Tak,
tak to sem ja we własnej osobie we własnym domu znów:) Widzę, że w domu pięknie
czysto, przewietrzone kwiatki podlane a nawet koszyk na powitanie wzorem dobrej
gospodyni. (Dziękuję pięknie Polluś:*) Nawet nie wiecie jak dobrze być w domu
mimo, że na klinikę nie mogę złego słowa powiedzieć. Czuję się jak na
okoliczności dobrze. (Poproszę już o nie wspominanie, bo czkawka u mnie
cokolwiek bolesna jest, zaraz po kichnięciu;) Pozbyłam się już zszywek
tapicerskich z brzucha na początku tygodnia a o innych rzeczach będziemy
rozmawiać później z moim lekarzem. Jednak prognozy są dobre. Teraz czuję się
trochę jak przedszkolak, bo wszystkiego się muszę uczyć na nowo. I żywienia
(wcale nie jest łatwo ułożyć sobie proporcje, czas i komponować posiłki a błędy
niestety są bolesne) i poruszania się (usiłuję się prostować) i takich
akrobacji, które pozwolą np. ubrać skarpety. Działo się ze mną kochani sporo.
Tylko Bogu i Waszej modlitwie mogę podziękować, że jestem już w domu i całe
procedury przebiegły pomyślnie. Postanowiłam, że nie będę Wam pisać o
medycznych aspektach mojego pobytu w klinice. Jeśli ktoś jest ciekawy, ma
pytania, odpowiem prywatnie. Nie chcę tu pisać o chorowaniu. Opowiem natomiast
o zabawnych historiach, których też nie brakowało od początku.
Pierwsza
zabawna sytuacja miała miejsce już na sali operacyjnej gdzie jak wiadomo tłum w
tym studenci brytyjscy (w końcu nazwa Uniwersyteckie Centrum Kliniczne nie jest
nadana bez powodu:) Siedzę sobie na stole operacyjnym we wdzianku z
wywietrznikiem od tyłu i czekam na znieczulenie w kręgosłup by po operacji
mniej cierpieć. Anestezjolog tymczasem lata mi dłońmi po całym kręgosłupie
pokazuje kręgi, przygotowuje do wkłucia i tłumaczy po angielsku każdy swój ruch
a ja chcąc nie chcąc wszystko rozumiem i nagle słyszę jak przechodzi do
opowiadania o komplikacjach. I jak to ja nie wytrzymałam i znacząco chrząkając
poprosiłam by o komplikacjach to on jednak poopowiadał jak zasnę, bo ja tu
siedzę i wszystko rozumiem. Nie muszę mówić, że wywołałam śmiech na sali polskojęzycznej
części zespołu:) A doktor się zreflektował i zgodził, że faktycznie nie
powinnam tego słuchać:)
Wiecie
już, że operacja mi się opóźniła (w tak wielkim centrum to norma) i zaczęła się
o 13 w czwartek wyobraźcie więc sobie co poczułam jak się drugi raz obudziłam
(pierwszy ok. 1 w nocy usłyszałam w radiu godzinę stwierdziłam że cała jestem i
aż tak nie boli i zasnęłam znów) i usłyszałam w tle jak pielęgniarka mówi do
kogoś sobota 4 rano i zobaczyłam, że akurat podają mi krew. Matko wystraszyłam
się strasznie myśląc, że przespałam cały piątek i coś się ze mną niedobrego
działo. Jednak niedługo potem pojawił się mój lekarz by do mnie zajrzeć (nie
musiał, ale taki jest kochany) i spytał jak się mam zgodnie z prawdą
odpowiedziałam, że dobrze jak na okoliczności. A on powiedział, że wszystko
przebiegło bez komplikacji i jak na jego oko mój wróg nr 1 był po chemii już w
fazie regresji czyli cofania się po czym swoim zwyczajem zażartował, że wątrobę
mam piękną i otrzewną też:) Uśmiechnął
się też jak mu powiedziałam, że się zdziwiłam, że tak długo spałam i nie
sprostował z grzeczności dnia tygodnia
pewnie myślał, że mi się po narkozie dni pomieszały, tylko powiedział, że to
normalne po takim zabiegu. A ja dowiedziałam się, że jednak jest piątek i doby
nie przespałam dopiero jak mnie zabrali z sali monitorowanej od mojej siostry:)
Pewnie pielęgniarka mówiąc o sobocie coś umawiała, może dostawę leków np. :)
W
klinice panuje swoisty humor korytarz gdzie chorym każe się spacerować kilka
dni po operacji nazywa się aleją gwiazd, wejście na oddział szklaną pułapką ze
względu na swój wygląd i awaryjność powodującą albo niemożliwość wejścia albo
wyjścia a umawianie się na odłączanie kolejnych rurek umawianiem się na randkę
z siostrą opatrunkową:)
Moja
mama idąc do mnie minęła się z lekarzem dyżurującym i wchodząc mnie pyta: A ten
tu co? Sprząta? Uśmiałam się zdrowo. Jednak co tu się dziwić mamie skoro w
fartuchu nie był i młodziutko wyglądał jakby dopiero co liceum skończył:)
Dostałam
w sumie cztery dawki krwi. Dwie na sali monitorowanej po operacji i dwie już na
oddziale. Po pierwszych dwóch stałam się ze zmarzlaka gorącą kobietą nawet
stopy i dłonie ciepłe dostałam więc moja rodzina stwierdziła, że to pewnie
jakiś zdrowy żołnierz mi tą krew ofiarował. Trzecia za nic nie chciała lecieć
ciągle się ślimaczyła i blokowała i zaraz znów zyskała przydomek krwi
flegmatyka, a czwarta zleciała tak szybko i niespostrzeżenie, że nazwano ją
sprinterem:)
Dobrze
kochani to by było na tyle z wieści poszpitalnych. Przesyłam Wam buziaki i
jeszcze raz dziękuję za obecność i modlitwę:*
Erizabesu
Ps:
Megi pytałaś jak to możliwe żyć bez żołądka. Możliwe jest dzięki temu, że
tworzy się podczas operacji nowy, mały z jelita cienkiego.
