13 czerwca 2010

2007 październik, listopad, grudzień

30 września 2007
Bez ostrzeżenia?

 
 Rozpacz, lament i łzy. Przecież było tak dobrze, nic złego się nie działo i nagle On/Ona odszedł/odeszła bez ostrzeżenia. Brak zrozumienia sytuacji, niemożliwość pojęcia dlaczego. Rozpaczliwe usiłowanie spowodowania powrotu. Niekończące się rozmowy prowadzące donikąd, bo prawda okazuje się nie do przyjęcia. Wyczerpanie cierpliwości byłego partnera i burzliwe rozstanie raz na zawsze. Odłożenie minionego związku do teczki sprawa niewyjaśniona, ale zamknięta. Żadnej nauki na własnych błędach, mało tego zupełne ich niedostrzeganie. Tak wygląda typowe rozstanie. Do czego prowadzi? Do kolejnego związku i rozstania. I tak w nieskończoność dopóki człowiek się nie zatrzyma i nie pomyśli z dystansem z perspektywy czasu (niekoniecznie odległej) na to co się stało. Jeśli to zrobi okaże się przede wszystkim, że NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK ODEJŚCIE BEZ OSTRZEŻENIA. W każdym związku strona, której zaczyna być w nim źle sygnalizuje to i próbuje to zmienić. Nie robi tego w sposób bezpośredni, ale daje wystarczająco wyraźnie do zrozumienia. Jak się o tym pomyśli to odnajdzie się w pamięci mnóstwo sytuacji, w których partner starał się, żebyśmy zrozumieli, co robimy źle i co mu się nie podoba. A my w tym czasie odkładaliśmy rozmowę na później/ignorowaliśmy jego słowa/kiwaliśmy potakująco głową a potem i tak robiliśmy swoje. Nie zauważyliśmy momentu od którego zaczęliśmy wbijać w nasz związek igły, potem gwoździe by w końcu pociąć go nożem i zniszczyć zupełnie. Wszystko zaczyna się od zbytniej pewności siebie, od myślenia, że się ma prawo do drugiej osoby, że jest ona naszą własnością. Często tym momentem staje się podpisanie Aktu małżeństwa. Przekonani o miłości partnera zaczynamy traktować go jak mebel, który ma spełniać określone funkcje, krytykujemy jeśli się nie dostosowuje do naszych potrzeb, niszczymy go w mniejszym lub większym stopniu by był taki jaki chcemy, a nie taki jaki jest. No bo w końcu jest nasz MUSI się dostosować. I tak najpierw przestaje nam się już chcieć dbać o dobro partnera, bo nasze jest ważniejsze. Jesteśmy razem więc MUSISZ się dla mnie poświęcać i spychać swoje potrzeby na dalszy plan w nieskończoność. Potem przestaje mieć znaczenie poczucie szczęścia partnera - nie zależy już nam by był szczęśliwy z nami i z naszego powodu w końcu ma wszystko czego mu trzeba wg. nas. Dalej kończy się szacunek, bo skoro ktoś się dla nas poświęca, zapomina o sobie to jest miękki i naiwny a wszystko co powie jest GŁUPIE, bo co on może wiedzieć, my jesteśmy najmądrzejsi. A kiedy zabraknie szacunku zniknie przekonanie, że można liczyć na partnera, bo skoro potrafi publicznie powiedzieć, że nic nie wiemy i nigdy go dla nas nie ma, bo ma ważniejsze od nas sprawy to nie może być mowy o poleganiu na nim w jakiejkolwiek sytuacji. Zaraz potem niknie zrozumienie, bo nie może być o nim mowy kiedy ktoś nie potrafi się wczuć w Twoją sytuację, bo myśli tylko o swoich potrzebach. Następnie zaczyna być cicho między partnerami, brak zrozumienia, szacunku i zaufania powoduje, że już niczym nie chcą się ze sobą dzielić. Partner przestaje być wsparciem i nie jest już najważniejszy dla nas. Jednak związek trwa z różnych powodów dalej, najczęściej dlatego, że mimo wszystko jeszcze w tej nieszczęśliwej stronie tli się uczucie i ma nadzieję, że sytuacja się zmieni, że przecież kiedyś zrozumie, usłyszy. I tak mamy jedną zadowoloną z siebie i związku osobę, która otrzymuje od partnera wszystko czego dusza zapragnie nie dając z siebie nic i drugą zagubioną strasznie i rozdartą stronę tego związku, która już nie wie co ma robić więc nie robi nic. Takie zawieszenie trwa raz dłużej raz krócej w zależności od osoby by potem nastąpił definitywny kres, którego dominująca strona nie będzie w stanie zrozumieć, bo z reguły nie będzie chciała przyjąć prawdy o sobie i swoim postępowaniu. Dopiero kiedy kilka razy spotka ją to samo i zacznie myśleć o tym, co robi źle, ma szansę na to by w końcu się zmienić. Łatwo jest wpaść w wygodnictwo w związku, łatwo jest przestać się starać, łatwo jest stracić coś w co się włożyło wiele pracy. Nie lubimy pokonywania trudności i wysiłku, ale prawda jest taka, że bez nich nie da się stworzyć prawdziwego partnerskiego związku opartego na miłości.
03 października 2007
Z Tobą czy bez Ciebie

U 2
 With Or Without You
Z Tobą czy bez Ciebie
See the stone set in your eyes
Widzę spojrzenie z kamienia w Twoich oczach
See the thorn twist in your side
Widzę przekręcony cierń w Twoim boku
I wait for you
Zaczekam na Ciebie
Sleight of hand and twist of faith
Zręczność dłoni i odwrócenie losu
On a bed of nails she makes me wait
Na łożu z gwoździ kształtujesz mnie czekaniem
And I wait without you
I czekam... bez Ciebie 
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
Through the storm we reach the shore
Przez burze dotrzemy do brzegu
You give it all but I want more
Dajesz mi wszystko, ale ja chcę więcej
And I'm waiting for you
I czekam na Ciebie
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
I can't live
Nie mogę żyć
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
And you give yourself away
I oddajesz siebie samego
And you give yourself away
I oddajesz siebie samego
And you give
I dajesz
And you give
I dajesz
And you give yourself away
I oddajesz siebie samego
My hands are tied
Moje ręce są związane
My body bruised, she's got me with
Moje ciało znaczone siniakami, otrzymanymi od niej z
Nothing to win and
Niczym do wygrania i
Nothing left to lose
Niczym co pozostało do stracenia
And you give yourself away
I oddajesz siebie samego
And your give yourself away
I oddajesz siebie samego
And you give
I dajesz
And you give
I dajesz
And you give your self away
I oddajesz siebie samego
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
I can't live
Nie mogę żyć
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
I can't live
Nie mogę żyć
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie
With or without you
Z Tobą czy bez Ciebie

Uwielbiam tą piosenkę. Gdybym kiedyś tworzyła swoją listę Top Ten piosenek wszech czasów zajęłaby bardzo wysoką pozycję. Tyle emocji zamkniętych w tak niewiele prostych, ale bardzo głębokich słów. Każdy ma swoje ciernie i demony, które łatwo poruszyć wywołując zamknięcie i  kamienny chłód spojrzenia. Każdy ma taki czas kiedy trzeba na niego zaczekać, przejść burze by dotrzeć do brzegu. Czas kiedy daje się z siebie wszystko co się ma, a to nie wystarcza. Czas kiedy dopada bezradność po stoczeniu wszystkich możliwych bitew z których każda pozostawia ślad. Wtedy zostaje tylko jedna świadomość dramat kilku słów - Nie mogę żyć z Tobą (bo mnie ranisz, bo nie daję sobie rady z tą miłością, bo czuję, że jest mnie coraz mniej i spalam się wciąż na nowo)  czy bez Ciebie (ale bez Ciebie też już nie umiem żyć bo jesteś integralną częścią mojego świata i kocham Cię tak bardzo, że aż boli). Czekasz więc sam lub z kimś kogo kochasz aż odwróci się los tak byście mogli być razem, a to czekanie jest pełne niepokoju o Waszą przyszłość. Bo tak naprawdę nic już nie jest pewne i bardzo prawdopodobne, że mimo głębokich uczuć wasze drogi się rozejdą na zawsze. Wszystko, co zawierają słowa oddaje muzyka, a wszystko czego ona nie zdoła oddaje głos Bono gdy śpiewa wkładając w to cały bagaż swoich emocji wykraczając poza ramy zwyczajnej percepcji.
MUZYKA

7 października 2007
Droga donikąd

Wszystko polega na tym, żeby człowiek był taki, jaki jest, żeby nie wstydził się chcieć tego, czego chce i marzyć o tym, o czym marzy. Ludzie są na ogół niewolnikami konwenansów. Ktoś im powiedział, że powinni być tacy i tacy, i starają się być takimi aż do śmierci, nie wiedząc nawet, kim byli i są naprawdę. Nie są więc nikim i niczym, postępują niejednoznacznie, niejasno, chaotycznie. Człowiek przede wszystkim musi mieć odwagę być sobą.
Milan Kundera, Żart

Zawsze zastanawia mnie to, że tak łatwo ludziom przychodzi odwracanie się od tego kim są naprawdę. Zupełnie jakby byli nic nie warci bez tysiąca nakładanych masek. Zupełnie jakby wstydzili się, tego kim są. Zupełnie jakby chcieli się ukryć z tym, co w nich najpiękniejsze – z własną niepowtarzalnością. Zupełnie jakby łatwiej było wikłać się w tysiące niedomówień, plątać w kłamstwach, grać różne role. Zupełnie jakby bycie sobą było czymś niegodnym. Chyba nigdy tego nie zrozumiem. Dla mnie takie zachowanie równa się masochizmowi. Dlaczego? Bo taki ktoś skazuje siebie samego na wieczne cierpienie, sam zadaje sobie ból. Kwadrat nigdy nie będzie trójkątem ani nie wtłoczy się w ramę koła chyba, że się go zniszczy tak by się dopasował do modelu. Udawanie kogoś kim się nie jest niszczy człowieka. Traci on poczucie własnej tożsamości i tym samym siebie samego, czasem bezpowrotnie. Skazuje siebie na stałe cierpienie. To tak jak stale iść drogą donikąd.
  

