13 czerwca 2010

2008 kwiecień, maj, czerwiec

06 kwietnia 2008
27 świeczek


27 świeczek na torcie. Jedna świeczka jeden płomyk. Jeden płomyk jeden rok. Jeden rok 365 dni. Dziś mam na swoim torcie mały pożar. Chciałabym móc powiedzieć, że każda kolejna świeczka wnosiła do mojej duszy światło, ale nie mogę. Nie zawsze świeciło słońce, o wiele częściej padał deszcz. Dziwne te moje świeczki jak i ja, każda jest inna. Tworzą jedyną w swoim rodzaju mieszankę kształtów i kolorów. Niektóre nadłamane, inne porysowane, kolejne wyblakłe stoją razem z tymi nowymi, pięknymi  tworząc z nimi pełną harmonię jak obrazek z puzzli  noszący na sobie wieloletnią historię układania. Wiele dni już za mną. Starałam się ten czas wykorzystać tak by z wielu maleńkich promyków życia stworzyć swoje wewnętrzne światło. Nie było łatwo, ale dałam radę utrzymać swój płomień. Pozostałam człowiekiem. Cieszę się z tego, co mam i doceniam życie stale je poznając. Nie mam dwudziestu siedmiu życzeń a tylko jedno bardzo osobiste i nadzieję, że się spełni. Na swój sposób jestem szczęśliwa i to mi wystarczy.

A tu specjalnie dla Was kochani już tradycyjnie torcik częstujcie się bez oporów;)

 
 _____________________________

 07.04.2008
Urodzinowy suplement fotograficzny sponsorowany przez...
prezent urodzinowy w postaci:

 
o imieniu Panasonic lumix DMC LZ7
No to zaczynamy:) Na początek by Wam smaku narobić własnoręcznie upieczony przez Erizabesu torcik czekoladowo-śmietanowo-wiśniowy

 

 ale jego widok to nic, smakował tak, że moja najstarsza siostra cały dzisiejszy dzień w pracy o nim myślała i zaraz po przybiegła do nas do domu na kawę by się na jego resztę załapać i... pocałowała klamkę po czym stwierdziła, że podłość ludzka nie ma granic:) Za to jak wróciłyśmy z mamcią dałyśmy jej całą resztę tortu czym zrehabilitowałyśmy uprzednią nieobecność:)
 Oczywiście nie zabrakło też kwiatów, moich ukochanych goździków

 
 pięknych różyczek

 
i hiacyntowego tchnienia wiosny



 oczywiście na aparacie repertuar prezentów się nie skończył, dostałam również arcydzieło rękodzieła malutkiej

 
 Kostkę miłości, cud prezent przypominający kostkę rubika, ale mający inną funkcję tzn. otwiera się na wiele różnych sposobów a każde otwarcie to inny cytat o miłości ze świętego Pawła

 

i piękny świecznik

 
 no i pieniądze.

 A że jak wiadomo farciarą jestem to jeszcze dwa prezenty mnie czekają, które utknęły póki co w zawirowaniach pocztowych. Działanie poczty pozostawię bez komentarza, bo jak jest na pewno wszyscy dobrze wiecie z autopsji.
 To by było na tyle odmeldowuję się w celu nadrobienia braków we śnie:)
 _______________

 I znów namieszałam... Przepraszam kochani coś nie tak nacisnęłam i zjadło mi Wasze życzenia... nie macie pojęcia jak mi teraz głupio... jeszcze raz przepraszam i zapewniam, że chociaż nie ma już po nich śladu zostały w mojej pamięci i sercu



 

10 kwietnia 2008
Wzruszyłam się...


Dostałam dziś jeden z dwóch zaginionych w zawirowaniach pocztowych prezentów. Otworzyłam paczkę i znalazłam w niej  prawdziwy skarb... Wzięłam go delikatnie w dłonie nie mogąc uwierzyć, że jest mój i sama nie wiem kiedy łzy zaczęły mi płynąć po policzkach zupełnie nie chcąc przestać, dobre łzy, łzy wzruszenia. Nie wiem czy znacie to uczucie kiedy spełnia się jedno z Waszych głębokich pragnień, takich płynących prosto z duszy, mam nadzieję, że tak, bo brak mi słów by je opisać. Czasami coś co nie ma dla innych żadnej wartości dla kogoś jest bezcenne, bo nosi w sobie kawałek jego, jego przeżyć, emocji, tego, co jest dla niego ważne. I naprawdę nie ma znaczenia, że ten kawałek dotyczy przeszłości, bo ona też jest częścią nas. Co tak bardzo mnie poruszyło? Co dostałam w prezencie? Książkę kochani, książkę, której szukałam we wszystkich antykwariatach od ponad sześciu lat, wydaną w Polsce tylko raz u schyłku lat osiemdziesiątych do tego w miękkiej oprawie przez co bardzo kruchą i delikatną. Dlatego jeśli się w ogóle gdzieś pojawiała była bardzo zniszczona i niekompletna, kolejną wadą jej wydania jest to, że jest klejona przez co podatna na łamanie i wypadanie stron. I dziś kiedy już prawie straciłam nadzieję, że kiedykolwiek będzie moja i będę mogła przeczytać ją jeszcze raz trafiła w moje ręce zupełnie nie zniszczona jakby dopiero wyjęto ją spod prasy drukarskiej, sami zobaczcie



Od lat ważni dla mnie ludzie wiedzą jakie znaczenie ma dla mnie
 ta książka, ale nikomu nie przyszło do głowy, żeby jej dla mnie poszukać, czy żeby włączyć się w moje poszukiwania. Nikomu poza Polly. Tak kochani to Polly zrobiła mi taki cudny prezent dokładając do niego jeszcze moje ulubione słodkości i przezabawną kartkę z pięknymi życzeniami. Polluś Słońce z całego serducha Ci dziękuję za to, że dzięki Tobie mogłam dziś przytulić do serca tak ważną dla mnie książkę. Jak wielką sprawiłaś mi radość nie powiem, bo nie wypowiem słowami. Jesteś wielka:***

Jak tylko dostałam Majtrejkę nie mogłam sobie odmówić by jej nie przeczytać od razu jednym tchem rzucając wszystkie dzisiejsze plany w kąt. Cudowne uczucie znów znaleźć się w tym świecie do którego się tęskniło. Czytać o emocjach prawie tak bliskich jak własna skóra. Płakać, wzruszać się i złościć w tych samych momentach. Przypomnieć sobie niektóre pochłonięte przez czas słowa, kilkakrotnie wrócić na początek ulubionych fragmentów cieszyć oczy znajomymi opisami, przeżywać jeszcze raz coś, co stało się częścią Ciebie. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego ta historia jest tak bardzo mi bliska, poza oczywistymi względami. Na tle moich niezliczonych lektur zajmuje w moim sercu o wiele wyższe miejsce niż arcydzieła mistrzów. Urzeka mnie jej prostota, brutalna szczerość niektórych wyznań, nie ukrywanie żadnych emocji i sposób ich przekazywania, cały klimat książki. Co ciekawe chyba nikt nie odbiera jej tak jak ja, z reguły ludzie dostrzegają w niej tylko smutną opowieść, bo brak tu happy endu. A ja czuję tą książkę w sposób jakiego nie umiem nazwać i czuję się dziś jakby ważna część mnie wróciła do domu po długiej podróży.

Tomar ki mane, aćhe, Majtreji?
Jadi thake, tahale ki kszama paro?

(Czy pamiętasz, Majtreji?
A jeśli tak, to czy możesz wybaczyć?)

Takie jest motto książki. Z serca polecam lekturę jeśli uda się Wam znaleźć Majtrejkę w bibliotece.

15 kwietnia 2008
Piękne mają lepiej?

S.I. Kishor

Appointment With Love

(Spotkanie z miłością)


Zegar nad informacją na Stacji Centralnej w Nowym Jorku pokazywał godzinę za sześć szóstą. Wysoki, młody oficer uniósł swoją opaloną twarz i zmrużył oczy, aby sprawdzić dokładny czas. Serce waliło mu jak młotem, odbierając oddech. Za sześć minut zobaczy kobietę, która przez ostatnie 18 miesięcy zajmowała szczególne miejsce w jego życiu. Nigdy jej nie widział, a jednak jej słowa bezustannie dodawały mu otuchy.

