19 czerwca 2010

2008 październik, listopad, grudzień

06 października 2008
...


Coraz krótsze dnie mijają w oka mgnieniu. Wciąż nieodparte wrażenie, że dopiero co się wstało a już pora się kłaść spać. Długi dywan szarych dni przetykany nikłymi nitkami słonecznie jasnymi i wielobarwnymi układa się w kolejne tygodnie. Pozornie mało aktywna pora roku daje się we znaki intensywnością zajęć. Terminarz bezlitośnie wypełniony po brzegi wskazuje pierwsze luki gdzieś w okolicy… listopada. Budzeniu i zasypianiu towarzyszą myśli w co najpierw ręce włożyć. Urlop pożądany jak woda na pustyni. Niestety już go nie ma… Uboga w czas jak mysz kościelna kradnę minuty na słowa pisane by dać znać o swoim stale gdzieś galopującym istnieniu. Tylko sen przynosi wytchnienie zabierając mnie do Toskanii. Otulając jej ciepłem, grzejąc południowym słońcem zabierając na spacer po tej krainie tysiąca czarów - domu duszy. Tam naprawdę oddycham nie przez realnie zatkany nos do czasu kiedy budzik rozrywa błogą ciszę dźwięków natury ze snu wyrywając do codziennej szarości jak nauczyciel do odpowiedzi. Tak mnie mało jak mało mam czasu, żeby po prostu być w miejsce nieustannego coś robić. Jeszcze trochę cierpliwości kochani a będzie mnie więcej muszę tylko przetrwać tą kumulację. W zamian za moje nieobecne słowa zostawiam piękne słowa kogoś innego.


Charles C. Finn

Nie pozwól abym cię zwiódł

Nie pozwól abym cię zwiódł
Niech nie zwiedzie cię moja twarz.
Noszę bowiem tysiąc masek - masek, których boję się zdjąć,
a żadna z nich nie jest mną.

Udawanie jest sztuką, która stała się moją drugą naturą.
Ale ty nie daj się oszukać.
Zaklinam cię na Boga, nie pozwól się oszukać.


Sprawiam wrażenie, że jestem pewny siebie,
Że jestem radosny i nie mam problemów,
Ani na zewnątrz, ani w środku mnie,
Że pewność siebie jest moim imieniem, a opanowanie moją zabawą,
Że wody są spokojne, a ja panuję nad wszystkim
I że nikogo nie potrzebuję.

Ale nie wierz mi, proszę.
Z wierzchu moja dusza wydaje się gładka,
ale ta powierzchnia jest moją maską,
która wciąż się zmienia i bezustannie skrywa wnętrze.

W środku jednak nie ma ukojenia.
W środku ukrywa się mój umysł - zagubiony, zalękły, samotny.
Ale ja to ukrywam.
Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział.
Przeraża mnie myśl, że moja bezsiła i strach zostaną odkryte.

To dlatego szaleńczo tworzę swoje maski by się za nimi skryć;
Nonszalancka, wymyślna fasada,
Która pomaga mi udawać - chroni mnie przed spojrzeniem,
które Wie.

Ale takie spojrzenie jest moim wybawieniem.
Moim jedynym wybawieniem. I gdzieś, głęboko, ja to wiem.
Jest tak, jeśli podąża za tym akceptacja, jeśli podąża za tym miłość.

To jest jedyna rzecz, która upewni mnie w tym,
w czym ja upewniam siebie -
Że jestem czegoś wart.

Ale ja tobie tego nie mówię. Nie śmiem. Obawiam się tego.
Obawiam się, że z twoim spojrzeniem nie przyjdzie akceptacja i miłość.
Boję się, że będziesz mi miała za złe, że będziesz się ze mnie śmiać,
I że zobaczysz moje wnętrze i mnie odrzucisz.
Tak więc gram moją grę - w desperacji.
Z maską pewności siebie na zewnątrz i drżącym dziecięciem wewnątrz.

I tak zaczyna się parada masek, a moje życie staje się linią frontu.
Mówię do ciebie o niczym, słodkim tonem płytkiej pogawędki.
Mówię wszystko, ale to wszystko jest niczym,
Gdyż nie mówię nic, co byłoby wszystkim,
Nie mówię o tym, jak coś wewnątrz mnie roni łzy;
Więc kiedy zaczynam moją grę, nie daj się oszukać moim słowom.
Posłuchaj uważnie i spróbuj usłyszeć to, czego nie mówię.
Co chciałbym być w mocy powiedzieć,
Co muszę powiedzieć, aby przetrwać, ale powiedzieć nie mogę.
Nie chcę się ukrywać, naprawdę!
Nie chcę tej gry zewnętrznych złudzeń, którą gram - gry pozowania.

Chciałbym raczej być szczery i spontaniczny - być sobą,
Ale musisz mi pomóc. Musisz wyciągnąć do mnie rękę,
Nawet jeśli zdaje ci się, że to jest ostatnia rzecz jakiej chcę.
Tylko ty możesz zerwać z moich oczu
tą zabójczą kurtynę duszącej śmierci.
Tylko ty możesz przywołać mnie do życia.
Za każdym razem kiedy próbujesz zrozumieć,
i dlatego że naprawdę tak chcesz,
Mojemu sercu rosną skrzydła - bardzo małe skrzydła,
kruche, ale jednak skrzydła.
Z twoją czułością i współczuciem i twoją mocą zrozumienia
Możesz tchnąć we mnie życie.
Chcę żebyś to wiedziała.
Chcę żebyś wiedziała jak jesteś dla mnie ważna,
Jak możesz, jeśli zechcesz, być stwórcą osoby, którą jestem.
Błagam cię - chciej to zrobić. Tylko ty możesz zburzyć ten mur
Za którym ja drżę; tylko ty możesz zdjąć moją maskę.
Tylko ty możesz uwolnić mnie od mrocznego świata paniki i niepewności,
Od mojej samotnej osoby.
Nie omiń mnie obojętnie.
Proszę... nie omijaj mnie obojętnie.