Kochana witaj w domu. Cieszę się bardzo, że wszystko tak gładko poszło, mam nadzieję, że szybko wrócisz do formy !!! Buziaki wielkie !
OdpowiedzUsuńMiło być w domu:) Nie do końca gładko, ale staram się wracać do formy. Trochę czasu jeszcze na pewno upłynie nim zupełnie wrócę do siebie. Najważniejsze jednak już za mną:) Buziaki:*
UsuńCóż tu dużo mowic, witaj ;) fajnie, że jesteś i że "jak na okoliczności" czujesz się dobrze. Przesyłam słoneczne wieści z tego zamglonego jesiennego czasu. Uściski serdeczne ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Iskierko:)U mnie też szaruga jakich mało w dzień światło muszę palić także słońce się przyda:) Ściskam:*
Usuń:)))))))))))))) ale mam banana na twarzy :)
OdpowiedzUsuńogromnie sie ciesze, ze wszystko dobrze poszlo i ze tak dobrze sobie radzisz :) tak wiem, ze sie powtarzam ;)
sciskam i serdecznie Cie pozdrawiam Eris :)
Miło to czytać:)Radzę sobie najlepiej jak umiem:) Odściskuję, buziaki:*
Usuńwitam w domu ! ;)) cieszę się, że wszystko (z małymi epizodzikami) jest w porządku i, że się dobrze czujesz. Powoli będziesz jak nowa :DDD
OdpowiedzUsuńDziękuje:) Generalnie dobrze:) Taką mam nadzieję:*
UsuńDużo sił na rekonwalescencję:)
OdpowiedzUsuńTrzymam nadal kciuki za dalsze etapy leczenia!
Dziękuję dziękuję na pewno się przydadzą:)
UsuńWelcome home Erisku :* Dobrze, że już jesteś!!!!
OdpowiedzUsuńA ta krew obca to nie zmąciła Twojego błękitu? ;p
It's good too be back Słońce:) Ja tez się cieszę:) Jakiego błękitu żadna ze mnie arystokracja;D
UsuńWitaj, witaj z powrotem w blogowych progach i nie tylko. Pięknie wyglądasz w nowej fryzurce, nawet lepiej chyba niż z długimi włosami! Cały czas pamiętam o Tobie i modlę się, abyś wróciła szybko do normalnego w miarę funkcjonowania.
OdpowiedzUsuńDobrze, że trafiłaś na takie przyjazne miejsce. Wiadomo, nikt w szpitalu być nie lubi, a tak ludzie mają komfort w chorobie, która ich spotkała.
Do włosów się jeszcze przyzwyczajam:) Modlitwa jak najbardziej wskazana dziękuję:* Tak właśnie myślę, że miejsce leczenia też ma znaczenie ale przede wszystkim ludzie a tam są naprawdę wspaniali.
UsuńDokładnie. To wspaniałe spotykać w odpowiednim czasie odpowiednich ludzi, którzy wiedzą jak fachowo pomóc.
UsuńW tym całym nieszczęściu naprawdę dużo szczęścia mam:)
UsuńTo jak ja, ale ja mam czasami:) Dziś cały dzień spędziłam w klinice.
UsuńMam nadzieję że z czasem "czasami" zmieni się w zawsze i że już wszystko dobrze:*
UsuńAle Ty pięknie potrafisz się odnaleźć, nawet w tak trudnej sytuacji. Myślę, ze w Twoim towarzystwie zawsze i wszędzie jest super:)Pozdrawiam. Majka
OdpowiedzUsuńPielęgniarki polubiły nasza rodzinkę i powiedziały podobnie do Ciebie - Ale Wy fajni jesteście. Bo wiesz z nas żadne marudy i z reguły sobie żartujemy:) Pozdrawiam ciepło:*
Usuńz czasem już będzie tylko lepiej :) nauczysz się co jeść wolno a co nie wolno i funkcjonować w nowej rzeczywistości :) modlitwą codziennie wspieram Cię Erisku żeby było tylko już lepiej i sił nie zabrakło buziole
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę:) Uczę się i urozmaicać trochę próbuję. Dziękuje kochana:*
Usuńo to teraz poukładaj w tym domu po swojemu po Polluśkowym gospodarzeniu :D
OdpowiedzUsuńZdrowiej kochana jak najszybciej!