Porucznik Blandford pamiętał szczególnie jeden dzień, najgorszą potyczkę, kiedy jego samolot znalazł się w środku samolotów wroga. W jednym ze swych listów przyznał się jej, że często czuje lęk. Na kilka dni przed bitwą dostał od niej odpowiedź: "Oczywiście, że się boisz... jak wszyscy odważni mężczyźni. Następnym razem, gdy zaczniesz w siebie wątpić, chcę byś wyobraził sobie mój głos mówiący: "Choć idę doliną ciemną, zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną". Przypomniał to sobie wtedy i odzyskał siły.

Teraz naprawdę miał usłyszeć jej głos. Za cztery minuty. Jakaś dziewczyna przeszła obok niego i odwrócił się za nią. Miała ze sobą kwiat, ale nie była to czerwona róża, na którą się umówili. Poza tym dziewczyna miała dopiero osiemnaście lat, a Hollis Maynel powiedziała, że ma trzydzieści. "I co z tego? odpowiedział jej. "Ja mam 32". Choć tak naprawdę miał 29.

Poszybował pamięcią do książki, którą czytał na obozie treningowym. "O więziach międzyludzkich" - brzmiał tytuł. W całej książce znajdowały się notatki pisane kobiecą ręką. Nigdy nie sądził, że jakaś kobieta potrafi zajrzeć w męskie serce tak głęboko i z takim zrozumieniem. Jej nazwisko znajdowało się na ekslibrisie: Hollis Maynel. Zajrzał do książki telefonicznej miasta Nowy Jork i znalazł jej adres. Napisał. Odpisała. Następnego dnia został zaokrętowany, ale nie przestali do siebie pisywać.

Odpowiadała na jego listy przez 13 miesięcy. Pisała nawet wtedy, gdy jego listy do niej nie docierały. Żołnierz czuł, że jest w niej zakochany, a ona kochała jego.

Jednak odmawiała jego wszystkim prośbom, aby przysłać mu swoją fotografię. Wyjaśniała: "Jeśli twoje uczucia do mnie nie mają rzeczywistych podstaw, mój wygląd nie ma znaczenia. Może jestem ładna. A jeśli tak, to wykorzystasz to i będziesz chciał się zaangażować. Taki rodzaj miłości jednak mnie nie zadowala. Przypuśćmy, że jestem zwyczajna (musisz przyznać, że to bardziej prawdopodobne). Wtedy zaczęłabym podejrzewać, że nie przestajesz do mnie pisać tylko dlatego, że jesteś samotny i nie masz nikogo innego. Nie, nie proś mnie o zdjęcie. Kiedy przyjedziesz do Nowego Jorku, zobaczysz mnie, a wtedy będziesz mógł podjąć decyzję".

Minuta do szóstej. Przekartkował książkę, którą trzymał w ręce. Nagle serce porucznika Blandforda podskoczyło. Szła ku niemu młoda kobieta. Była szczupła i wysoka. Miała długie kręcone jasne włosy. Oczy błękitne jak niezapominajki, wargi i podbródek zdradzały siłę woli. W jasnozielonym kostiumie wyglądała jak wiosna w ludzkiej postaci.

Ruszył ku niej, nie chcąc zauważyć, że ona nie ma ze sobą róży, a wtedy na jej ustach pojawił się nikły prowokujący uśmiech. "Idziesz w moją stronę żołnierzu?", wyszeptała. Zrobił jeszcze jeden krok. I wtedy zobaczył Hollis Maynel. Stała tuż za tą dziewczyną, kobieta po czterdziestce, siwiejące włosy wystawały jej spod zniszczonego kapelusza. Była tęga. Jej stopy o spuchniętych kostkach tkwiły w wydeptanych butach bez obcasów. Ale przy swoim zniszczonym płaszczu miała przypiętą czerwoną różę. Dziewczyna w zielonym kostiumie szybko odeszła.

Blandford poczuł, jakby miał rozszczepić się na dwoje. Pragnął iść za dziewczyną, równie głęboko tęsknił za kobietą, której duch towarzyszył mu i podtrzymywał w trudnych chwilach. I oto stała tu. Widział jej bladą twarz, łagodną i wrażliwą, szare oczy z ciepłymi iskierkami.

Porucznik Blandford nie wahał się. Jego palce zacisnęły się na egzemplarzu zniszczonej książki, który miał być dla niej znakiem rozpoznawczym. Może nie będzie to miłość, ale na pewno coś szczególnego, przyjaźń, za którą był i musi być jej wdzięczny.
Wyprostował ramiona, zasalutował i wyciągnął książkę ku kobiecie, choć w środku czuł gorycz rozczarowania.
- Jestem porucznik Blandford, a pani jest panią Maynel. Bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać. Czy wolno mi... czy wolno mi zabrać panią na obiad? Twarz kobiety poszerzyła się w wyrozumiałym uśmiechu.
- Synu, nie wiem o co chodzi - odezwała się - ale ta młoda dama w zielonym kostiumie prosiła, abym przypięła sobie tę różę do płaszcza. Powiedziała, że jeśli zaprosi mnie pan na obiad, to mam panu przekazać, że ona czeka w tej restauracji po drugiej stronie ulicy. Powiedziała, że był to rodzaj próby.

____________________

 
Wydaje się, że kobiety piękne są uprzywilejowane i nie mają żadnych kłopotów ze znalezieniem partnera. Nic bardziej mylnego. Kobietom pięknym jest o wiele trudniej znaleźć prawdziwą miłość. Mężczyźni mają to do siebie, że w większości są wzrokowcami i zauroczenie pięknem biorą za miłość. W ogóle nauka miłości przychodzi im często z wielkim trudem i trwa większość życia. Uroda przesłania im wnętrze kobiety. Często jej poznanie zatrzymuje się na etapie fascynacji jej wyglądem. Często to, co zewnętrzne staje się motorem działania w kierunku zdobycia kobiety. Często tylko to, co widzą się liczy. Piękna kobieta jest celem. Piękną kobietą można się pochwalić przed kolegami, pięknej kobiety będą nam wszyscy zazdrościć, będzie ozdobą. Płytkie do granic możliwości rozumowanie, ale niestety typowe. Niejednokrotnie mężczyznom nie chodzi wcale o kobietę, o to co ją tworzy, kim jest, liczy się jej doskonałe ciało. Są naprawdę zdolni do wielu rzeczy by ją zdobyć i zatrzymać nie motywowani żadnymi głębszymi uczuciami. Wiele bólu i cierpienia kosztuje piękną kobietę ta wiedza. Przestaje wierzyć w szczerość uczuć wszystkich mężczyzn, nawet tych, którzy mężczyznami są nie tylko z nazwy. Bardzo trudno jest jej poukładać sobie życie, bo prawdziwa miłość kocha pomimo wszelkich wad i niedoskonałości zewnętrznych, uczucie pokonuje ograniczenia człowieka, a u niej nie ma czego pokonywać. Dlatego tak trudno jej ocenić czy ktoś kocha ją za to kim jest czy ceni tylko jej wygląd. Nikt nie chce być traktowany jak rzecz a tak je się najczęściej traktuje. Często wielokrotnie raniona w przeszłości wybiera samotność, bo mniej boli. Nie wiem czy zauważyliście jak wiele jest pięknych samotnych kobiet bez nadziei na zmianę tego stanu. Jak bardzo zwątpiły one, że znajdzie się ktoś kto je pokocha naprawdę. Tylko niektórym z nich udaje się spotkać na swojej drodze kogoś wyjątkowego jak tej kobiecie z opowiadania, ale i wtedy jeszcze wątpią i muszą uciekać się do małych podstępów poddając go  próbie, by dać wiarę w to, że jego uczucia względem niej są prawdziwe i szczere. Wiem kochane, że spotkało Was wiele złego, ale samotność czasem boli bardziej niż zawód i nie jest rozwiązaniem. Próbujcie mężczyzn, którzy chcą być blisko Was jak złoto, które im wyższą próbę przejdzie tym większą ma wartość. Nie wszyscy są tacy sami chociaż czasami można odnieść takie wrażenie.

22 kwietnia 2008
Najtrudniej jest pokochać samego siebie

Anita Lipnicka

Pokochaj siebie

Jak długo jeszcze będziesz liczyć puste dni?
Jak długo zamiar masz zaciskać pięści aż do krwi?
Ile jeszcze nocy
spędzisz siedząc w oknie
obarczając winą świat?

