Nie karz się za to, że nie znasz wszystkich odpowiedzi. Nie zawsze musisz wiedzieć, kim jesteś albo widzieć swoją przyszłość. Czasem wystarczy, jeżeli znasz swój następny krok.
Sophie Kinsella
Staram się przestawić na minimalistyczne myślenie. Nie zastanawiać się za wiele dlaczego jest jak jest, dlaczego na niektóre pytania zwyczajnie nie umiem odpowiedzieć, dlaczego moja przyszłość jak zawsze jest niejasna. Po prostu cieszyć się tu i teraz. I wiecie co nawet mi to wychodzi. Lepiej się czuję. Dostrzegam więcej małych błogosławionych szczęść. Może zwyczajnie to nie jest właściwy czas by poszukiwać swojej recepty na życie. Może taka w ogóle nie istnieje albo jest nie jedna i trzeba zrealizować wszystkie by być szczęśliwym. Póki co życie biegnie mi niczym francuski pociąg TGV (fr. Train à Grande Vitesse) i nie bardzo mam czas na jakikolwiek przystanek. Oczywiście znajduję czas dla siebie. Muszę. Inaczej bym pewnie zwariowała. Rozmawiam z przyjaciółmi, odpisuję na maile, gotuję a nawet udaje mi się czasem pójść na spacer. Wiem, że to niewiele ale dla mnie jak na chwilę obecną bardzo dużo. Przeobraża mi się ostatnio blog w zapis moich życiowych spostrzeżeń z autopsji. A miało być o tym co myślę na podstawie czegoś co czytam. Dużo mi się też tu kuchni wkrada ostatnio:) Wszystko dlatego, że mało mam teraz czasu na czytanie i z braku innych inspiracji moje życie tu ostatnio na tapecie. Mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy, kiedyś w końcu każdy pociąg musi stanąć nawet najszybszy. A póki co znów się z Wami podzielę przepisem na coś dobrego i innego:)
Trzymajcie się ciepło kochani.
Wasza Eris
Sernik z murzynkami
Składniki:
Biszkopt:
5 jaj
5 łyżek cukru
5 łyżek mąki tortowej
1 łyżka kakao
Masa:
12 murzynków
½ kg twarogu
½ l śmietany kremówki (30% lub 36%)
2 cytrynowe galaretki
2 śnieżki
½ tabliczki mlecznej czekolady
Wykonanie:
Biszkopt:
Ubijamy białka na sztywno potem kolejno dodajemy żółtka, cukier, mąkę i kakao mieszając dokładnie już tylko łyżką. Pieczemy na wysmarowanej tłuszczem i posypanej mąką blasze ok. 20 min w temp. 180 stopni.
Masa:
Odcinamy wafelki z dna murzynków i kroimy je w trójkąciki. Murzynki układamy pionowo na ostudzonym biszkopcie. Galaretki rozpuszczamy w ½ l wody. Twaróg mielimy (jeśli kupimy nie zmielony). Śmietanę ubijamy i dodajemy do niej najpierw tężejące galaretki a potem twaróg. Wszystko dokładnie mieszamy. Potem zalewamy masą biszkopt i murzynki i chowamy do lodówki. Ubijamy śnieżkę i ścieramy czekoladę. Wyjmujemy ciasto z lodówki i dekorujemy je bitą śmietaną, czekoladą i wafelkami.
Smacznego:)
Ps: Biszkopt wyszedł mi za niski bo nie zrozumiałyśmy się z autorką przepisu, ja ubijam do tradycyjnego biszkoptu jaja całe a ona najpierw same białka a potem dodaje żółtka. W przepisie macie poprawne wykonanie biszkoptu u mnie na zdjęciach omyłkowe:)
Droga Eris, kiedy czytam Ciebie na początku to choćbym czytała o sobie. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek moja przyszłość była jasna, wiadoma. Nigdy nie ma nic czarno na białym i ciągle uczę się z tym żyć.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pociąg to koniecznie pamiętaj o przystankach, nawet super nowoczesny pociąg może się przegrzać, popsuć i wykoleić. Jestem żywym tego przykładem, dlatego chyba już zawsze będę pędzącym ludziom mówiła: zwolnij.
