22 stycznia 2011

Notka sponsorowana :)


Jak już pewnie co poniektórzy z Was wiedzą Elsa przyznała mi  wyróżnienie Kreativ Blogger uzasadniając swoją nominację tak: „Eris – za cudowne cytaty, za mądrość życiową i za siłę, za to, że mimo przeciwności losu dalej szuka.” Dziękuję Ci kochana bardzo za nagrodę i za to, że cenisz moje pisanie.
 Cała zabawa polega na tym by nagrodzić siedem blogów i zdradzić swoim czytelnikom siedem rzeczy o których nie wiedzą. Jako, że większość blogów, które czytam i cenię została już nagrodzona nominować nie będę, bo też zasadniczo zasadnicza nie jestem i nie stosuję się do ogólnie przyjętych zasad:) A że gadułą jestem jak to wiadomo wszem i wobec chętnie poszperałam w mojej pamięci by poszukać w jej zasobach czegoś czego jeszcze o mnie nie wiecie:) A oto i efekt moich poszukiwań:

1.   Od ponad siedmiu miesięcy mam nowego kotka.

Podobnie jak z Lenką zupełnie nie mam kiedy opisać Wam historii jak do nas trafił. W skrócie mówiąc standardowo znalazła go moja siostra, standardowo był ledwie żyw i standardowo odratowałyśmy go z mamcią i się w nim zakochałyśmy i nie mogłyśmy z nim rozstać więc stał się naszym domownikiem. Nazywa się Teo i prezentuje tak:





Ps: Obiecuję, że w najbliższym czasie postaram się coś więcej o nim napisać.

2.   Prawdopodobnie jestem jedyną osobą na świecie, która zapomniała jak się jeździ na rowerze i uczyła się tej sztuki dwa razy.

Nauczyłam się jeździć na rowerze ledwo co odrosłam od podłogi i była to dla mnie sprawność naturalna. Niestety jakoś tak na początku przedszkola feralnie przebiła mi się w rowerku opona a że dorastałam w głębokiej komunie nie było sposobu by kupić nową, bo zwyczajnie nie było niczego a co dopiero mówić o takiej fanaberii jak opona. Cudem było, że w ogóle rower miałam. Przepłakałam tydzień nie mogąc odżałować straty przyjemności jazdy na rowerze. W końcu jednak musiałam się z nią pogodzić. Całe lata później czytaj miałam jakieś dwanaście lat pojechałam z rodzicami na wieś do kuzyna. Oczywiście miał rower i jak tylko go zobaczyłam zaraz chciałam pojeździć. Wzięłam go więc do rąk usiadłam i… amnezja zupełnie nie mogłam sobie przypomnieć jak to się robi, że się zachowuje równowagę. Jednak jako że uparta ze mnie bestia nie poddałam się i przez cały dzień uczyłam się jeździć na nowo. Nie była to łatwa sprawa, bo raz, że kuzyn dużą kolażówkę miał, dwa, że miała niesprawne hamulce a trzy, że uczyłam się jeździć na wiejskiej drodze, która po obu stronach miała głębokie rowy. Mówię Wam jazda była ekstremalna i kupa śmiechu ze mnie oczywiście. Kuzyn do dziś na samo hasło Eris na rowerze płacze i dusi się ze śmiechu. Jednak warto było się zbłaźnić i stracić ten dzień by odzyskać zdolność jazdy, bo owkors pod koniec dnia umiałam już śmigać na rowerze na nowo:)

Ps: Katrin dzięki za inspirację przypomniałam sobie o tym jak czytałam Twój post:)