Jak długo zamiar masz tak na kolanach biec?
Przed Bogiem i człowiekiem chylić czoło swe?
Ile jeszcze nocy
spędzisz w oknie
licząc, że się stanie cud?

Ref: Pokochaj siebie
a cierpienie
zniknie jak zły sen
Pokochaj siebie
a już jutro
ktoś pokocha Cię... tak

Jak długo jeszcze chcesz ukrywać każdy śmiech i płacz?
Doświadczać ciało swe, jak gdybyś świętym zostać chciał?
Ile jeszcze nocy
spędzisz siedząc w oknie
licząc, że się stanie cud?

Ref: Pokochaj siebie
a cierpienie
zniknie jak zły sen
Pokochaj siebie
a już jutro
ktoś pokocha Cię
Pokochaj siebie
jedną szansę
sobie daj
Pokochaj siebie
a pokocha
Ciebie świat...


Najtrudniej jest poznać i pokochać samego siebie. Dostrzec w sobie niezaprzeczalną wartość. Nie patrzeć na siebie przez pryzmat kompleksów i wad charakteru. Poświęcić czas na to by odkryć siebie. To, co Ciebie tworzy od podstaw. Zaczynając od drobnych szczegółów takich jak to w jakim kolorze czujesz się dobrze, co Ci smakuje a co nie, jakie zapachy wywołują u Ciebie miłe skojarzenia, jakie tkaniny sprawiają, że się dobrze czujesz we własnym ubraniu, z jaką długością włosów i fryzurą czujesz się sobą, w jakim obuwiu mógłbyś dojść na koniec świata. Zrobić z tej wiedzy użytek tak by nie zabrakło w Twoim życiu tych rzeczy, które zewnętrznie dodają Ci pewności siebie i sprawiają, że nie braknie małych radości każdego dnia i że się dobrze czujesz we własnej skórze. A kiedy już to będzie za Tobą pójść krok dalej odkrywając to, w czym jesteś dobry, co lubisz robić, co Ci sprawia radość,  przyjemność, czytanie, uprawianie sportów, oglądanie filmów, spotkania z ludźmi czy po prostu Twoje hobby.  I po prostu to robić, zaangażować się w rzeczy przynoszące Ci satysfakcję i dające Ci codziennie małe promyki szczęścia.  A od tego przejść głębokich przemyśleń nad tym, czego chcesz od życia, co chcesz w nim robić, jak przez nie przejść i z kim, do wyznaczania sobie celów niekoniecznie wielkich i pracy nad ich realizacją, do zebrania całej wiedzy o sobie w jedno i rozpoznania siebie w sobie i życia w zgodzie z sobą. Czyli wykonywania pracy takiej, którą lubisz, bycia z ludźmi, którzy Cię szanują i akceptują takim  jakim jesteś, do asertywności wobec innych, wytyczenia własnych dróg i zasad, postępowania zgodnie z nimi.
 Wydaje się, że to takie proste, ale wcale nie jest. Człowiek, który nie wie kim jest i stracił swój pierwotny kontakt z własnym wnętrzem zawsze jest zagubiony i nieszczęśliwy uwikłany w przeróżne niszczące go zależności, toksyczne związki wykorzystujące jego zachwianie, jest marionetką w rękach manipulujących nim ludzi, a co najgorsze wierzy, że oni wiedzą lepiej od niego co dla niego dobre. Dlatego bardzo ciężko mu poznać siebie i zacząć żyć według siebie. Jednak jeśli wystarczająco mocno się chce to można poznać siebie i odzyskać dzięki temu spokój duszy i wewnętrzną radość. A wtedy przychodzi czas na naukę kochania siebie samego. Jedną z najtrudniejszych do opanowania sztuk w życiu. Kiedy już siebie poznasz, zobaczysz kim jesteś w całej jasności często nie możesz się pogodzić z tym obrazem. Chciałbyś być doskonały, nie mieć żadnych wad, mankamentów urody, bardziej lub mniej nad sobą panować. A tu nic z tego nad niektórymi z tych spraw nie umiesz zapanować czy ich pokonać. Przez to Twoja pewność siebie i poczucie własnej wartości cierpią. W Twoje życie wkrada się cała masa negatywnych emocji, które hamują Twój wewnętrzny rozwój. Mimo znajomości siebie nie potrafisz być do końca szczęśliwy i ciężko Ci ułożyć życie osobiste. Trudno Ci uwierzyć, że ktoś mógłby Cię pokochać takim jakim jesteś, bo nie potrafisz siebie zaakceptować. Nawet jeśli pozwolisz się kochać to to jest nerwowa, niepewna miłość, bo cały czas wydaje Ci się, że jak kochana osoba zobaczy Ciebie w pełni takim jakim jesteś to przestanie Cię kochać, albo zjawi się na jej drodze ktoś lepszy niż Ty. Nic bardziej mylnego jeśli naprawdę jesteś kochany to ta osoba kocha nawet Twoje dziwactwa. Twoja niepewność przenosi się na ten związek nie pozwalając na zupełną otwartość i szczerość, a to z kolei powoli prowadzi do jego rozpadu. Jeszcze gorzej jeśli nie jesteś naprawdę kochany i na dodatek sam nie kochasz siebie. Wtedy to już jest tragedia, bo pozwalasz tej osobie na to by Cię nie szanowała, wykorzystywała i używała jak tylko chce, stajesz się jej własnością, bo sam uważasz, że nie jesteś wart niczego innego. W obu przypadkach widać jak bardzo ważne jest by pokochać siebie by nie tylko uzdrowić swoje relacje partnerskie ale także i ogólnie międzyludzkie czy zawodowe, bo one się przenoszą na nie.. Jeśli kogoś kochasz nie pozwalasz go źle traktować, szanujesz go, chronisz, pozwalasz mu się rozwijać, dbasz o jego dobro i szczęście, sprawiasz mu małe radości, akceptujesz go takim jakim jest. Dokładnie tak samo jest kiedy kochasz siebie samego wtedy nie pozwolisz nikomu siebie zniszczyć, nie  utracisz własnej tożsamości, nie dasz przyzwolenia na krzywdzenie Ciebie. Kiedy siebie kochasz jesteś spokojny i radosny, znasz swoją wartość i jesteś pewny siebie, a dzięki temu i szczęśliwy. Spytasz no tak ale jak pokochać siebie? Po prostu spójrz w lustro, przyjrzyj się sobie dobrze i zauważ, że jesteś piękny/piękna swoim wyjątkowym szczególnym pięknem, nie tylko zewnętrznym ale i wewnętrznym, zwróć uwagę na to, że masz o wiele więcej zalet niż wad we wszystkim, co Ciebie tworzy. Zobacz jak wiele potrafisz i jak wiele możesz z siebie dać innym, jak wielką wartością są Twoje uczucia, wiedza, doświadczenie i to, że potrafisz kochać prawdziwie i sprawiać innym radość. Ty właśnie Ty jesteś bezcenny i godny miłości i szczęścia tylko musisz sobie na nie pozwolić. Pomyśl, że nikt nie jest ideałem ani z wyglądu ani z wnętrza i nie ma sensu zadręczanie się własnymi niedoskonałościami. Nawet gwiazdy i modelki są zwykłymi ludźmi o przeciętnej urodzie. Nie wierzysz? Spójrz TU a się przekonasz. Nic Cię nie różni od nich. Ktoś kiedyś powiedział zaakceptuj mnie takim jakim jestem bym mógł stać się lepszym. A ja mówię pokochaj siebie takim jakim jesteś byś mógł stać się lepszym.

