieszę się, że
nie czuję się na chwilę obecną gorzej niż na ostatniej chemii a z drugiej zdaję
sobie sprawę, że im dalej w las tym będzie trudniej. Robię, co mogę by się
wzmocnić ale wiem, że to i tak wszystko za mało. Słaba jestem. Dziś mija rok odkąd
się dowiedziałam o chorobie i nadal zdrowa nie jestem. Naprawdę ciężko być
optymistą w mojej sytuacji, ale staram się sprostać i temu wyzwaniu.
Najtrudniej jest mi się uwolnić od własnych natrętnych myśli i zapomnieć choć
na chwilę o chorobie. (Trudno się temu dziwić jak co rano się mierzy brzuch,
kontroluje posiłki, przyjmuje leki i ma objawy brania chemii) BARDZO, ale to
bardzo pomaga mi rodzina i bliscy mi ludzie. Nie zdawałam sobie sprawy ilu
ludziom na mnie tak bardzo zależy. Każdy stara się na swój sposób pomóc i
dzięki temu może nawet uda mi się pożyczyć łóżko rehabilitacyjne by skończyły
się moje bóle kręgosłupa i bym mogła lepiej i wygodniej spać. Pomoc przychodzi
z nawet najmniej oczekiwanej strony. Dużo osób mnie odwiedza. Byli ostatnio
przyjaciele z drugiego końca Polski i koleżanka jeszcze z podstawówki
przyjechała z Irlandii, dalsza rodzina była też u mnie wczoraj. Cudnie jest się
spotkać i zobaczyć kochane twarze. Nie myśleć przez chwilę chociaż o swoich
problemach polegując na fotelu i słuchając opowieści:) Strasznie dużo osób też
do mnie dzwoni i co mnie najbardziej zaskakuje regularnie. Ogromne mam wsparcie
przyjaciół. Pamiętają terminach moich badań, datach wyników, wizyt u specjalistów.
Troszczą się ogromnie a mnie to ogromnie wzrusza. Czuję i wiem, że jestem
bardzo kochana. Gdyby jeszcze tylko rak mnie opuścił byłabym bardzo szczęśliwym
człowiekiem. Nie ustawajcie w modlitwie kochani by udało mi się przejść tą
kolejną wojnę zwycięsko bez wielkich strat
Wasza
Eris
Życie jest niesprawiedliwe......
OdpowiedzUsuńWierzę, że kolejna bitwa będzie wygrana. Wytrwałości Eris, w końcu uda się go wykopać!
Zycie jest po prostu nieprzewidywalne a czy sprawiedliwe to juz nie mnie oceniać. Dziękuję kochana:*
UsuńWygrasz. Dobrzy ludzie zawsze odnoszą zwycięstwo.
OdpowiedzUsuńTaką mam nadzieję. Dziękuję:*
UsuńNie ustaniemy...
OdpowiedzUsuń:*
M vel Sun.
Z serca dziękuję:*
UsuńKochana, jedna przegrana bitwa nie czyni przegranej wojny. Ściskam Cię mocno moja waleczna Czarownico.
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację ale ta przegrana przerzedza szeregi i osłabia... Odściskuję cieplutko:*
UsuńPodobno moc w słabości się doskonali. Przerzedza szeregi i osłabia, robi z nas totalnych zdechlaków, że ciężko nam wejść po schodach czy oddychać, ale wiesz gdzieś tam wierzę, że te nasze słabości mają sens. Nawet jeśli nam ciężko, jeśli nie znamy powodu. Myślę, że kiedyś go poznamy, tam gdzieś na Górze.
UsuńTrzeba iść do przodu i cieszyć się każdą chwilą, która jest. Sama wiesz, że jak myślisz, że już gorzej być nie może to to gorzej przychodzi w pewnym momencie. Ciągle się łudzę tym, że jednak jakaś równowaga w przyrodzie jest i musi być lepiej. Nie kiedyś, a teraz. Chciałabym, aby przyszło Twoje lepiej. Na już. Suszę cały czas głowę połowie świętych;)No muszą mnie w końcu wysłuchać, nie?;)
Jak to mówi moja koleżanka ze szpitala najpierw muszą nas sponiewierać by było lepiej;)Nie szukam powodu Słońce ani sensu one nie przyjdą w trakcie kiedy czegoś doświadczamy czasem tylko jeśli mamy szczęście udaje nam się wszystko zrozumieć kiedy minie trudny czas. Święci na bank słuchają będzie dobrze.