nasza przyszłość chwilowo też jest niejasna ale takie to życie już jest .... nieobliczalne i nieodgadnione :))) fajnie, że znalazłaś chwilowo jakiś przepis na życie :))
OdpowiedzUsuńBo widzisz Rose mamy bardzo podobne życiorysy chociaż jeszcze o tym nie wiesz. O pewnych rzeczach można pogadać tylko osobiście. Jak się umówimy na kawę to pogadamy i będziesz naprawdę zaskoczona:) Dziś sobie zrobiłam taki przystanek i znów wstałam dopiero o 9.30, normalnie jak nie ja:)
OdpowiedzUsuńWystarczy drobna zmiana położenia, jeden mały ruch i wszystko, co wydaje nam się pewne i oczywiste, znika bez śladu. /J. Carroll, Zaślubiny patyków/ Tak mi się przypomniał ten cytat adekwatnie do Twoich słów. Chyba w naszych czasach i w naszym życiu pewne są tylko śmierć i podatki. Mój przepis obecny mogę Wam śmiało polecić - pomaga złapać oddech.
OdpowiedzUsuńI niech wychodzi dalej Erisku :) A ciasto wygląda bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńFakt, niewiele o Tobie wiem. To prawda, są rzeczy o których na blogu się nie pisze. Umówimy na kawę? To brzmi mało realnie póki co, tu się chyba ze mną zgodzisz...Dopiero o 9:30? Żartujesz? Eh, ja to wstaję przed 12:/Tak czy owak cieszę się, że dłużej pospałaś:)
OdpowiedzUsuńChciałabym by i Tobie zaczęło wychodzić Kasiulku i trzymam za to mocno kciuki:)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, ze się umówimy na kawę chociaż wiem że wolisz herbatę:) I to tak zupełnie realnie:) Gdyby nie moje pracowe zawirowania już byśmy się jej w Krakowie napiły. Bywam na południu Rose czasami nawet dwa razy do roku także ta kawa bardzo prawdopodobna:) Przed dwunastą to mi się chyba tylko kilka razy zdarzyło w życiu wstać:)
OdpowiedzUsuńW takim razie życze pociągowi postoju na stacji, takiego dłuższego ;)))
OdpowiedzUsuńTo ciasto już gdzieś jadłam - jest pyszne.
Ty też się trzymaj ciepło ;)
Skoro tak mówisz i prawdziwie masz zdolności do czarowania to pewnie tak będzie. Hm...ja tak często wstawałam w weekendy odsypiając cały tydzień...Teraz wstaję tak niemal codziennie i wiem, że to nie jest dobre:/
OdpowiedzUsuńKto wie może się uda;) Mnie też ciacho smakowało:)
OdpowiedzUsuńKawy nie wolno odmawiać wiec kiedyś się na pewno napijemy:) Jak nie pracowałam to szłam baaaaardzo późno spać a i tak wstawałam o 9 jakoś tak nie mogłam wyleżeć. Jak się idzie tak późno spać to długi sen jest ok tylko niedobrze, że się Ci tak poprzestawiały pory dnia i nocy.
OdpowiedzUsuńPuk, puk. Eris żyjesz, nie zapracowałaś się?
OdpowiedzUsuńJestem Rose, jestem choć przyznaję półprzytomna:)
OdpowiedzUsuńKochana skoro znajdujesz choć odrobinę czasu dla siebie, to nie jest tak źle :)Tak trzymać i starać się rozciągać ten czas o kolejne cenne minuty. W końcu nie samą pracą człowiek żyje :)
OdpowiedzUsuńNo i masz ci los - kolejny smakowity przepis, któremu nie sposób się oprzeć. Ograniczenie słodkich kalorii szlag trafił. Akcję Mleczkowej "Luźne gacie" tym bardziej :( Kurde blaszka :)
PS
ostatnio w bibliotece wpadła mi w oko powieść, która może Ci się spodobać - o nauce j. włoskiego i o tym, że czasem w życiu opłaca się postawić wszystko na jedną kartę: Peter Pezzelli - Lekcje włoskiego. Jeszcze nie czytałam, ale ma bardzo dobre recenzje, więc następnym razem jak będzie na półce to chętnie sięgnę.
Udanego tygodnia :)
No właśnie teraz by się mi przydało by czas się trochę rozciągnął. Rozbawiłaś mnie tym przypomnieniem akcji luźne gacie:) Zapamietam pozycję ksiazkową bom juz się zaciekawiła co zawiera:)
OdpowiedzUsuń