28 kwietnia 2008
Z cyklu przygody Eris w wielkim świecie ;)

Jako że normalne czynności nigdy Eris nie wychodziły normalnie tak i tym razem nie było inaczej. Uszczęśliwiona urodzinowym prezentem w postaci cyfrówki postanowiła zakupić do niej właściwą kartę pamięci. Czytaj szybką, pojemną i dobrej jakości. Kiedy już przeszukała net w poszukiwaniu takowego ideału i go odnalazła udała się do jednego z sieci dużych sklepów (bynajmniej nie będzie mu robić reklamy) z szeroko pojętą elektroniką. Weszła do środka powiedziała kulturalnie Dzień dobry i zapytała przy wejściu do kogo ma się zwrócić w rzeczonej sprawie. Wskazano jej pana, który wyglądał jakby połknął piłkę (wolę nie myśleć ile piwa w swoim życiu wypił) z podejściem do klienta typu jak śmiesz oddychać  moim powietrzem. Eris pomyślała sobie daj spokój może on tylko tak wygląda a jest sympatyczny i poszła w jego kierunku. Gdy już była blisko uśmiechnęła się i powiedziała:
E: Dzień dobry
Pan z rozwiniętym mięśniem piwnym: brak reakcji
Eris pomyślała, że ma kłopoty ze słuchem i darowała sobie powtarzanie powitania i głośno zapytała
E: Gdzie znajdę karty pamięci?
Po wyciągnięciu ręki zza paska spodni (Eris podziękowała w myśli za to, że nie musi się z nim witać) wskazał dziwnie wilgotnym palcem regał i powiedział
PZRMP: Tam
Eris odpowiedziała
E: Dziękuję
I poszła  czym prędzej we wskazaną stronę nie oczekując kulturalnego ależ proszę tudzież proszę bardzo i słusznie bo by się rozczarowała
Po przejrzeniu trzech gablot kart nie zauważyła  tej poszukiwanej. Wzdrygnęła się na samą myśl o powrocie do PZRMP ale niestety nie miała za wielkiego wyboru tego typu sklepów w mieście i musiała go spytać czy może w gablocie nie ma tej karty a jest gdzieś indziej
E: Przepraszam pana
PZRMP spojrzał na nią jakby co najmniej pół rodziny mu wymordowała i nie raczył się odezwać tylko wymownie na nią patrzył
E: Czy mają państwo karty Kingston SD Elite Pro 2GB?
PZRMP spojrzał na nią jakby powiedziała do niego coś w języku Jedai tudzież Elfim bądź innych stworów z kosmosu nawet nie udał, że pomyślał i wybąknął – Nie
Eris pomyślała, że nie warto usiłować drążyć tematu z tą żałosną imitacją mężczyzny, którego nazwanie Neandertalczykiem było by obelgą dla tego wymarłego gatunku. Nie uznała za słuszne by podziękować za informację i skierowała się do wyjścia zanim wskaźnik jej odporności na tego typu ludzi przejdzie w niebezpieczny stan przekroczenia dozwolonego poziomu i PZRMP usłyszy to, co powinien, a nie wynik meczu, który oglądał na plazmie. Wiedziała, że szkoda jej nerwów, bo po takich osobnikach wszelkie logiczne zdania spływają jak woda po kaczce.

Jako że nie udało się nabyć karty a była niezbędna w domu  w sieci poszukała jeszcze jednego sklepu w którym mogłaby znaleźć poszukiwaną  i znalazła ją tam z zaznaczeniem, że produkt jest dostępny. Nie uśmiechała jej się wizyta w tamtym sklepie. Krótko mówiąc nie przepadała za nim, bo był to sklep komputerowy a w sklepach komputerowych Eris czuła się jak dowcipowa blondynka w bibliotece czytaj nie na miejscu. Niby głupia nie była jeśli chodzi o komputery ale tam zawsze wychodziła na niedouczoną i co tu dużo mówić mało rozgarniętą. Mało tego to właśnie tam wyszła kiedyś na idiotkę kupując myszkę. A było to tak:
E: Poproszę najprostszą myszkę (chciała powiedzieć najzwyklejszą czytaj  nie bezprzewodową, nie podświetlaną, bez bajerów)
Dowcipny Sprzedawca (oczywiście mężczyzna): Dobrze Pani trafiła, krzywych nie mamy
E już zarumieniona: Miałam na myśli zwyczajną bez udziwnień i gadżetowych wstawek
DS ubawiony: Rozumiem, że z diamentowymi cyrkoniami odpada?
E też zaczęła się uśmiechać: Zdecydowanie
DS: Optyczną?
E już bez uśmiechu: Hmm... nie mam pojęcia a jaka to jest optyczna
DS z jeszcze szerszym uśmiechem: Taka bez kulki pod spodem, której nie trzeba czyścić
E: Już rozumiem, tak może być taka
DS dalej w świetnym humorze: Ze scrollem? Uprzedzając Pani pytanie to taka kulka, którą się kręci by poruszać się w górę i dół strony
E z buraczanym obliczem: Tak poproszę
DS: Z wtykiem okrągłym czy USB?
E zagubiona: Hmm... a jaka jest różnica?
DS prawie płacze ze śmiechu: W kształcie wtyku. Jak mi Pani powie jakie ma Pani nieelegancko mówiąc w komputerze wolne dziurki to coś dla Pani wybierzemy
E intensywnie myśląc nad dziurkami z wolną przestrzenią po chwili: Okrągłe
DS ironicznie: No proszę to już jesteśmy prawie w domu. A jakiej długości ma być kabel?
E myśląc cholera czy mi się wydaje czy on mi każe w myślach zmierzyć odległość od jednostki centralnej do biurka, o matko: A jakie są dostępne długości? – zadowolona z siebie, że wybrnęła
DS. Takie jakie pani sobie życzy dopasowujemy je do klienta min. przedłużaczami do kabli
E już nie zadowolona: Hmm... Ekhem...
DS z widoczną litością nad nierozgarniętą klientką: Standardowe to 3 i 5 m. Jakie Pani woli?
E z ulgą: To ja poproszę 5 m
DS z szerokim uśmiechem: Mam tu ideał dla Pani.
I podaje Eris dokładnie taką samą myszkę jaką ma w domu tyle że zepsutą, o ile łatwiej by było gdyby ją zabrała ze sobą albo spisała model
E: Nie uwierzy Pan ale dokładnie taką sama mam w domu tylko zepsutą
DS wybucha śmiechem: No proszę tego się nie spodziewałem
Eris usiłuje się uśmiechać płaci i wychodzi z zamiarem nie powrócenia tam nigdy przenigdy.

To by było na tyle z retrospekcji. Eris już siebie widziała jak tam znowu wchodzi. Teoretycznie wiedziała, że sytuacja się nie powtórzy i teraz już wie jaki rodzaj czego i jakiej firmy ma kupić, ale gdzieś tam podskórną obawę przed pytaniami na które nie zna odpowiedzi miała. Pomyślała  sobie - Eris wrzuć na luz na pewno już nie ma tam tych samych sprzedawców ostatni raz tam byłaś trzy lata temu. Uspokojona tą konkluzją ruszyła po pracy do rzeczonego sklepu jak zwykle w dobrym humorze. Niestety do czasu kiedy zobaczyła tego samego Dowcipnego Sprzedawcę przez szybę. Korciło ją żeby zawrócić ale to był niestety ostatni sklep z tego typu artykułami w jej mieście. E tam pomyślała, na pewno mnie nie pamięta i weszła.
DS o fenomenalnej pamięci: O Dzień dobry Pani
E pozbawiona złudzeń że ma sklerozę na widok jego szerokiego uśmiechu: Dzień dobry
DS: W czym mogę pomóc? (oczywiście z góry zakładał, że będę potrzebować pomocy)
E usiłująca przełamać poprzednie wrażenie idiotki: Czy mają Państwo karty pamięci Kingston SD Elit pro 2GB?
DS uśmiechając się pod nosem: Już sprawdzam. Niestety w tej chwili nie.
E wyraźnie zmartwiona: A kiedy będą?
DS: Możemy dla Pani na jutro zamówić
E ucieszona: Dobrze to ja zajrzę jutro.
DS: Poproszę Pani numer telefonu
E w szoku: Słucham? (z góry założyła, że się przesłyszała, bo u licha do czego mu jej numer telefonu!? Czy on ja tu  podrywa czy jak!?)
DS z szerokim uśmiechem: Żebym mógł do Pani wysłać SMS-a kiedy dostaniemy te karty, żeby nie musiała Pani na darmo chodzić
E standardowo zawstydzona: Mój numer to ___ ___ ___ i już chce wychodzić
DS dalej się uśmiechając: I jeszcze Pani dane do zamówienia, wystarczy imię i nazwisko

E poddaje się i też się uśmiecha: Nazywam się ___________

DS: Dziękuję i do zobaczenia
E: To ja dziękuję i do widzenia

Tak to Eris z przygodami udało się załatwić zakup karty, przechodząc od parodii sprzedawcy do takiego z poczuciem humoru, ale za to pełnego profesjonalisty. A wnioski z tego takie, że i w moim zaścianku są możliwości nabywcze coraz większe mimo co poniektórych sklepów co to zostają w tyle za postępem i zatrudniają beznadziejnych ludzi. No i oczywiście, że Eris zawsze się musi zbłaźnić raz z naiwną wiarą, że sprzedawcy z rozwiniętym mięśniem piwnym są zdolni do pomocy dwa z  kompletną niewiedzą na temat myszek a trzy z podejrzewaniem DS o próbę podrywu:)