Evanescence

Where will you go

Gdzie pójdziesz?

You’re too important for anyone
Jesteś zbyt ważny dla każdego
You play the role of all you want to be
 Grasz rolę tego, kim chciał byś być we wszystkim
But I, I know who you really are
Ale ja, ja wiem kim naprawdę jesteś
You’re the one who cries when you’re alone
Jesteś tym, który płacze kiedy jest sam

[CHORUS:]
But where will you go
Ale gdzie pójdziesz? 
With no one left to save you from yourself
Z nikim kto pozostał  by ocalić Cię przed samym sobą
You can’t escape
Nie możesz uciec
You can’t escape
Nie możesz uciec

You think that I can’t see right through your eyes
Myślisz, że nie mogę Cię przejrzeć
Scared to death to face reality
Śmiertelnie przerażony sprostaniem rzeczywistości
No one seems to hear your hidden cries
Wydaje się, że nikt nie słyszy Twojego ukrytego płaczu
You’re left to face yourself alone
Zostałeś by sprostać samemu sobie w samotności

[Chorus]
But where will you go
Ale gdzie pójdziesz? 
With no one left to save you from yourself
Z nikim kto pozostał  by ocalić Cię przed samym sobą
You can’t escape the truth
Nie możesz uciec od prawdy
 
I realize you’re afraid
Zdałam sobie sprawę, że się boisz
But you can’t abandon everyone
Ale nie możesz porzucić wszystkich
You can’t escape
Nie możesz uciec
You don’t want to escape
Nie chcesz uciekać

I’m so sick of speaking words that no one understands
Mam dość wypowiadania słów, których nikt nie rozumie
Is it clear enough that you can’t live your whole life all alone
Czy to jest wystarczająco jasne, że nie nie możesz przeżyć całego życia zupełnie sam
I can hear you in a whisper
Mogę usłyszeć Ciebie szepczącego
But you can’t even hear me screaming
Ale Ty nie możesz mnie usłyszeć nawet gdy krzyczę

[Chorus]
But where will you go
Ale gdzie pójdziesz? 
With no one left to save you from yourself
Z nikim kto pozostał  by ocalić Cię przed samym sobą
You can’t escape the truth
Nie możesz uciec od prawdy

I realize you’re afraid
Zdałam sobie sprawę, że się boisz
But you can’t reject the whole world
Ale nie możesz odrzucić całego świata
You can’t escape
Nie możesz uciec
You won’t escape
Nie uciekniesz
You can’t escape
Nie możesz uciec
You don’t want to escape
Nie chcesz uciekać


11 października 2007
Zmęczenie moje - definicja

 
Ernest Bryll
Skąd to zmęczenie

Skąd to zmęczenie w nas każdego rana
Jakby każda noc była nieprzespana
Skąd twarze takie szare, skąd oczy takie stare
Czemu gonimy tacy zadyszani,
Jakby się nam ta ziemia chwiała pod stopami
I skąd to, że nie wiemy, dokąd tak biegniemy
Stąd ten krzyk - szybciej, szybciej. Inaczej padniemy...

Zmęczenie (definicja wg. Wikipedii) - przejściowe zmniejszenie zdolności do pracy spowodowane przez brak rezerw energetycznych. W czasie zamiany cukru w energię, organizm wytwarza tez kwas mlekowy, który gromadzi się w mięśniu używanym w danej chwili i wywołuje uczucie zmęczenia. W wypadku odczuwania zmęczenia, należy położyć się i nie dopuścić do utraty ciepła przez ciało. Zmęczenie jest reakcją fizjologiczną chroniącą przed dalszą zbyt intensywną pracą. Wyróżnia się dwa rodzaje zmęczenia - ośrodkowe (ogólne) oraz obwodowe (mięśniowe).
Zmęczenie - moja definicja
Zmęczenie jest wtedy kiedy podniesienie powiek na dźwięk budzika jest zadaniem mobilizującym cały organizm, podobnie jak wyciągnięcie ręki by go wyłączyć. Kiedy po przebudzeniu nie można się oprzeć wrażeniu, że jest jeszcze środek nocy a w sen zapadłaś jakiś kwadrans temu. Kiedy mija dobre piętnaście do dwudziestu minut zanim się będzie w stanie podnieść z łóżka i doczołgać do łazienki o ile nie zapadnie się w zupełną nieświadomość po wyłączeniu budzika. Kiedy nie ma takiej opcji by bez kawy i zimnej wody uniknąć zaśnięcia na stojąco. Kiedy to, co na siebie założysz, przestaje mieć znaczenie. Kiedy nie masz siły nic jeść, bo żucie wymaga wysiłku. Kiedy malujesz się zupełnie nie zwracając uwagi na to czy cień do powiek pasuje kolorystycznie do ubrania. Kiedy zamiast jak zwykle energicznie iść do pracy spacerkiem wsiadasz do autobusu, bo nie jesteś pewna czy dałabyś radę przejść taką odległość gdy każdy krok wymaga ogromnego wysiłku. Kiedy pracując w myśl motta Marka Kowalskiego: Rzeczy niemożliwe wykonujemy od ręki na cuda potrzebujemy trochę czasu, wkładasz całą energię w to by utrzymać przytomność na właściwym poziomie. Kiedy kawę zaaplikowałabyś sobie najchętniej dożylnie w kroplówce by wreszcie pobudzić ciało do normalnego działania. Kiedy przy wykonywaniu całej rzeszy mniejszych i większych obowiązków robisz wszystko mechanicznie zapominając, o tym, co zrobiłaś w sekundę po wykonaniu. Kiedy komunikacja z Tobą jest delikatnie mówiąc utrudniona i przedstawienie się wymaga kilkusekundowego zastanowienia się nad tym jak się nazywasz. Kiedy po pracy robisz zakupy i wkładasz do koszyka wszystko to, czego nie potrzebujesz w ilościach hurtowych, bo dopiero wtedy udaje się impulsowi odpowiedzialnemu za uczucie głodu dotrzeć do mózgu. Kiedy przy załatwianiu wszelkich poza zawodowych spraw wykazujesz się kompletnym idiotyzmem. Kiedy po powrocie do domu nie jesteś w stanie przez dobre pół godziny wstać by zrobić sobie coś do jedzenia. Kiedy w końcu coś jesz jak jest już ciemno okazuje się, że nie jesteś w stanie zmieścić w żołądku nawet 1/10 z tego, co sobie przygotowałaś. Kiedy utrzymywanie znajomości (tych, które jeszcze ocalały) i przyjaźni staje się ograniczone do wymiany tekstu (często mało logicznego i spójnego) przez światłowody. Kiedy na maile odpisujesz z tygodniowym lub dwutygodniowym opóźnieniem. Kiedy słowo orgazm przestaje Ci się kojarzyć z seksem a zaczyna z uczuciem błogostanu po posmarowaniu powiek żelem ze świetlika. Kiedy monitor można zobaczyć na własne oczy dopiero po dziesiątym mrugnięciu. Kiedy palce unoszone nad klawiaturą wydają się mieć jakieś tajemnicze obciążenie. Kiedy wieczorem prysznic bierze się na siedząco, bo nie ma się siły stać. Kiedy wycierając się myślisz czy dasz radę wetrzeć w ciało balsam i patrzysz na niego ze zniechęceniem, bo jego użycie odwleka o kolejne minuty położenie się do łóżka. Kiedy trafienie do niego jest najbardziej upragnioną w ciągu dnia rzeczą. Kiedy pozioma pozycja ciała z lekko podwyższoną głową na poduszce i przyjemny dotyk pościeli przykrytej miękkim kocem wystarczą by poczuć niewysłowioną rozkosz pół sekundy przed zapadnięciem w głęboki sen.
 ____________________________________________

