4 lipca 2010

O wpływie świadomości na nasze życie

 
Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem.

Carl Gustaw Jung
 
Są takie etapy w naszym życiu kiedy zupełnie sobie tego nie uświadamiając pozwalamy nim kierować naszym lękom, kompleksom czy zwyczajnie nawykom. To nie są te etapy, które moglibyśmy nazwać dobrymi. To jest ten czas kiedy mimo wszelkich starań stale w dniu kolejnym odnajdujemy wczorajsze ślady naszych stóp zdając sobie sprawę, że cały czas zataczamy koła trafiając ciągle w to samo miejsce. Czy to budząc się przy boku kolejnego partnera łudząco podobnego do poprzedniego czy to kolejny raz nie awansując powodu braku odwagi by wziąć udział w konkursie czy to nie mogąc się uwolnić od toksycznych ludzi. Każdy nasz wybór jest czymś zdeterminowany nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Każda decyzja jest wypadkową naszych życiowych doświadczeń i tego kim jesteśmy a raczej tego za kogo się uważamy. Tak to nie to samo. Z reguły bowiem siebie nie doceniamy taka nasza polska cecha narodowa najbardziej paskudna z możliwych, bo czyniąca najwięcej szkód. I tak żyjemy w swoim błędnym kole mówiąc –ja to nie mam szczęścia do facetów czy mnie się nigdy nic nie udaje, taka karma czy ja to nie mam szans. I faktycznie można by w to uwierzyć, bo to całkiem prawdopodobne kłamstwo i na dodatek pięknie je potrafimy uzasadnić przykładami z życia. Tyle, że to co pokażemy/powiemy to będzie nasza subiektywna ocena. Inni ludzie patrzący na nasze życie z boku będą widzieć to zupełnie inaczej. Można całe życie przeżyć kręcąc się w kółko nie wiedząc dlaczego. Można mówić o przeznaczeniu w które ja osobiście nie wierzę. Postrzeganie mojego życia jako zaplanowanego od początku do końca jest mi obce.  Tak jak założenie odgórne, że nie mam żadnego wpływu na moje życie. Wiara w przeznaczenie odbiera prawo decydowania o sobie. Przeznaczenie to założenie, że tak miało być i nic nie można na to poradzić. A dla mnie zawsze to, co się dzieje w naszym życiu ma swoje przyczyny zależne od nas i naszych decyzji albo ich nie podjęcia. Wiara w przeznaczenie jest wygodna, bo zwalnia z odpowiedzialności za własne czyny. Dlatego ludzie tak często lubią się na nie powoływać. I tak żyjąc bez głębszego zastanowienia się nad własnym życiem stale powtarzając te same błędy nie odnajdujemy swojego szczęścia i samych siebie. Czasem warto potraktować kolejny czas samotności jako czas na uporządkowanie siebie i życia, posprzątanie po ostatnim związku zamiast stosować zasadę klin klinem. Czasem warto przyjrzeć się tym czynnikom które pchają nasze życie nie w tym kierunku w którym powinno biec. Czasem warto dla odmiany zająć się tylko i wyłącznie sobą. Wiele się można o sobie dowiedzieć i wiele rzeczy uświadomić jak się spokojnie przyjrzy własnym emocjom i życiu. Tylko wtedy możemy w pełni żyć i swoim życiem kierować jeśli nie będziemy się bać prawdy o sobie i jej unikać. Cokolwiek w naszym życiu jest nie tak da się naprawić, nie od razu i nie łatwo, ale naprawdę się da. Jeśli tylko zechcemy poszukać w sobie prawdy i rozwiązania nie wstydząc się poprosić o pomoc jeśli jest konieczna. Nie po to dostaliśmy cudowny dar życia by odgrywać w nim rolę marionetki.

21 komentarzy:

  1. u mnie działa to dziwnie ... od jakiegoś czasu rozstanie jest powodem do zrobienia czegoś dla siebie, na przekór światu itp. ... po przedostatnim związku poszłam na jazdy doszkalające i nabyłam samochód, do dziś nie mogę uwierzyć że się odważyłam jak i w to że tak późno to zrobiłam bo uwielbiam prowadzić :D po przedprzedostatnim odnowiłam mieszkanie i pozmieniałam wystrój .... po obecnym to jeszcze dokładnie nie wiem co ale już zaczynam sprzątać, przestawiać, zmieniać zatem jestem na najlepszej drodze do zmian tylko jakoś M jeszcze tego nie jest świadom:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno kobiety najczęściej po rozstaniach zmieniają... fryzurę:) Skłonne są wtedy na większe szaleństwa i drastyczniejsze zmiany niż zazwyczaj w długości czy kolorze włosów:) Na drugim miejscu dokonują zmian w garderobie pozbywając się jego ulubionych rzeczy lub tych, które się z nim kojarzą a dopiero później biorą się za poważniejsze przemiany tak jak u Ciebie:) Chyba już taka nasza natura kobieca, że nie chcemy by wszystko zostało po staremu skoro nasz świat i życie już nie jest takie samo. Ciekawe co M na Twoje pomysły powie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tą nową fryzurą po rozstaniach to święta prawda - mówię za siebie :) taka zmiana w takim momencie bardzo dobrze wpływa na naszą psychikę, to znak, że zamykamy pewien rozdział swojego życia i otwieramy kolejny :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze mówiłam, że w psychologii sporo prawdy się kryje:) To właśnie w badaniach psychologicznych wyczytałam o tej zmianie fryzury:) Coś w tym jest, że kobiety chcą zamanifestować zmiany wewnętrzne zewnętrznie:) Pozdrawiam słonecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja właśnie niektóre zdarzenia w moim życiu tłumaczę sobie przeznaczeniem, siłą wyższą... ale na szczęście mam jeszcze w sobie trochę zdrowego rozsądku i wiem, że nie wszystko zależy od losu, a od nas samych. Szkoda tylko, że na dzień dzisiejszy rzuca mi się różne kłody pod nogi, których nie potrafię wyrzucić na bok, raz na dobre, a zataczam koło...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdrowy rozsadek kłóci mi się z wiarą w przeznaczenie ale to tylko mój pogląd:) Każdy z nas w coś wierzy i dzięki tej wierze jest tym kim jest dlatego nie ma nic złego w tym, że wierzymy w różne rzeczy. Na usunięcie pewnych kłód w naszym życiu trzeba bardzo wiele czasu i pracy a niektórych po prostu nie jesteśmy w stanie ruszyć, muszą same zmruszeć i się rozpaść gdyby tak nie było nie były by kłodami. Wyjdziesz z tego koła kochana ale potrzeba na to jeszcze pewnie czasu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja odmieniec jestem :D fryzury garderoby itp nie ruszam ale malowanie mieszkania, skręcanie mebli i to osobiste jak najbardziej :D M się zdziwi bo pierwsze co zobaczy to mniej kilogramów mej osoby :D znaczy się, jak to mój kolega powiada, spie...dalam mu po kawałku:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  8. amerykanistka6 lipca 2010 11:55