To nie będzie dla ciebie łatwe;
Długie skazanie na bezwartościowość tworzy grube mury.
Czym bardziej się do mnie przybliżysz,
tym mocniej będę walczyć w zaślepieniu.

Gdyż walczę przeciwko tej samej rzeczy, za którą tęsknię.
Ale mówią, że miłość jest silniejsza niż mury,
a w tym moja cała nadzieja.
Spróbuj, proszę, zburzyć te mury stanowczymi dłońmi,
Ale muszą być one łagodne,
bo dziecko w środku jest bardzo wrażliwe.

12 października 2008
Za drzwiami


Na początku baliśmy się wszystkiego – zwierząt, pogody, drzew, nocnego nieba – wszystkiego z wyjątkiem siebie nawzajem. Teraz boimy się siebie nawzajem i niemal niczego innego.

Gregory David Roberts

Ostatnio jakoś szczególnie często myślę o tych słowach. Obserwuję ludzi, spotykam się z nimi, rozmawiam, słucham ich i siebie. Widzę jak wiele prawdy jest w tym cytacie. Widzę jak wiele obaw przed tym by komuś zaufać. Widzę jak coraz to kolejne osoby oswajają samotność, nie wychylają się ze swojej skorupy dobrowolnie uwięzieni w niej własnym lękiem. Zamknęli za sobą drzwi, te które ma w sobie każdy z nas. To gdzieś za nimi  ukrywa się człowiek. Ten prawdziwy, bez masek, bez gry dopasowywanej do okoliczności. Schowany z całym swoim wewnętrznym pięknem, wyjątkowością, bezcenną wartością, kruchością i wrażliwością. Za tymi drzwiami mieszka cała jego miłość. Można zamknąć je tak, by ich już nie otworzyć. To nie boli, bo zabiera zdolność czucia. To nie jest trudne, nie tak jak pozostawienie ich otwartymi. Coraz więcej osób traci motywację do tego by nie zachowywać siebie tylko dla siebie. Wielu już półprzymyka własne drzwi albo otwiera tylko wybranym.  Wiem, że i moje nie są zawsze otwarte, nie łatwo za nie zajrzeć. Pewnie dlatego, że są wielkie, mocne solidnością dębu, niezłomne siłą żelaznych okuć, zawiasów, zasuw, skomplikowanego zamka. Daleko im do standardowych. Tak są też i takie tylko na jeden zamek z płyty wiórowej. Drzwi zależą od człowieka – to my nadajemy im kształt. Ma je każdy, chociaż nieliczni otwarci na oścież nawet nie zdają sobie sprawy z ich istnienia. Nie są automatyczne, nie zamykają się bez naszego udziału – to my o nich decydujemy, nie one o nas. A mimo tego z każdym kolejnym zamknięciem coraz trudniej je otworzyć. Nie dlatego, że są tak solidne, bo nawet te z przesuwanej zasłonki mają takie działanie, a dlatego, że wygodniej i bezpieczniej jest po drugiej stronie. Tak zrobiliśmy się jako ludzie strasznie wygodni. Możemy decydować teraz o wszystkim, na nic nie jesteśmy zdani, potrafimy wszystkiego uniknąć a zwłaszcza bólu. Tego bólu na który jest się narażonym będąc otwartym unikamy ze szczególną zapamiętałością. Nie chcemy cierpienia jakie przynosi miłość – nie kochamy -  koniec, kropka. Myślimy o wiele więcej niż kiedyś, stale rozwijamy siebie i cywilizację, ale za to czujemy coraz mniej zabijając w sobie duszę. A wystarczyło by tylko przełamać lęk przed tym, co niewygodne i otwierać drzwi częściej niż zamykać by tego uniknąć.


  

15 października 2008
Gwiezdne oblicze Eris ;)

Od kolegi blogowego trafiłam na ciekawą stronę. Można tam sprawdzić do jakich gwiazd jesteśmy podobni (wersja Iki - jakie gwiazdy są do nas podobne:) Używając narzędzi programu do rozpoznawania rysów twarzy i ich cech charakterystycznych określa się grupę osób z którymi mamy zewnętrznie najwięcej wspólnego. Stopień podobieństwa wyrażony jest procentowo. Cała procedura jest bardzo prosta generalnie wystarczy tylko załadować swoje zdjęcie i postępować dalej według wskazówek. Efektem jest kolaż – nasza twarz i twarze znanych osób. Można też obejrzeć sobie animację jak nasza twarz przechodzi w twarz osoby najbardziej do nas podobnej zupełnie jak w teledysku Michaela Jacksona (niestety nie pamiętam do jakiej to było piosenki) Niesamowite jak się na to patrzy. Jednak to nie wszystko, co oferuje strona, można także sprawdzić do którego z rodziców bardziej jest podobne dziecko. Jeśli w Waszej rodzinie właśnie ta kwestia jest przedmiotem odwiecznych sporów to możecie teraz rozstrzygnąć to raz na zawsze wystarczy tylko załadować Wasze i dziecka zdjęcie:) Oczywista działanie strony sprawdziłam na własnej cyfrowo wyrażonej skórze (tylko opcji dziecięcej nie sprawdzałam dogłębnie, bo swoich pociech nie mam) i powiem Wam, że ten program jest naprawdę niezły. Jak patrzyłam na te osoby to faktycznie w każdej z nich znalazłam jakieś elementy rysów własnej twarzy. Co prawda ze spadkiem procentowym coraz mniejsze (uśmiałam się zdrowo jak zobaczyłam w grupie gwiazd do mnie podobnych Avril Lavigne) ale jednak coś w tym jest. Powinni się o tym przekonać szczególnie Ci, którzy myślą, że te znane osoby są tak piękne i wspaniałe, że zwykłemu śmiertelnikowi do nich bardzo daleko a tak naprawdę wcale tak nie jest. No i oczywiście można się też dokształcić, bo na przykład u mnie na 8 osób sławnych znałam tylko dwa nazwiska:)
A teraz gratka dla wszystkich ciekawskich mojego wyglądu en face, którego tu próżno szukać czyli mój wynik podobieństwa:)