 Zmęczona jestem. Bardzo. Już dziś a przede mną pracowity weekend. Czasami żałuję, że ludzie nie są na baterie, włączyłoby się siebie do kontaktu na parę godzin i po sprawie, żadnych niedoborów energii. Już widzę jak będę wyglądać w poniedziałek rano. Trzymajcie za mnie kciuki, żeby udało mi się złapać choć trochę oddechu, bo już nawet rezerwy wyczerpałam ostatnio.
16 października 2007
Dziwny czas

Dnie mijają jak szalone w cieniu tysiąca spraw. Niekończąca się praca na życiowy akord. Ani siły ani czasu na nic. Życie przecieka przez palce. Ciągle więcej i więcej do zrobienia kiedy wydaje się, że już będzie lżej. Dziwne myśli mam. Najchętniej spakowałabym się i wyruszyła byle dalej... Już prawie to zrobiłam, urlop był w planie, do czasu kiedy okazało się, że muszę kogoś zastąpić. Powoli zaczynam potrzebować snu jak powietrza. WSZYSTKO zaniedbałam poza pracą. Nie zanosi się na lepiej. Kolejny weekend zajęty. Dziwny czas kiedy wszystko się na siebie nakłada i nie chce przestać od tylu dni. Balansuję gdzieś na granicy wytrzymałości z tą piosenką w głowie: 


Linkin Park

Shadow of the day

Cień dnia


I close both locks below the window
Zamykam oba zamki pod oknem
I close both blinds and turn away
Zasłaniam obie zasłony i odwracam się

Sometimes solutions aren't so simple
Czasem rozwiązania nie są tak proste
Sometimes good bye's the only away
Czasem pożegnania są jedyną drogą

[Chorus]
And the sun will set for you
I słońce zachodzi dla Ciebie
The sun will set for you
Słońce zajdzie dla Ciebie

And the shadow of the day
I cień dnia
Will embrace the world in grey
Ogarnie świat szarością

And the sun will set for you
I słońce zajdzie dla Ciebie
[End Chorus]

And cards and flowers on your window
I kartki i kwiaty na Twoim oknie
Your friends all plead for you to stay
Wszyscy Twoi przyjaciele proszą byś został

Sometimes beginnings aren't so simple
Czasem początki nie są takie proste
Sometimes good bye's the only way
Czasem pożegnania są jedyną drogą

[Chorus]
And the sun will set for you
I słońce zajdzie dla Ciebie
The sun will set for you
Słońce zajdzie dla Ciebie

And the shadow of the day
I cień dnia
Will embrace the world in grey
Ogarnie świat szarością

And the sun will set for you
I słońce zajdzie dla Ciebie

And the shadow of the day
I cień dnia
Will embrace the world in grey
Okryje świat szarością

And the sun will set for you
I słońce zajdzie dla Ciebie

And the shadow of the day
I cień dnia
Will embrace the world in grey
Okryje świat szarością

And the sun will set for you
I słońce zajdzie dla Ciebie
[End Chorus]



19 października 2007
Przedwyborczo

Chcecie zniszczyć Polaków ? Dajcie im wolność!

Otto von Bismarck


Zawsze przychodzą mi do głowy te słowa gorzkiej prawdy kiedy patrzę, co się dzieje od tylu lat w naszym kraju. Historia pokazuje, że potrafimy walczyć, potrafimy się jednoczyć, potrafimy być wspaniałym, dzielnym i bohaterskim narodem, ale nie potrafimy rządzić, właściwie wykorzystać wolności. Nie sprawdzamy się w czasie pokoju, kiedy z pozoru nikną zagrożenia. Ostatnich dobrych władców według mnie mieliśmy za czasów panowania monarchii. Bodajże Churchill powiedział kiedyś, że demokracja jest najgorszym z możliwych systemów, ale lepszego nie wymyślono. Zgadzam się w zupełności. Kiedy panuje monarchia i zaczyna być źle wiadomo, że winny jest król, on ponosi odpowiedzialność za swoje czyny, stara się być dobrym władcą, bo wie, że inaczej może zostać przez uciemiężony lud pozbawiony władzy lub stracony.  A w demokracji rządzą wszyscy czyli tak naprawdę nikt, kiedy zaczyna być źle odpowiedzialni są wszyscy czyli tak naprawdę nikt, kiedy się chce ukarać winnych nie ma takiej możliwości, bo winni są wszyscy czyli nikt i tak za całe wyrządzone przez rządzących zło NIKT NIE PONOSI ODPOWIEDZIALNOŚCI  SPRAWUJĄCY WŁADZĘ SĄ BEZKARNI. Oto dlaczego to najgorszy z systemów. Zdaję sobie sprawę z tego, że od czasów monarchii wielu dobrych ludzi przewinęło się przez politykę, ale niestety nie udało im się wiele zdziałać. Dlaczego? Bo wciąż w rządzie panuje zasada żywcem z filmu Dzień świra – „Moja racja jest najmojsza”  Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że cofamy się do czasów liberum veto, nie bo nie i koniec. Po co tworzyć koalicję jak można doprowadzić blokowaniem swoich wzajemnych działań do rozpadu rządu i próbować sprawić by koryto było tylko nasze, najważniejsze by nikogo do niego nie dopuścić, nie ważne jakie są tego koszty w końcu nie my je ponosimy. Po co się w ogóle starać, to się nie opłaca, bo to kosztuje. W Stanach Zjednoczonych u władzy są ludzie wykształceni, o ugruntowanej doświadczeniem wiedzy i o stabilnej ugruntowanej pozycji majątkowej, tacy, którzy nie szukają okazji by dzięki władzy się wzbogacić, bo oni już są bogaci a sprawowanie władzy jest dla nich realizacją siebie i własnych ambicji. A u nas ciągle pełno ludzi z nikąd sterowanych przez tak zwanych starych wyjadaczy z przeszłością. Dla mnie film Kariera Nikosia Dyzmy nie był komedią tylko czarną komedią, bo tyle prawdy pokazał o tym jak wyglądają kulisy władzy. Jak się załatwia pewne rzeczy, jak obsadza stanowiska.  W tym kraju nie trzeba być wykształconym, ba nie trzeba być nawet inteligentnym, ani wiedzieć niczego o polityce, sytuacji gospodarczej czy społecznej wystarczy mówić to, co ludzie chcą usłyszeć i wybielać siebie samego rzucając oskarżenia na innych by zrobić polityczną karierę. Na arenie politycznej wciąż te same twarze, które raz po raz wypływają na powierzchnię próbując przysłowiowo dorwać się do koryta. Jak już cudem udaje się osiągnąć coś dobrego to potem wszyscy się biją o to czyja to zasługa i oczywiście wszyscy razem i każdy z osobna ją sobie przypisują.  Od czego zaczęło się to co jest? Od tego, że ludzie przestali chodzić na wybory. JA WIEM, ŻE NIE MA Z CZEGO WYBIERAĆ. Wiem, że wybory w tym kraju sprowadzają się do wyboru mniejszego zła. Ale wiem też, że dzięki uczestnictwu w wyborach możemy zapobiec temu by tylko pożałowania godne partie wchodziły do Sejmu i decydowały o nas, możemy zapobiec poszerzaniu tego zła zamiast przyznawać mu coraz większą rację bytu i pozwalać by wszelkie granice absurdu były nadal przekraczane. To też okazja do tego by dać szansę tym, którzy według Was powinni swoje miejsce w polityce mieć. To nie jest obowiązek – to jest przywilej. To naprawdę nie jest wielki wysiłek ubrać się, przejść te kilkaset metrów do siedziby komisji, złożyć podpis i postawić krzyżyk. Nikt nie zrobi tego za Ciebie. Nic się nie zmieni bez odrobiny wysiłku z Twojej strony. Jeszcze w to wierzę, a póki wierzę będę jak zawsze uczestniczyć w głosowaniu do czego i Was zachęcam. Dlaczego? Bo zgadzam się z poniższymi słowami kogoś o wiele mądrzejszego ode mnie:

Nie polityka powinna rządzić ludźmi, lecz ludzie polityką.
 Napoleon Bonaparte




Wczoraj nadrobiłam zaległości w czytaniu Waszych maili, nie na wszystkie odpisałam, po prostu nie dałam rady, proszę Was o jeszcze odrobinę cierpliwości. Przez sporą ilość tego, co do mnie piszecie przewija się pytanie na kogo będę sama głosować. Zastanawiałam się czy Wam odpowiedzieć, bo nie chcę Wam sugerować wyboru. Jednak po namyśle stwierdziłam, że mogę Wam powiedzieć nie dokładnie, dlatego, że przecież każdy z Was zagłosuje tak jak uważa, a nie tak jak ja. Będę głosować na którąś z mniejszych partii jeszcze nie zdecydowałam na którą chociaż bardzo chciałam zagłosować na Partię Kobiet. TU  możecie sobie poczytać z jakiego pragnienia powstała i dowiedzieć się wielu innych rzeczy o niej. Uważam, że kobiety powinny mieć swoją reprezentację w Sejmie. Wierzę, że warto dać im szansę. Niestety nie mogą jej dostać ode mnie, bo nie tylko w moim mieście ale i w całym moim województwie nie zebrały wystarczającej liczby podpisów bym mogła oddać na nie swój głos. I jeszcze jedno wbrew słowom Tuska nie uważam by oddawanie głosu na mniejszą partię czyniło mój głos straconym, przeciwnie za taki uznałabym go gdybym była zmuszona poprzeć którąś z tych największych.