    Nie wierzę w przeznaczenie, ani trochę, coś takiego wedle mojej teorii nie istnieje...teraz to ciężko mi wierzyć w cokolwiek...
    Mam nadzieję że ten komenarz mi się juz opublikuje bo ja widzę pod poprzednią notką gdzieś fo wcięło

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie, że się kłóci i pasuje jak świni siodło, dlatego nie twierdzę, że wszystko jest z góry zaplanowane i my nic nie możemy zrobić. Możemy, bo to nasze życie i postawa, mniej lub bardziej aktywna i nasze dążenie do celu, tylko nikt nie powiedział, że będzie lekko i przyjemnie ... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasiu wiedziałam, ze podzielisz moje zdanie na temat przeznaczenia:) Wiara jest zawsze trudna obojętne w co się wierzy kochana... Mogę Ci tylko powiedzieć, że trzymam cały czas za Ciebie kciuki i ufam, że jeszcze się wszystko właściwie poukłada. Przytulam:*

    Antylko jak się kłóci jest wesoło;) Zawsze powtarzam, że to my jesteśmy kowalami swojego losu i tego się trzymam a jak wiadomo kowalstwo to nie lekka praca, ale za to jakie daje piękne efekty:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sami ja fryzury też nie ruszam chociaż kolor czasami tak;) Zmiany otoczenia i rearanżację wystroju też lubię:) Podoba mi się ten tekst o "znikaniu" po kawałku:D

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajnie to napisałaś. Ja też nie wierzę w przeznaczenie, ale w dziwne sploty okoliczności już tak ;) A nawet czy to przeznaczenie, czy dziwne sploty, każdy musi podjąć choć minimum inicjatywy, gdy sami nie wykonamy pewnych działań - nikt ich za nas nie wykonana, nikt za nas nie podejmie decyzji jak przeżyć życie, nikt za nas życia nie przeżyje ! Co do fryzury to za bardzo nie pamiętam - z tym samym facetem już prawie 14 lat ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. sama nie wiem czy ja wierzę w przeznaczenie czy nie. W coś tego rodzaju ale nie do końca potrafię to nazwać :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Elsa cieszę się, że Ci się spodobało:) Dziwne sploty okoliczności nazywam przypadkami a jak ktoś powiedział: "Przypadek to dzieło Boga pod którym się nie chce podpisać osobiście." W takie dzieło przypadku wierzę:) Natomiast daleko mi do wiary w to, że nie mam wpływu żadnego na własne życie i spełni się tylko to, co mi przeznaczone. Wow 14 lat z tym samym facetem to już jest powód do wielkiego święta gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Polluś z reguły to w co się wierzy a nie da się tego wytłumaczyć nie daje się nazwać:) Najważniejsze by nie wierzyć w coś co nam szkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  16. albo nie wierzyć w nic :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wierzyć nic w jakim sensie Słońce?

    OdpowiedzUsuń
  18. w nic ... no tacy co ani w Boga ani w szczęście ani w przeznaczenie. Są tacy co w nic nie wieżą ... żyją i wegetują ...

    OdpowiedzUsuń
  19. Zastanawiałam się czy chciałaś do moich słów nawiązać, że najważniejsze by nie wierzyć w coś co nam szkodzi i do tego dodałaś albo nie wierzyć w nic w ogóle czy że lepiej nie wierzyć w nic, teraz już wszystko jasne:) Myślę, że każdy w coś wierzy jak nie w Boga, to w ludzi czy zwyczajnie we władzę albo pieniądze. chyba nie da się przejść przez życie nie wierząc w nic.

    OdpowiedzUsuń
  20. o matko ale napisałam wierzyć przez "ż" ;/ zgroza ...

    OdpowiedzUsuń
  21. To tylko forma Słońce najważniejsze, że treść zrozumiała;)

    OdpowiedzUsuń