Najwięcej bo aż 67%  Sophia Bush
(zanim sprawdziłam kto to myślałam, że to córka niesławnego prezydenta USA:)

 

Tu muszę sprostować iż dołeczków w policzkach nie posiadam:)

Dalej 58% Jennifer Jason Leigh
(To było jedno z dwóch znanych mi nazwisk:)

  

I na koniec 56% Elena Paparizou
(tu nie miałam bladego pojęcia kto to taki)



Jak widać trzy piękne kobietki i do tego każda ma coś ze mnie;) Tylko nie myślcie, że dzięki tym fotkom poznacie mnie na ulicy (w końcu od 67% do 100% jeszcze całe 33% mojej oryginalności:) Jak byście chcieli się pobawić sami w sprawdzanie podobieństw do gwiazd zapraszam TU, a w rozstrzyganie kogo dziecko bardziej przypomina TU 


 

21 października 2008
Obezwładniona

Obudziła się niewyspana. Ociężałe ciało i łóżko przyciągały się wzajemnie jak dwa magnesy za nic nie pozwalając się podnieść. Po długiej i nierównej walce z samą sobą stopy wreszcie dotknęły podłogi. Powlokła się do okna by wpuścić do pokoju trochę światła. Na próżno. Ciemność panowała i z drugiej strony rolety. Mało tego w świetle latarni wyraźnie dostrzegła, że przecina ją silny wiatr z nie mniej intensywnym deszczem. To, co sobie pomyślała na ten widok przemilczymy z uwagi na niecenzuralność treści. Wszystkie  poranne czynności wykonane z pośpiechem zaprowadziły ją do drzwi wyjściowych. Dopóki ich nie otworzyła nie zdawała sobie sprawy, że są granicą dzielącą żywioł od bezpiecznego schronienia. Pomyślała  - spokojnie to tylko osiem minut do przystanku autobusowego - zanim ruszyła dalej uzbrojona jedynie w parasol. Niestety okazał się wątłą ochroną. Zanim wytargana na wszystkie strony dotarła na autobus spodnie nasiąkły jej do połowy łydki wodą, włosy zamieniły w węzeł gordyjski, ciało rozdygotało od nagłej utraty ciepła a ręce omdlały od walki z parasolem, który uroił sobie po drodze, że jest latawcem. Stojąc w ciepłym autobusie marzyła by to coś wrogiego i przenikliwie zimnego za szybą ucichło zanim będzie musiała wysiąść. Niestety żywioł zbyt dobrze się bawił by wrócić tak szybko tam skąd przyszedł a droga na autobus okazała się spacerkiem po lesie w porównaniu z drogą od autobusu. Mówiąc krótko w pracy zjawiła się ubabrana do połowy łydki błotem i przemoczona do kolan z parasolem nadającym się do wyżęcia, sinymi dłońmi, które nie mogły za nic trafić do zamka i fryzurą ala Cruella de Mon. Mało tego okazało się, że akurat teraz musiało zabraknąć opału i dotrze dopiero jutro czytaj będzie zimno jak w kostnicy a farelka wniesie akurat tyle ciepła by powietrze nadawało się do oddychania a nie do zamrażania płuc. To, co sobie pomyślała na tą wiadomość przemilczymy z uwagi na bardzo wysoką niecenzuralność treści. Usiadła zrezygnowana i zaczęła pracę udając, że wcale nie czuje jak bardzo przemokła i jak jej zimno. Każdy grafolog stwierdził by bez wahania, że podpisane przez nią tego dnia dokumenty to fałszerstwo tak miała zesztywniała palce. Dopiero pod koniec pracy przyszedł On i wniósł zaskakująco dużo ciepła nawet dziwnie za dużo, ale nie przejmowała się tym czując jak opuszcza ją zlodowacenie. Przecież nie zostanie to czym się martwić? On jednak miał inne plany. Kiedy wychodziła znów poczuła Jego lekko drażniącą obecność. Po drodze zupełnie zawładnął jej głową. Starała się Go ignorować jak mogła, ale na próżno zakorzenił się już w jej krwi, rozszedł po kościach i nie zamierzał jej opuścić. Wieczorem zupełnie bez ostrzeżenia kompletnie ją rozebrał obezwładniając siłą gorączki jak to na wirusa przystało. I tak poszli ze sobą do łóżka usiłując wzajemnie zawładnąć sobą. I tak poszli razem kolejnych kilka dni do pracy. Stale ze sobą walcząc zaliczali kolejno wszystkie etapy tego toksycznego związku. By rozstać się z hukiem za pomocą najsilniejszego leku. Kiedy wreszcie się od niego uwolniła zobaczyła, że ten czas z nim spędzony zupełnie wyciął jej kawałek życiorysu. Niestety tak to już jest z facetami;)

Ps: Nie martwcie się, już mi lepiej, co widać po tym, że miałam siłę  usiąść i coś napisać:)

 


27 października 2008
Jaki mężczyzna na resztę życia?
          
