4 listopada 2010

Something


SOMETHING I'VE NOT DONE
by WS Merwin

Something I’ve not done
is following me
I haven’t done it again and again
so it has many footsteps
like a drumstick that’s grown old and never been used
In late afternoon I hear it come closer
at times it climbs out of a sea
onto my shoulders
and I shrug it off
losing one more chance

Every morning
it’s drunk up part of my breath for the day
and knows which way
I’m going
and already it’s not done there

But once more I say I’ll lay hands on it
tomorrow
and add its footsteps to my heart
and its story to my regrets
and its silence to my compass



W.S. Merwin

Coś czego nie zrobiłem

Coś czego nie zrobiłem
Podąża za mną
Nie zrobiłem tego ponownie i jeszcze raz
Więc zostawia wiele śladów stóp
Jak pałeczki do bębna, które się zestarzały a nigdy nie były używane
Późnym popołudniem słyszę  jak podchodzi  bliżej
Czasami wychodzi z morza
Na moich ramionach
Wzruszam nimi strząsając je
I tracę jeszcze jedną szansę

Każdego ranka
Upija część mojego oddechu na dzień
I wie którą drogą
Podążam
I u celu nie jest zrobione

Ale raz jeszcze mówię położę na tym swoje ręce
Jutro
I dodam jego ślady do mojego serca
I jego historię do mojego żalu
I jego ciszę do mojego kompasu


„Pomyślę o tym jutro” – często powtarzała Scarlett O’Hara z powieści Margarett Mitchell Przeminęło z wiatrem. Mam dokładnie tak samo. Zbyt wiele w moim życiu ludzi, spraw, problemów, rzeczy i prac do ogarnięcia by dało się to zamknąć w jeden dzień. Zbyt wiele wszystkiego. I tak mijają kolejne godziny, dni, miesiące, lata. Jutro przeznaczone na przemyślenie tysiąca kwestii staje się bardzo odległą w czasie perspektywą i pojęciem względnym, bo nigdy nie dotyczy dnia kolejnego. Moje jutro to zupełnie nowa kategoria czasoprzestrzenna. Mało wyrazista a jednak obecna. Chodząca za mną i przypominająca o sobie rzeczami do zrobienia czy przemyślenia. Wykorzystująca każdą chwilę zawieszenia umysłu by się do niego dobić i zostawić po sobie ślad. Coraz więcej takich śladów ostatnio odnajduję. Śladów rzeczy odłożonych na później. Jest  ich tak wiele, że powoli zaczynam odnosić wrażenie, że całe moje życie zostało odłożone na później w oczekiwaniu na lepsze czasy. Zaczynam się bać, że przeminie niezauważalnie. Zaczynam myśleć ile mi jeszcze czasu zostało. Zaczynam dostrzegać, że pewne utracone rzeczy nigdy już nie wrócą, że zmarnowanych szans się nie odzyska i że choćby nie wiem jak bardzo się chciało niektórych rzeczy się nie zmieni. Jutro też ma swój termin ważności. Nie wszystko co do niego odkładamy da się w przyszłości zrealizować. Jakoś bardziej niż zwykle boli mnie ostatnio ta świadomość. Jakoś bardziej niż zwykle jestem ostatnio wrażliwa/nadwrażliwa. Jakoś bardziej ostatnio sama pod każdym możliwym względem. Zrezygnowana świadomością, że niczego nie jestem w stanie zmienić.

12 komentarzy:

  1. Hasło "pomyślę o tym jutro" było i jest moim motywem przewodnim, ale nie w sensie odkładania spraw, czynności, życia "na jutro", tylko większych problemów, na które spojrzenie "ze świeżą głową", gdy człowiek się wyśpi jest o wiele łatwiejsze. Eris musisz się zmobilizować, bo coś Ci po drodze ucieka. Trzymam kciuki, żeby było dobrze. A dziś Ci jeszcze niespodziankę wyślę :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Eris ... przed 30-tką wszyscy mają takie myśli :) uśmiecham sie czytając to bo nawet koleżanki u mnie w pracy przez takie kryzysy przechodziły ;D niebawem Ci to minie :)

    Całus

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami warto coś odłożyć na lepszy czas byleby tylko ten lepszy czas miał kiedyś miejsce. Wiesz czasami mam wrażenie, że moje życie to jedno wielkie pospolite ruszenie i już mam dosyć mobilizacji. Jestem zwyczajnie po ludzku zmęczona ciągłą walką o każdy kolejny dzień. Ucieka mi przez to wiele a nawet bardzo wiele... Kciuki się na pewno przydadzą. Dziękuję za niespodziankę, cudna:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Do trzydziestki jeszcze mam ładnych kilka miesięcy i póki co o niej nie myślę. Raczej zatrzymuję się myślą nad przemijaniem bez echa i to nie pierwszy taki przystanek w ciągu ostatnich kilku lat. To nie minie, takie myśli wracają jak bumerang. Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Erisku.Czas nam ucieka i czasem trzeba mu pozwolić biec do przodu.Te momenty do nas wracają,ale inne i bardziej uspokojone i dojrzałe.Zerknęłam,co napisała Polly-dziewczyny 30 to jeszcze nic;)Piękne chwile nadchodzą bardzo niespodziewanie i wtedy radość dech zapiera-warto czekać:)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Ksanti :) Czasami mam wrażenie, że czas jest moim największym wrogiem... Czekanie na coś co może nigdy nie nadejść jest inne niż czekanie na coś konkretnego. Nie wiem czy warto czekać - życie przyniesie odpowiedź. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Erisku.Odkąd sie dowiedziałam,że czas może być "okragły" inaczej patrzę.Jeśli czegoś oczekujemy,to nadejdzie i warto czekać.Życie lubi nas zaskakiwać:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. skąd ja to znam..niestety

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Ksanti:) Pewnie, że życie lubi zaskakiwać, ale niestety nie zawsze są to miłe niespodzianki...

    OdpowiedzUsuń
  10. Z autopsji kochana, z autopsji niestety... buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  11. pijana_powietrzem9 listopada 2010 17:34

    widze kochana ze i ciebie dopadla szanowna bezradnosc... ona cos ostatio nie ma zajecia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ano dopadła kochana i nie chce puścić potrzeba mi łyka Twojej zielonej optymistycznej herbatki...

    OdpowiedzUsuń