______________________

Kochani jak pewnie i większość z Was wybieram się za miasto na długi weekend i nie będzie mnie tu od pierwszego do piątego maja. Nadrobię zaległości u Was jak wrócę. A tu uwaga, uwaga moja pierwsza sonda. Jako, że Polly sugeruje w związku z moimi planowanymi wycieczkami rowerowymi po bardzo długiej przerwie, że coś mi się przytrafi w czasie ich trwania postanowiłam Was zapytać na co Wy stawiacie, że mnie spotka, a po powrocie powiem Wam kto z Was miał rację:)


05 maja 2008
Pomajówkowe wieści przeróżnej treści

Po pierwsze kochani to normalnie powaliliście mnie ‘oszałamiającą’ liczbą głosów w sondzie. Zważywszy na ilość odwiedzin w moich wirtualnych progach nie spodziewałam się poniżej dziesięciu głosujących. Hmm... chyba mimo anonimowości większość z Was ma jednak podejście do sondowania jak uczniowie do wyrywania do tablicy. Tym z Was, którzy zabawili się ze mną i komentowali sondę bardzo dziękuję. W moim założeniu miała to być tylko zabawa, punkt wyjścia pourlopowej notki.

Z wyników mojego skromnego badania wyszedł nam remis. Większość z Was założyła mój rychły zgon tudzież zderzenie z człowiekiem na ścieżce rowerowej. Dalej dwie kochane osóbki uwierzyły w moje możliwości i założyły, że czeka mnie udana przejażdżka, a jedna wróżyła mi upadek na zakręcie. Co do remisantów to
A - jeszcze żyję skoro piszę tą notkę
B - na wzrok nie narzekam więc nie zdarza mi się potrącanie ludzi
Co do pozostałych to nie wiem czy przejażdżka byłaby udana (zaraz napiszę dlaczego), ale sądzę, że tak nawet jeśli w pewnym momencie kondycja by mnie zawiodła, bo gdybym nie dała rady to po prostu prowadziłabym rower i mimo, że to obciach, za większy uważałabym sapanie na rowerze z buraczaną twarzą w stanie przedzawałowym. Jeśli zaś chodzi o zakręty to tyle ich nie wyrobiłam za młodu, że już dziś nie ma szans na to bym jakiś zakończyła upadkiem. A dlaczego nie wiem jaka była by przejażdżka, dlatego kochani, że się nie odbyła. Nie wiem jak u Was było z pogodą ale u mnie fatalnie – czwartek zimno szaro ponuro z przelotnym deszczem, piątek zimno szaro ponuro z silnym deszczem i burzą na wieczór, sobota zmienna raz pochmurno raz trochę słońca ale za to lodowaty wiatr a w niedzielę też nie bardzo, no i w niedzielę to już nikt nie myśli o wybieraniu się gdzieś ale o zbieraniu do domu. Dopiero dziś o ironio dla większości (dla mnie nie bo dziś też miałam urlop:) pogoda dopisała cudnie. Także moi kochani z przyczyn niezależnych przejażdżka nie odbyła się. W ramach rekompensaty jeśli w innym terminie nastąpi obiecuję solennie Wam ją opisać:)

Jak już się domyślacie wypoczynek w związku z pogodą nie wyglądał tak jak bym sobie tego życzyła, no cóż czasem tak bywa, Pani Pogoda ma to do siebie, że jest kapryśna. Jednak i tak dobrze spędziłam ten czas. Myślę, że to przede wszystkim dlatego, że byłam na wsi, a tam bywać bardzo lubię. Przyczyn jest co najmniej kilka. Pierwszą i zarazem najważniejszą jest spokój, kolejną bliskość natury, dalej możliwość oglądania gwiazd i snu w zupełnej ciemności, co Eris uwielbia, potem słuchanie śpiewu ptaków rano zamiast hałasu samochodów przecinających miasto,  następnie cała gama zapachów (tych kwiatowych od kwiatków gruntowych i tych z drzew pięknie kwitnących, skoszonej trawy, palonego ogniska i jedyny niepowtarzalny zapach lasu) i na koniec pozbawiony pośpiechu rytm życia. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, bo ja po prostu kocham wieś, zawsze powtarzam, że miasto mnie dusi i czasem wręcz nie da się w nim oddychać. Dlatego moi kochani mimo kiepskiej pogody świetnie się bawiłam, bardzo dużo spacerowałam jak akurat nie padało, zaprzyjaźniłam się z dzikimi kotkami sztuk 8 i z uroczym panem kosem, który wyśpiewywał dla mnie arie, zobaczcie jaki przystojniak z niego;)

 

Nagadałam się do woli, obejrzałam całe seanse filmowe, zabrałam się za ręcznie przygotowywany prezent i dokonałam epokowego odkrycia kulinarnego a mianowicie, że ISTNIEJE PRZEPIS NA NIEOPADAJĄCY BISZKOPT mało tego Eris stała się jego posiadaczką :D Nie wiem jak Wy dziewczyny ale ja zawsze miałam z biszkoptami problem, wiecznie mi opadały albo wychodziły karlich rozmiarów. Wypróbowałam naprawdę co najmniej dwadzieścia różnych przepisów i każdy kończył się mniejszą lub większą klapą. Posunięte w latach gospodynie domowe wmawiały mi, że po prostu nie mam ręki do biszkoptu a do niego akurat trzeba ją mieć, a ja wmówiłam sobie, że to wina wiekowego piekarnika w jakiego jestem posiadaniu i za biszkopt po prostu się nie brałam. Zupełnie przypadkowo poruszyłam ten temat z koleżanką z pracy, powiedziałam, że teraz taki czas na ciasta biszkoptowe z owocami i galaretką się zaczął i chętnie bym takie robiła (no i jadła oczywiście też) ale ten mój wieczny problem z biszkoptem mi na to nie pozwala. I okazało się, że koleżanka miała dokładnie ten sam problem lata temu do czasu kiedy dostała kiedyś cudny przepis od jakiejś starszej Pani i z tego przepisu wszystkie biszkopty jej wychodzą. Szczerze mówiąc średnio jej wierzyłam, ale poprosiłam o ten przepis i właśnie przed długim weekendem go dostałam. I jak tak nie bardzo była pogoda to postanowiłam, że upiekę ciasto z owocami na bazie biszkoptu wg. tego przepisu. I wiecie co taki super idealny, wysoki, puszysty i smaczny biszkopt mi nie wyszedł jak żyję, a jak wiecie stara już jestem;) Dlatego kochane podzielę się tym przepisem z Wami może miałyście też taki problem biszkoptowy jak ja i teraz już będziecie mogły powiedzieć, że macie go z głowy :D A oto i on:

Składniki:
6 jaj; 1,5 szkl. cukru, 1 cukier waniliowy;1,5 szkl. mąki ziemniaczanej, 3 łyżki z czubkiem mąki tortowej, 2 łyżeczki proszku do pieczenia

Wykonanie:

Oddzielić żółtka od białek, białka wlać do wysokiego naczynia lub miski, żółtka pojedynczo ułożyć na talerzyku. Białka ubić na sztywną pianę, potem dodać cukier i cukier waniliowy, chwilę (dosłownie) pomiksować tak by się cukier połączył z białkiem. Potem dodawać pojedynczo żółtka mieszając już tylko łyżką, następnie dodać przesianą mąkę tortową i mąkę ziemniaczaną z proszkiem do pieczenia. Składniki te dodawać delikatnie mieszając łyżką. Ciasto wylać na wysmarowaną tłuszczem i posypaną mąką blachę, wstawić do piekarnika i piec w temperaturze 170-180 stopni 35-40 min

Ja jak już upiekłam biszkopt po wystudzeniu przekroiłam go na pół i między jego części wylałam gęstniejącą galaretkę cytrynową (dwie takie galaretki na pól litra wody) połączoną z zawartością litrowego słoika prażonych jabłek  i na górę ciasta wylałam dwie ubite śnieżki. Można do środka oczywiście dodawać owoce jakie się chce tylko trzeba dla galaretki zachować proporcje. Ciasto wyszło pięknie i cudnie smakowało (tak wiem grunt to skromność;) czego dowodem jest to, że zniknęło nie doczekawszy nawet doby:) A wyglądało tak:

 

Środek jest pomarańczowy, bo nie miałam akurat cytrynowych galaretek na stanie;)

A jeśli chodzi o dzień dzisiejszy to w pełni skorzystałam z pogody i nawet się trochę opaliłam:) Byłam w tych miejscach, które możecie sobie obejrzeć w albumach po lewej:)
Pewnie było by mi smutno, że ten długi weekend się kończy i że od jutra wracam do pracy, ale tym razem nie jest, bo wkrótce czeka nas następny dłuuuugi weekend:) No to kochani byle do kolejnego;)

08 maja 2008
Moje abecadło

Kochani Polly delikatnie zaprosiła mnie do zabawy w skojarzenia według alfabetu czyli coś w rodzaju kolejnego łańcuszka no i uległam sile sugestii a oto efekty:)


A jak ALERGIA

„Alergia (popularnie stosowane synonimy uczulenie, nadwrażliwość) – patologiczna, jakościowo zmieniona odpowiedź tkanek na alergen, polegająca na reakcji immunologicznej związanej z powstaniem swoistych przeciwciał, które po związaniu z antygenem doprowadzają do uwolnienia różnych substancji – mediatorów stanu zapalnego”
Czyli ludzkim językiem nadwrażliwość na określony czynnik powodująca stan zapalny:) W moim przypadku dotyczy niektórych metali, chamstwa i muzyki disco-polo.

B jak BORDO

Czyli mój ukochany kolor, na niego zawsze zwracam uwagę, dobrze się czuję w rzeczach tej barwy i staram się by można go było znaleźć w moim otoczeniu.

C jak CZUŁOŚĆ

Czyli odnoszenie się z miłością do kogoś/ czegoś. Czułość to taka wspaniała rzecz sprawiająca, że czujesz się kochana/y.
Jeśli miałabym powiedzieć czego mi  najbardziej brakuje w związku z tym, że obecnie jestem sama powiedziałabym, że czułości.

D jak  DOM

Czyli takie miejsce gdzie czujesz się u siebie. Jeszcze nadal je tworzę i staram się by było coraz bardziej moje, niestety nie zawsze mi to wychodzi. Bo dla mnie za tym słowem kryje się też rodzina, ta moja własna, której póki co nie mam.

E jak EMOCJE

 „Emocja, (łac. emotion) - silne odczucie (świadome lub nieświadome) o charakterze pobudzenia pozytywnego (pod wpływem szczęścia, zachwytu, spełnienia) lub negatywnego (pod wpływem gniewu, odrazy, strachu)” Jestem emocjonalnym człowiekiem, bardzo silnie odczuwam życie i wszystko, co z sobą niesie, tak jak w definicji na te dwa skrajnie różne sposoby. Czasami chciałabym bardziej płytko wszystko czuć lub nie czuć wcale, ale nie potrafię. Taka już jestem i pewnie się nie zmienię.

 F jak FALA
 Ulubiona część morza zaraz po jego widnokręgu:) Do dziś lubię szum i dotyk fali, skakanie przez nie czy pływanie po nich na dmuchanym materacu. Niezmiennie od 27 lat fale sprawiają mi taką samą frajdę:)

G jak GOŹDZIK

Czyli tak zwany kwiat Zeusa. Mój ukochany kwiat obok konwalii. Kocham zapach goździków ich różnorodność kolorystyczną , odmianową i miękkość ich płatków.

H jak HAMAK

 „Hamak - rodzaj wiszącego łóżka zrobionego z materiału lub sznurków, zawieszonego między dwoma podporami” Z tych dwóch rodzajów hamaków zdecydowanie wolę te z materiału. Uwielbiam latem sobie leżeć w hamaku z książką delikatnie kołysana wiatrem, jeśli kiedyś chcielibyście się mnie pozbyć na cały dzień zapewnijcie mi hamak i dobrą książkę a macie mnie z głowy:)

 I jak INNA
 Czyli nie taka jak wszyscy. Właśnie taka jestem pod każdym względem. Inną mam osobowość, plany, marzenia, upodobania, zasady, sposób patrzenia na świat, ubierania się, spędzania czasu, zachowania. Ogółem gdyby postawić obok siebie 100 osób byłabym różna od każdej z nich, pod takim czy innym względem. I wiecie co z czasem pokochałam tą swoją inność i na nic innego jej nie zamienię a już na pewno nie na jednakowość.

 J jak JUTRO

Czyli taka kategoria o której bardzo rzadko myślę. Z reguły skupiam się na tym co jest dziś i nie wybiegam myślą w przyszłość. Dawno temu nauczyłam się tak żyć i tak mi zostało. Jedyny dzień w roku kiedy myślę o przyszłości to z reguły moje urodziny, w które zwykłam się sama przed sobą rozliczać z minionego roku. Nie wiem czy to dobrze czy źle ale tak mam.

K jak KINO

Czyli taki wynalazek, który sobie bardzo cenię. Kino to takie miejsce, które przenosi mnie w inny świat i pozwala przez dłuższy czy krótszy czas nie myśleć. Jak na kogoś takiego jak ja, co praktycznie bez przerwy myśli ten wynalazek stał się zbawiennym wytchnieniem, źródłem radości, emocji, wzruszeń i często też nauki. Od dziecka kocham kino i wiem, że się to już nigdy nie zmieni.

L jak LATO

Czyli moja ulubiona pora roku. Cały rok na nią czekam z utęsknieniem. Spytacie dlaczego, otóż kochani dlatego, że:
- kocham słońce i jestem ciepłolubna
-latem nie muszę nosić na sobie kilogramów ciuchów, żadnych skarpet, rajstop, podkoszulek, pełnych butów, a zamiast tego zwiewne ubrania i leciutkie japoneczki na bosą stopę
-w lecie mam najczęściej urlop kiedy to mogę do woli opcjonalnie opalać się i pływać nad morzem lub chodzić po górach
- mogę spać przy otwartym oknie
-odpoczywać na świeżym powietrzu bez perspektywy odmrożeń tudzież przeziębienia
I jeszcze wiele wiele innych rzeczy;)

M jak MIŁOŚĆ

 „Miłość - uczucie, które przejawia się w relacji do drugiej osoby (lub obiektu) połączone z silnym pragnieniem stałego obcowania z nią, czemu może towarzyszyć pociąg fizyczny do osoby będącej obiektem uczucia, a także relacja między osobami oparta na uczuciu miłości.” O miłości kochani napisałam już tyle, że dziś Was zostawię z samą jej definicją:)


N jak NADZIEJA
 
„Nadzieja jest uczuciową wiarą w pozytywny rezultat wydarzeń i okoliczności związanych z czyimś życiem prywatnym. Nadzieja może nawet występować wbrew prawdopodobieństwu i dowodom na to, że oczekiwany wynik będzie odmienny od korzystnego.” Nadzieja to takie uczucie z którym jestem często skłócona, z jednej strony chciałabym żeby przy mnie była a z drugiej nie chcę, bo bywa złudna. I tak sobie żyję raz z nią raz bez niej w zależności od stanu emocjonalnego i wielu innych czynników.

O jak OCZY

Czyli ta część ciała, która mi najwięcej mówi o człowieku. Wszystko może kłamać, usta, postawa, gesty, ale oczy nigdy. Jeśli się je umie czytać ma się w ręku klucz do każdego człowieka. Oczy to też ta część ciała, którą najbardziej u siebie lubię:)

P jak PISANIE

Czyli czynność, która sprawia mi wiele radości, porządkuje myśli, oczyszcza i pomaga wyrazić siebie. Czynność od której jestem uzależniona z powodów wymienionych powyżej. Prawdziwą przyjemnością jest dla mnie zabawa słowami, ich znaczeniami, formą. Bez pisania nie byłabym sobą pisanie  jest integralną częścią mnie.

R jak RADOŚĆ

„Radość to uczucie zadowolenia i satysfakcji przejawiające się śmiechem, optymistycznym spojrzeniem na rzeczywistość czy poczuciem beztroski, odbierane przez człowieka przyjemnie.” Radość jest dla mnie taką emocją, której zawsze szukam, do której znajduję coraz to nowe powody, bo wbrew pozorom to poczucie radości daje nam więcej szczęścia niż samo szczęście.

