20 stycznia 2014

O Eli ... part. IX

Zaczęłam czytać bloga Eli dość późno, gdzieś w 2008 lub 2009 roku i przez długi czas byłam jej "cichą czytaczką". Ujawniłam się w styczniu 2010, kiedy to świętowała 4 rocznicę swojego blogowania. Od tamtej pory pojawiałam się częściej i częściej komentowałam. Mniej więcej też w tym czasie Ela zaczęła bywać u mnie. 

Zawsze bardzo lubiłam zaglądać na bloga Eli, powtórzę co wiele osób już podkreślało, że była ciepłą, serdeczną i niesamowicie empatyczną istotą. A do tego miała wielki talent do pisania. Uwielbiałam czytać jej wpisy, często wracałam, żeby przeczytać jeszcze raz i jeszcze raz ... Tak pięknie ujmowała swoje uczucia i odczucia w słowa, jej posty czytałam jednym tchem. Najbardziej pochłonęły mnie sny z serii "Sceny z życia którego nie było", wprost uwielbiam i są tak pozytywne, że często do nich wracam, tak dla poprawy humoru.

Kontaktowałyśmy się też poza blogiem, ale tylko mailowo, a połączyło nas imię. Zaczęło się od tego skąd się wzięły nasze blogowe nicki. Nie wiem czy wszyscy o tym wiecie, ale Ela podpisywała się tak naprawdę swoim imieniem:

Erizabesu to nic innego jak Elżbieta, tyle że po japońsku. Oryginalna pisownia -
エリザベス

Nasze maile nasiliły się w czasie mojej ciąży, dostawałam wtedy często od Eli różne opowiastki, obrazeczki, prezentacje. Potem, gdy straciłam dzidzię, też dostałam od niej masę słów pociechy i otuchy, wiedziałam, że po prostu jest, mimo, że daleko to myślami przy mnie. Wymieniałyśmy się zdjęciami, poglądami i przepisami kulinarnymi.

Wiele osób, wspominających Elę, pamięta o jej pierniczkach. Ja nie - nigdy ich nie robiłam, bo generalnie ja z pieczeniem nie za bardzo jestem za pan brat, a na święta zawsze jest u nas tyle pierniczków i każdy chce piec, że ja pasuję. Ale na tematy kulinarne często pisałyśmy i dotarłam kilka bardzo interesujących i smacznych przepisów z osobistą zgodę Eli do umieszczenia ich na moim kulinarnym blogu. Do tej pory tego nie zrobiłam, bo jak gotuję to często nie mam głowy do fotografowania, ale obiecuję, że to się zmieni. Z pyszności Eli, z którą wręcz przepada mój Mąż jest przepis na potrawkę z kurczaka z serkiem mascarpone, który zresztą znalazł się kilka lat temu na blogu Eli !

Mimo, że nie znałyśmy się osobiście mam wiele wspomnień z Nią związanych i okropnie mi smutno, gdy pomyślę, że już nigdy nie dostanę od Niej maila, że już nigdy nie przeczytam żadnej opowieści ani nawet zwykłego posta, choć w przypadku Eli nie pamiętam zwykłych postów, każdy był niezwykły.

Eluś zostawiłaś w moim sercu cząstkę siebie. Nie zapomnę nigdy o Tobie. [']['][']



Ela (Elsa)

5 komentarzy:

  1. Ela jak mało kto potrafiła zawsze być. Albo raczej BYC!

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłe wspomnienia... Dobrze, że pozostaną :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no to ja chętnie te Eli przepisy poczytam bo może masz takie których ja od niej nie mam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak w końcu dopadnie mnie wena na gotowanie i do tego fotografowanie, to na pewno się znajdą na moim blogu :))

      Usuń
    2. będę obserwować w takim razie ;D

      Usuń