Pollka porządek zostawiła nie ma co sprzątać:) Staram się zdrowieć jak mogę najlepiej, buziaki:*
UsuńWitaj Erisku.Dobrze,że już w domu i bez dodatkowego lokatora.Zdrowiej i obyś jak najszybciej mogła kichać,śmiać się i inne takie:))))
OdpowiedzUsuńWitaj Ksanti:) Oj dobrze, bardzo dobrze. Staram się jak mogę dochodzić do siebie, cały czas się uczę inaczej funkcjonować.
UsuńTe typowo medyczne aspekty pobytu w szpitalu i fizyczne są okropne, też tego doświadczyłam, mimo że operacja była innego typu. Trzeba je jak najszybciej wymazać z pamięci i budować na nowo swoją codzienność, bez tych niemiłych wspomień, i z pewnością odnajdziesz się w tym nowym świecie :))
OdpowiedzUsuńPowodzenia i trzymam kciukasy, by powrót do zdrówka przebiegał jak najlepiej i bezboleśnie!
Wiesz Antylko chyba każdy pobyt w szpitalu w jakimś sensie jest traumatyczny. To już moja trzecia operacja oczywiście najpoważniejsza, ale dzięki temu, że nie pierwsza trochę chyba lepiej ją zniosłam niż ostatnią. Nie było tak źle by cokolwiek wymazywać z pamięci:) Dziękuję:*
UsuńEris, ja Cię podziwiam i silna babka jesteś :)) cudownie, że trafiłaś na dobrych lekarzy, teraz będzie tylko coraz lepiej.
UsuńMoja operacja - okulistyczna - była już czwarta, a pierwsza w dorosłym zyciu, wcześniejsze za dzieciaka i pamiętam jedynie jakieś migawki. Chyba dlatego tyle paniki we mnie było, bo nie wiedziałam dokładnie co mnie czeka. No ale... było, minęło :)
E tam nie ma co podziwiać zupełnie zwyczajna jestem:) Lekarze świetni naprawdę dużo szczęścia mama, że ich mam:)A widzisz u mnie odwrotnie jak wiem co mnie czeka bardziej panikuję;)
UsuńJezuuuuu - jak dobrze, że jesteś. Poryczałam się ze szczęścia, że Cię..... 'słyszę'....
OdpowiedzUsuńJa jestem ciekawa diety. Czego ci kategorycznie niewolno... Ale poczekam aż nabierzesz sił i podpytam.
A co prostowania się.... miałam kiedyś wycinany wyrostek. O mamuniu - jak mi było ciężko się wyprostowac. Po 5 dniach wyszłam ze szpitala i już niby miałam prosto chodzić.
Taaaa- jeszcze z tydzien powoli się prostowałam, a tak to chodziłam jak babcia zgięta w pół :D
Buziaki kochana. Jak dobrze że jesteś :)
Też się cieszę:) Kochana jesteś Madziu, że tak jak ja przeżywasz to wszystko.
UsuńPóki co kategorycznie nie wolno innego mięsa niż drób i ryby, wszystko oczywiście gotowane albo gotowane na parze lub z woreczka pieczone. Z pieczywa mogę bułki i bułkę paryską. Z owoców mogę tylko banany, jagody i truskawki, z warzyw tylko ziemniaki, bakłażany, cukinię, pomidory, pieczarki i buraczki. Oczywiście słodyczom niet poza biszkoptami, herbatnikami i landrynkami. Wracam do dzieciństwa jedząc lizaki:) Za to mam jeść dużo nabiału więc jem serki wiejskie i jogurty. Na szczęście też mogę makaron nitki no i ryż. Generalnie nie musi to jedzonko już być teraz papkowate jak na początku ale wszystko trzeba dobrze pogryźć. No i bardzo uważać na przyprawy przekonałam się o tym bardzo boleśnie niestety. To co jem jest miksem diety wysokobiałkowej, małoresztkowej i wątrobowej.
A co do prostowania to już mi całkiem nieźle idzie:) Bo na początku to obrócić się nawet za bardzo w łóżku nie mogłam i wstawanie już było wystarczającą gimnastyką by jeszcze mieć siłę na wyprost:)
Buziaczki też dla Was i cieszę się, że jesteście:*
Erisqqqqqqqqqqqqqq ale się cieszę strasznie i okrutnie :D:D:D:D:D:D:D:D:D:D teraz trzymam kciuki za rekonwalescencję buziaki Kochana :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja:D Trzymaj, trzymaj u stóp też:) Buziaki:*
Usuń