                   
                                 Kasi Powietrzem Pijanej


Taki, który patrząc na ciebie będzie Cię widział.
Będzie wiedział jaki masz kolor oczu a nie rozmiar stanika.
 Zobaczy, że jesteś smutna nawet jeśli będziesz miała uśmiech na twarzy.
Pozna Twój ulubiony sweter.

Taki, który będzie Cię słuchał.
  Będzie wiedział, o której książce mówiłaś,  że chciałabyś ją przeczytać. Nie zapomni zamawiając pizzę, że nie lubisz oliwek.
Sprawi Ci właśnie taki prezent jaki chciałabyś dostać.

Taki, który będzie Cię szanował.
Będzie Cię podziwiał za wszystko, czego w życiu dokonałaś.
Będzie się liczył zawsze z Twoim zdaniem.
Będzie przy Tobie i za Tobą.

Taki, który będzie odpowiedzialny i dojrzały emocjonalnie.
Jeśli coś obieca ZAWSZE dotrzyma słowa.
Jeśli coś zrobi źle przyzna się do tego i postara się to naprawić.
Jeśli weźmie coś na siebie to to wykona.

Taki, który będzie Cię akceptował taką jaką jesteś z wszystkimi wadami i zaletami.
Nie będzie miało dla niego znaczenia, że zmieniasz się fizycznie.
Będzie Cię kochał tak samo  w kapciach w dresie jak  na wysokich obcasach w małej czarnej/czerwonej.
Polubi Twoje dziwactwa.

Taki, z którym zawsze będziesz miała o czym porozmawiać.
Jeśli będziesz coś opowiadała będzie w tym uczestniczył zadając pytania albo dodając coś od siebie, żeby upewnić się, że dobrze rozumie.
Jeśli wydarzy się coś ciekawego/ważnego/śmiesznego opowie Ci o tym, żeby się z Tobą podzielić swoją wiedzą i uśmiechem.
Nie będzie mu szkoda czasu na rozmowę z Tobą.

Taki, który będzie możliwie najbardziej podobny do Ciebie.
Będzie kierował się zasadami podobnymi do Twoich i dzielił Twój system wartości.
Nie trzeba będzie mu tłumaczyć podstawowych spraw typu podział obowiązków na dwoje.
Będzie dzielił z Tobą plany na życie i pragnienia.

Taki, który będąc z Tobą zamieni zaimek ja na my.
Będzie podejmował ważne decyzje wspólnie z Tobą i pytał Cię o zdanie w istotnych kwestiach.
Będzie układał plany z myślą o Was nie tylko o sobie.
Będzie traktował Cię jak nieodłączną część siebie.

Taki, którego każdy dotyk będzie sprawiał Ci przyjemność.
Będzie całował nie tylko Twoje usta ale i nos, brodę, policzki, czoło, szyję a nawet wszystkie palce u dłoni po kolei.
Będzie lubił trzymać Cię za rękę tak po prostu wszędzie gdzie będziecie razem.
Będzie sam szukał Twojego dotyku stale za nim tęskniąc.

Taki, który pokaże Ci swój świat jego oczami.
Zabierze Cię w najpiękniejsze miejsca, które zobaczył.
Pozna Cię z wszystkimi ludźmi, którzy są dla niego ważni.
Opowie Ci o swoim życiu przed Tobą i podzieli się tym, czego go nauczyło.

Taki, który nie będzie się bał własnych uczuć i ich okazywania.
Będzie Ci mówił, że Cię kocha nie tylko słowami.
Będziesz wiedziała i czuła ile dla niego znaczysz.
Nie pozwoli Ci zwątpić w to, co do Ciebie czuje.



01 listopada 2008
...
          
                   
     

Gdy umiera jakiś człowiek, trzeba przejąć jego najlepsze cechy. Nie można pozwolić, by zmarnowało się to, co dobre.

Margit Sandemo

03 listopada 2008
Obudzić się w porę
          
                    
Kiedyś, jeszcze jako dziecko zapytałem ją jak jest w piekle. Matka odpowiedziała mi wtedy zadziwiająco pewnie, jakby już tam była, jakby to była autopsja a nie wyobrażenie:
-Synku, w piekle na powitanie pokazują ci wszystkie twoje niewykorzystane szanse, pokazują, jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś we właściwym czasie wybrał właściwe wyjście. A potem pokazują ci wszystkie te chwile szczęścia, które straciłeś śpiąc, wiesz, synuś, że my przesypiamy połowę życia? I tym wszystkim śpiochom takim jak ty pokazuje się w piekle, co mogli w życiu osiągnąć, gdyby budzili się w porę.
-A potem? Mamusiu, co się dzieje potem, kiedy już to wszystko pokażą?
-Potem, synku zostawiają cię samego z twoimi wyrzutami sumienia. Na całą wieczność. Nie ma już nic ani nikogo. Tylko ty i wyrzuty sumienia...