23 października 2007
Tabletka lekiem na wszystko?

  

Żyjemy w zawrotnym tempie. Mamy po dwa etaty (a czasem i więcej) plus trzeci w domu i czwarty przy rodzinie. Pracujemy całymi dniami, często w stresie, często bez czasu na posiłek, często bez wytchnienia. No i zaczynają się problemy, bo taki tryb funkcjonowania (życie to za duże słowo) nie służy nikomu. Z przemęczenia niczego nie jesteśmy w stanie zrobić dobrze. Szukamy rozwiązania sytuacji. I akurat w chwili gdy o nim myślimy widzimy kobietę aktywną uśmiechającą się do nas z telewizora zdradzającą nam swój sekret witalności w postaci tabletki zawierającej żeń-szeń, wyciąg z miłorzębu czy inne cudo, mruga do nas i mówi to takie proste. Myślimy co nam szkodzi idziemy do apteki kupujemy reklamowany specyfik i całą rzeszę witamin poleconych przez ‘troskliwego’ aptekarza i tak na stole zamiast śniadania rano tabletki. Może i trochę pomogą ale nie na długo, bo nic nie zastąpi wypoczynku i prawidłowej diety. Zauważamy, że jesteśmy za nerwowi, zaczyna to być nasz kolejny problem i znów patrzymy w telewizor i przykuwa naszą uwagę kobieta taka jak my, co to nie może na czas wstać do pracy ze zmęczenia i ma takiego szefa jak wypisz wymaluj nasz. I co się dzieje - ona sobie radzi. Jak? Ano z pomocą magicznej tabletki. No a jak ona sobie radzi to i my też możemy. Kolejna wizyta w aptece kolejna garść tabletek. Tym razem naprawdę skutecznych tak skutecznych, że są po jakimś czasie kupowane z częstotliwością równą zakupom chleba. Zaczyna nam się podobać uzyskiwanie takich ‘prostych’ rozwiązań naszych zmartwień. I nim się obejrzymy mamy w domu wszystkie możliwe witaminy, żeń-szenie, magnez,  w torebce cztery rodzaje tabletek przeciwbólowych i te najważniejsze na uspokojenie, a na stoliku przy łóżku na sen, bo spać normalnie już też nie możemy. Jednak te wszystkie tabletki nie dają nam radości życia, nie sprawiają, że chce się nam z łóżka rano wstać. I gdzie szukamy rozwiązania? Oczywiście w kolejnych tabletkach tym razem już na depresję oczywiście zapisanych bez trudu by się pozbyć pacjenta nie problemu. Wiara w dobroczynne działanie leków na nasze problemy jest jednym z większych miraży dzisiejszego świata. Do czego prowadzi? Do szukania coraz to nowych farmaceutyków, do uzależnienia się od nich, do powierzania im swego nastroju, snu, życia zamiast wzięcia go w swoje ręce. Nie ma takiej tabletki, która rozwiąże problemy za Ciebie. Nie ma takiej tabletki, która wyleczy Cię ze zmartwień. Nie ma takiej tabletki, która by zmieniła Twoje życie za Ciebie.

27 października 2007
Czas

   

Czas obgaduje nas za plecami. Na pozór jest przyjacielski i logiczny, zawsze bez wahania daje z siebie więcej. Ale gdy nie patrzymy, kradnie nasze życie i tym skradzionym kawałkom mówi o nas źle.
Jonathan Carroll, Dziecko na niebie

Przecieka przez palce sekunda po sekundzie, minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Upływa w szaleńczym pędzie, umiarkowanym kłusie, albo się wlecze niemiłosiernie. Podstępnie, prawie niezauważalnie kradnie kolejne bezcenne ziarenka chwil z naszej klepsydry. Nie wiemy ile ich jeszcze zostało – on tak. Powadzi nieuczciwą grę. Jest wybitnym szulerem. Ma wszystkie asy w rękawie i ze sprawnością typową dla mistrza przeprowadza każdą rozgrywkę. Ufa starej sprawdzonej taktyce – zmydlić oczy przeciwnika dając mu piękne chwile a dla kolejnych przetrwa kolejne lata nie otrzymując nic. Nie jest łaskawy, nigdy nie czeka aż się pozbierasz. Odbiera Ci niespostrzeżenie wszystko na czym Ci zależy – miłość, sprawność, zdrowie, szanse i zdolności dając siebie wtedy kiedy już nie jest potrzebny. Czasami udaje się z nim wygrać. Te rzadkie chwile nazwano szczęściem. Cieszą one tylko tych, którzy są nieświadomi, że za nie z kolei trzeba zapłacić słony rachunek życiu. Zniewala wszystkich, zamyka w ramy tarcz, wskazówek i cyferek. Według niego snuje się plany, w odniesieniu do niego myśli o życiu, istnieje się w narzuconym przez niego tempie. Tylko nieliczni potrafią go wyzyskać, ale i oni są od niego zależni. Nie da się przed nim uciec, bo gdziekolwiek dobiegniesz on tam będzie spokojny w oczekiwaniu na Ciebie i bezczelnie spyta – Co tak długo? Rzucając Ci w twarz precyzyjną liczbę zmarnowanych w biegu sekund. Nie cofniesz go, nie przyspieszysz, nie zatrzymasz, nie masz nad nim władzy. Jednak i on jest ograniczony - ilością Twoich ziarenek w klepsydrze, bo ich liczba jest skończona. To one wyznaczają długość jego panowania. Szkoda tylko, że ta długość to nasze życie...


01 listopada 2007
...
     
Nie sposób oswoić się ze śmiercią. Żołnierze, lekarze i przedsiębiorcy pogrzebowi widzą ją bez przerwy i przyzwyczajają się do pewnych jej aspektów, lecz nie do jej istoty. Nie sądzę, aby ktokolwiek to potrafił. Dla mnie otrzymanie wiadomości o śmierci bliskiej osoby jest jak droga w dół po znanych, lecz pogrążonych w mroku schodach. Chodziłeś nimi milion razy i wiesz, ile stopni jeszcze przed tobą, ale gdy chcesz stanąć na następnym, okazuje się, że go nie ma. Potykasz się i nie możesz w to uwierzyć. I od tej pory będziesz się tam potykał często, ponieważ, jak wszystkie rzeczy, do których przywykłeś, ten brakujący stopień stał się częścią ciebie.

Jonathan Carroll, Głos naszego cienia

  


04 listopada 2007
Nie mów mi często, że mnie kochasz

Nie mów mi często, że mnie kochasz. Nie nadużywaj tych słów. Nie zaczynaj nimi dnia, nie witaj i nie żegnaj nimi, nie kończ nimi każdej rozmowy telefonicznej. Nie traktuj ich jak obowiązkowego hasła, wytrychu do dobrego nastroju, karty przetargowej dla swoich racji. Nie wymawiaj ich bez zastanowienia, na szybko, w biegu tylko dlatego, że myślisz, że powinieneś, że to swego rodzaju obowiązek. Nie przesycaj nimi dni. Pozwól mi za nimi zatęsknić. Bo za każdym razem jak je wypowiadasz nie myśląc o tym, co mówisz, nie dbając o kontakt wzrokowy, nie zważając na sytuację odbierasz im moc, sprawiasz, że zaczynam wierzyć, że nie mają dla Ciebie znaczenia, że są pustym gestem. Szanuj je, obchodź się z nimi właściwie, bo nie ma na całym świecie dwóch ważniejszych słów. Spraw by każde ich wypowiedzenie było nieoczekiwanym prezentem od którego topnieje serce. A na co dzień wyraź mi to, co czujesz inaczej, tym tysiącem drobnych gestów, które tak dobrze znasz, które są wartością samą w sobie. Spraw bym czuła to, o czym rzadko mówisz, przez cały czas, a nie myślała o tym, co mówisz cały czas, a czego nie czuję. Nie potrzebuję słów, a tego, co wyrażają. Słowa są tylko oznaczeniem rzeczywistości, nie są nic warte bez tego, co określają.




07 listopada 2007
Kilka słów o słowach

Słowa są największym oszustwem, na jakie faceci nas nabierają. Myślałaś, że poznałaś anioła, bo mówi do ciebie wszystkie te cholernie ważne słowa? Głupia. Anioły po prostu są, nie muszą nic mówić, nie udają, że cię znają. Nie muszą. Są, gdy ich potrzebujesz. Anioły są tylko dla ciebie. 