S jak SŁOŃCE
„Słońce – gwiazda centralna Układu Słonecznego, wokół której krąży Ziemia, inne planety oraz mniejsze ciała niebieskie. Słońce to najjaśniejszy obiekt na niebie i główne źródło energii docierającej do Ziemi.” Kocham słońce, jego ciepły dotyk na twarzy, energię, której mi dostarcza. Słoneczne dni przywracają mi radość życia.

T jak TRAWA

Czyli niewysoka miękka roślina ścieląca się pod stopami. Uwielbiam chodzić po zroszonej trawie boso, leżeć w niej ot tak i wdychać zapach skoszonej trawy. Takie małe zielone coś a jak cieszy:)

U jak USZATEK

Miś Uszatek  (kurcze zabrzmiało jak James, James Bond:) jedna z moich ulubionych bajek z dzieciństwa. Jak leciał w ramach dobranocki to słowami mamy nie było dziecka:) W ogóle jakoś tak do dziś lubię misie bardziej niż lalki a już zwłaszcza nie mam przekonania do lalek Barbie, ale może o tym kiedyś później.

W jak WODA

Jedno z największych dobrodziejstw w życiu zwłaszcza w kwestii relaksu. I zwykły prysznic i długa kąpiel w wannie i pływanie czy to na basenie czy w morzu czy w jeziorze daje takie same zbawiennie rozluźniające i odprężające skutki. No i oczywiście nic tak nie oczyszcza organizmu jak woda.

X jak Windows XP

Czyli system operacyjny komputera za którym tęsknię. Niestety nie ma szans by wrócił do niego:(

Y jak YMCA

Czyli Young Men's Christian Association które kojarzę z tymi panami

 

Pamiętacie ich?:)

Z jak ZAUFANIE

Czyli towar deficytowy u mnie od ładnych paru lat. Bardzo mało ufnym człowiekiem jestem. Zanim kogoś obdarzę zaufaniem mija często bardzo dużo czasu.

15 maja 2008
Rozchwiana

Osoba, która doprowadza mnie do największego szału to ja sama.
Jonathan Carroll, Dziecko na niebie


Ostatnio zdarza mi się płakać
Bez większego powodu
Ostatnio zdarza mi się krzyczeć
Bez większego powodu
Ostatnio zdarza mi się denerwować bardzo często
Z wielu ważnych powodów
Ostatnio zdarza mi się zasypiać niemal na stojąco
Z wyczerpania
Ostatnio zdarza mi się zapominać
Że można mieć czas
Ostatnio zdarza mi się
Czuć jakbym była w samym centrum ula
Kiedy jedyne czego chcę to cisza
Ostatnio zdarza mi się chcieć uciec
Bardzo daleko, byle dalej od wszystkiego
Co mnie czeka
Ostatnio zdarza mi się być
Nie do poznania

Ostatnio staram się uspokoić
Liczę do dziesięciu miliony razy
Ostatnio staram się ignorować
Żeby nie dać się dotknąć
Do żywego
Ostatnio staram się zamknąć
Na to wszystko
Co mnie powoli zabija
Ostatnio staram się myśleć
Jak najmniej
Żeby nie oszaleć
Ostatnio staram się unikać ludzi
Żeby im nie przyłożyć
Za mój ból
Ostatnio staram się uwierzyć, że
Jeśli czasem coś się nie udaje teraz, to po to, by udało się lepiej później. (A. Einstein)

Ostatnio marnie mi idą wszystkie moje starania
Ostatnio bardzo siebie nie lubię
Ostatnio jestem nie do wytrzymania

Ostatnio tylko muzyka leczy



26 maja 2008
Mamom

Gdybym zasadziła kwiat
za każdym razem
kiedy myślę o Tobie
mój ogród kwitłby wiecznie.

Jak bardzo się nawzajem kochają,
Potrafią się też dotkliwie ranić.
Nagły wybuch złego humoru czy frustracji,
Nieprzemyślany osąd, trochę ślepej niewdzięczności
Mogą ugodzić prosto w serce.
Gdyby można było wymazać wszystkie przejawy
Mojej nieuprzejmości i głupoty, braku zrozumienia...
Lecz jeśli w życiu króluje miłość,
Wszystko w końcu się dobrze układa.
Miłość bowiem kruszy zamknięte serca
I uczy nas wyrozumiałości,
Przecież jesteśmy tylko ludźmi
Ty i ja. 
Kocham Cię taką, jaką jesteś.
Nie chcę żadnej innej mamy!

Gdybym zasadziła kwiat
za każdym razem 
kiedy myślę o Tobie,
mój ogród kwitłby wiecznie.

Życzę wszystkim mamom
stu lat życia w uśmiechu
i radosnych oddechów
milionów chwil bez złości
i wszelkiej pomyślności

Życzę Wam pięknych, cudownych dni
cudownych pragnień, cudownych chwil,
gwiazd w Waszych rękach
i perełek w snach...

                                                       autor nieznany 
 ____________________

Przepraszam Was kochani za to długie milczenie. W środku ubiegłego tygodnia zepsuł mi się domowy komputer i nie miałam jak do Was pisać i Wam odpisywać. Do tej pory stoi u mnie nie naprawiony, nie wiem kiedy i czy uda się go naprawić. Póki co będę się do Was odzywać z pracy.


02 czerwca 2008
...

Tak tu strasznie cicho i smutno ostatnio...
Dziwnie się czuję zaglądając w te swoje wirtualne progi w chwilach wolnych od intensywnej ostatnio pracy. Tak jakoś zapomniana przez Was. Jakbym była jedyną osobą, która tu zagląda. Brakuje mi Waszej obecności.

Naprawa mojego komputera jeszcze potrwa, okazało się, ze padł twardy dysk więc to nie malutka usterka a poważny problem. Postaram się w miarę możliwości dalej odzywać się do Was z pracy. 

Trochę ostatnio zawirowań się w moim życiu przydarzyło ale już jestem spokojniejsza niż byłam i jakoś sobie radzę. Nie martwcie się o mnie. Nie zniknę i nie przestanę pisać. Wrócę jak tylko odzyskam komputer.

Trzymajcie się ciepło
Eris

05 czerwca 2008
Poetycko

Prośba kobiety po przejściach

Otwórz mnie
Delikatnie
Bez pośpiechu
Mocą czynów
Zręcznością słów
Subtelnością palców
Czułością pocałunku
Sobą

Otwórz mnie
Tak jak się otwiera drzwi
Zamknięte na kłódkę
Wytrychem serca
Łomem cierpliwości
Siłą miłości
Bez
Mojej pomocy

Otwórz mnie
Bo ja nie dam Ci
Klucza
Zgubiłam go
Dawno
A może
Jeszcze dawniej
Niż pamiętam

Otwórz mnie
Tak
Jak nie otworzył
Nikt
Przed Tobą
Tak
Jak otwiera się
Bramy Raju

Otwórz mnie
Bez lęku
Z wiarą
I nadzieją
Nowego jutra
Ze słowem My
Zamiast
Ja

Otwórz mnie
Albo odejdź
Z pod moich drzwi
Nie wpuszczą
Nikogo  o złych
Oczach
I zamiarach

12 czerwca 2008
Noc życie i ja

Noc zgęstniała czernią przechyla się powoli w stronę nad ranem.  Powietrze ciężkie od gorąca zaczyna odchodzić w niepamięć. Płuca łapią przyjemny chłód z rozkoszą. Wieczorne upojenie dźwiękami i zapachami ustępuje miejsca nocnej ciszy. Wszystko śpi. I świerszcze i Maciejka otulona szczelnie płatkami i ludzie zmorzeni trudami dnia. A ja gdzieś obok zupełnie przytomna. Ciało nie chce ostygnąć, myśli przestać płynąć. Niespokojna przerabiam wszelkie możliwe  ułożenia do snu, rzeźbię poduszkę palcami, plączę się w prześcieradle jak motyl w pajęczynie. Uwięziona własnymi rękami, potykająca się o ściany labiryntu własnych emocji z krzykiem rozsądku odbijającym się echem z wojną myśli przeciwstawnych w głowie nie mogę zasnąć. Sen nie przychodzi do tych co na jawie śnią. Wprowadziłam moje życie w śpiączkę kontrolowaną nie dając szans by wydarzyło się coś. Byłam dumna, że się udało. Jednak życie nie jest głupie znalazło sobie do mnie furtkę. Budzi mnie nocą każąc żyć. Pulsuje w żyłach, napędza krew, wlewa energię zmuszając do działania ospałe wnętrze, odrętwiałe ciało. Każe zająć się sobą, nie innymi. Pokazuje zegar, kalendarz i niepełne łóżko. Wytyka palcami wszystko co robię umieszczając po stronie błędów. Oskarża okrutnie. Dopiero nad ranem pozornie odpuszcza, pozornie bo przenika do snów nie dając wytchnienia. Przywołuje kiedyś w opozycji do dziś odbierając mu kolory. Męczy, dręczy, dokucza by wymusić zmianę. Tą, której warunków nie widzę. Nie przyjmuje do wiadomości moich argumentów zarozumiałe, uparte i bezlitosne. Znów zmagamy się w tangu. Jednak teraz jest inaczej. Nie pozwala mi odetchnąć w bezustannym tańcu. Chce mnie złamać by wymusić określoną postawę. Zapomina, że to już było i nie dało mi rady. Nie zrobię niczego czego sama nie będę chciała. Im silniej będzie naciskać, tym silniej będę się opierać. Taką taktyką niczego nie osiągnie. Każda wewnętrzna zmiana by zaistnieć musi się narodzić głęboko w nas, nie dokona się z przymusu. Możesz mnie wyczerpać życie, możemy oboje paść na podłogę, ale to niczego nie zmieni. To Ty jesteś moje a nie ja Twoja. Nie do Ciebie należy decyzja. Nie popchniesz mnie ani na milimetr w stronę tej zmiany ona musi wyjść ode mnie czy to Ci się podoba czy nie.

19 czerwca 2008
Przerysowani

Wystarczy raz spojrzeć by silnie uderzyło po oczach to, co zewnętrzne. Styl ubioru, makijaż, piercing bez ładu i składu na całym ciele, drastyczna fryzura, manicure rodem z Draculi. Zachowanie nie ustępuje w niczym wyglądowi. Wszystko razem krzykliwe tak bardzo, że skutecznie zasłania CZŁOWIEKA zamiast go wyrażać. Tworzy wielowarstwową maskę ochronną przed kształtującym się istnieniem w każdym wieku. Pod przykrywką źle pojętej oryginalności nijakość bez wyrazu. Po co szukać go dla siebie zawsze przecież można się zakryć żywym krzykiem wzorów i kolorów tandety maści wszelakiej nie starając się odkryć czegoś własnego. No bo w końcu to takie trendy iść za masówką bezmyślnie, to nie kosztuje, to żaden wysiłek. Twórcze myślenie nie jest w modzie, naśladownictwo króluje. Wszędzie gdzie okiem rzucić PRZESADA i PRZESYT. Ludzie zniekształceni zlewają się w jeden portret. Zupełnie nie rozumiem co złego jest w byciu innym, że tak bardzo się tego unika. Ta jednakowość czasami mnie poraża. Ten brak odwagi by być po prostu sobą przeraża. Ten sposób na życie zdumiewa.

_________________

Jestem z powrotem kochani. Komputer wreszcie naprawiony i do tego mam w nim teraz XP :D Zabiegana strasznie jestem, ale postaram się nadrobić zaległości, jakoś. Dobrze być znów z Wami.

Trzymajcie się ciepło

Erizabesu


  
23 czerwca 2008
Zagubiona

Gubię siebie coraz bardziej.
Jestem
gdzieś tam
coraz mniejsza
w cichym kącie
przygnieciona
pracą,
domem,
rodziną,
sprawami do załatwienia,
odpowiedzialnością,
problemami,
notorycznym przemęczeniem,
nagminną gonitwą
tam,
gdzieś,
tu,
po coś,
na coś,
za coś,
dla czegoś,
z kimś.
Wszędzie i nigdzie.
Coraz bardziej czuję,
tak naprawdę
mnie nie ma.
Demon czasu
Dręczy mnie.
Gubię siebie coraz bardziej.
W  kołowrotku tym
przędąc coś
zupełnie innego
niż chcę.
Niepodobna
do mnie
ta moja tkanina.
Ciągle
coś pruję
by było tak,
bym czuła się
dobrze w tym
i ciągle
to nie pomaga.
Dalej
nie jest tak
jak być powinno
a nie stać mnie
na więcej.
Nie uprzędę
nici z moich snów,
nie sprawię by
stały się realne.
Nie mam
W sobie
takiej mocy.
Boję się,
że i sny
kiedyś odejdą.
Tak niewiele mnie
zostało.
Oddaję
Wciąż
kolejną część
siebie
i jeszcze kolejną
i jeszcze...
a żadna nie wraca
do mnie.
Z powrotem
dostaję
tylko
ich namiastki
powoli
nie daję
rady
z nich
siebie poskładać.
Gubię siebie coraz bardziej
A może
Już
Siebie
Zgubiłam
...

29 czerwca 2008
Klątwa?

Czasami, tak jak dziś, po kumulacji nieszczęść, która miała miejsce w tym tygodniu, siedzę i zastanawiam się ile jeszcze jestem w stanie znieść. Lata całe przytrafia się mnie i mojej rodzinie tyle zła, że przeciętny człowiek nie uwierzył by, że to się działo i dzieje naprawdę. Co chwilę dzieje się coś, co mnie zbija z nóg i wykańcza psychicznie. Wierzcie mi naprawdę bardzo rzadko panuje spokój i nigdy nie jest całkowity a zawsze względny. A ubiegły tydzień przeszedł sam siebie w poniedziałek stan bardzo bliskiej mi osoby się pogorszył, we wtorek dowiedziałam się, że całkiem prawdopodobne jest, że firmę w której pracuję przejmie inna i nie wiadomo czy zostawią ten zespół pracowników, który jest. We środę dowiedziałam się, że ta bliska mi osoba była źle leczona i dopiero teraz zastosowano właściwą kurację ale też po części w ciemno zdiagnozowaną,  bo w tym kraju zrobienie opisu do rentgena przekracza możliwości co poniektórych i będzie on dopiero jutro. W czwartek poinformowano mnie, że moja koleżanka z pracy idzie na przeszło tygodniowy urlop w związku z czym mam przejąć jej obowiązki jak zawsze kiedy jej nie ma, szczegół, że mam dość własnej pracy i jestem psychicznie i fizycznie wykończona. W piątek się dowiedziałam, że ta bliska mi osoba w kiepskim stanie z gorączką będzie musiała w weekend dochodzić na zastrzyki do pogotowia sama, bo nie ma pielęgniarek środowiskowych. W sobotę w biały dzień napadnięto, pobito i okradziono kolejną bardzo bliską mi osobę a zrobiły to DZIEWCZYNY ja naprawdę nie wiem dokąd zmierza ten świat. A dziś w niedzielę jestem wrakiem człowieka i stoję u progu bardzo ciężkiego tygodnia pracy i opieki nad tą chorą osobą, której stan się na szczęście poprawia. Pół biedy jakby ten tydzień był jakiś bardzo wyjątkowy i takie rzeczy się działy rzadko, ale wierzcie mi naprawdę ciągle dzieją się podobne. Prawie w każdym mailu do moich przyjaciół pisze o tych sprawach w odpowiedzi na to co u mnie i to się nie zmienia od lat. Ja naprawdę już niedługo zacznę wierzyć w słowa wróżki, która powiedziała mojej kuzynce, że nad naszą rodziną wisi klątwa. Czasem już naprawdę niczego nie chcę tylko SPOKOJU i POCZUCIA BEZPIECZEŃSTWA. Staram się tu nie pisać o swoim życiu bo niejednego optymistę wpędziło by w pesymizm i nie widzę takiej potrzeby by zrzucać na innych swoje zmartwienia, wiem, że każdy ma swoje. Dziś robię wyjątek, bo nie mam siły tłumaczyć każdemu i wszystkim z osobna dlaczego mnie nie ma. Wierzcie mi jak mnie nie ma, jak nie odpisuję na maile, jak nie odzywam się na GG to z ważnych powodów. Moje życie poza sieciowe jest naprawdę intensywne i czasem po prostu nie mam już sił by uczestniczyć w tym sieciowym. Nie znaczy to, że nie doceniam Waszej obecności i troski, przeciwnie bardzo mnie podnosi na duchu to, że jesteście. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze. Postaram się wkrótce napisać o czymś innym niż o własnym życiu. Miłego tygodnia kochani.

Erizabesu