W. Kuczok, Gnój


Każdego dnia podejmujemy przynajmniej kilka decyzji. Są wśród nich te codzienne jak co ubierzemy, co będziemy dziś jeść czy co zrobimy z naszym wolnym czasem i te trudne podejmowane kilka razy w życiu jak dobór pracy, miejsca do życia czy partnera. Pierwsze przychodzą nam niemalże automatycznie równie naturalnie jak oddychamy. Drugie z wielkim trudem. Jednak każda nawet najmniejsza decyzja to proces, proces wyboru na podstawie danych jakie mamy. I tak jak nie wyskoczymy na ulicę w bikini w 10 stopniowy mróz tak nie wyjdziemy za mąż za kogoś kogo znamy jeden dzień, bo zanim się ubierzemy sprawdzimy pogodę a zanim weźmiemy ślub postaramy się jak najlepiej poznać przyszłego małżonka. Ostatecznie jednak oba procesy, które poprowadziły nas do podjęcia takiej a nie innej decyzji mogą okazać się mylące – pogoda nie taka jak przewidywano a człowiek całkowicie odmienny w codziennym życiu niż na nawet najczęstszych i najdłuższych wieloletnich randkach. W końcowym rozrachunku i tak możemy przemoknąć do suchej nitki w słoneczny dzień jak i wziąć rozwód po półrocznym małżeństwie mimo bardzo długiego stażu znajomości. Tak to już jest z decyzjami, że ponosi się ich konsekwencje na własnej skórze. Czy to źle, że z ich powodu znaleźliśmy się na spotkaniu w roli miss mokrego podkoszulka czy na sali sądowej? Nie. Gdyby nie te wybory, których dokonaliśmy niczego byśmy się w życiu nie nauczyli. Ani tego, że dobrze jest mieć przy sobie parasol bez względu na przewidywaną pogodę ani tego, że pozory mylą a ignorowanie czerwonego światełka w głowie nie przynosi nic dobrego. Zawsze kiedy dokonujemy wyboru robimy to najlepiej jak potrafimy i każdy z nich wydaje nam się dobry. Problem polega na tym by we właściwym czasie  przestać się oszukiwać. Nie wmawiać sobie, że przecież tak bardzo nie pada i dostać zapalenia płuc a  schować się pod daszkiem budynku i przeczekać deszcz. Nie udawać, że jest się szczęśliwym i trwać w czymś, co nie ma racji bytu, ‘bo on/ona mnie kocha’ niszcząc siebie coraz bardziej a ocalić siebie odchodząc. Obudzić się w porę, tak by potem nasze decyzje nie stały się naszym prywatnym piekłem przez nas samych sobie zgotowanym.

07 listopada 2008
Jedno życzenie
                                    
Veronica A. Shoffstall

KIEDYŚ

Kiedyś nauczysz się dostrzegać subtelną różnicę
między trzymaniem się za ręce a połączeniem dusz.
I dowiesz się, że miłość to nie tylko pożądanie,
a przebywanie w czyimś towarzystwie
nie oznacza bezpieczeństwa.
I zaczniesz zdawać sobie sprawę, że pocałunki
nie są przypieczętowaniem umowy na całe życie,
a prezenty nie są obietnicami.
A potem zaczniesz akceptować swoje porażki
i znosić je z podniesioną głową, otwartymi
oczami i wdziękiem osoby dorosłej, a nie z żalem
i gniewem dziecka.
I nauczysz się kroczyć drogami własnej codzienności,
ponieważ jutro jest zbyt niepewne,
by coś na nim budować.
Po pewnym czasie przekonasz się, że nawet
rozkoszne ciepło słońca parzy skórę,
gdy zbyt długo go zażywasz.
Zasadź więc własny ogród i przystrój swą duszę,
zamiast czekać, aż ktoś przyniesie ci kwiaty.
I przekonaj się, że naprawdę potrafisz wiele znieść...
Że naprawdę jesteś silny
I że masz swoją wartość.



Każdego dnia słucham drugiego człowieka widząc jednocześnie ból i cierpienie a czasem i łzy w jego oczach. Codziennie czytam ludzkie historie, a każde kolejne słowo mówi mi przez jakie piekło przeszli. Boli mnie ich ból, znam ich cierpienie i czuję je jak swoje własne. I nic nie mogę zrobić poza ofiarowaniem swojego czasu, kilku ciepłych słów, wspólnego milczenia.  A kiedy zostaję sama nadal jest we mnie echo tej drugiej duszy nawet jeśli fizycznie jest bardzo odległa ode mnie. Myślę wtedy, że gdybym mogła mieć jedno życzenie to chciałabym aby to, co przychodzi do każdego z nas ‘kiedyś’ a co nazywamy dojrzałością nie hartowało się w bólach i cierpieniu. Chciałabym by było czymś wrodzonym, czymś danym nam już na starcie. Tak byśmy wchodzili w życie na nie przygotowanymi, uzbrojonymi w tą teraz tak drogo okupioną wiedzę. Zupełnie inaczej wtedy wyglądał  by świat i nasze życie…

13 listopada 2008
Na zakręcie
                                    
Człowiek sądzi, że gra rolę w określonej sztuce, a nie przeczuwa, że na scenie niepostrzeżenie wymieniono tymczasem dekoracje i on, niczego nie podejrzewając, znajdzie się naraz w centrum innego przedstawienia.

Milan Kundera, Śmieszne miłości. Anegdoty melancholijne.