 J. L. Wiśniewski, Martyna

Bardzo dawno temu jeden z naszych przodków wpadł na pomysł porozumiewania się za pomocą znaków werbalnych, stworzył wspólnie z innymi entuzjastami system nazw tworząc dla wszystkiego, co tylko zdołał nazwać, odpowiednie słowo, a jego następcy z kolei wymyślili dla słów oznaczenia graficzne. Wiem brzmi to trochę jak bajka na faktach, ale bynajmniej nie będzie happy endu. Od tego pomysłu bowiem zaczęły się problemy ludzi z komunikacją. Zamiast lepszego porozumienia pojawiło się gorsze i jego zupełny brak. A oprócz tego szereg skutków ubocznych jak otwarcie nieograniczonych możliwości kłamstwu, pustosłowie czyli nie mówienie niczego za pomocą słów, manipulacja słowem i wykorzystywanie go jako broni, niezwykle skuteczniej i bardzo głęboko raniącej. Przez lata ewolucji słowo rozwijało się i w dobrą i złą stronę w zależności od ludzi je niosących. Nabrało niewątpliwej wartości dla jednych, a dla drugich stało się bezwartościowe. Ludzie słowa, ufają mu i cenią jego wartość, dla nich ono zawsze znaczy, ma odniesienie w rzeczywistości, jest z nią nierozłączne. Natomiast niesłowni używają słów tylko i wyłącznie dla swoich celów, ich słowa są puste, nie stoi za nimi nic, nawet maleńki fragment rzeczywistości. Niestety bardzo trudno jest odróżnić jednych od drugich. Ci, dla których słowo nie ma znaczenia, świetnie się maskują. Pozbawieni skrupułów wykorzystują moc słów w ogóle ich nie ceniąc. Paradoksalnie są mistrzami wymowy, wiedzą dokładnie jakich słów użyć by osiągnąć zamierzony efekt i co człowiek słów chce usłyszeć. Są najlepszymi i najbardziej okrutnymi oszustami świata. Najlepiej widać tą różnicę na przykładzie związków między kobietami i mężczyznami. Zarówno one jak i oni posługują się słowami do osiągnięcia zamierzonych celów by później odejść bez śladu emocji. Nic nie da się porównać do bólu jaki się odczuwa kiedy okazuje się, że słowa którym się wierzyło były puste. Kiedy prawda wychodzi na jaw pustka staje się jednym z najbardziej dominujących uczuć zaraz po bólu, jej doświadczenie odbywa się na wszystkich poziomach rzeczywistości. Całe szczęście, że człowiek jest silny i potrafi się podnosić by pójść dalej zostawiając to, co złe za sobą. Słowa mają wielką moc. Jednak nie jest im ona przypisana na stałe. Będą miały tyle mocy ile im nadamy, to my stanowimy o ich wartości, bo my za nimi stoimy z naszą rzeczywistością dzięki nim nazwaną. To my sprawiamy, że mają znaczenie i to my im je odbieramy. Jak wszystko w życiu są darem, który należy dobrze wykorzystać.




  
10 listopada 2007
There's us

 Alexz Johnson

There's us

There's me
Tam jestem ja
Looking down at my shoes
Spoglądająca w dół na moje buty
The one smiling like the sun
Ten uśmiechający się jak słońce 
That's you
To ty
What were you thinking
Co sobie myślałeś
What was the song inside your head
Jaką piosenkę słyszałeś w głowie
There's us
Tam jesteśmy my
Going on about a band
Kontynuując zespół
Working out how we play our hand
Pracując nad tym jak grać naszymi rękoma
I lay there dreaming
Tam kładę marzenia
Later all alone in my bed
Później całkiem sama w moim łóżku

If I was stupid
Jeśli byłam głupia
Maybe careless
Może niedbała
So were you
To ty także byłeś

Not everything is supposed to come true
Przypuszczalnie nie wszystko jest do spełnienia
Some words are best unsaid
Niektóre słowa są najlepsze niewypowiedziane
Some love is not really love at all
Niektóre miłości nie są wcale prawdziwymi miłościami
I'll keep everything I shared with you
Zatrzymam wszystko, co dzieliłam z Tobą
And that's enough
I to wystarczy
There's us
Tam jesteśmy my

Freeze-frame
W zamarźniętej ramie
I'm not about to cry
Nie zbiera mi się na płacz
It's too late for us to change
Jest za późno dla nas by się zmienić
Why try
Po co próbować
I've got a camera
Mam aparat
Tucked away inside my heart
Zabrany daleko do wnętrza mojego serca

If I'm a loser
Jeśli jestem przegraną
Or just unlucky
Czy po prostu nieszczęśliwą
So are you
To ty też jesteś

Not everything is supposed to come true
Przypuszczalnie nie wszystko jest do spełnienia
Some words are best unsaid
Niektóre słowa są najlepsze niewypowiedziane
Some love is not really love at all
Niektóre miłości nie są wcale prawdziwymi miłościami
I'll keep everything I shared with you
Zatrzymam wszystko, co dzieliłam z tobą
And that's enough
I to wystarczy
There's us
Tam jesteśmy my


Somewhere between then and now
Gdzieś między wtedy i teraz
I look away when you said we'll never change
Spojrzałam w dal kiedy powiedziałeś, że nigdy się nie zmienimy
And if you think what might have been
I jeśli myślisz o tym, co mogło być
You'll lose today and we've got songs to play
Tracisz dziesiejszy dzień a mamy piosenki do zagrania

Not everything is supposed to come true
Przypuszczalnie nie wszystko jest do spełnienia
Some words are best unsaid
Niektóre słowa są najlepsze niewypowiedziane
Some love is not really love at all
Niektóre miłości nie są wcale prawdziwymi miłościami
I'll keep everything I shared with you
Zatrzymam wszystko, co dzieliłam z Tobą
And that's enough
I to wystarczy
There's us
Tam jesteśmy my

Not everything is supposed to come true
Przypuszczalnie nie wszystko jest do spełnienia
Some words are best unsaid
Niektóre słowa są najlepsze niewypowiedziane
Some love is not really love at all
Niektóre miłości nie sa wcale prawdziwymi miłosciami
I'll keep everything I shared with you
Zatrzymam wszystko, co dzieliłam z tobą
And that's enough
I to wystarczy
There's us
Tam jesteśmy my



Niektórzy ludzie  czasem bardzo podobni siebie a czasem bardzo różni spotykają się, poznają i zbliżają się do siebie. Otwierają swoje światy dla siebie nie pragnąc niczego więcej jak obecności. Jest im ze sobą dobrze. I wszystko zostałoby dobrze gdyby nie odwieczne pytanie wirus, który wszystko niszczy – dlaczego? Dlaczego skoro to tylko luźna znajomość jest aż tak dobrze? Dlaczego tylko on/ona potrafi dokończyć moje myśli? Dlaczego on/ona a nie ktoś inny zawsze potrafi mnie rozśmieszyć? Dlaczego w ogóle myślę dlaczego? Od tego zaczyna się droga w dół  jak po równi pochyłej. Gdyby nie analiza wzajemnych relacji przyjaźń została by nienaruszona a tak zaczyna się jeszcze głębsze zastanawianie nad wspólnym zachowaniem, co gorsza obopólne. A nie powinno, bo to nie jest typ ludzi, którzy mogą być ze sobą inaczej. To nie jest miłość. W miłości nie ma miejsca na myślenie. Miłość się czuje i nie da się jej z niczym innym pomylić. Przekraczanie głębokiej przyjaźni po przemyśleniach nie kończy się dobrze dla żadnej ze stron. Przewracanie swojego świata do góry nogami z powodu myśli a nie uczuć to błąd. Pewnie, że może być dobrze, ale tylko do czasu kiedy złudzenia rozumu prysną. Nasz umysł nie raz zawodzi, serce nigdy. Nie da się zbudować czegoś trwałego na myślach i słowach. Miłość potrzebuje uczuć i czynów, w nich się wyraża. Kiedy damy się oszukać czemuś w naszej głowie przebudzenie jest bardzo bolesne czujesz się jakby ktoś w otwarte oczy rzucił  Ci sól. Nie da się z niego wyjść nie potłuczonym. Rozbici kamieniem rzuconym własną ręką w zbudowaną przez siebie szybę złudzeń zasłaniającą prawdę cierpimy okrutnie. Nie wszystkie myśli powinny być zrealizowane. Nie wszystkie słowa powinny być wypowiedziane. Nie wszystkie przyjaźnie powinny być przekroczone. Czasem okazuje się, że granice nie ograniczały a chroniły coś bardzo cennego, niestety za późno...