3.   W październiku ponad rok temu popłynęłam promem do Szwecji

A było to tak, że kolega postanowił nietypowo obchodzić swoje urodziny i ufundował dla swoich dobrych znajomych i przyjaciół bilet promem w obie strony do Szwecji  bez schodzenia na ląd i tamże razem z zespołem na imprezie  uczcił swoje święto. Było to w czasie kiedy Borys był już w ciężkim stanie i właśnie kiedy ja byłam  w drodze umarł. Nie chciałam jechać na tą imprezę. W ogóle nie miałam nastroju do świętowania. Wiedziałam jednak, że kolega włożył w przygotowania wiele starań i było by mu przykro gdybym nie pojechała z nimi więc w końcu z ociąganiem  i za namową rodziny przekonującej mnie że Borys jest w dobrych rękach, bo nie ma lepszej opieki niż mamci  pojechałam. Zwiedziłam prom, dużo rozmawiałam ze znajomymi, wzięłam udział z nimi w różnych organizowanych atrakcjach, ale byłam nieobecna. Poszłam spać o 23 po wypiciu jednego drinka na imprezie. Kiedy wróciłam dopadły mnie złe wieści i źle się czułam z tym, że nie było mnie przy Borysie kiedy umierał. Wiem, że nie można było tego przewidzieć, bo kiedy wyjeżdżałam czuł się lepiej i moja obecność pewnie nic by nie zmieniła, ale jednak mimo wszystko czułam się tak jakbym go opuściła. Nie pisałam Wam o tym, bo w zasadzie nie bardzo było o czym pisać i nie chciałam wracać myślami do tamtego czasu.

4.   W lewym uchu mam pięć dziurek.

Taka pozostałość z okresu nastoletniego buntu:) Nosiłam w czterech z nich takie kolczyki w kształcie czarnych trójkątów i stąd koleżanka z liceum mówiła na mnie viva:) Dziś noszę kolczyki tylko w piątej dziurce, ale pozostałe cztery mi nie zarosły i czasami jak chcę podkreślić jakiś konkretny kolczyk wpinam też cztery małe z cyrkoniami:)

5.   Mam klaustrofobię

Co prawda nie taką typową w ostrej postaci ale jednak. Nie wsiadam z reguły sama do wind, zwłaszcza tych maleńkich w wieżowcach, bo zwyczajnie się boję, że utknę w nich zamknięta na czas nieokreślony między piętrami, nikt mnie nie namówi  też na zjazd rurą w Aquaparku a w przypadku jeśli zaistniała by u mnie konieczność badania tomografem niezbędna by była narkoza. Nie ma takiej opcji bym dobrowolnie dała się wsadzić gdzieś gdzie jest maleńka zamknięta przestrzeń.

6.   Nie przeczytałam ¾ książek z listy lektur obowiązkowych w liceum

Uwielbiam czytać i czytam wierzcie mi czasami naprawdę opasłe tomiska, ale przeczytanie np. pięciu tomów Nocy i dni to zupełnie nie dla mnie. Książka musi być ciekawa bym ją przeczytała a nie znam nudniejszej pary niż Bogumił i Barbara. Faktem jest też, że jako typowy baran nie znoszę jak mi coś ktoś narzuca nawet w kwestii lektury i to też przyczynia się do mojej niechęci do sięgania po książki z cyklu obowiązkowe.

7.   Kiedy poszłam do przedszkola zażyczyłam sobie by zwracano się do mnie oficjalną wersją mojego imienia i nie odezwałam się nie odwróciłam ani nie przyszłam na zawołanie jak ktoś używał jego zdrobnienia.

A było to tak, że moi rodzice i rodzeństwo używali tylko jednego zdrobnienia mojego imienia natomiast panie przedszkolanki i koleżanki i koledzy  co najmniej pięciu innych i jako maluch trzyletni wpadłam w dezorientację i konsternację, bo w końcu nie wiedziałam w co najmniej połowie przypadków, że to do mnie się mówi. Zapytałam więc mamę jak ja w końcu mam na imię no i ona podała mi tą wersję imienia jaką mam w dowodzie. Uznałam tą informację za wiążącą w końcu mama to najwyższy autorytet dla dziecka i patrz wyżej ;) Swoim zachowaniem szybko wszystkich w przedszkolu  tak wychowałam, że zwracali się do mnie tylko tak jak ja chcę:)


Więcej grzechów nie pamiętam nie żałuję i nie obiecuję poprawy;)


14 komentarzy:

  1. ale cudny ten twoj kociak jest i te laty takie boskie ma cudo male :) to ty choc wsiadlas na rower a ja do tej pory jezdzic nie umiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda? Normalnie nie można się w nim nie zakochać a tym bardziej jak się pozna jego charakterek:) Wszystko jeszcze przed Tobą Kasiulku Ty się na rowerze nauczysz a ja może kiedyś w końcu to prawko zrobię:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam też taką samą klaustrofobię. A widzisz zapomniałam o tym, bo windami nie mam okazji jeździć. Na solarium byłam ostatni raz przed swoim slubem - a tam zawsze mialam niezły kosmos.
    Jak jade samochodem z przodu, to tez mam wrażenie, że mambardzo mało miejsca do szyby. Siedząc z tyłu z dziećmi - nie mam takich odczuć ;o))

    OdpowiedzUsuń
  4. Normalnie bratnia dusza:) Z solarium mam tak samo dwa razy byłam ale na takim łóżku gdzie nie było automatycznego zamykania tylko ręczne i nie zamykałam go do końca:) Teraz już pewnie takich nie ma. A samochodów z małą przestrzenią też nie lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  5. najbardziej zaskoczyło mnie te 5 dziurek bo jakoś ich nie zauważyłam no i jak to powiedział Lu "naprawdę ??? nie podejrzewałbym Eris o to :))))"

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie myślałam, że po tych pięciu latach jeszcze czymś mogę Was zaskoczyć a jednak:) A nie zauważyłaś bo rzadko noszę w nich kolczyki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to wogóle nauczyłam się jeździć na rowerze jak miałam 12 lat ! I to też było na wsi u rodziny, na kamienistej drodze, na wielkim rowerze z ramą! A wcześniej nikt, za żadne skarby nie mógł mnie nauczyć, mój tato aż zwątpił :)) Ale z dziurkami mnie przebiłaś - ja mam 3, za to w prawym uchu. Przy czym dwóch nie używałam już dobre 8 lat :) A pełne imię masz piękne - wiem coś o tym :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję nominacji :)
    Dorobienie dodatkowych dziurek w uchu chodzi za mną od dawna, mimo że od paru lat chodzę regularnie do kosmetyczki na hennę i regulację brwi, nie zdecydowałam się jeszcze na przekłuwanie :))
    W windzie też mam zawsze dziwne przeczucia, że stanie i z niej nie wyjdę :)
    pozdrówki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech Ci mężczyźni jak łatwo im zwątpić w nasze możliwości, a my jak chcemy wszystko możemy;)A co do dziurek to podoba mi się jak właśnie jest kilka drobnych i jeden duży:) No ba mnie se też moje imię podoba;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję bardzo:) Przekłuwanie to taki zupełnie mało bolesny zabieg nie ma się czego bać:) Zawsze czułam, że jest nas klaustrofobów więcej a teraz mam kojącą pewność;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja w miarę możliwości stronię od wszelakich igieł, dlatego "migam" się od przekłucia dodatkowych dziurek. Ale może jednak w końcu się skuszę, kto wie :)
    Nawet jeśli w bloku jest winda, to staram się chodzić po schodach, ale aż do.... trzeciego piętra :D jeśli muszę udać się na wyższe pięterko, ryzykuję i wsiadam do pudełka ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Generalnie też igieł nie kocham, ale jak czegoś chcę to się poświęcę;) Jak Ci się marzy dodatkowa ozdoba w uchu to śmiało dziś już nic nie boli taki zabieg:) Jak byłam sama wchodziłam i na ósme piętro wieżowca piechotą, bo tych maleństw jakie tam mają serio się boję do nich wsiadam tylko w towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, że dzisiaj taki zabieg to mały, prawie bezbolesny pikuś, no ale jednak nie mogę się zdobyć :D zobaczymy, może coś się jednak poczyni w tym kierunku :)
    O nie, aż tak wysoko to ja piechotką nie wchodzę :) ale racja, zawsze raźniej, jeśli w windzie jest jakiś współtowarzysz :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Słońce nic na siłę, zrobisz jak uważasz:) Ja lubię generalnie dużo chodzić, po schodach też takie moje skrzywienie ala Korzeniowski;)Co dwa głosy to nie jeden jak dwóch będzie krzyczeć w windzie większa szansa, że ktoś usłyszy i przybędzie na ratunek;)

    OdpowiedzUsuń