Jeszcze kilka miesięcy temu byłam spokojna, znałam swoją rolę, wszystko było na swoim miejscu. Dziś już nic nie jest takie samo, a każdy kolejny dzień ma inną dekorację. Nawet najlepszy aktor nie da rady odegrać każdego dnia innej roli a ja muszę. Mój teatr jest czynny osiem godzin dziennie. Oferuje bardzo bogaty repertuar od dramatu przez komedię na tragifarsie kończąc. Niedługo dołączy też tragedia sądząc po wszystkich znakach na niebie i ziemi. Nie będzie moim udziałem. Ja mam swoje wyjście awaryjne. Tylko czemu dzięki temu wcale nie czuję się lepiej? Pewnie dlatego, że nie jestem jedynym aktorem w tym przedstawieniu, a pozostali nie mają tyle szczęścia, co ja. Duszę się tym wszystkim coraz bardziej. Powoli nie poznaję miejsca, które było dla mnie takie dobre, gdzie przychodziłam z radością. Teraz wszystko jest inaczej. Odliczam dni od weekendu do weekendu i zaczynam mieć uczniowski syndrom depresji przed poniedziałkowej w niedzielne wieczory. Czasem chciałabym, żeby to już się skończyło i zaczęło nowe a potem myślę o innych i dostrzegam jakie to egoistyczne pragnienie. Tkwię więc dalej w tym po uszy w imię wyższego dobra i naprawdę nieważne, że męczę się przy tym okrutnie. Jakoś to przetrwam. Muszę.




19 listopada 2008
Jeśli odchodzisz odejdź w prawdzie
                                    
Dlaczego kiedy ludzie opuszczają swoich partnerów, bo mają romans z kimś innym, wydaje im się, że lepiej będzie skłamać, że nie ma nikogo innego? Czy uważają, że partner będzie mniej cierpiał, myśląc, że odeszli, bo nie mogli już z nim wytrzymać i dwa tygodnie później, zupełnie przypadkowo, poznali wysokiego Omara Shariffa, podczas gdy on (tzn. eks - partner) co wieczór wybucha płaczem na widok ich kubka do mycia zębów? Dlaczego ludzie usprawiedliwiają się kłamstwami, kiedy lepiej byłoby powiedzieć prawdę?

Helen Fielding, Dziennik Bridget Jones

Prawda jest podstawą wszystkich zdrowych relacji międzyludzkich. Jeśli ktoś zaczyna zdradzać partnera to już wiadomo, że coś w związku jest nie tak. Może być wiele chorych miejsc. Takich jak brak szacunku, zrozumienia, czułości, okazywania uczuć albo miłości osoby zdradzającej. Wbrew pozorom wiedza co było chore ma znaczenie nawet jeśli ludzie się już rozstali. Osoby, które oszukują i zdradzają często nie potrafią stanąć w prawdzie o sobie i przed osobą, którą zraniły swoim postępowaniem. Wmawiają sobie, że przecież nie ma znaczenia, że nie powiedziały osobie, którą zdradzały prawdy, bo przestały ją oszukiwać  i odeszły. Nic bardziej mylnego. Dopóki ktoś, kto został tak okrutnie skrzywdzony, nie dowie się prawdy nie będzie mógł sobie poradzić z odejściem tej osoby. Nie ma nic gorszego jak zastanawianie się wciąż i wciąż a nowo co zrobiło się źle i dochodzenie wciąż i wciąż na nowo do wniosku, że naprawdę nic. Człowiek musi zrozumieć dlaczego coś się stało by mógł pójść dalej, zapomnieć, zamknąć za sobą kolejny etap życia.  Zostawianie go w niewiedzy jest szczytem egoizmu. Tak chęć pozostania w oczach byłego partnera bez zarzutu kiedy tak naprawdę się go zdradzało jest egoistyczna i okrutna. Dlaczego? Bo każdy nieudany związek trzeba po rozstaniu przemyśleć. Zobaczyć przyczyny rozstania i wyciągnąć  z nich wnioski tak aby się już coś podobnego nigdy nie przytrafiło, tak by przeszłość nie padała długim cieniem na przyszłość, a była tylko etapem życia, który nas umocnił i pomógł dojrzeć. Jeśli ktoś nie ma pełnego obrazu sytuacji, nie wie dlaczego coś się skończyło nie może uwolnić się od minionych wydarzeń, które odbijają się echem w całej jego teraźniejszości i rzutują na przyszłe życie. W efekcie krzywda jaką osoba zdradzająca wyrządziła zdradzanej przenosi się na całe jej życie zamiast dotyczyć tylko jego etapu tym samym trwale ją unieszczęśliwiając. 

25 listopada 2008
Moja terapia
                                    
Jeśli cierpisz z powodu serca, zajmij myśli, jeśli z powodu myśli – zajmij ręce.

Powyżej cytowane przysłowie należy do moich ulubionych. Nie znam jego historii, nie wiem nawet czy jest polskie, ale jedno wiem na pewno zastosowanie tej  prostej mądrości w życiu pomaga.  Praca umysłowa i fizyczna bardzo skutecznie koncentruje nas na czymś innym niż cierpienie i z upływem czasu to, co je wywoływało, traci na znaczeniu, staje się odległe. A wtedy można na nie spojrzeć z dystansu, zrozumieć jego sens i pójść dalej. Nie da się tego zrobić stale cierpiąc. Praca nie służy tylko wykonaniu jakiegoś zadania, ma również działanie terapeutyczne. Czujemy się lepiej wiedząc, że jesteśmy potrzebni, że nasz wysiłek czemuś służy. Na pewno doskonale pamiętacie to uczucie szczęścia na widok rezultatów pracy własnych rąk. Radość z tego, że poświęcenie czasu, sił i kawałka siebie określonemu celowi przełożyło się na efekty. Wyzwoleniu właśnie tych pozytywnych uczuć i przełamaniu cierpienia służy zajęcie myśli i rąk. Moje myśli były ostatnio bardzo przeładowane i wywoływały nie tylko cierpienie ale i ból, dlatego postanowiłam zająć ręce. Zrobiłam w Eriskowie remont. Poświęciłam sporo czasu i pracy by móc go zrealizować. Dzięki temu mam teraz zupełnie inne wnętrze swojego pokoju i własne. Przyczyna moich utrapień nadal istnieje i ma się dobrze, ale ja już nabrałam do niej dystansu i przestała mieć na mnie negatywny wpływ. Nie wydałam milionów złotych na psychoterapię i leki antydepresyjne żeby to osiągnąć a tylko zastosowałam w praktyce mądrość ludową. Każdy z Was też tak może. Nie potrzeba do tego wiele – tylko nakładu własnej pracy ukierunkowanej na obrany przez nas cel.