  
TU  prośba do Was o gest dobrej woli


 

15 listopada 2007
Lista cech fundamentalnych

 


Lucie Silvas

What You're Made Of
To, co się składa na Ciebie

Just like I predicted, We're at the point of no return
Dokładnie tak, jak przewidziałam, jesteśmy w punkcie z którego nie ma powrotu
We can go backwards, and no corners have been turned.
Nie możemy się cofnąć ani skręcić za żadnym zakrętem
I can't control it, if I sink or if I swim
Nie mogę kontrolować tego czy zatonę czy popłynę
'cause I chose the water that I'm in.
Bo ja wybrałam wody w których jestem

[BRIDGE]
And it makes no difference who is right or wrong
I nie robi żadnej różnicy kto ma rację czy się myli
I deserve much more than this
Zasługuję na o wiele więcej niż to
'Cause there's only one thing I want
Bo jest tylko jedna rzecz, której pragnę

[CHORUS]
If it's not what you're made of
I jeśli to nie składa się na to, co Cię stanowi
You're not what I'm looking for
Nie jesteś tym, kogo szukam
You where willing but unable to give me anymore
Chciałeś, ale nie byłeś zdolny do dania mi czegoś więcej
There's no way, You're changing, cause some things will just never be mine,
Nie ma sposobu na to byś się zmienił, bo niektóre rzeczy po prostu nigdy nie będą moje
You're not love this time ... but it's allright.
Nie jesteś miłością tym razem... ale nie szkodzi

I hear you talking, but your words don't mean a thing.
Słyszę jak mówisz, ale Twoje słowa nie znaczą nic
I doubt you ever put your heart into anything.
Wątpię, żebyś kiedykolwiek włożył serce w cokolwiek
It's not much to ask for, to get back what I put in,
To niewiele prosić o zwrot tego, co się daje
But I chose the waters that I'm in.
Ale ja wybrałam wody w których jestem

[BRIDGE]
And it makes no difference who is right or wrong
I nie robi żadnej różnicy kto ma rację czy się myli
I deserve much more than this
Zasługuję na o wiele więcej niż to
'Cause there's only one thing I want
Bo  jest tylko jedna rzecz, której pragnę

[CHORUS]
If it's not what you're made of
I jeśli to nie składa się na to, co Cię stanowi
You're not what I'm looking for
Nie jesteś tym, którego szukam
You where willing but unable to give me anymore
Chciałeś, ale nie byłeś zdolny do dania mi czegoś więcej
There's no way, You're changing, cause some things will just never be mine
Nie ma sposobu na to byś się zmienił, bo niektóre rzeczy po prostu nigdy nie będą moje
You're not love this time ... but it's allright.
Nie jesteś miłością tym razem... ale nie szkodzi


What's your definition of the one?
Jaka jest Twoja definicja tego jedynego?
What you really want him to become?
Czym naprawdę chcesz, żeby się stał?
No matter what I sacrifice it's still never enough
Nie ważne co poświęcę to jest nadal nigdy dość

Just like I predicted
Tak jak przewidziałam
I will sink before I swim
Zatonę zanim zacznę pływać
'cause these are the waters that I'm in
Bo to są wody w których jestem

[CHORUS]
If it's not what you're made of
I jeśli to nie składa się na to, co Cię stanowi
You're not what I'm looking for
Nie jesteś tym, którego szukam
You where willing but unable to give me anymore
Chciałeś, ale nie byłeś zdolny do dania mi czegoś więcej
There's no way, You're changing, cause some things will just never be mine
Nie ma sposobu na to byś się zmienił, bo niektóre rzeczy po prostu nigdy nie będą moje
You're not love this time
Nie jesteś miłością tym razem
You're not love this time
Nie jesteś miłością tym razem
You're not love this time ...
Nie jesteś miłością tym razem...


 Kiedyś bardzo mądra kobieta, którą bardzo szanuję, powiedziała mi, kiedy zaczynałam przeistaczać się z dziecka przez dziewczynkę w kobietę, słowa, których nigdy nie zapomnę. Powiedziała, że miłość zaczyna się dziwnym stanem zupełnego braku obiektywizmu, kompletnym zauroczeniem i zatraceniem się w drugiej osobie. Potem dodała, że kiedy jest się pod wpływem takiego oślepiającego uczucia nie można prawidłowo ocenić czy trafiło się w drugiej osobie na perłę czy plastikową kulkę, co nie ma żadnej wartości. Stwierdziła, że to bardzo niebezpieczny stan i często trwa o wiele za długo by wyzwolić się z  uroku wtedy kiedy jeszcze można z niego wyjść nie potłuczonym. Zapytałam wtedy jak można się przed tym uchronić. A ona odpowiedziała, że zna tylko jeden sposób polegający na zrobieniu listy cech fundamentalnych naszego przyszłego partnera kiedy się nie jest zakochanym. Spytałam wtedy co to są cechy fundamentalne, a ona odpowiedziała, że to takie cechy charakteru, osobowości człowieka, bez których nie można się obejść, że są jak wartości w życiu takie jak dobro czy prawda, są czymś, co stanowi o tym, jakim ktoś jest człowiekiem. Poprosiłam o przykład, ale mi go nie udzieliła, stwierdziła, że sama muszę dojść do tego, co jest najważniejsze w człowieku. Dalej zapytałam do czego ma mi posłużyć ta lista kiedy już ją stworzę, a ona powiedziała, że kiedy się zakocham powinnam ją wziąć do ręki i nie oszukując samej siebie zobaczyć ile z cech, które wypisałam ma człowiek, w którym się zakochałam i podjąć decyzję o wspólnym być albo nie być. Od tamtego czasu tworzę sobie taką listę, nie jest długa, ale zawiera cechy bardzo trudne do osiągnięcia, cechy, które sama mam więc nie oczekuję czegoś niemożliwego. Nie zrezygnuję z żadnej z nich, bo są fundamentem pod dobry, pełen miłości dom. Guzik mnie obchodzi posądzanie mnie o wybredność i egoizm, nie będę budować na piasku tylko dlatego, że szukanie odpowiedniego fundamentu jest o wiele trudniejsze i wymaga o wiele więcej czasu.

 
21 listopada 2007
...
        
(…) a jednak są we mnie sprawy, których nie zrozumie absolutnie nikt. Nikt nie potrafi dotrzeć do rdzenia duszy człowieka. I każdy człowiek posiada w swej duszy pewne zakątki, pewne rezerwaty, których nie przekroczy nawet najbliższy przyjaciel. Po prostu nie zrozumie wszystkich moich spraw, a i ja nie umiem wszystkich spraw wypowiedzieć i wyjaśnić.
 [ ks. Tadeusz Olszański ]


 

25 listopada 2007
...

 

Indios Bravos

Czas spełnienia
(fragment)

Spoglądam wstecz i widzę tyle pustych godzin
Ogarnia mnie strach, bo wiem ile minęło
Lecz nie wiem, ile zostało
A ja nie chciałbym tak po prostu przeminąć
Wiele upłynęło dni
Dni bez mojego udziału
Więc czas już skończyć z oczekiwaniem na coś
Co może nigdy nie przyjść
A ja nie chciałabym tak po prostu przeminąć
Muszę ruszyć z miejsca
Pójść na spotkanie własnego spełnienia


28 listopada 2007
...

Perfekt

Niepokonani

Gdy emocje już opadną
Jak po wielkiej bitwie kurz
Gdy nie można mocą żadną
Wykrzyczanych cofnąć słów
Czy w milczeniu białych haniebnych flag
Zejść z barykady
Czy podobnym być do skały, posypując solą ból
Jak posąg pychy samotnie stać

Gdy ktoś kto mi jest światełkiem
Gaśnie nagle w biały dzień
Gdy na drodze za zakrętem
Przeznaczenie spotka mnie
Czy w bezsilnej złości łykając żal
Dać się powalić
Czy się każdą chwilą bawić, aż do końca wierząc, że
Los inny mi pisany jest

Płyniemy przez wielki Babilon
Dopóki miłość nie złowi nas

W korowodzie zmysłów możemy trwać
Niepokonani
Nim się ogień w nas wypali
Nim ocean naszych snów
Łyżeczką się odmierzyć da

Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Niepokonanym
Wśród tandety lśniąc jak diament
Być zagadką której nikt
Nie zdąży zgadnąć nim minie czas



Ostatnio klawiatura mnie nie lubi. Zawarła pakt z kursorem. Oboje ze mnie szydzą. Wpatrujemy się w siebie i czekamy kto kogo przetrzyma. Sromotnie przegrywam. Zdradziły mnie nawet własne palce. Wolą słodkie lenistwo niż walkę o przekazywanie słów ukrytych coraz głębiej. Nie szarpią się o nie dla własnego bezpieczeństwa. Wiedzą, że nie można cofnąć tego, co wybrzmi z całą intensywnością. Wolą, żeby w powietrzu wisiało niewypowiedziane niż żeby wypowiedziane przygniotło swym ogromnym ciężarem. One go nie uniosą. Zaczęliśmy więc żyć poza słowami. Każde w swojej prywatnej ciszy. Otwarci na zewnątrz zamknięci od wewnątrz.  Nie przerzucający swoich kamieni na inne plecy. Odbudowujący siły każde na swój sposób. Zawieszeni w oczekiwaniu na dobre słowo, którym można się dzielić jak chlebem bez żadnych ograniczeń. Idziemy przez dni stopniowo oddalając się od tego, co pozostanie niewypowiedziane a zbliżając do tego, co przed nami do wypowiedzenia nadejdzie.