UsuńJa dziękuję za takie poniewieranie;)Oby dało się kiedyś zrozumieć. Najważniejsze, żebyś choć troszkę przytyła. Dobrze, że masz wokół siebie dobrych ludzi i Rodzinę.
UsuńOde mnie też uściski. Podpisuję się pod powyższym komentarzem, kolejne bitwy, choć trudne na pewno muszą przynieść zwycięstwo. Chyba nikt nie byłby optymistą na Twoim miejscu, gdyby był, byłby idiotą. Twoja postawa jest wspaniała. Przynoszę uściski od mojej cioci:*** Kasia
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana za ciepłe słowo, staram się jak mogę najlepiej. Uściskaj ciocię też od moich chudych kości:*
UsuńJestem cały czas myślami przy Tobie ! Trzymaj się cieplutko :)) Buźka !!!
OdpowiedzUsuńTrzymam się skarbie ale lekko nie jest... Buziaki:*
UsuńJa też uważam, że ostateczna wygrana będzie należeć do Ciebie!! Wspaniale, że masz wokół siebie takich ludzi:) Czerp z ich miłości siły dla swojego organizmu. Dzielna jesteś niesamowicie! I dziada przegonimy na cztery wiatry! Buziaki***
OdpowiedzUsuńBudujące jest, że tak we mnie wierzycie:) Ludzie są cudowni i tak się mobilizują jak jest potrzeba, że czasem mnie zdumiewają. Przegonimy nie biorę pasażerów na gapę;) Buziaki przytulaki:*
UsuńErisku Kochana, my nie ustajemy. Ty też nie ustawaj w swojej walce. Wierzę, że wygrasz!!! :))
OdpowiedzUsuńKochani jesteście wielki buziak zwłaszcza za te dziecięce:* Nie ma innej opcji dokopie mu moimi kośćmi i będzie miał za swoje;)
UsuńA ja dziś dzięki Madzik się o Tobie dowiedziałam...
OdpowiedzUsuńI choć trudno pewnie w to wierzyć, gdy na co dzień zmagamy się z bólem i cierpieniem, to jestem przekonana, że to wszystko ma swój sens i jest "po coś".
Mieszkam w domu, gdzie jest ponad 60 sióstr zakonnych ;) i już od dziś włączamy Cię do naszych modlitw.
Wierzę, że we wspólnocie siła!!! i wygramy tę walkę ;)
pozdrawiam serdecznie
siostra :)
Miło Cię gościć Aniu:) Na pewno tak jest tylko nie zawsze jesteśmy w stanie to dostrzec. Jesteś wielka zorganizowałaś całą armie to dopiero sojusznik na wojnie wielki buziak dla Ciebie i ogromne dziękuję:*
UsuńPamiętamy i wspieramy...
Usuńa to dopiero początek "armii", bo to tylko nasz dom, a jeszcze powiem w innych wspólnotach ;)
Trzymaj się dzielnie, nie jesteś sama!\
+
kolejna bitwa do wygrania na tej wojnie i oby ostatnia wreszcie !!! Dasz radę a niedługo się zobaczymy i potem czekam na re-wizytę bo dawno już u nas nie byłaś :)
OdpowiedzUsuńWitaj Erisku.Musisz być niezłą wojowniczką teraz-dasz radę,za dużo ludzi się o wygraną modli.Sił Erisku:od słońca, przyjaciół i dobrych ludzi.Pozdrawiam i ściskam mocno:*
OdpowiedzUsuńKochana, teraz bedzie wygrana, jak nic! Nie trać wiary i ducha słońce moje!
OdpowiedzUsuńEris..ja wierzę, że będzie dobrze. Musi być dobrze ! Nie poddawaj się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie ;) miło, że tyle ciepłych słów ludzie piszą i wszyscy razem - znani czy nie - trzymamy kciuki:) przesyłam uściski i całe królestwo dobrych słów...
OdpowiedzUsuń