01 grudnia 2008
...
                                    
Jesteśmy niewolnikami w białych koszulach.
Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami.
Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno.
Jesteśmy średnimi dziećmi historii.
Nie mamy celu ani miejsca.
Nie mamy Wielkiej Wojny.
Wielkiej Depresji.
Naszą Wielką Wojną jest wojna duchowa.
Naszą Wielką Depresją jest życie.
Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc,
że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu.
Ale tak się nie stanie.

Fight club, reż. David Fincher

 

Mocne słowa prawda? Bardzo chciało by się powiedzieć, że nie zawierają ani krzty prawdy. Niestety nie można. Wystarczy się chwilę nad nimi zastanowić by nie być w stanie ich podważyć. Często o nich myślę kiedy obserwuję ludzi. Przypominają mi się w zupełnie zaskakujących momentach jakby chciały powiedzieć – Spójrz tu masz przykład tego, że mówimy prawdę.

 Zastanówcie się ilu ludzi, których znacie naprawdę kocha swoją pracę, ile osób mijacie codziennie w sklepie, na ulicy na poczcie, którzy mają w oku ten blask wypływający z zadowolenia z życia. A ilu takich, którzy w pracy odliczają każdą minutę do wyjścia i skreślają dni do urlopu, takich, których oczy są smutne, zmęczone i udręczone albo po prostu puste.

 Pomyślcie ile tak naprawdę potrzebujecie rzeczy, ile jest Wam prawdziwie niezbędnych, a ile leży w kącie nieużywanych, czego pragniecie i najważniejsze dlaczego właśnie tego.

 Nie dane nam było żyć w czasach zagrożenia i wielkich tragedii kiedy życie tak brutalnie odbierane było bezcenne dla każdego. Dziś w dobie pokoju, rozwoju medycyny i lepszego standardu życia nie ceni się go i nie znajduje w nim sobie miejsca. Dziś jedyne, o co tak naprawdę walczymy, to to by nie stracić wiary w Boga i człowieka, ocalić duszę i zachować siebie. I chociaż to tak niewiele w porównaniu z tym o co walczyły poprzednie pokolenia ludzi to i tak sobie z tym nie radzimy. Dlaczego? Dlatego, że dziś wszystko jest inaczej chociaż ludzie nadal tacy sami. Dziś jak napisał E.E Cummings: Być nikim, ale sobą, w świecie, który robi wszystko, co w jego mocy, dniami i nocami, by zrobić z ciebie przeciętniaka, oznacza walkę w najcięższej bitwie, w jakiej dane było walczyć ludzkości i która nigdy się nie skończy.

A najsmutniejsze jest to, że to my sami stworzyliśmy sobie taki świat w którym depresja i życie złudzeniami zaczynają królować. Gdzie tak niewiele jest ciepła i prostej ludzkiej życzliwości. Gdzie chłodna kalkulacja odziera z emocji. Gdzie niemal nikt nie sięga już po swoje marzenia. Gdzie artyści mają bardzo ciężkie życie, bo nie wpisują się w schematy. Tak, taki jest nasz świat i taki zostanie dopóki nie otworzymy oczu i  nie zaczniemy go zmieniać od zaczynając od siebie.

06 grudnia 2008
Mikołajkowo
                                    

Już Mikołaja sanie giną gdzieś w oddali
A wszyscy obdarowani zostali
I dzieci małe i te duże stoją pod oknami
A ich twarze mienią się uśmiechami
To, co  w dłoniach nie ma znaczenia
To sama pamięć dzień odmienia
I każdego serce porusza
Bo dziecięca wrażliwość je wzrusza
Gdzieś między tymi słodkościami
Wspaniałymi drobiazgami
Dzieje się prawdziwy cud miłości
A radość cały ranek w sercu gości
I zimne dnie ciepłem okrywa
Kiedy się cudzą troskę o nas odkrywa
W tym dniu prawdziwie magicznym
Składam Wam życzenia
By Wasz świat na lepsze się zmieniał,
By każdy dzień był wypełniony po brzegi miłością
I przeplatany codzienną radością
By zawsze się szczęściło
By to, o czym marzycie Waszym było
By byli przy Was zawsze przyjaciele
A trosk było bardzo niewiele
By czas był na wszystko
A czyjeś serce zawsze blisko
Byście żyli pełnią życia
Zamiast patrzeć na nie z ukrycia
Tego Wam z serca życzę
I na spełnienie tych życzeń liczę
Wierząc w cudowną moc Świętego
Mikołajem zwanego.