02 grudnia 2007
Przemiany

 Najbardziej lękamy się nie tego, że się nie nadajemy. Najbardziej lękamy się tego, że jesteśmy niezmiernie potężni. To nasze światło a nie ciemność nas przeraża. Pytamy siebie, niby, kim jestem, by móc uważać się za błyskotliwego, zachwycającego, wspaniałego, utalentowanego i nadzwyczajnego? A tak naprawdę, kim jesteś by kimś takim nie być? (...) Odgrywając kogoś małego nie służysz światu. Nie ma nic mądrego w kurczeniu się, tak by inni ludzie nie poczuli się przy tobie niepewnie. Wszyscy jesteśmy po to, by błyszczeć, jak to robią dzieci. (...) A gdy pozwalamy naszemu światłu świecić, nieświadomie dajemy innym ludziom pozwolenie by zrobili to samo. Gdy uwalniamy się z naszych lęków, sama nasza obecność automatycznie uwalnia innych …
Marianne Williams, A Return to love, Reflections on the Principles of  ‘A Course in Miracles’

Czasami nadchodzi dzień kiedy budzimy się i czujemy, że jest nam z naszym życiem źle, że jest dla nas samych niewygodne jak niedopasowane buty. Każdy kolejny dzień jak każdy kolejny krok w takich butach sprawia większy ból. Aż w końcu jedyne czego pragniemy to zrzucić wreszcie te buty, nieważne czy kosztowały sporo czy niewiele. Wolimy wejść boso w następny dzień niż je mieć choćby sekundę dłużej na nogach. Zdejmujemy je więc, ale ból nie mija, stopy poranione nie dają o nim zapomnieć. Taki spacer zostawia ślady, które ciężko zaleczyć. Na to trzeba czasu, nie można od razu kupić sobie nowych, wygodnych i dopasowanych butów kiedy nie można z bólu chodzić. Najpierw trzeba wyleczyć rany. Dać sobie czas by pomyśleć nad tym jakie buty są naprawdę dla nas, w jakich będzie nam dobrze, gdzie je dostaniemy i czy nas na nie stać. Dopiero potem można po nie wyjść pokonując to, co nas od dobrych butów dzieli by się nimi cieszyć. Czasami trzeba przejść wiele par niewygodnych butów zanim się trafi na te właściwe. Czasami te, które wydają się dla nas najlepsze wyrządzają nam najwięcej krzywdy. Czasami dorabiamy się na naszej drodze wielu blizn zanim zrozumiemy, że to nie my się mamy dopasować do butów tylko buty do nas. Najtrudniej jest zrozumieć gdzie się popełnia błąd przy swoich wyborach. Najtrudniej jest ogarnąć samego siebie i zdobyć się na przemiany. Pozwolić sobie na to, czego zawsze pragnęliśmy, a czego najbardziej się baliśmy pozwalając by strach panował nad nami. Nie doceniamy samych siebie, umniejszamy naszą wartość, ukrywamy światło. W niewoli lęku przed tym by odkryć to kim naprawdę jesteśmy w całości. W obawie przed samymi sobą i własnymi możliwościami chowamy się w sobie nie dając z siebie światu więcej niż to konieczne. Zamiast żyć  pełnią tego kim jesteśmy krzywdzimy siebie wciąż na nowo nie stawiając czoła lękowi oddając mu walkowerem własne życie. Nie jesteśmy przeznaczeni  na to by być żywym trofeum strachu, a na to by siebie zrealizować. To my mamy panować nad lękiem a nie on nad nami, bo mamy wszelkie predyspozycje by być dla niego godnym przeciwnikiem. Wiem, bo udało mi się nad nim zapanować teraz kiedy zrzuciłam niedopasowane buty. Przeszłam przez okres kwarantanny i znalazłam dla siebie nowe, takie o jakich zawsze marzyłam gdzieś bardzo głęboko, takie o których nikomu nie mówiłam. Są tylko dla mnie szyte na miarę moich możliwości tych ukrywanych od dziecka. Nie, nie są tanie, ale warte swojej ceny, bo mam nadzieję przejść w nich przez resztę życia.

  
06 grudnia 2007
List do Świętego Mikołaja

                                                                                   Pomorze, dn.  6.12.2007
 Kochany Święty Mikołaju,

W Dniu Twoich imienin chciałabym
Abyś sprawił, żeby ścieżki Poli i mężczyzny jej przeznaczonego skrzyżowały się,
Abyś dał wytchnienie w supełkach Megan,
Aby Esmeralda znalazła Quasimoda i wprowadziła do jego życia mnóstwo ciepła,
Aby Zamyślona siostrzyczka odnalazła swoje miejsce w życiu i osobiste szczęście,
Aby Ogórcia kochana trafiła na pana Sałatę, który okaże się wspaniałym mężem i ojcem dla Najpiękniejszego Dziecka Świata,
Aby Kasieńka powietrzem pijana odnalazła właściwe buty i szczęście w życiu,
Aby reszta życia M. była złożona już tylko z dobrych chwil u boku tego właściwego,
Aby Kasiulka amerykanistka doczekała się wielkiej zmiany i znalazła wymarzoną pracę i kogoś z kim będzie mogła dzielić życie,
Aby Anonimowa B. dostała pracę u Izzi w firmie by jej szczęście było  pełniejsze,
Aby Małgosia, która pokochała Sedonę odnalazła się w Polsce na nowo.

                                                               Ściskam
                                                                Majtrejka
 
A Mikołaj odpowiedział:

                                                             Biegun Północny, dn.  6.12.2007

Kochana Majtrejko,

Bardzo trudne mi dałaś zadanie. Ech, ciężkie jest życie Świętego prędzej bym mógł Ci dać szóstkę w totka niż to.  Ale rozumiem, że Ci zależy więc zrobię, co w mojej mocy.

                              Pozdrawiam ciepło
                           Święty Mikołaj
  

Szczęśliwych Mikołajek Kochani,
Życzę Wam aby każdy z Was dziś został obdarowany i poczuł się chociaż  przez chwilę małym szczęśliwym dzieckiem, które mam nadzieję nigdy w nas nie dorośnie.
                                               Majtrejka
  
 

09 grudnia 2007
To, co najważniejsze, wyraża się w drobiazgach


Ludzie szukają cudów i siebie samych w niewłaściwych miejscach, Ingramie. W kościele albo kiedy umierają, albo kiedy rodzi im się dziecko... Ale to są zbyt wielkie sprawy. Kiedy życie jawi się nam w aspekcie takiej nieograniczoności i kiedy dostajemy się we władanie chwili lub wydarzenia, małe sprawy schodzą na bok. Ale ja, bez względu na to, czy mi pan wierzy, czy nie, chcę powiedzieć, że to, co najważniejsze, tkwi właśnie w tych małych sprawach.

Jonathan Carroll, Muzeum psów

Zanim wypowiesz słowo kocham po raz pierwszy odgarniesz jemu albo jej włosy z czoła i wygładzisz delikatnie palcami zmarszczki na czole powstałe od zmartwienia, przytulisz od tak, szepniesz miłe słowo, docenisz pracę -  pokażesz swoją  miłość na tysiąc maleńkich sposobów tak, że słowa będą tylko dopełnieniem tego, co się czuje. Zanim Twoje dziecko zrozumie czym jest miłość pokażesz mu ją w drobiazgach tworząc z maleńkich puzzli jej pełen obraz. Zanim nauczysz się czym jest przyjaźń odkryjesz ją w drobnych gestach czynionych każdego kolejnego dnia i wtedy dopiero będziesz ją mógł nazwać. Zanim odnajdziesz istotę szacunku zobaczysz, że wyraża się w pozornie niewiele znaczących i małych znakach. Zanim ogarniesz sens poświęcenia poniesiesz wiele małych wyrzeczeń, które Cię do niego doprowadzą. Zanim zrozumiesz czym jest odwaga pokonasz wiele drobnych lęków. Zanim zdasz sobie sprawę z wartości życia poznasz miliony jego drobnych a bezcennych walorów. Zanim dotrzesz do jakiejkolwiek wiedzy będziesz musiał przejść przez tysiące drobnych słów, doświadczeń i maleńkich cudów. Wszystko w życiu składa się z małych spraw, całe życie jest sumą małych spraw ze sobą nierozerwalnie połączonych a jednak autonomicznych. Dopóki nie ogarnie się małych spraw nigdy nie zrozumie się sensu tych największych. One są krokami ku temu, co w życiu najważniejsze, tylko z ich pomocą można przez nie przejść docierając do celu.

_____________________________

Kochani, wchodzimy już wielkimi krokami w okres przedświąteczny. Stąd nasze zabieganie, generalne porządki, gorączka zakupów i tych na upominki dla najbliższych i tych dla stołu i brak czasu. A ja w tym okresie ponownie apeluję by zauważyć dzieci i poświęcić im w tej całej gonitwie czas, by sprawić by poczuły magię zbliżającego się czasu, którego tak bardzo nie mogą się doczekać. Napisałam  TU  rok temu o czymś, co na pewno sprawi i Wam i im radość i wypełni dom zapachem świąt.

14 grudnia 2007
To wewnątrz jesteś Ty

Powierzchowność. Ludzie przejmują się zewnętrznymi cechami bardziej, niż życiem wewnętrznym. Znacznie więcej uwagi poświęcają sposobowi ubierania się, niż temu jakimi ludźmi są naprawdę. Częściej analizują zawartość swojej szafy niż swoje postępowanie. Bardziej wstydzą się niemodnych spodni, niż świństwa jakiego dopuścili się na drugim człowieku.

Lisa Gerrard


Tak mało siebie szukamy. Tak mało w siebie zaglądamy. Tak mało siebie znamy. Zniechęca nas stopień trudności odkrywania siebie samych. Staliśmy się mistrzami uników ’niebezpiecznych’ tematów. Żyjemy w nieświadomości na własne życzenie cierpiąc z tego powodu i nie rozumiejąc dlaczego coś się w naszym życiu dzieje tak a nie inaczej. Nie chcemy poznać odpowiedzi, bo może zaboli, bo może się przestraszę, bo może nie jestem taki piękny/piękna za jakiego się uważam. A tymczasem brak odpowiedzi blokuje nasz rozwój, nie pozwala świadomie i w zgodzie z sobą żyć, ból nie jest sam w sobie zły, nie rani a ostrzega, że dzieje się z nami coś złego, strach ma wielkie oczy, a piękno nie jest wartością samo w sobie. Ukrywanie się przed samym sobą szkodzi, bardzo, na domiar złego nie tylko Tobie. Dla własnego dobra musisz zdać sobie sprawę z tego kim jesteś, stanąć ze sobą twarzą w twarz by naprawdę przeżyć swój czas a nie przewegetować. Masz całe życie na to by nauczyć się siebie i tego jak patrzeć tak by WIDZIEĆ, a nie tylko przebiegać wzrokiem. Dojrzeć  poza zniszczonym płaszczem dobrego człowieka, za uśmiechem smutne oczy, za  pozornie zobojętniałą twarzą ból. Oddaj część swojej uwagi jaką poświęcasz temu, co zewnętrzne, swojemu wnętrzu a zobaczysz jak wielką zrobi to różnicę w Twoim życiu. Uczyń je pełnym na miarę Twoich możliwości, a wierz mi masz je ogromne. Przeżyj swój czas dotykając wszystkiego głęboko i pozwól się dotknąć innym. Niech Twoje życie nie idzie na marne a będzie dobrze wykorzystane, bo masz je tylko jedno.

19 grudnia 2007
Każdy może być częścią świątecznej radości

[...] to nieważne jaką religię wyznajesz, żadne nazewnictwo nie ma tu sensu. Po prostu kontempluj – rozmawiaj w duchu. Ze sobą, z Bogiem, z kwiatami, ziemią. Oddawaj się refleksji, przemyśleniom. Mów ze swoją duszą...

 Lisa Gerrard


Trudno jest określić słowami wiarę i religię, o ile w ogóle jest to możliwe. Trudno jest przejść przez grudzień ludziom, którzy zgubili je gdzieś na drodze swego życia, ale i tym, którzy nigdy ich nie mieli lub mieli odmienne niż chrześcijanie. Jesteśmy przedstawicielami dominującej religii tego kawałka świata na którym żyjemy. Wprowadziliśmy do naszego kalendarza, życia publicznego i kultury to, co wypływa nam z serca. Jednak nie każdy musi czuć i wierzyć jak my. Wszyscy mają prawo do przeżywania duchowych spraw na swój sposób. Duchowość jest pojęciem ponad wiarą i religią, duchowość jest dana każdemu. To ona odróżnia nas od zwierząt. Czas przedświąteczny dla chrześcijan może być dobrym i szczęśliwym czasem dla każdego. Można uniknąć uczucia wykluczenia i niedopasowania a co za tym idzie i samotności w tym okresie wystarczy zwrócić się w głąb siebie, odnaleźć w sobie duchowe życie wypływające  z innej religii lub poza religijne. Podzielać ogólną radość i nastrój tyle, że z odmiennych przyczyn. Każdy czas jest dobry na cieszenie się życiem, kontemplację i radość. Do tego nie trzeba Świąt Bożego Narodzenia a wystarczy zdać sobie sprawę z tego, że jest się częścią cudu życia i natury.



23 grudnia 2007
Mojej drugiej rodzinie na Święta Bożego Narodzenia

  


W naszym świecie też była kiedyś taka stajenka, w której znajdowało się coś większego niż cały świat.

C.S.Lewis, Opowieści z Narni, Ostatnia bitwa




Jest taki jeden wieczór w roku, spowity śniegiem i ciszą,
Gdy Niebo Ziemi dotyka, a ludzie serca głos słyszą.
Tego dnia każda chwila żyje własnym pięknem,
Naznaczona wielkiej miłości piętnem,
Wypełniona niezmierzoną nadzieją
Kiedy się wielkie rzeczy dzieją
W stajence maleńkiej
Za przyczyną  Jezusa i Matki Świętej
Otwiera się każda dusza
Bo noc ta magiczną mocą swą nawet kamień porusza
W ten wyjątkowy czas kochani
Dzielę się z Wami tymi życzeniami:


Życzę Ci...

Spokojnego snu i radosnego przebudzenia

Abyś czasami mógł sobie pozwolić na to, czego od dawna pragnąłeś,
a nie tylko na to, co musi Ci wystarczyć

Tylu dobrych wspomnień,
abyś dzięki nim mógł przetrwać złe chwile

Tej radości, gdy czyjaś twarz rozjaśnia się na Twój widok

Abyś zawsze był komuś potrzebny

Radości myślenia, ostrości spojrzenia,
triumfu zrozumienia i satysfakcji tworzenia

Abyś znalazł szczęście, którego szukasz.

K.E. Buchmann


Gdy nadejdzie dzień Wigilii i opłatek weźmiesz w ręce chociaż jestem gdzieś w oddali z Tobą będzie moje serce.






6 grudnia 2007
Uwaga południowcy agentka Majtreji nadchodzi;)

  
Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość.

Jan Bosko

Moi kochani potrzebuję czasu dla siebie i na odpoczynek więc wzięłam sobie urlop. Bardzo długi urlop, najdłuższy w całej mojej ‘karierze’ pracownika, bo z sobotami i niedzielami od Wigilii licząc mam 18 dni wolnego. Chcę ten czas dobrze wykorzystać, znaleźć wreszcie czas dla tych, których kocham i dla siebie. Dlatego wyjeżdżam. Jadę do Polly, której aż wstyd się przyznać obiecałam odwiedziny jesienią a tu już niedługo rok się kończy.  Do Polly, która jest dla mnie takim przyjacielem o jakim mówi Bosko. Jest moją prawdziwie bratnią duszą, przy niej naprawdę odpoczywam i nie ma takiej opcji bym jej nie odwiedziła jeśli mam taką możliwość. Wpadnę też z wizytą do Ogórkowa gdzie zamierzam wyściskać Najpiękniejsze Dziecko Świata i jego mamę, która była tak miła, że zaprosiła nas z Polly do siebie na Sylwestra. Wyjeżdżam w czwartek czyli już jutro, a wrócę czwartego stycznia już Nowego Roku. W starym jeszcze złożę Wam życzenia, które opublikują się w jego ostatnim dniu. Pola obiecała zdać relację z mojego pobytu u niej u siebie a znając jej możliwości pisarskie i nasze zdolności  będzie o czym czytać;) Ja ze swojej strony postaram się też coś Wam napisać zanim wrócę do pracy. Wiem już dziś, że będzie mi Was brakowało. Mam nadzieję, że ten czas beze mnie Wam szybko minie i ani się obejrzycie będę z powrotem.

 Trzymajcie się ciepło kochani,
Do napisania
Majtreji



31 grudnia 2007
Noworocznie


                               

Kochani u progu Nowego Roku składam Wam życzenia tymi słowami:

Nie życzę Ci wszystkich
możliwych darów,
Życzę Ci tylko tego,
czego inni przeważnie nie mają,

Życzę Ci czasu
na radość i uśmiech.
A kiedy ten czas wykorzystasz
możesz z nim coś zrobić

Życzę Ci czasu
na działanie i myślenie
Nie tylko dla siebie,
lecz także, by go rozdawać

Życzę ci czasu
nie nie na pośpiech i wyścig,
Lecz czasu, by być zadowolonym

Życzę Ci czasu,
nie tylko na jego wypełnienie,
Ale życzę, by Ci go zbywało
na czas podziwiania
i czas ufania,
zamiast czasu
patrzenia ciągle na zegar

Życzę Ci czasu
sięgania do gwiazd,
Czasu wzrastania - czyli dojrzewania.

Życzę Ci czasu
do nowego ufania i kochania.
Nie ma sensu odsuwanie czasu.

Życzę Ci czasu,
aby odnaleźć siebie, każdy dzień,
a każdą godzinę odczuwać jako szczęście.

Życzę Ci też czasu
na przebaczanie win.

Życzę Ci mieć czas, by żyć.

 Autor nieznany