 



10 grudnia 2008
Tradycyjnie kilka słów o piernikach
                                    
Kochani jak co roku przypominam Wam o dzieciach w te przedświąteczne dni. Tak jak pisałam TU  i przypominałam rok temu tak i w tym roku proszę Was byście znaleźli czas dla tych najmłodszych. Nie tylko Waszych dzieci ale i tych z Waszych rodzin czy znajomych, bo jak śpiewała Majka Jeżowska  - wszystkie dzieci nasze są:) Tak by móc wspólnie z nimi w kuchni poczarować z piernikowym ciastem magicznie je modelując w różne kształty, które w piekarniku staną się pysznymi ciastkami. Nie jest to żadna wielka rzecz wystarczy wspólnie z maluchami przygotować ciasto i czuwać nad nimi  a one naprawdę z radością zrobią resztę:) Jest przy tym mnóstwo śmiechu, dobrej, twórczej zabawy i prawdziwej radości na widok efektu końcowego no i oczywiście jego smaku:)  Po takiej wspólnej pracy tworzy się w domu wyjątkowa bardzo ciepła atmosfera a zapach ciasta wypełnia swym aromatem każdy jego kąt sprawiając, że czuje się, że już niedługo święta. Takie piernikowe wieczory są naprawdę bezcenne i szczerze je Wam polecam zostawiając na zachętę fotostory z tegorocznych pierników w Eriskowie:)

Uczestnicy pierniczkowego dzieła: Eris, jej siostrzenica i jej koleżanka. Faza wstępna przygotowania ciasta nie została uwieczniona z powodu zapaćkanych rąk;)

Zaczynamy więc od wałkującego duo

  

Potem przechodzimy do wycinania

 

Rzut okiem na stolnicę przed kolejnym etapem

  

Gotowe do włożenia do piekarnika pierniki

 

Próbka twórczych możliwości dzieci
(nigdzie nie jest powiedziane, że tylko wycinane wzory dozwolone;)



I efekt końcowy:)

 

Tym z Was, którzy się skuszą na pieczenie życzę smacznego

Wasza Eris
z ferworu przedświątecznych przygotowań realizowanych w tak zawrotnym tempie, że już się dorobiła zdartego kolana:)



15 grudnia 2008
Myślę o Tobie
                                    
 Myślę o Tobie.

 O tej drodze,
 którą przeszedłeś.
 o początkach
 i o kresie.
o wszystkim,
czego dokonałeś
czego byłeś przyczyną
o tym
jak działasz
we mnie
na mnie
przy mnie

Myślę o Tobie.

W tysiącu drobnych chwil
każdego dnia
pracując
odpoczywając
będąc z ludźmi
nie tracę
Ciebie z oczu

Myślę o Tobie.

Nawet jak wszystko
przytłacza
światłem, kolorem, dźwiękiem
przepychem
nawet jak wszystko pędzi
tak bardzo,
że trudno dostrzec
 co mijamy
i co nas mija

Myślę o Tobie.

Chociaż tak naprawdę
nie teraz
obchodzisz urodziny
a w tylko Tobie
 znanym czasie
chcę je z Tobą świętować
tak, jak zawsze
w pokoju
duszy

Myślę o Tobie.

Zastanawiam się
czy jestem
dla Ciebie
ze swoim życiem
wystarczająco dobrym prezentem
wiem
czego nadal nie mogę Ci dać
i jak niewiele
z tego czego tak wiele
miało być
zamknęłam w ramy
kolejnego roku

Myślę o Tobie.

W ciszy
czekając aż przyjdziesz
kolejny raz
mimo wszystko
mimo wszystkich
wypełnisz
 światłem
spokojem
sobą
kolejne dni
rodząc się
na nowo
 w moim sercu
mój Jezu





22 grudnia 2008
Świątecznie
                    
                

Każdy z nas ma na tyle dużą dłoń,
 że może z niej uczynić Betlejem
 Każdy z nas ma na tyle ciepłe serce,
że może przyjąć nowo narodzoną miłość...


  

W Wigilię Bożego Narodzenia
Gwiazda Pokoju drogę wskaże.
Zgasną uprzedzenia,
otworzą się pudła słodkich marzeń
Anioły z samym Bogiem,
jak Trzej Królowie ze swoimi darami
staną cicho za Waszym progiem,
by spełnić to, co dotąd snami.
ciepłem otulimy naszych bliskich
i uśmiechniemy się do siebie
Świąt magia zjedna wszystkich.


  
Kochani na tegoroczne radosne święta
Niechaj Jezusa siła niepojęta rozjaśni każdy życia mrok
a Wasze domy wypełnią się
serdecznymi spotkaniami rodzinnymi,
pukaniem do drzwi,
wieloma przyjaznymi twarzami,
prostą  radością,
mnóstwem  objęć pełnych ciepła,
milionem pocałunków (nie tylko jemiołowych;)
ogromnym bukietem szczęśliwych wspomnień,
a Wasze  święta by były właśnie tym czym powinny być
-          odrobiną ciepła w środku zimy,
światłem w mroku.


   

Erizabesu


30 grudnia 2008
Noworocznie
                    
             
" Daj ludziom wiary...
Idź już Nowy Roku
 - tak mówi Rok Stary
 i znika z łzą w oku.
 Z ostatnią kartką kalendarza
 zerwij wszystkie złe nastroje,
 zapomnij o wszystkich nieudanych dniach,
 przekreśl niewarte pamięci chwile
 i wejdź w Nowy Rok jak w nowej sukni
wchodzi się 
na najwspanialszy bal świata..."

Kochani oby nadchodzący rok był o wiele lepszy niż mijający i przerósł pozytywnie wszystkie Wasze oczekiwania


Erizabesu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz