26 czerwca 2010

2010 styczeń, luty, marzec


 3  stycznia 2010
Jajeczna Kider wróżba 2010 :)

Tak, tak wiem, że wszyscy umieracie z ciekawości co też się w Eriskowym jaju kryło dlatego nie będę Was dłużej trzymać w niezdrowym napięciu i już na wstępie przedstawię tą oto panią /hmm… a może pana? Kurczak pewności nie mam:/ zwaną Lamą


 
z rodziny zabawek Kinder zoo water-spray



Przyznam się szczerze, że to najtrudniejsza dla mnie do interpretacji wróżba z dotychczasowych. Jak już wstęp wykazał nawet klasyfikacja jej płci sprawia mi problemy, bo  i pan lama i pani lama nazywane są lama a nie np. lama i lamek i tu zaczynają się interpretacyjne schody. Do tego nie jest to taka zwyczajna lama a lama ziejąca wodą czyli schody się ciągną dalej nie kończąc na jednym problemie. Więc tym razem by dokonać jakiejkolwiek próby interpretacji musiałam zasięgnąć rady wujka Google i cioci Altavista wesprzeć się Wikipedią, słownikiem religijnym a nawet sennikiem by rozjaśnić choć trochę sens tej wróżby. Zaczęłam od ustalenia co to za zwierzę mi przypadło w udziale i wbrew pozorom nie była to sprawa prosta bo strona Kinder-magic w tym roku okazała się nie działać. Jednak nie zniechęciło mnie to i po kodzie zabawki wspomagana jej numerem seryjnym i wsparciem w/w rodziny znalazłam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie co to za zwierzak u licha;) I na tym pomoc producenta się kończy niestety. Przeszłam więc do ustalenia co charakteryzuje owego zwierzaka i dowiedziałam się  z Wikipedii, że:
Lama to udomowiony ssak parzystokopytny z rodziny wielbłądowatych, wraz z gwanako i – blisko z nimi spokrewnionymi alpaką i wikunią – określane wspólną nazwą lamy. Występuje w Ameryce Południowej. Lamy wykorzystywane są głównie jako zwierzęta juczne oraz do produkcji wełny i mięsa. Lamy są zwierzętami socjalnymi, z rozbudowanymi zachowaniami grupowymi
I co też mi ten opis dał?
 Hmm… pomyślmy…
- człowiek też jest parzystokopytny więc może go oznaczać;)
- może też czeka mnie podróż do Ameryki Południowej gdzie  zobaczę lamę na własne oczy (tja. już słyszę ten śmiech na sali swój własny owkors;)
- dalej widzę konotacje transpotowo-produkcyjne czyli coś z czym nie mam w ogóle do czynienia, ale kto wie może będę mieć;)
- i na koniec jedyna rzecz, której się dowiedziałam, a która ma związek ze mną czyli, że zwierzak jak ja jest zwierzęciem stadnym i lubi towarzystwo więc może to będzie rok  pełen ludzi
Dalej czytamy, że:
Nazwa Lama glama została wprowadzona przez Lineusza w 1758 roku. Polskie słowo "lama" pochodzi od hiszpańskiego "llama", które z kolei jest zapożyczeniem z języka keczua – Hiszpanie tłumaczyli keczuańskie "llama" jako "owca"
 Hmm… zastanówmy się…
- kiedy myślę owca słyszę owczy pęd, baranek na rzeź prowadzony i głupi jak baran i nic z tych rzeczy mi się dobrze nie kojarzy, bo oznacza dalszy życiowy pęd, problemy i odejście od zmysłów
- z drugiej strony owca kojarzy mi się też z górami, ciepłą wełną i oscypkiem a te rzeczy bardzo lubię i nie obraziłabym się gdyby wróżba miała oznaczać podróż w góry
Pocieszam się w duchu, że ta pierwsza opcja odpada, bo lama to nie baran a inna OWCA;)
Potem dowiadujemy się, że:
Lamy były głównymi zwierzętami transportowymi Inków i występowały pierwotnie na terenie całego państwa. Hodowana jest zwykle na wysokościach 2300-4000 m n.p.m. Została wprowadzona do hodowli w Ameryce Północnej, Europie i Australii.
Niech pomyślę….
- znów ten transport z którym nie mam do czynienia:/ Myślę, że może oznaczać częste przemieszczanie się tym bardziej, że dalej wymienia się trzy kontynenty. Raczej na stewardessę się nie nadaję ale kto wie;)
- no i na koniec znów góry i to nie małe no było by pięknie nie ma co ukrywać gdyby oznaczały wspinaczkę lub jakąś wyprawę górską:)
Następnie czytamy, że:
Lamy są również wykorzystywane jako zwierzęta pasterskie. Ze względu na swoje agresywne zachowanie wobec psowatych lamy są szczególnie skuteczne w ochronie owiec przed kojotami
Zachodzę w głowę jak to do mnie odnieść…
- fakt skłonności opiekuńcze mam więc może stąd to pasterstwo może zaopiekuję się kimś więcej niż dajmy na to jedną osobą
-jednak ta agresja i rozgromianie psowatych (którzy nota bene kojarzą mi się z potocznym określeniem policji o zgrozo;) mogą tylko oznaczać, że zmienię się  nie do poznania by kogoś/czegoś bronić a żaden ze mnie trzynasty wojownik… hmm… coś mi tu nie pasuje;)
Później czytamy, że:
Lama była jednym z elementów w sztuce starożytnej Południowej Ameryki. W Tamentica w Chile znajdują się starożytne petroglify. Wśród nich jest m.in. petroglif z wizerunkiem mężczyzn prowadzących karawanę lam, a także lamy z wydłużoną szyją.  W czasach Inków wyrabiane były m.in. małe rzeźby lam, a także ubrania z ich wizerunkiem.
Co też mi to mówi…hmm…
- może będę modelką malarza lub rzeźbiarza (tja. już to widzę heh;)
I na tym się kończy poszerzanie wiedzy z Wikipedii. Kurczak nie myślałam, że aż tyle tego będzie. Jak się chociaż połowa z tego miała by spełnić to był by to bardzo obfity w wydarzenia rok:) Tylko jakoś te wszystkie interpretacje do mnie nie przemawiają i wydają się mało prawdopodobne więc szukam głębiej i wpadam  na słownik religijny gdzie:
Lama  to tybetański duchowy nauczyciel w buddyzmie tybetańskim, a także w tybetańskiej religii Bon. Odpowiednik indyjskiego określenia guru.
I tak sobie myślę, że:
-fajnie by było gdyby lama oznaczała spotkanie kogoś bardzo mądrego, kto mi pomoże się rozwijać i wzbogaci swoją mądrością moje życie i będzie jakby moim przewodnikiem po nim
- a zaraz potem przychodzi mi do głowy negatywne znaczenie słowa guru i widzę siebie gdzieś na pustyni karczującą ziemię w sekcie i swoją śliną podlewającą roślinki jak ta plująca wodą lama, boszzz jak w ciągu roku zacznę mówić od rzeczy, sprzedam cały swój dobytek i będę chciała jechać do Ameryki Południowej by zostać farmerką w sekcie dzwońcie zaalarmujcie Polly i uratujcie mnie przed samą sobą;)
Potem niżej czytam też, że:
Dosłowne znaczenie tybetańskiego słowa lama to "najwyższa matka", czyli istota mająca tyle miłości do wszystkich istot, co matka do swego jedynego dziecka. Według innego tłumaczenia lama oznacza "najwyższą zasadę".
I wtedy odchodzi ode mnie ostatnia czarna wizja i  myślę, że:
- może spotkam kogoś kto ma w sobie bardzo wiele miłości
-może ustalę na nowo moje życiowe zasady ujmując je krócej w jedną
I się uspokajam na dobre;) A mimo to nadal jakoś nie bardzo się odnajduję w tych wszystkich interpretacjach więc z lekką obawą sięgam głębiej i znajduję lamę w senniku gdzie czytam:

Sen o lamie:  znaczenie snu - lama: - śnić o niej - postaraj się bardziej


Uff… oddycham z ulgą, wreszcie coś normalnego. Z tym jestem w stanie się zgodzić, że powinnam się o pewne rzeczy i sprawy bardziej starać a zwłaszcza o taką jedną Eris, którą zaniedbuję od lat. Więc solennie postanawiam dbać o wszystko lepiej niż do tej pory;)
A zaraz potem przychodzi mi do głowy by zobaczyć sobie lamę w środowisku naturalnym nie jako zabawkę i wrzucam w wujka Google w grafikę słowo lama i staję twarzą w twarz z tą oto panią/panem?



I myślę sobie Eris Ty tu tyle dumasz a ta wróżba może oznaczać zwyczajnie to, że masz zafundować sobie grzywkę;)

Ps: Nie udało mi się znaleźć odpowiedzi na to co oznacza to, że moja lama pluje wodą, macie jakieś pomysły?

 


8  stycznia 2010
Kilka słów o uciekaniu od życia


- (...) Jezu, nie mam zamiaru być jednym z tych, którzy siedzą, gadając o tym, co zamierzają zrobić. Po prostu to zrobię. Wyobrażanie sobie przyszłości to rodzaj beznadziejnej tęsknoty
 - Że co? - zapytałem
 - Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.

Szukając Alaski, John Green

Chyba każdy z nas w jakiś sposób ucieka od teraźniejszości. Tylu ile nas jest tyle mamy powodów ku temu. Życie niewiele ma wspólnego z bajką a już z bajką z happy endem bardzo niewiele. Ciężko jest zaakceptować własne tu i teraz. Swoje położenie, sytuację czy rodzinną czy finansową czy zdrowotną, to, że do naszych marzeń czasem trzeba dążyć całe życie. Dlatego uciekamy. Znaleźliśmy na przestrzeni wieków miliony rodzajów ucieczek poza tymi realnymi kiedy ktoś wychodzi z domu po papierosy i nie wraca przez następne dwadzieścia lat. Jest tyle rzeczy, które nas przerastają, przytłaczają i nie dają spokoju stając się naszą kulą u nogi, którą ciągniemy wszędzie tam gdzie idziemy, że trudno się dziwić takim decyzjom. Nasze ucieczki nie są z gruntu złe i pozbawione swoich racji. Czasami po prostu nasze życie zacieśnia się do rozmiarów klatki czy cytowanego labiryntu i by nie odejść od zmysłów musimy się od niego oderwać chociaż na krótką chwilę. Jednak w tym naszym uciekaniu tkwi ukryte niebezpieczeństwo, że wejdzie nam ono w nawyk. Stanie się sposobem na życie. A taki sposób istnienia z prawdziwym istnieniem nie ma wiele wspólnego. Nie po to ofiarowano nam z wielkiej miłości dar życia byśmy je w ten sposób marnowali. Trzeba sobie zwyczajnie uświadomić, że naprawdę wielkich rzeczy nie możemy dokonać w swoim życiu od razu i często będzie ono odbiegać od tego jakim chcielibyśmy je przeżywać zanim uda nam się ich dokonać. Nikt jednak nie powiedział, że mamy się od razu rzucać z motyką na słońce by potem z miejsca zakładać kiedy nam się ten atak nie uda z oczywistych względów, że nasze życie jest nie do ruszenia i zawsze będzie mieć ten niewygodny dla nas kształt. Małymi krokami naprawdę można wiele zdziałać i w życiu zmienić jeśli się tylko od niego nie ucieka. Jednak by ta zmiana się dokonała trzeba zawsze zrobić pierwszy krok. Może ten Nowy Rok to dobry pretekst do tego by zacząć przeobrażać nasze życie w taki kształt jaki ma ono w naszych marzeniach? Na takie działanie nigdy nie jest za późno. Pomyślcie o tym zanim następnym razem  zapragniecie uciec w jakikolwiek sposób  od rzeczywistości. Żyjcie tu i teraz by kiedyś nie obudzić się i zobaczyć, że zmarnowało się swoje życie, bo nie ma gorszej od tej porażki.

15  stycznia 2010
Podróż sentymentalna cz. I

Kochani jako że zbliża się kolejna rocznica pisania przeze mnie bloga postanowiłam uzasadnić Waszymi słowami (zanim właściwy rocznicowy czas nadejdzie) co ja tu u licha jeszcze robię i dlaczego nadal piszę. Dlatego zabieram Was w podróż po moich starych tekstach (wstępnie z dwóch pierwszych lat pisania) by pokazać czym się stały dla Was. Dla mnie te właśnie słowa z Waszych ust znaczyły najwięcej i dzięki nim wiedziałam, że to co tutaj robię ma sens. Zmotywowały mnie by starać się bardziej i nie opuszczać tego miejsca. Lektura będzie bardzo długa z góry uprzedzam,  niespodziewanie w trakcie tworzenia tego postu jego rozmiary rosły i rosły i rosły więc postanowiłam podzielić tą podróż na dwie części by Was nie zamęczyć:) Miłej lektury kochani:)

Bardzo, bardzo dziękuję za ten tekst!!!!!! :)))) W przededniu rozwodu...
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~..hamlecica, 2006-03-25 13:43

piszesz bardzo mądre i na czasie rzeczy....ważne....sadzę że wielu ludzi nie może w sobie znaleźć samego siebie...czy tam samej siebie....często bijemy sie sami ze sobą nie wiedząc z kim dokładnie się bijemy...
muminek_ela@op.pl, 2006-03-25 12:34 19,03,2006

Ale mnie wkręciłaś w swoje tematy. (…) Pisz dalej bo to ma sens (…)
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~slodki, 2006-08-29 16:29

Masz ogromny dar pisania... O czymkolwiek piszesz czyta się to z zapartym tchem.
~Justy, 2006-04-10 09:01

Kurcze Majtreji wspaniale że jesteś! To niesłychane jak ludzie bywają podobni charakterologicznie! Większość twoich myśli jest jakby wyrażeniem moich, kontynuacją, bądź odkryciem tego o czym jeszcze nie wiedziałam a z czym się zgadzam.
~Motyl, 2006-07-26 09:33

... chce się płakać jak się to czyta ....
~smutna, 2006-07-25 11:31
Dziękuję za mądre słowa!
~Madzia, 2006-07-25 14:33
powiem jedno .. święte słowa ...
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~Kasia, 2006-07-25 14:39
pozdrawiam i śmiem stwierdzić że to co napisałaś w tym blogu jest bardzo mądre.
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~ANDZIA-amonek2.blog.onet.pl, 2006-07-25 14:46
Jestem pełna podziwu dla tego, co napisałaś. To bardzo delikatny problem.
~Mag, 2006-07-25 14:57
Bardzo dobry, mądry tekst - i na szczęście udało Ci się nie wpaść w częsty (bo feminizm nad podziw dobrze się na blogach sprzedaje!) schemat, gdzie tylko ON ją zmienia w udręczoną kurę domową z dziećmi, których absolutnie nie chciała (ileż razy ja to już czytałam!)
~www.kordalewska3.blog.onet.pl, 2006-07-25 15:25
Dziękuję.. przeczytałam i uzmysłowiłam sobie, że chyba też próbuję w chory sposób wpływać na mojego partnera życiowego
mala_mysz, 2006-07-25 16:25
Super tekst. Dziękuję właśnie sobie uświadomiłam parę spraw.. naprawdę szczerze dziękuję.
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~już wiem popełniłam bład.., 2006-07-25 17:08
Brawo!! pięknie napisane. Pozdrawiam:)
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~Weronika, 2006-07-25 19:00
to smutne ale prawdziwe
~ola24, 2006-07-26 01:29

... pięknie powiedziane ... nawet nie wiem jak to skomentować.
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~adiesa, 2006-07-16 22:03
Zwykłe słowa, a takie piękne...
~Konka, 2006-07-17 10:58
bardzo dobrze powiedziane!
emisiak@buziaczek.pl, 2006-07-19 23:06
Rzeczywiście pięknie powiedziane…
~Keei, 2006-07-25 20:21

Świetnie napisane i bardzo prawdziwe...
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~aksamitna, 2006-07-03 09:14
To smutne. I niestety bardzo prawdziwe.
~Igel, 2006-07-03 11:11
Dzięki za ten post. Przeczytałam go z ogromnym wzruszeniem. Trzeba coś w sobie zmienić, trzeba nad sobą pracować...
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~Justy, 2006-07-03 11:18
Jesteś bardzo spostrzegawcza słonko. Widzisz więcej niż inni i pięknie to umiesz opisać ;)))
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~adiesa, 2006-07-05 15:16

Wspaniały tekst. Zmuszający do refleksji.
~Cecylia, 2006-09-01 11:28
Bardzo dużo w tym racji.... co niestety przyznaję jako matka. Nie  zawsze udaje się w ten magiczny sposób wszystko pogodzić...
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~aksamitna, 2006-08-29 08:10
no fantastycznie piszesz! Czuję jakby ktoś moje wszystkie nieuczesane i niepoukładane myśli pozbierał, uporządkował i nadał im kształt.
~isaura, 2006-08-29 09:11
To straszne ale jakże prawdziwe.
~viki, 2006-08-29 14:07
Wspaniały blog, niesamowite przemyślenia! Ja tam się cieszę, że "wywalili Cię na główną", bo inaczej nigdy bym pewnie do Ciebie nie trafiła w tym blogowym gąszczu.
Ja prowadzę dom i mam nadzieję, że moje dziecko nie będzie chodziło z kluczem na szyi ( na razie ma 2 latka). Czasem wydaje mi się, że tracę swój czas spędzając go w kuchni, ale po przeczytaniu ostatniego Twojego postu jestem dobrej myśli i juz nie wydaje mi się to wszystko, co codziennie robię, takie bez sensu. Dzięki za mądre słowo i proszę o jeszcze! Pozdrawiam gorąco!
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~Aneta, 2006-08-30 15:37
Jak zwykle kochana Majtreji poruszasz we mnie jakieś czułe struny.
~Justy, 2006-08-31 15:27

bardzo mądry tekst, fajnie napisany...
~zwykla ja, 2006-08-23 18:10
Bardzo poruszył mnie twój tekst. Ja właśnie teraz przestaje żyć jak dotychczas aby nie zatracić do końca całej siebie zaczynam żyć swoim życiem . Twój tekst dał mi wiele optymizmu siły i wiary w to że mogę żyć tak jak ja chce a nie tak jak wypada czy jak sobie tego inni życzą dookoła , zaczynam żyć dla siebie . Dziękuję i pozdrawiam.
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~Bea, 2006-08-29 19:08
Gratuluje ....rzadko kto potrafi widzieć życie takim jakie jest.
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~gosia, 2006-08-29 06:50
Tak, tak Słoneczko! wszystko co napisałaś, to niestety taka rzeczywistość kobiet. Wiem na ten temat sporo, bo jak się przeżyło 75 lat, to wiele człowiek sam przeszedł a i wiele tez zobaczył.
~75 letnia blogerka, 2006-08-29 08:46
dobry tekst i dużo prawdy.
~Marzena, 2006-08-29 09:12
Mądrze prawisz, Majtreji, bardzo mądrze.
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~Sissi, 2006-08-29 09:30
Bardzo dobry tekst i w pełni się z tym zgadzam. Pozdrawiam
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~sarka, 2006-08-29 10:05
Bardzo przemyślany tekst, dużo życiowych ciekawostek, wiele dramaturgii i wyborów.
Jedna kwestia mnie poruszyła, mianowicie rodzina i jej stereotypy.
~Raziel, 2006-08-29 10:50
Fajne. Właściwie to kobiety niby o tym wiedzą, ale dobrze że ujęłaś to w słowa.
~wm, 2006-08-29 11:27
Może i to dobrze ze twój temat został rzucony na ogół onetu bo bym pewnie go nie dojrzał. A przeczytałem nie tylko ten temat i wiem ze przy takiej lekturze można dojrzeć ...
a jeśli nie to jest chwila na to aby zatrzymać się w tej pędzącej codzienności.
Pozdrawiam życzę powodzenia w życiu.
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~słodki, 2006-08-29 11:36
Zaskoczyłaś mnie. Od jakiegoś czasu czytam blogi różnych ludzi i dopiero Twój ma przesłanie. Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami, spostrzeżeniami. To, że zgadzam się z Tobą, że uważam, że naprawdę dotknęłaś sedna sprawy jest kwestią drugorzędną. Ważne, że wiesz co chcesz powiedzieć i potrafisz to wyrazić. Trzymam kciuki za dalsze posty.
http://erizabesu.blog.onet.pl/_d/forum/d/0.gif
~babeczka, 2006-08-29 12:54
Tekst bardzo ciekawy... Nawet ja jako facet pewnych zdarzeń z tej listy nie uniknąłem.
~MałrYcY, 2006-08-29 14:09
bardzo mądrze i życiowo to napisałaś
~jinx, 2006-08-29 19:32
Jest w tym tyle prawdy ze jest to aż przerażające.
~Andzia, 2006-08-29 22:20

Cześć też twojego bloga odkryłam przypadkiem i dołączyłam do wiernych czytelników. Już od jakiegoś czasu zaglądam tu z ciekawością co nowego słychać w Majtrejkowym świecie;) Podoba mi się Twój styl pisania potrafisz zwrócić uwagę na rzeczy które nie zawsze dostrzegam i mimo ze twierdzisz ze brakuje slow aby je opisać to świetnie Ci to wychodzi.
kropeczkaa@onet.eu, 2006-09-18 22:41
ostatnie zdanie mnie zastrzeliło...cala prawda :)

~Perhuine, 2006-09-18 19:32

Świetne. Mnie co prawda się to nie zdarza, rano wyskakuję 'żywy' z łóżka, ale skądś to znam. Powinnaś kiedyś wydać wszystko w formie książki. Ech, gdybym ja miał takie lekkie pióro (chyba klawiaturę ;-))
Pozdrówka ;-)

jfuks, 2006-09-14 08:15
Nieźle się ubawiłam się czytając Twój post :-)
~aksamitna, 2006-09-15 08:45

Lubię czytać Twoje posty jest w nich coś bliskiego – na pewno nie tylko dla mnie :) Ciepło pozdrawiam – Sunny
~poezjamalowana, 2006-09-10 19:16

Hmm.... brzmi smakowicie, może to będzie pierwsze ciasto jakie upiekę? ;) Dzięki za przepis

~aksamitna, 2006-09-06 08:24
Ty się kobieto nie dziw, że ciągle jesteś na głównej stronie Onetu, bo naprawdę ciężko znaleźć blogi na tak wysokim poziomie, jednocześnie tak świetnie napisane. Dlatego ciągle do Twojego sięgają. (...) Carrolla też zaczęłam czytać dzięki Twojemu poleceniu i jestem zachwycona. Pozdrowionka!

~Aneta, 2006-09-07 18:53

Pięknie. Dodałbym tylko że to także chcieć czuć, co ta druga połówka czuje, a gdy jest to ból - to żeby go jak najwięcej przeszło na ciebie, żeby ulżyć.
~jfuks, 2006-09-04 09:02
Czy do tego co napisałaś można coś jeszcze dodać??? Chyba nic mądrego nie wymyślę. Ale za to przyznam, że uwielbiam Cię czytać. Czerpię od Ciebie więcej niż Ci sie wydaje. zaczynam odkrywać to co wydaje się takie proste, codzienne. Pozdrawiam i dziękuję

~justy, 2006-09-05 11:59
Moja definicja miłości jest bardzo podobna do Twojej. W każdym razie bardzo mi się podobało to co napisałaś na temat miłości i jak ją widzisz swoimi oczami...

~e, 2006-09-06 07:13
dzięki za piękne i dojrzałe słowa też tak myślę a może jeszcze bardziej................Miłego dnia

~szarotka, 2006-09-06 08:07
Bardzo ładny tekst, pozdrawiam i życzę wiele miłości

lukaszjezior@op.pl, 2006-09-06 08:24
Ja dodam tylko tyle, że to jest bardzo piękne co napisałaś. Ja się do tego stosuję i jest to dla mnie czymś naturalnym. Niestety ciężko znaleźć odwzajemnienie, przez co często człowiek nie jest szczęśliwy.

~Misiek, 2006-09-06 08:29
Pięknie opisałaś Miłość -a już się bałem, że nie ma nikogo na świecie, kto myśli o kochaniu, związku, jak ja. Miłością jest czuć zapach kochanej osoby, patrzeć na jej oddech, jak poruszają się jej piersi, myśleć o niej kiedy się kochamy, czuć jej falujące ciało, jakże piękne jest ciało (nawet jeżeli się zmienia z upływem lat) kochanej osoby. I ten dreszcz obawa o zdrowie, życie .
DZIęKUJę  CI


~zbyszko, 2006-09-06 09:28
absolutnie mądre, piękne i dojrzałe...
wzruszyłam się...
pozdrawiam serdecznie

~in love with a friend, 2006-09-06 10:16
Dziękuję Ci  Majtreji  Dziękuję Ci Majtreji

~rena, 2006-09-06 10:22
to po prostu pięknie napisane!! dziękuję Ci za to że pozwoliłaś mi zrozumieć...
kolia01.blog.onet.pl
PIĘKNE JEST TO CO NAPISAŁAS O MIŁOSCI, - TEZ TAK MYSLE... BO TEZ TAK CZUJE JAK TY.
~LUSI, 2006-09-06 11:26
Jestem pod wrażeniem. Wiedziałem kiedyś co to miłość.
~serafin, 2006-09-06 11:34
Właśnie zdałam sobie sprawę, że jestem z facetem, którego chyba nie kocham...

marzenka182@op.pl, 2006-09-06 12:32
Witam. Tekst piękny - pokazuje wszystkie (trudno jeszcze coś dodać) czynne aspekty miłości.
~ddd, 2006-09-06 13:35
Wspaniale napisane

~medykus, 2006-09-06 14:37
Tak się właśnie kocha, nie inaczej. :)

~takaona, 2006-09-06 14:43
Ale pięknie napisałaś, aż mi sie łezka zakręciła, bo opisałaś dokładnie to co ja czuję..
~Kitty, 2006-09-06 15:04
Piękne..Po prostu..Mam nadzieję, że są jeszcze na świecie kobiety, które potrafią tak kochać. Pozdrawiam

~MM, 2006-09-06 17:19
Dobrze napisane (działa w obie strony)
Nie zmieniaj się.
P R O S Z Ę
Pozdrawiam
Marco
marcymark2@poczta.onet.pl

~Marco, 2006-09-06 17:56
Wiec moja odpowiedź jest taka sama:), staram sie kochać tak samo..chciałbym żeby moja połówka kochała mnie też tak samo..staram się kochać tak samo..pięknie by było ,gdybym otrzymywał taką miłość..heh..ślicznie napisane, pozdrawiam

~zakochany mati.., 2006-09-06 18:55
jeszcze nigdy nie płakałam czytając książkę czy tez oglądając nawet najbardziej wzruszający film. Teraz ryczę jak bóbr...ślicznie to napisałaś...ślicznie i tak prawdziwie.
~Madzia19, 2006-09-06 19:16
To piękne.!

zb4@op.pl, 2006-09-06 19:37
"Kochać to znaczy (...) widzieć poza uśmiechniętą twarzą smutne oczy" - ta myśl mi podoba mi się najbardziej. Osoby, które potrafią dojrzeć takie oczy są po prostu niebanalne.
~Tominho, 2006-09-06 19:56
Autorko tekstu " Co to znaczy kochać mężczyznę?" nigdy nie widziałem subtelniejszej a zarazem tak precyzyjnej definicji stanu zakochania. Brzmi jak dekalog tyle że przykazania staramy się przestrzegać a kochając powinności stają się naszym pragnieniem. Pragnienie ofiarowania jest jednak równie wielkie jak bycia obdarowanym. Byłaś cudownie zakochana autorko (…)Jestem pod wrażeniem Twojej definicji miłości.

~Normalnie zakochany, 2006-09-06 20:59
Lepiej bym tego nie ujęła, aż się łezka kręci w oku:) Słowa których użyłaś wyrażają wszystko to co zwykły szary człowiek czuje i jak się zachowuje gdy szczerze kocha drugą osobę, a gdy już tak jest to świat, który go otacza dookoła nabiera kolorów. Słoneczko jest żółte, niebo błękitne a trawa zielona i wszystko jest takie piękne.
aneczka999@vp.pl, 2006-09-06 23:51
Majtreji, przypadkowo weszłam na twojego bloga jakiś czas temu i zapewne będę wchodziła tu regularnie. Wspaniale ujęłaś "co znaczy kochać..." Dziękuję Tobie jak i innym, którzy również wypowiadają się na ten temat, wyciągam wnioski ze swojego związku i z rzekomej miłości jaką obdarza mnie mój mąż. Trochę się wzmocniłam  i łatwiej będzie mi podjąć decyzję z której podjęciem zwlekam od jakiegoś czasu. Pozdrawiam gorąco *

~kfiatek_ona, 2006-09-07 11:48
Kolejna wieczorna podróż do wnętrza samej siebie, dziękuję że trafiłam na Twojego Bloga, wzbogaca duszę...bo czasem nie czuło się już nic

~inka, 2006-09-12 23:40

Piękne dialogi uśmiałam się zdrowo ;))) lepsze niż moje z remontów ;))

~Polly, 2006-10-20 21:04
Hura, hura...nawet nie wiesz jak bardzo sie cieszę ze już wróciłaś:-))

~megan29, 2006-10-20 21:39
Super są te teksty, a ich śmieszność pozwala mi na chwilkę znaleźć drogę z mojego labiryntu. ;)
~slodki, 2006-10-22 09:08
Ja też przytoczę fajny dialog, który miał miejsce wczoraj pomiędzy moja córką (2 i pół roku) a mną:
-Gosiu, a po co masz oczy?
- Do patrzenia
- A po co masz uszy?
- Do słuchania.
- A po co masz zęby?
- Do mycia.

~Aneta, 2006-10-22 14:53
Witaj. Choć często do Ciebie zaglądam -to mój pierwszy komentarz, bo po prostu nie mogłam się od niego powstrzymać. To co napisałaś jest rewelacyjne, wiesz? Mądre, trafione, sugestywne i... bardzo bliskie. Dobrze wiedzieć, że jest ktoś, kto czuje, rozumie, przeżywa podobnie, a do tego potrafi ubrać myśli i emocje w takie słowa. Dziękuję :)

~inna ja, 2006-12-01 19:33
Nie wiem jak inni ale dla mnie Majtreji ten blog i Ty jesteście bardzo ważni. .

ifrit.pustka@vp.pl, 2006-11-21 19:08
Dla Ciebie też serdeczne uściski i buziaki oraz podziękowania za to, że można Cię czytać i mieć poczucie, że nie jest się takim outsiderem jak to się może wydawać ;)

~aksamitna, 2006-11-23 08:41

Czytam Twojego bloga dość długo. Nie znam Cię, ale czytając to wszystko, czuję się jakbym czytała własne, doskonale ujęte w słowa uczucia. Masz talent i piękną duszę. Pozdrawiam i życzę powodzenia we wszystkim czego zapragniesz....

~yarthiya, 2006-11-19 22:31
Kocham przyrodę bo  w niej nabieram sił. Twoje przenośnie ,metafory trafiają do mnie w sposób szczególny. Bo sama jestem na etapie sprzątania swojego ogrodu. Każde przesadzanie, wyrywanie czy plewienie wymaga samozaparcia i zaciśnięcia zębów. Często mamy wiele ran, brudne ręce, spłakaną twarz. Długo się nasze ciało goi, ale nikt nie mówił że będzie łatwo. Masz piękną duszę i wielki dar. I to że sobie poradziłaś utwierdziło mnie że jesteś silna, Niech ANIOŁOWIE SIĘ TOBĄ OPIEKUJĄ

~JAGODA, 2006-11-20 10:56

O kurcze ........... normalnie kanapka mi utknęła w połowie drogi do ust ..... piękne Majtuśka jak Ty to ślicznie ubrałaś w słowa ... ja chcę coś takiego przeżyć !!!!! i to jak najszybciej !!!! chce też potem coś tak ładnego napisać ale nie z marzeń tylko z realu :)))))))

~PollyAnna, 2006-11-16 23:06
TY  kobieto to umiesz napisać aż miło poczytać....
życzę dużo  weny twórczej

~JADODA, 2006-11-17 10:34
Mmmm jak smakowicie się to czyta.... czuć każdy ciepły oddech na skórze...

~aksamitna, 2006-11-20 11:22

Niby takie oczywiste i takie proste, a tak niewielu o tym pamięta...
Jak zawsze bardzo trafne spostrzeżenia.
Pozdrawiam

~aksamitna, 2006-11-09 08:32

Dziękuje. Dużo mnie uczysz. życia, sposobu patrzenia na świat. Wyrabiasz mi własne opinie. Dziękuję

~l.m., 2006-11-03 18:10

Ty to zawsze wiesz , co napisać! Właśnie rozglądałam się za jakimś porządnym przepisem na pierniki świąteczne a tu proszę - w majtrejkowym blogu znalazłam :-)  Będziemy je robić w przyszłym tygodniu z Gosią (ma prawie 3 latka). Pozdrawiamy!!!

~Aneta, 2006-12-17 17:00
Pierniczki zrobiłam! Wyszły świetnie i bardzo dziękuję za przepis. Pierwszą blachę wprawdzie spaliłam, ale i tak było fajnie poszaleć w kuchni z młodszą siostrą. A w ogóle to często zaglądam na tę stronę. Fajna jesteś:)

~Majka, 2006-12-20 19:35

No niby to dramat ... faktycznie ale tak Matuś napisałaś że boki zrywać ... strasznie fajowa relacja nie wiedziałam że umiesz tak pisać .... pięknie ;))))

~Polluś-ka też kawosz, 2007-01-21 08:32
Dotarłam i jak (przemilczę) śmieję się do monitora...aż córka mi sie dziwnie z piętrowego łóżka przygląda...

megan29@op.pl, 2007-01-29 22:42

ale fajny post wow ..... nie wiem jak dla innych ale dla mnie bomba powinnam to skopiować i dać też u mnie ;))))

polly_anna@vp.pl, 2007-01-16 19:12
Rozłożyłaś mnie na łopatki tym postem:)))
Z_a_myslona, 2007-01-16 19:41

Poruszający post, bo myśli pięknie ubrane w słowa ...

~inna ja, 2007-01-09 11:28
Lubię jak o sobie piszesz, jak mówisz o cieple, uczuciach...aż się człowiek zatraca, o wszystkich niepowodzeniach zapomina:-))
~megan29, 2007-01-09 23:48

Jak zwykle wywołujesz u mnie uśmiech, pobudzasz do refleksji. Co chwilę znajduję u Ciebie wiele ważnych dla mnie idei, podobnych poglądów...
~Quasimodo, 2007-01-16 22:55



Nie zostaniesz sama z tym wszystkim, póki istnieje ten blog. Będę tu zaglądać zawsze, właśnie ze względu na tą wrażliwość i ciepło, których tutaj zawsze pod dostatkiem. Szanuję bardzo ludzi z tymi cechami. Trzymaj się ciepło, będzie lepiej. Zakwitły krokusy w moim ogródku. Uwielbiam je. Idzie wiosna. Wiosną wszystko jest prostsze i jaśniejsze. Zobaczysz sama.

~Aneta, 2007-02-19 11:04
No witaj kochana, jak dobrze Cię czytać w tym lepszym nastroju. Bo już mi słów pociechy i wsparcia brakować zaczęło... Ale nie na próżno mam w Ciebie (wbrew Tobie :) tyle wiary- o nie.
A na wiosnę... ho, ho Mati... wszystko wyda się prostsze i do przezwyciężenia. Ja meteopatka wiem co mówię :)
Buziaczki Majtrejku :***  Byle do wiosny!

~Neris, 2007-02-19 20:10
A może zapach naszych szkolnych pierniczków dotarł do Ciebie i nieco rozweselił. Upiekliśmy z dzieciakami z klasy czwartej, radości było mnóstwo:))) I to dzięki Tobie.

majkaa2@poczta.onet.pl, 2007-02-19 20:16
Hej, spróbuję Cię trochę rozśmieszyć: rano jak zwykle dowlokłam się do kuchni myśląc tylko o kawie (też znasz ten stan:-)). Moja córka (3 lata), rześka jak skowronek biegała po mieszkaniu już od godziny. Gdy mnie zobaczyła, powiedziała: "Mamusiu, muszę cię uczesać, jesteś dzisiaj taka roztargniona".

~Aneta, 2007-02-20 15:55

Rozumiem...znam... czuję to co napisałaś każdą cząstką siebie... Przytulasek dla Ciebie Mati :)

~Neris, 2007-03-21 20:58
To nie pierwszy raz opisujesz swoje wspomnienia i znów sie złapałam na tym iż myślę ze to stało się teraz, zanim oczywiście nie przeczytam zakończenia:( Wiesz co choć cię nie znam za dobrze to bardzo cię lubię, twój blog jest jedynym który czytam, życzę ci jak najlepiej i żebyś znalazła wreszcie kogoś kto spojrzy tak z miłością jak ten ze wspomnień i zostanie na zawsze. Całuski i pozdrowienia

~ifrit, 2007-03-22 21:04
Hahahahahha o jejku...to się uśmiałam. Przyznam się, że skorzystam z tych odpowiedzi. Cóż, niektórzy nie wiedzą, kiedy należy przestać pytać, i których pytań z racji relacji jakie ich z nami łączą-nie powinni zadawać.

~Perhuine, 2007-03-07 12:01
Ja tam jestem facetem ale mnie też wyprowadzają z równowagi takie pytania nie na miejscu. Uśmialiśmy się z żoną czytając możliwe warianty. Pozdrawiam Cię.

~magiczne.blog.onet.pl, 2007-03-08 23:30
Na pewno przynajmniej jedna z tych odpowiedzi przyda mi się :D

~TĘSKNIĘ.., 2007-03-11 09:15
Tylko jedno napisze: dziękuję za uśmiech na mojej twarzy. Wczoraj były tylko łzy z powodu samotności.

~ewa, 2007-03-11 10:07
Dziękuję za ten tekst...po prostu

~kobieta na obcasach, 2007-03-11 11:59
Zdecydowanie popieram, co więcej-podobne warianty stosuję z powodzeniem w moim życiu. Pozdrawiam cieplutko (e-motions.blog.onet.pl)

~e-motion, 2007-03-11 12:33
BARDZO MĄDRZE TO NAPISANE, DZIĘKI.

~AGA29, 2007-03-11 14:17
Kocham takie dobre rady i inteligentne odpowiedzi:) Uwielbiam je czytać i zawsze sie dziwie że jest gdzieś problem na który trzeba odpowiedzieć tak żeby komuś w piety poszło
~starsza pani, 2007-03-11 15:08
Super warianty. Nie mam co prawda tego problemu, ale co kogo obchodzi jak żyjesz.

~meg, 2007-03-11 17:13
Jesteś niesamowita. Dobrze mieć kilka odpowiedzi przygotowanych. Mnie w każdej " ostrej" sytuacji brakuje słów. Potem jestem strasznie zła na siebie. Pozdrawiam i wszystkiego dobrego.

~Jogada, 2007-03-11 18:02
Świetne odpowiedzi... chętnie z kilku skorzystam.... już widzę miny niektórych znajomych, gdy zapytają "a Twój ślub kiedy?" - pomimo iż wiedzą, że w obecnej chwili jestem samotna....wielkie dzięki ))))))

~cz@rna, 2007-03-11 22:52

My pomagamy ale ty także nawet nie wiesz ile znaczysz dla większości z nas np dla mnie, bardzo dużo, wiem ze nie "znając" ciebie byłabym trochę inna twoje spojrzenie na świat pokazało mi ze można na niego spojrzeć inaczej  i za to dziękuję

~ifrit, 2007-04-25 16:49

Pierwszy raz znalazłem sie w Twoich myślach i trafiłem na zadumę, wspomnienie, poniekąd miłość. Wzruszyłaś mnie, jak żem człowiek naznaczony empatią. 

~JASPIS, 2007-04-23 10:58

Dziękuję może nie codziennie i nie osobiście ale wirtualnie czytam od dłuższego czasu...i dziś Twoje słowa zapukały do mojego monitora ba wręcz się wdarły bardzo potrzebowałam tego przysłowiowego promyka na zachmurzonym niebie tego wyłowionego uśmiechu w pochmurnym morzu ludzkich twarzy i tego krótkiego listu- wiersza więc przywdziewam może niedoskonały jeszcze uśmiech ale szczery i uczę się codziennie czegoś nowego o człowieku dziękuje i wiem ze będę pojawiać się częściej :):)

~Nika, 2007-04-10 22:57

Jeszcze tu załzawiona od siebie przychodzę i wzruszona Twoimi słowami. Niech spłynie na Ciebie tylko to co piękne... Buziaki.

~M., 2007-06-01 19:41

Piękne i opowiadanie i to, co napisałaś;)

~Z(a)myślona, 2007-05-26 01:15
Hej, tu mama. Dzięki za tak miłe słowa, od razu lepiej na duszy. Wierzę, że i Tobie przyjdzie kiedyś dołączyć do grona mamuś, bo naprawdę warto. Pozdrawiam cieplutko.

~Aneta, 2007-05-26 04:44
Pięknie napisane...
ponoć dzieci rekompensują się matkom wnukami.
pijana_powietrzem

szela77, 2007-05-26 09:19
Aż się łezki zakręciły, piękne :) Mam nadzieję, że kiedyś poczujemy co znaczy być mamą, że będzie nam to dane.

~M., 2007-05-26 22:34
Złe podejście do miłości 30,07,2007
Hmm no to ja przeczytam jeszcze raz, a potem znów i znów i tak aż nie zasnę... są takie układy slow które brzmią wybitnie  mądrze i mądrości życiowe które zachwycają w prostocie... wielu takich wspaniałych perełek dziś użyłaś... dziękuję... a miłość jak mówili chińczycy jest szczyptą szczęścia, szczyptą nadziei, szczyptą pikanterii i całą garścią ciężkiej pracy :)

~pijana_powietrzem, 2007-07-31 00:27
Mati jak zwykle napisałaś taką mądrość że normalnie mam ochotę tą iskierkę przeistoczyć i podsycić w pożar stulecia żeby spalił wszystko dookoła a iskierkę już mam :)))

polly_anna@vp.pl, 2007-07-31 06:12

I jak tu nie wierzyć, że wszystko jest po coś. Blogi powstały, żeby niektóre duszyczki mogły się odnaleźć :) Buziaki.

~M., 2007-08-26 12:21

Kurcze Mati ja nie jestem Urszulka Kochanowska ale cholernie miło się czyta takie posty .... chyba sobie jeszcze ze dwa razy przeczytam :)))) i też już tęskniłam w pociągu za Wami :(

polly_anna@vp.pl, 2007-08-23 09:11
To wspaniałe, że dwie nieznane sobie kiedyś kobiety z dwóch krańcowych miast Polski mają ze sobą tak wiele wspólnego, i, że tyle dobra i cudownych chwil Wam się przydarzyło dzięki światu wirtualnemu:)

~Rose, 2007-08-23 19:37
Strasznie miło i cieplutko tu u Ciebie...Zawsze z chęcią zaglądam. Dziękuję za iskierkę radości czerpaną z każdych odwiedzin:)
~karola, 2007-08-23 19:59
No to żeście się dobrały jak w korcu maku :))) A mówią, że internet taki bezduszny, a tymczasem proszę ile bratnich dusz się tu spotyka :)))

~margo, 2007-08-26 02:50
Magicznie to napisałaś kochana... niemal mistycznie.. wtedy i ja bym juz nic więcej nie pragnęła od życia...
~pijana_powietrzem, 2007-09-26 14:48
świetne ... normalnie brak słów .... lecę szukać tego mojego Romea bo podoba mi się taka dieta :DDD

polly_anna@vp.pl, 2007-09-26 18:28
Pięknie napisane. Nie trzeba dużo ale takie malutkie kroczki powodują że taniec jakim jest życie we dwoje wypełnia się wyjątkowymi figurami. Warto poczekać na takiego tancerza który potrafi poprowadzić i docenić partnerkę.
~Josephin, 2007-09-27 20:57
Mati cudnie napisane. Ta dieta, to najprzyjemniejsza dieta świata. Teraz już wiem skąd te 3 kg więcej mam :) Może jeszcze kiedyś tak się zatracę. Buziaki.

~M., 2007-09-27 23:39

Na początek-dzięki Matuś za tego bloga, dobrze, że piszesz! Towarzyszy mi już od dawna, ale z reguły pozostaje niekomentującym czytelnikiem.
~karolka, 2007-09-22 15:43
Dziękuję, że nie jesteś idealna.... nie pisałabyś takich tekstów, a ja bardzo je lubię :)

~Melissa, 2007-09-23 14:35

A co do tej opowieści o fortepianie to jakoś się poczułam jakby to o mnie było i chyba każdy sobie tak pomyślał czytając .... dziękuję za ten post jest piękny :***

polly_anna@vp.pl, 2007-09-08 09:58
Cudownie to opisałaś.
~M., 2007-09-08 21:42
Pięknie to opisałaś;) Wprost magicznie:)
A dodam jeszcze, że nie poznasz instrumentu, dopóki nie spróbujesz na nim grać... i nie zawsze pierwsze takty wróżą mistrza;)

Z_a_myslona, 2007-09-09 16:02
Hmm, trzeba dać panom do przeczytania:) kobieta jak ... Hmm, trzeba dać panom do przeczytania:) kobieta jak fortepian..takiego porównania jeszcze nie słyszałam..brzmi ciekawie.

perhuine@vp.pl, 2007-09-10 21:47

Zupełnie nie wiem co napisać. Jestem tak zaskoczona i tak wzruszona ze odebrało mi zdolności myśleniowe. Dziękuje :***
~pijana_powietrzem, 2008-10-28 15:01
Fantastycznie wyrażona myśl, marzenie, pragnienie... Mistrzostwo świata w pompowaniu nadwątlonej nadziei i przywracaniu wiary w Ludzi.
Są tacy faceci, Mężczyźni, na pewno... więc spotkanie, czy ponowne odnalezienie Tego Właśnie jest tylko kwestią czasu.
Zostawiam anioła i dla Autorki, i dla Adresatki... :-)

~Quasimodo, 2008-10-28 19:02

wirusa współczuję ale opisałaś to bajecznie ;DDD wirusa współczuję ale opisałaś to bajecznie ;DDD

polly_anna@vp.pl, 2008-10-22 20:12
Masz talent kobieto! Nawet nieromantyczną walkę z wirusem potrafisz opisać tak poetycko, że aż dreszcze na plecach... Mam nadzieję, że się nie zaraziłam od samego czytania ;)  Pozdrawiam cieplutko.

~Aneta, 2008-10-25 18:57
hahaha, super:)))

jaga_naga@autograf.pl, 2008-10-28 23:26

Motywujesz mnie Ty kochana do zaglądania w głąb siebie, nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne.
Pamiętasz pierniczkowe zdjęcia sprzed roku? Niedługo będą nowe :)

~Aneta, 2007-12-15 21:12
Notka zmuszająca do refleksji, na koniec roku.
kelis16@vp.pl, 2007-12-16 12:49
Jak zawsze w samą dziesiątkę. Chyba zacznę oglądać sie za siebie na ulicy niedawno takie właśnie myśli chodziły mi po głowie ale brakuje mi finezji poetyckiej :)
~Josephin, 2007-12-19 00:10

Jak zwykle znajduję tutaj to co chcę znaleźć. Czasem myślę, że w jakimś tam niewielkim stopniu dojrzewam razem z Twoim blogiem. I za każdym razem czytam właśnie to, co jest mi potrzebne.
~Małgosia, 2007-12-10 16:14
To chyba są jedne z najmądrzejszych myśli jakie w życiu słyszałam :*** dziękuję Majtuś... za pierniczki też :)

~pijana_powietrzem, 2007-12-12 13:40

Dawno nie czytałam tak mądrego i przemawiającego do wyobraźni tekstu.
~Agnieszka, 2007-12-02 22:57
Trafiłam tu przypadkiem, powtarzam się, ale to nic... nie to jest ważne. najważniejsze jest moje zdumienie (?), nie będę dookreślać, najważniejsze jest moje zdumienie, że ten przypadek pozwala mi na wędrówkę własnej duszy. to jest niesamowite, że ktoś, gdzieś nazywa moje(!) myśli, wyraża moje uczucia... tyle tu mnie samej!!! pozdrawiam cię, autorko tego spotkania. już stała czytelniczka.

~pinakoteka, 2007-12-03 03:46
Mati zaparło mi dech w piersiach... piękne! Przeczytałam kilka razy i mam nadzieję, że kiedyś poczuję to samo, że odnajdę samą siebie. Będę wracała do tego tekstu i kiedyś znów moje pragnienia będą silniejsze niż obawy. Bardzo wiele mi dałaś tym tekstem. Ściskam.

~M., 2007-12-03 20:32

18  stycznia 2010
Urodzinowo

Chociaż trudno mi w to uwierzyć to już cztery lata upłynęły odkąd założyłam swojego bloga. Dokładnie pamiętam ten zimowy mroźny dzień, zupełnie jakby to było wczoraj. Nie miałam wtedy pojęcia ile to miejsce i Ci ludzie, których tu spotkałam zmienią w moim życiu. Nie sądziłam, że ktokolwiek przeniknie stąd do mojej rzeczywistości. Nie wiedziałam, że tyle osób będzie chciało stale tu wracać i czytać poniekąd co siedzi w mojej głowie i sercu. W życiu do głowy by mi nie przyszło, że znajdę tu drugą rodzinę i najprawdziwszą przyjaźń. Jednak tak się stało i za wszystko, co ten blog mi dał, jestem ogromnie Wam wdzięczna.
Nigdy to nie było typowe miejsce w sieci. Nie jest to też typowy blog. Próżno szukać tu relacji pamiętnikarskich mojego życia choć zdarza mi się pisać o sobie. Nie ma tu słowa o tym co się dzieje na bieżąco w moim życiu. Nie ma też wielu komentarzy, bo ten blog nie istnieje tylko tu. Ma swoje drugie życie poza tym miejscem. W ciągu tych czterech lat swojego istnienia otrzymałam setki ( tak dobrze czytacie) maili od Was. Częściej w nich niż w komentarzach wyrażaliście swoje zdanie na temat tego, co piszę. Wielu z Was prosiło mnie o pomoc i moje zdanie na temat spraw głęboko Was dotykających. Nie zawsze mogłam pomóc, ale zawsze wysłuchałam i na każdą wiadomość odpisałam choć nie zawsze od razu, bo na to by dać komuś prawdziwą a nie pomijającą odpowiedź trzeba mieć chwilę spokoju i czas, którego mi bardzo często brakuje. (Pominęłam w odpowiedziach tylko oferty matrymonialne z oczywistych względów) Efektem tych maili było to, że wielu z Was naprawdę dobrze poznałam i Wasze rodziny i historie również. Za ogromny sukces tej korespondencji uważam to, że udało mi się pomóc dwóm małżeństwom odnaleźć powrotną drogę do siebie i to, że wielu z Was udało mi się przywrócić nadzieję, odnaleźć siebie prawdziwego i uwierzyć, że tylko od nas zależy nasze życie. Nigdy nie przypuszczałam, że tak się stanie a jednak w jakiś sposób moje słowa pisane do Was pomogły i uleczyły to, co było w Was raną. Do dziś się zastanawiam jak mi się to udało.
 Chciałam w tym roku zebrać wszystkie Wasze słowa z komentarzy i maili, które znaczą dla mnie tak wiele by uchylić rąbek tego drugiego życia bloga, ale mnie to zadanie przerosło. Komentarze tylko z dwóch pierwszych lat nie zmieściły się w jednej notce, przekroczyły ograniczenia pojemności postu Onetu (nawet nie wiedziałam do tej pory, że są jakieś limity) i musiałam je podzielić na trzy wpisy. Do tego zebranie ich zajęło mi mnóstwo czasu a pozostałych dwóch lat nawet nie ruszyłam a co dopiero o mailach mówiąc. Nie wiem kochani czy kiedyś jeszcze znajdę na to czas i napiszę kolejną część podróży sentymentalnej przez komentarze i moje posty i czy uda mi się przebrnąć przez setki Waszych maili by z nich wybrać wszystkie te cudowne fragmenty Waszych słów. Chciałabym, bo Wasze słowa są dla mnie bezcenne i chciałabym się ich wartością podzielić z innymi. Jednak wiem, że będzie ciężko z czasem więc nie obiecuję.
Poza pisaną formą mój blog ma też swoje życie realne. Co roku więcej wirtualnych postaci wychodzi ze swoją twarzą, imieniem i nazwiskiem przed swój nick i poznaje mnie osobiście. Są to zawsze jednakowo cudowne spotkania. Wspaniale jest odkrywać z czasem więcej i więcej bratnich dusz. Cudownie jest kultywować tradycję corocznych południowych sabatów z moimi kochanymi czarownicami. Nawiasem mówiąc już się zastanawiam nad kolejnym (Pijana normalnie osobiście nawiedzę opolskie i Ci przyłożę pięć polskich na tyłek jak i tym razem nie dotrzesz) i kombinuje jak tu zwiększyć liczbę tych sabatów do minimum dwóch rocznie, bo ogromnie za Wami tęsknię. Niezmiennie od czasu kiedy tu jestem cieszę się, że znaleźliście mnie i postanowiliście zostać ze mną i tu i w moim realnym świecie. Dziś kiedy tak trudno dotrzeć do człowieka i go poznać ofiarowaliście mi i swoją obecność i czas i podzieliliście się ze mną sobą. To, że znaleźliście się i tu i w moim realnym świecie bardzo wiele mi dało i za to jestem Wam wszystkim ogromnie wdzięczna.
Wiem, że teraz mniej piszę niż dawniej ale nie wynika to z tego, że nie chcę czy, że zapominam o tym miejscu, nie to zupełnie nie tak. Ja zupełnie zwyczajnie staram się żyć tak by niczego i nikogo nie zaniedbywać a to wymaga ode mnie sporo wysiłku i w pracy i poza nią dlatego czasami zwyczajnie już jestem zbyt zmęczona na to, żeby myśleć i przelewać swoje myśli przez klawiaturę tutaj. Jednak o to, że będę tu zaglądać i pisać możecie być spokojni. Potrafię się na tyle dobrze zorganizować, że dam radę prowadzić jeszcze długo to miejsce:)
W tym roku dodałam sobie mapę zasięgu Eriskowa na blog by dowiedzieć się gdzie dociera moja myśl i powiem Wam szczerze, że takich wyników się nie spodziewałam
Current Country Totals
From 29 Jan 2009 to 16 Jan 2010
Poland (PL)
6,630
United Kingdom (GB)
238
Ireland (IE)
91
United States (US)
81
Germany (DE)
49
Italy (IT)
43
Canada (CA)
16
Denmark (DK)
10
Netherlands (NL)
9
France (FR)
8
Sweden (SE)
7
Lithuania (LT)
6
Norway (NO)
4
Belgium (BE)
3
Europe (EU)
3
Australia (AU)
3
Spain (ES)
3
Colombia (CO)
2
Austria (AT)
2
Belarus (BY)
1
Brazil (BR)
1
Finland (FI)
1
Egypt (EG)
1
Greece (GR)
1
China (CN)
1
Switzerland (CH)
1
Czech Republic (CZ)
1
Ukraine (UA)
1
New Zealand (NZ)
1
Israel (IL)
1
© Copyright ClustrMaps Ltd, 2005-2009. All rights reserved. A Meet-O-Matic partner.

Myślałam, że wiem mniej więcej skąd są moi czytelnicy ale się jak widać myliłam. Nie sądziłam, że zagląda do mnie tak wiele osób z zagranicy i to z tak różnych miejsc. Nie mówię tu od tych pojedynczych odwiedzinach oczywiście ale o tych gdzie liczba jest dwucyfrowa lub bliska niej. I po raz kolejny zastanawia mnie fakt dlaczego nikt z tych milczących czytelników nie postanowił się ujawnić. Możecie mi wierzyć kochani, że ja nie gryzę i zawsze miło mi jest przyjmować nowych gości w moim domu a jeszcze milej czynić z nich moich domowników. To miejsce nie istnieje tylko dla mnie ale i dla Was byśmy mogli się wzajemnie wymieniać myślami. Może więc w ramach prezentu na urodziny mojego blogowego dziecka zostawicie po sobie ślad w komentarzach poniżej? Będzie mi bardzo miło Was poznać:)
Na koniec moi kochani bardzo Wam dziękuję za  Waszą stałą wieloletnią już obecność, wszystkie Wasze słowa i maile, które tak wiele wniosły w moje życie i to, że niezmiennie chcecie być częścią tego miejsca i mojego życia. Nie będę Was wszystkich wymieniać imiennie, powiem tylko, że jesteście dla mnie niezastąpieni i wszystkich Was uwielbiam:*
Wasza Eris
 I oczywiście jak to na urodziny przystało mam dla Was nie byle jaki bo czekoladowy torcik (A co będziemy sobie żałować;) magiczny także spokojnie dla wszystkich wystarczy:)



23  stycznia 2010
Kilka słów o strategii

Przypowieść Mędrca

Pewnego dnia, na placu targowym, pośród tłumu ludzi siedział niewidomy z kapeluszem na datki i kartonikiem z napisem: Jestem ślepy, proszę o pomoc.
Pewien mężczyzna, który przechodził obok niego, zauważył, że jego kapelusz jest prawie pusty, zaledwie parę groszy… Wrzucił mu parę monet, po czym bez pytania niewidomego o zgodę wziął jego kartonik, odwrócił na drugą stronę i napisał coś…

Tego samego popołudnia, ten sam mężczyzna znowu przechodził obok tego samego niewidomego i zauważył, że tym razem jego kapelusz jest pełen monet. Niewidomy rozpoznał kroki tego człowieka i zapytał go czy to on odwrócił kartonik i co na nim napisał…

Mężczyzna odpowiedział:  Nic, co nie byłoby prawdą. Przepisałem Twoje zdanie, tylko troszkę inaczej.

Uśmiechnął się i oddalił…

Niewidomy nigdy się nie dowiedział, że na jego kartoniku było napisane:
Dziś wszędzie dookoła jest wiosna.. A ja nie mogę jej zobaczyć…

Zmień swoją strategię, jeśli coś nie jest tak jak być powinno. A zobaczysz, że będzie lepiej…

(…) to do wszystkich tych osób, które, wg Ciebie, zasługują na to, by dostrzec wiosnę, nawet jeśli czasem jest to trudne… I do wszystkich tych, których chcesz widzieć ciągle uśmiechniętymi, bo to właśnie ich uśmiech zmienia świat na lepsze…

Jeśli któregoś dnia ktoś zarzuci Ci, że Twoja praca nie jest profesjonalna powiedz sobie, ze Arkę Noego zbudowali amatorzy a Titanic profesjonaliści…
Autor nieznany



Mam problem ze sobą. Od dłuższego czasu próbuję sobie z nim poradzić, niestety bez powodzenia. Miał rację ten,  kto powiedział, że najtrudniej pomóc samemu sobie.  Szukam dla siebie nowej strategii , ale jej nie widzę.  Nic mi do głowy nie przychodzi. Męczę się ze swoimi myślami. Nie chcą dać się zagłuszyć i o sobie zapomnieć. Teoretycznie nie powinny mieć nawet szansy by przedostać się do mojej głowy tyle na niej mam ostatnio i tyle zajęć  wokół. Praktycznie jednak okazują się diabelnie sprytne i wykorzystują każdą moją lukę w myśleniu o aktualnej rzeczywistości by przemycić się do mojej głowy prosto z serca. Ciężko mi z nimi i z tym, że sporo mają racji próbując przebić się za wszelką cenę na powierzchnię i zaistnieć w moim decydującym o wszystkim umyśle. Brakuje mi czasu by się z nimi zmierzyć i ich wysłuchać. Jakoś nie bardzo zdolna jestem w tej chwili by ogarnąć jeszcze więcej niż ogarniam każdego dnia. Boję się, że jak się za poważne porządki zabiorę właśnie teraz kiedy jestem tak osłabiona nie tylko fizycznie nic dobrego z nich nie wyniknie. Za mało we mnie siły by dać temu wszystkiemu radę a jej źródeł mam jak na lekarstwo. Wiem, że MUSZĘ się za to zabrać ale nie wiem jak  i kiedy. Wychodzi na to, że zwyczajnie nie ma innej opcji jak przeczekać w tym natłoku myśli inwazję i wziąć sobie ich słowa do siebie na bliżej nieokreślone później.


30  stycznia 2010
Odkrywanie dnia dzisiejszego

Finding the signs
Odkrywanie  znaków
Published on January 25, 2010

Opublikowano 25 stycznia 2010 roku przez
Paulo Coelho

We may think at times that the only thing life offers us tomorrow, is to repeat everything we did today. But if we pay close attention, we will see that no two days are alike.
Each morning brings a hidden blessing; a blessing which is unique to that day, and which cannot be kept or re-used. If we do not use this miracle today, it will be lost.
Czasami możemy myśleć, że jedyną rzeczą jaką ma nam do zaoferowania jutro jest powtórzenie wszystkiego co robiliśmy dziś.  Ale jeśli przyjrzymy się z bliższą uwagą zobaczymy, że nie ma dwóch takich samych dni. Każdy poranek przynosi ukryte błogosławieństwo, błogosławieństwo, które jest wyjątkowe dla tego dnia i które nie może być zatrzymane czy ponownie wykorzystane. Jeśli nie wykorzystamy tego cudu dziś będzie stracony.
This miracle is in the small things of daily life; we must live in the understanding that at every moment there is a way out of each problem, the way of finding that which is missing, the right clue to the decision which must be taken in order to change our entire future.
But how to find the courage for this? As I see it, God speaks to us through signs. It is an individual language which requires faith and discipline in order to be fully absorbed.
Ten cud tkwi w drobiazgach codziennego życia, musimy żyć w świadomości tego, że w każdej chwili jest wyjście z każdego problemu, sposób na odnalezienie tego, co brakuje, właściwa wskazówka do podjęcia decyzji, które są w stanie zmienić całą naszą przyszłość. Ale jak znaleźć odwagę na to? Ja widzę to tak, że Bóg przemawia do nas przez znaki. To jest indywidualny język, który wymaga wiary i dyscypliny, bycia całkowicie zaabsorbowanym.
Saint Augustine was converted in this way. For years he sought – in various philosophical schools – an answer to the meaning of life. One afternoon, in the garden of his house in Milan, as he reflected on the failure of his search, he heard a child in the street: “Take up and read! Take up and read!”
Although he had always been governed by logic, he decided – in an impulse – to open the first book which came to hand. It was the Bible, and he read part of St. Paul which contained the answers he sought. From then on, Augustine’s logic made way for faith to take part in his life, and he went on to become one of the Church’s greatest theologians.
Święty Augustyn był przykładem odwrotności tej drogi. Przez lata szukał w różnych filozoficznych szkołach odpowiedzi na  pytanie o sens życia. Pewnego popołudnia, w ogrodzie przy jego domu w Milanie kiedy rozważał porażkę jego poszukiwań usłyszał dziecko na ulicy wołające: „Podnieś i czytaj! Podnieś i czytaj!” Mimo, że zawsze nim rządziła logika postanowił impulsywnie otworzyć pierwszą książkę, która wpadnie mu w rękę. To była Biblia i przeczytał fragment świętego Pawła, który zawierał odpowiedź, której szukał. Od tej chwili logika Augustyna utorowała drogę wierze by  zajęła część jego życia i stał się jednym z największych teologów Kościoła.
The monks of the desert used to say it was important to allow angels to act. They occasionally did absurd things – such as talk to flowers or laugh without a reason. The alchemists followed the “signs of God”; clues which often made no sense, but which always lead somewhere.
“Modern man tried to eliminate life’s uncertainties and doubts. And in doing so he left his soul dying of hunger; the soul feeds off mysteries” – says the dean of Saint Francis Cathedral.
Pustynni mnisi zwykli mówić, że ważne jest by pozwolić działać aniołom. Okazjonalnie robili absurdalne rzeczy takie jak mówienie do kwiatów czy śmiech bez powodu. Alchemicy podążali „znakami Bożymi”, wskazówkami, które często nie miały sensu, ale zawsze gdzieś prowadziły. „Nowoczesny człowiek próbuje wyeliminować z życia rzeczy niepewne i wątpliwe. I robiąc to pozwala swojej duszy umrzeć z głodu, bo dusza karmi się tajemnicami.” mówi dziekan Katedry świętego Franciszka.
There is a meditation exercise which consists of adding – generally for ten minutes a day – the reasons for each of our actions. For example: “I now read this blog because I saw a link in Facebook or Twitter. I now think of such-and-such a person, because the subject I read about lead me to do so. I walked to the door, because I am going out”. And so forth.
Buddha called this “conscious attention”. When we see ourselves repeating our ordinary routine, we realize how much wealth surrounds our life. We understand each step, each attitude. We discover important things, and useless thoughts.
Istnieje medytacyjne ćwiczenie, które polega na dodawaniu – generalnie przez dziesięć minut dziennie – powodów dla każdego z naszych działań. Na przykład: „Czytam teraz ten blog, bo zobaczyłam link na Facebook’u czy Twitterze. Teraz myślę o tej i o tej osobie, bo przedmiot tego, co czytam prowadzi mnie do tego. Przeszedłem przez drzwi, bo wychodzę na zewnątrz.” I tak dalej. Budda nazywa to „ przytomną uwagą.” Kiedy widzimy siebie powtarzających naszą zwyczajną rutynę zdajemy sobie sprawę jak wiele obfitości otacza nasze życie. Rozumiemy każdy krok, każdą postawę. Odkrywamy ważne rzeczy i bezużyteczne myśli.
At the end of a week – discipline is always fundamental – we are more conscious of our faults and distractions, but we also understand that, at times, there was no reason to act the way we did, that we followed our impulses, our intuition; and now we begin to understand this silent language which God uses in order to show us the true path. Call it intuition, signs, instinct, coincidence, any name will do – what matters is that through “conscious attention” we realize that we are often guided to the right decision.
Pod koniec tygodnia – dyscyplina jest zawsze fundamentalna – jesteśmy bardziej świadomi naszych win i roztargnienia, ale również rozumiemy to, od  tego czasu, że nie było żadnego powodu by zachowywać się w sposób w jaki się zachowywaliśmy, że podążaliśmy  za naszymi impulsami czy intuicją a teraz zaczynamy rozumieć ten cichy język, którym Bóg się posługuje by pokazać nam prawdziwą ścieżkę. Możecie nazwać to intuicją, znakami, instynktem, przypadkiem, każda nazwa jest dobra - to co ma znaczenie to to, że przez „przytomną uwagę” zdajemy sobie sprawę, że często jesteśmy naprowadzani do podjęcia dobrej decyzji.
And this makes us stronger.
I to czyni nas silniejszymi.

 Tłumaczenie standardowo moje za ewentualne niedociągnięcia przepraszam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Brakuje mi przytomnej uwagi. W moje życie wprowadził się za bardzo schematyzm. Kiedy zaczęłam czytać powyższy wpis uderzyło mnie to, że właśnie tak myślę, że „ jedyną rzeczą jaką ma nam do zaoferowania jutro jest powtórzenie wszystkiego co robiliśmy dziś.” Mimo, że mam skłonności do analizowania wszystkiego po tysiąc razy nie zwracam bacznej uwagi na wszystko, co mnie spotyka każdego dnia i nie myślę nad tym dlaczego robię akurat to co robię. Mam w zwyczaju patrzeć na wydarzenia  z perspektywy czasu i wtedy odnajduję w nich sens, ale nigdy nie próbowałam patrzeć z perspektywy na dzień dzisiejszy. Do dziś. Zauważyłam, że faktycznie można odnaleźć w naszym życiu powtarzalność, ale nigdy nie jest ona stuprocentowa. Na przykład nigdy nie wstaję dwa dni z rzędu o tej samej godzinie, nigdy nie docieram na przystanek w tym samym czasie, nigdy nie sypię do ekspresu identycznej ilości kawy, nigdy nie robię dokładnie tego samego w pracy choć czasami czynności mam zbliżone, z reguły też nie jem tego samego przez kilka dni z rzędu i też nie w stałych porach. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać i dziwię się, że wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Może właśnie dlatego, że nie skupiam się na chwili obecnej dostatecznie nie widzę znaków dla siebie i tego jaką strategię przyjąć na resztę moich dni w sprawach, które mnie męczą. Może mijam bez uwagi przez swoje  roztargnienie nie tylko ludzi, którzy mogli by coś w moim życiu zmienić, ale i nie biorę do siebie ich słów, które mogą znaczyć więcej niż mi się wydaje. Nie wiem. Podejrzewam jednak, że coś w tym jest. W tym, że generalnie mało czasu poświęcamy na myślenie o tu i teraz skupiając się na tym co było i ma być. A przecież to tu i teraz decyduje o tym co będzie, a to co było nie wróci i nie warto do tego wracać, bo to niczego w większości przypadków nie zmieni. Nie znalazłam dla siebie lepszej strategii niż obecna, ale może przykładanie większej uwagi do tego co jest teraz coś w tej kwestii zmieni.

7  lutego 2010
Niedzelnie

Jest już późno. Zaglądam tu i widzę, że minął kolejny tydzień bez chwili na pisanie. Zmęczona jestem. To było długie siedem dni pełne po brzegi mnóstwa zajęć z pracującą wyjątkowo sobotą. Myślę, że jedyne czego teraz chcę to poddać się magnetycznej sile przyciągania mojego łóżka i zasnąć sekundę po tym jak przyłożę głowę do poduszki. Jednak nie mam sumienia zostawić Was tak bez słowa ode mnie. Przełamuję więc moje zmęczenie, zabieram swoją gorącą czekoladę do biurka zamiast do łóżka i zaczynam pisać. Nawet w biegu myślałam dużo w tym tygodniu. O bliskich mi ludziach o ich problemach i radościach, o kruchości życia w ogóle i o tym moim własnym. Różne to były myśli, ciepłe i radosne, niepokojące i takie, które wiały chłodem. Z wielu wcześniej nie uświadomionych rzeczy zdałam sobie sprawę. I tak sobie myślę teraz, że wiele jeszcze pracy przede mną bym mogła być takim człowiekiem, przyjacielem, kobietą jakimi chcę być. I martwi mnie, że tak niewiele czasu mam by zwyczajnie żyć. Pooddychać spokojem i ciszą, odwiedzić tych, których mi brak na co dzień, pogotować i cieszyć się tym, że mam wolny czas. Smuci mnie, że zaniedbuję ostatnio wszystkich i wszystko, co jest dla mnie ważne. Gryzie jakoś bardziej niż zwykle konsekwencja moich decyzji. Potrzebuję jakiejś dobrej dla mnie zmiany. Takiej w życiu, bo w pracy wszystko układa mi się dzięki Bogu dobrze. Tylko niestety jakoś nie widzę dla niej miejsca. Całkiem możliwe, że zbyt wiele wzięłam na siebie, bo mam do tego spore tendencje. Myślę więc jak temu zaradzić, jak być dla tych, których kocham w zasięgu i jednocześnie wygospodarować czas dla siebie, jak pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebują, jak zorganizować wsparcie tym do których dotrzeć nie mogę i jak zmienić swoje życie na tyle by w pewnych miejscach przestało uwierać jak niedopasowane buty. Żałuję, że życie w swej złożoności nie może być choć odrobinę prostsze. Mierzenie się z nim każdego dnia zabiera zbyt wiele sił i energii by się nim w pełni cieszyć i je doceniać. Przed nami kolejny tydzień kochani. Kiedy upłynie będziemy mieli znów połowę miesiąca, niewiarygodne w jakim tempie upływa czas prawda? Mam nadzieję, że rozpuścicie siebie w tłusty czwartek i spokojnie Wam minie ten czas czego Wam życzę a ja ze swojej strony postaram się byście mieli następnym razem coś wartościowszego do poczytania.

Wasza Eris


10  lutego 2010
Z cyklu gotuj z Eris – Tłusty czwartek

Jak wymowny tytuł mówi dziś o święcie wszystkich łasuchów:) Chyba jak każdy lubię ten dzień ale z innych względów niż większość. Jak już wiecie mam to skrzywienie charakteru, że autentyczną przyjemność sprawia mi gotowanie i pieczenie dlatego też kiedy nadchodzi tłusty czwartek ogromnie się cieszę, bo mogę poszaleć w kuchni:) W tym roku zastanawiałam się czy upiec faworki czy pączusie twarogowe i nie uwierzycie… upiekłam i to i to :D  (Info dla Mleczkowej -  nie mam podwyższonej temperatury, info dla Polly – to nie czas mojego jajeczkowania;) Zwyczajnie kochani uwielbiam posiedzieć w kuchni i ogromną mam frajdę jak mogę się ciastem pobawić i potem patrzeć jak słodkości na tłusty czwartek czynią tłustym wieczorną rodzinną środę i poprawiają wszystkim nastrój znikając z talerzy:) (Spokojnie na jutro jeszcze też sporo zostało:) Dlatego postanowiłam w tym roku rozpuścić moich bliskich podwójną dawką dobrodziejstwa. A że jestem zdania, że dobrem trzeba się dzielić to postanowiłam zostawić Wam moje przepisy na tłustoczwartkowe specjały:)

Faworki (zwane też chruścikami)

Składniki:
2 szklanki mąki luksusowej bądź wrocławskiej
4 żółtka
3 / 4 szklanki słodkiej śmietany 18%
Odrobina soli
1litr oleju i 2 kostki smalcu do smażenia
Cukier puder
Cukier waniliowy

Wykonanie:
Do mąki dodać sól, żółtka i śmietanę, zagnieść ciasto. Jeśli będzie zbyt klejące dosypać mąki. Wyrobione ciasto stłuc wałkiem, tak dobrze czytacie trzeba uderzać wałkiem gotową masę by nabrała powietrza, można sobie przy tym wyobrażać, że się przyłożyło jakiejś irytującej istocie z naszego życia, mówię Wam świetne ćwiczenie terapeutyczne;) Następnie rozwałkować ciasto bardzo cienko, wyciąć w nim prostokąty a w każdym z nich zrobić nacięcie przez które przełożyć ciasto jak sweter na lewą stronę:) Smażyć w gorącym tłuszczu do zarumienienia. Gotowe posypać cukrem pudrem wymieszanym z zmielonym cukrem waniliowym.
Czytając przepis możecie odnieść wrażenie, że zapomniałam o tym by dodać w składnikach cukier i proszek do pieczenia czy sodę, ale tak nie jest. Tych dwóch rzeczy nie dodajemy choć wydają się być oczywiste. Gwarantuję Wam, że przy cienkich chruścikach posypanych cukrem pudrem w ogóle nie czuć, że nie dodaliśmy cukru do ciasta, ale gdybyśmy to zrobili to na pewno było by nam za słodko. A proszku czy sody nie dodajemy bo są niekonieczne wystarczy nasze tłuczenie ciasta i jego dobre wyrobienie by pięknie wyszło:) Dowód na załączonym obrazku:)





Pączusie twarogowe

Składniki:
2 kostki twarogu chudego lub półtłustego
2 jaja
1 łyżeczka z czubkiem sody oczyszczonej
Pół szklanki cukru
Orientacyjnie dwie do trzech szklanek mąki luksusowej bądź wrocławskiej
1 łyżeczka wódki lub odrobina octu
1litr oleju i 2 kostki smalcu do smażenia
Cukier puder
Cukier waniliowy

Wykonanie:
Rozkruszyć twaróg palcami, dodać roztrzepane jajka, cukier i sodę, wyrobić. Dosypywać mąki aż ciasto da się formować w małe kuleczki. Ilość dodanej mąki podaję orientacyjnie, bo zależy ona od stopnia wilgotności twarogu. Do wyrobionego ciasta dodajemy wódkę lub ocet by pączusie nie nasiąkły olejem podczas smażenia. Ciasto formujemy kuleczki i smażymy  na gorącym tłuszczu do zarumienienia. Gotowe posypujemy cukrem pudrem wymieszanym z zmielonym cukrem waniliowym.



Smacznego :)


 
18  lutego 2010
Myśl tygodnia

Sen jest konieczny z prostej przyczyny, że nie jest odpoczynkiem, lecz narkozą po jawie bez znieczulenia. Nie można funkcjonować całą dobę na żywca.

Manuela Gretkowska, Kabaret metafizyczny 



22  lutego 2010
Na poprawę humoru

42 prawdy o życiu - filozofom pod rozważania, znerwicowanym dla ukojenia, a całej reszcie dla zabawy:

1. Biała kredka - nierozwiązana zagadka dzieciństwa.
2. Bramki w sklepie - mimo że nic nie zwinąłeś, i tak boisz się, że
zapiszczą.
3. Babcie - pod blokiem mogą sterczeć dwie godziny, ale w tramwaju
pięciu minut nie ustoją.
4. Sprawiedliwość: jazda na rowerze pod wpływem alkoholu = 5 lat,
molestowanie seksualne = 3 lata w zawieszeniu.
5. Potrzeba jednej iskry, by spalić las, ale całej paczki zapałek, by
rozpalić grilla.
6. Kiedyś będę tak bogaty, że jednorazówką będę golił się tylko raz.
7. Polsat - oglądasz sobie z rodzinką reklamy, a tu nagle film.
8. Polska - tutaj nawet kryzys się nie udał.
9. Bill Gates - okrada go 75% ludzkości, a i tak jest najbogatszy.
10. Podawanie pensji brutto to jak podawanie długości członka wraz z
kręgosłupem.
11. Pan Mietek spod trójki nie ma nawet matury, a za piwo zreperuje prom
kosmiczny.
12. Leżakowanie w przedszkolu - kiedyś kara, a teraz każdy chciałby te
2 h snu w ciągu dnia...
13. Mleko na gazie tylko czeka, aż się odwrócisz.
14. -Mamo, co to znaczy orgazm? -Ja nie wiem, zapytaj taty.
15. Łacina - jedyny język, w którym nawet "gówno" brzmi mądrze.
16. Nawet, jakby papier toaletowy miał 8 warstw, to i tak złożysz go na
pół.
17. A4 - jedyna płatna jednopasmówka na świecie.
18. Najlepszym dowodem na to, że w kosmosie istnieje inteligencja, jest
to, że się z nami nie kontaktują.
19. Tesco - nigdzie indziej nie znajdziesz wody LEKKO NIEGAZOWANEJ za
pół ceny.
20. Jerzy Dudek - przypuszczalnie najlepiej zarabiający kibic Realu
Madryt.
21. Jak Polacy uniknęli korków na autostradach? Nie wybudowali autostrad!
22. Seks jest jak skok na bungee - dodaje adrenaliny, a gdy pęknie guma,
masz przerąbane.
23. Jeżeli trzeci dzień nie chce ci się pracować, to znaczy, że to już
środa.
24. Kość piszczelowa - urządzenie do znajdywania mebli w ciemnym pokoju.
25. Polska: jak kupisz mi spodnie, to zrobię ci loda. Chiny: jak kupisz
mi loda, zrobię ci spodnie.
26. Chleb - zero marketingu, najwyższa sprzedaż.
27. Britney Spears: "Jestem za karą śmierci. Przestępca powinien mieć
nauczkę na przyszłość."
28. Egzamin - na korytarzu każdy wmawia ci, że nic nie umie.
29. Szacunek do nauczyciela - istnieje wtedy, gdy uczniowie po
usłyszeniu dzwonka pozwalają mu dokończyć wypowiedź.
30. Paradoks seksualny - seks można uprawiać od 15 roku życia, a oglądać
- od 18.
31. Okres i wypłata - jedno i drugie jest co miesiąc, a jak nie ma, to
znaczy, że ktoś was zdrowo wyr*chał.
32. Paradoks Szymborskiej - dla testu napisała maturę, interpretując
swoje wiersze - i dostała 60%.
33. Studenci pierwszego roku - spieszmy się ich poznawać, tak szybko
odchodzą...
34. Gdy umrę, rozsypcie moje prochy pod Tesco - wtedy będziecie mnie
odwiedzać co niedzielę.
35. Pieniądze szczęścia nie dają. Ale pozwalają wygodnie być
nieszczęśliwym.
36. Mały palec u nogi powstał tylko po to, by boleśniej walnąć się o
szafkę.
37. Kanapka studencka - chleb posmarowany nożem.
38. Pieniądze z pierwszej komunii - do dziś nie wiesz, gdzie się podziały.
39. Nimfomanka - kobieta, która pragnie seksu tak często jak przeciętny
mężczyzna.
40. Polska waluta - tylko tutaj złoty jest srebrny.
41. Na uczelni poranna fizyka zagina czas. Po 30 minutach jest 08:05.
42. Feminizm kończy się, gdy trzeba wnieść szafę na 8. piętro.

(Znalezione w sieci nadesłane przez przyjaciela – autor nieznany)




2 marca 2010
Krótko o szczęściu

Szczęście jest jak motyl: kiedy usiłujesz je złapać, zawsze wymyka Ci się z rąk. ale jeśli cichutko usiądziesz, to może samo do Ciebie przyleci.

Nathaniel Hawthorne

Szczęście to bardzo ulotny i kapryśny stan. Przychodzi i odchodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Często pozostawia po sobie pustkę i łatwo uzależnia. Jednak nie ma sensu za nim gonić, bo wtedy przewrotnie ucieka. Ono przychodzi  do nas samo, bez zaproszenia. Bardziej od niego wartościowe są małe radości i cuda dnia codziennego. Piękne słońce i jego dotyk na twarzy po przedłużającej się zimie, radość z ofiarowanego komuś prezentu czy prawdziwa rozmowa bynajmniej o niczym. Czasami jest mi trudniej niż zwykle odnajdywać dobre strony i dobre rzeczy w moim życiu. Czasami za bardzo się skupiam na tym co mnie boli i to przesłania mi tą jaśniejszą stronę życia. Czasami muszę się schować przed życiem i przeczekać ten stan. Ostatnio coraz częściej niestety. Jednak wiem, co w życiu jest najważniejsze i mimo tego, że czasem mniej aktywnie w nim uczestniczę jestem i wciąż rozmyślam. Szukam dla siebie nowych dróg i rozwiązań i staram się przeganiać te niewesołe myśli.. Weryfikuję też właściwość podjętych przeze mnie dawno temu decyzji. a poza tym intensywnie pracuję, w domu też i staram się nie zaniedbywać rodziny i przyjaciół. Dlatego mnie tu ostatnio tak mało. Jednak jak sugeruje cytat powoli się moje niebo przejaśnia i choć jeszcze nie widać motyli t wracam do równowagi. Zaczęłam pracę nad sobą i swoim życiem po raz kolejny  i zaczyna to już przynosić efekty. Postaram się kochani być tu częściej i mam nadzieję, ze nie gniewacie się na mnie za przedłużającą się nieobecność.
Wasza Eris

13 marca 2010
Nie wyrabiam się

Mam wrażenie, że ktoś zrobił mi okrutny żart i już przyspieszył czas i to zamiast o godzinę do przodu to o dobę. Nie nadążam ostatnio z niczym. Mam mnóstwo nieodpisanych maili, nie daję rady nic dla Was napisać, bo zwyczajnie zasypiam przed komputerem. Taki teraz mam czas. Chyba intensywniej już być nie może. Dlatego nie dziwcie się,  że mnie nie ma, bo ja zupełnie jak każdy normalny człowiek muszę kiedyś odpocząć i czasem po prostu nie mogę pisać kosztem tego odpoczynku, bo jest mi bardziej potrzebny niż tlen. Wiem, że dopiero co Wam mówiłam, że się postaram pisać częściej, ale niestety jak widać nie da się przewidzieć mojego życia. Ostatnio zwłaszcza obfituje w zaskakujące zwroty akcji. Jeszcze dziś nie wiem co z nich wyniknie, ale obiecuję napisać jak tylko się dowiem. Generalnie kochani nic mi poza zmęczeniem nie dolega, cieszę się coraz częściej się pojawiającym słońcem i staram się jak najlepiej organizować swoje  życie, co mi niestety kiepsko wychodzi ostatnimi czasy. Myślę o Was i pamiętam cały czas. W przyszłym tygodniu opowiem Wam więcej o tym co się ostatnio działo, a dziś i jutro zamierzam naładować baterie by mieć na to siły.
Trzymajcie się ciepło
Wasza Eris 

18 marca 2010
Afryka

Zaparzyłam sobie kubek grzańca i usiadłam do klawiatury i … mam tyle zaległości w pisaniu, że nie wiem od czego zacząć… Chyba najlepiej od początku. A zaczęły się te moje tyły wpisaniu od pracy. Ciężki okres w niej przypada właśnie na pierwsze trzy miesiące roku chociaż i później jest bardzo absorbująca i wymagająca. Kiedy się intensywnie pracuje przez osiem godzin przed komputerem to potem w domu ciężko się zebrać w sobie i jeszcze spędzić przed nim kolejną godzinę lub dwie. Marzy się wtedy o tak prostych rzeczach jak sen i rozprostowanie kręgosłupa. Niewiele wtedy sił zostaje na myślenie. Potem zajęłam się sobą a konkretnie oczyszczaniem własnego organizmu w ramach przynależności do klubu Mleczkowej KLG i zabrało mi to resztki wolnego czasu zupełnie, ale dało zamierzone efekty i wreszcie poczułam się lepiej i odzyskałam energię. Jednak spożytkowałam ją znowu nie na pisanie a na planowanie i organizowanie. Tak jak już niektórzy z Was wiedzą od Polly pojawiła się propozycja Młodych byśmy z Polly i nimi wyjechali wiosną na urlop za granicę. Początkowo pomyślałam sobie no way. Raz, że z pieniędzmi krucho a dwa, że moja praca jest jaka jest i z reguły o 14dniowym urlopie można pomarzyć. Potem jednak zaczęłam się zastanawiać. Kwota za cały urlop nie była wygórowana a wręcz okazjonalna. Szansa na taki wyjazd jak dla mnie wyjątkowa, bo sama w życiu bym się nie rzuciła na żadną wycieczkę zagraniczną. Zwyczajnie przerasta mnie to całe planowanie, organizowanie, orientowanie się i bieganie po biurach podróży, a tu wszystko wzięli na siebie Młodzi. Usiadłam więc i zaczęłam główkować czy nie zatonę w pracy jak wyjadę na tak długo, czy jeśli zadłużę kartę kredytową na sumę wycieczki to dam radę ją spłacić, czy mogę sobie pozwolić na tak długi urlop skoro pracuję zaledwie pół roku i jak taka prośba zostanie przyjęta przez szefostwo. Kiedy tak rozważałam wszystkie za i przeciw i wgryzałam się w oferty przesyłane mi przez Młodą plany celu podróży się zmieniały. Najpierw było to francuskie lazurowe wybrzeże, potem włoska Toskania a na końcu afrykańska Tunezja. Wspólnymi siłami przebrnęliśmy przez te oferty i okazało się, że dwie pierwsze zawierają mnóstwo ukrytych kosztów pobocznych zwiększających bardzo koszt wyjazdu mało tego nie pokrywają całodziennego wyżywienia więc stanęło na Tunezji. I nagle z czysto teoretycznych rozważań sprawa stała się bardzo pilna i trzeba było się zdecydować teraz i już by zarezerwować lot. A ja nie byłam w stanie dać wiążącej odpowiedzi. Chociaż już zdecydowałam, że zadłużę kartę i zorganizowałam sobie pracę na czas nieobecności to nadal nie miałam zatwierdzonego urlopu. Wprawdzie uzyskałam zgodę bezpośredniej przełożonej, ale nie mogłam złapać szefowej, bo zwyczajnie nie pojawiała się w pracy przez tydzień a jej zgoda jest u mnie w pracy decydująca. Podjęliśmy więc to ryzyko z Młodymi i Polly, że zarezerwowaliśmy wszystko bez niej. Strasznie mnie to stresowało, bo nie chciałam by przeze mnie nie udał się urlop trzem bliskim mi osobom. Z każdym dniem nieobecności szefowej byłam coraz bardziej nerwowa i siedziałam w pracy jak na szpilkach w oczekiwaniu aż się pojawi. Paradoksalnie uratowała mnie pewna niespodziewana okoliczność, która zaistniała w pracy i zmusiła moją jak się okazało na maksa zawirusowaną i chorą szefową by  wstała z łóżka i się zjawiła w pracy. Oczywiście przed rozmową z nią byłam bardzo zdenerwowana, bo z jednej strony głupio mi było jej głowę zawracać jak taka chora a z drugiej bałam się, że się nie zgodzi, bo u nas takich długich urlopów naprawdę się nie daje. Jednak tam na górze nade mną czuwali i modlitwy wszystkich mi bliskich odniosły skutek, bo szefowa zgodziła się bez problemu jak jej powiedziałam jak zorganizowałam pracę i na moją korzyść zadziałało też to, że w tym czasie jak mnie nie będzie będziemy mieć u siebie stażystkę, której wręczę część mojej pracy, tak by moja nieobecność nie zakłóciła jej prawidłowego toku. Tak więc moi kochani lecę do Afryki z Polly i Młodymi w drugiej połowie kwietnia :D Gdyby mi ktoś powiedział na początku roku, że tam polecę na dwa tygodnie dałabym mu stówę i wysłała do psychiatry, bo do psychologa było by według mnie za mało:) Życie jednak jest zupełnie nieprzewidywalne:) Ogromnie mnie cieszy ten wyjazd i perspektywa tak długiego odpoczynku w takim doborowym towarzystwie jak nie trudno się domyślić:)Od wczoraj chodzę z bananem na twarzy i myślami jestem baaaardzo daleko:) Póki co nie myślę o tym, że LECIMY tam samolotem a ja jeszcze nigdy na jego pokładzie nie byłam i o tym, że teraz będę w jednej pracy a zwyczajnie się cieszę, że się udało, bo dla mnie to prawdziwy cud:) Pewnie o tych dwóch tygodniach wam będę pisać przez kolejne dwa miesiące po powrocie i zdjęciami Was zasypię:) Normalnie jeszcze nie chce mi się wierzyć, z eto prawda:) Za niecały miesiąc będziemy kochani tu gdzie wskazuje gwiazdka w tym pięknym hotelu czterogwiazdkowym i z tymi cudnymi okolicznościami natury wokół (plaża i Morze Śródziemne są tam dosłownie przez ulicę:)


 


Normalnie słowami Polly jestem dzieckiem szczęścia :D


23 marca 2010
Martyrologia polskiego podróżnego

W sobotę miałam do załatwienia sprawę w pobliskim mieście oddalonym od Eriskowa orientacyjnie o 30km. Jako że ani samochodu ani prawa jazdy nie posiadam a PKS jest u nas instytucją masakryczną bardziej niż PKP (o zgrozo!) musiałam udać się w podróż koleją. Pierwszą niespodzianką było dla mnie to, że z powodu remontu zupełnie zlikwidowano jeden rodzaj pociągu (bo, że przez to jedzie o pół godziny dłużej wiedziałam) i oczywiście musiał być to ten, którym zazwyczaj jeździłam, drugą, że z rozkładu zginęła najmniej połowa pociągów a przerwy między nimi wynoszą nie godzinę jak zazwyczaj a 3 w porywach do 4-ech, trzecią, że znów bilety są droższe, czwartą, że wszystkie rozkłady jazdy na tablicach zniknęły sprzed peronów, piątą, że papierowe rozkłady już nie zawierają informacji o tym z jakiego peronu jedzie pociąg, szóstą, że mój pociąg odjeżdża z peronu, który chyba był ostatnio używany w latach dziewięćdziesiątych i niemal wyłączony z ruchu, siódmą widok kontrolerów uzbrojonych po zęby w urządzenia – datownik, skaner biletów o kosmicznych rozmiarach i urządzenie do drukowania tychże biletów – wyglądali co najmniej jak Lara Craft z tym ustrojstwem za pasem. Jak widać sporo się na kolei dzieje. Pytanie tylko po co inwestować w elektroniczny sprzęt do kontroli kiedy z powodu fatalnego stanu połączeń, warunków i czasu podróży ludzie przestają nią jeździć. I dlaczego zająć się właśnie tym zamiast tysiącem innych palących problemów tego przewoźnika. Uznajmy te pytania za retoryczne, bo jak wiadomo logiki w działaniach kolei doszuka się tylko ten kto potrafi znaleźć igłę w stogu siana. Nie powiem z lekka obawiałam się czy PKP i tym razem nie wywinie mi jakiegoś numeru „umilając” przemieszczanie się z punktu A do punktu B. Jednak sądziłam, że na tak krótkiej trasie nie ma miejsca na sytuacje problemowe występujące w pociągach dalekobieżnych, którymi to zazwyczaj jeżdżę i założyłam, że wszystko będzie dobrze. Tak wiem bije się w piersi przed własną naiwnością. Co prawda podróż w jedną stronę przebiegła standardowo czytaj jedynie w saunie i z opóźnieniem ale za to w drugą pobiła wszelkie rekordy absurdu. Pociąg przyjechał pięć minut spóźniony już na wstępie co nikogo nie zdziwiło i nie zrobiło na nikim wrażenia, bo PKP przez lata wykształciło w swoich klientach względną obojętność wobec punktualności. Wsiedliśmy więc,  zajęliśmy miejsca, uprzednio omijając wagon gdzie chrapał jowialny jegomość a piwo zapewne jego pokrywało szczelnie podłogę i wypełniało charakterystyczną wonią jego i jego trunku całe pomieszczenie, licząc na może nie szybki ale sprawny powrót do domu. Nie minął kwadrans jak stanęliśmy rzut kamieniem do kolejnej stacji. Nie wywołało to w pasażerach żadnej reakcji – kolejny wynik wieloletniego szkolenia podróżujących koleją. Rozmowy nie ucichły, nikt nie wychylił się za okno by usłyszeć komunikat z głośnika i nikomu nie przyszło do głowy szukać kierownika pociągu by zasięgnąć języka o przyczynach nieplanowanego postoju. Sytuacja zaczęła się zmieniać mniej więcej po 20 minutach – chwała Bogu PKP nie zobojętniło ludzi do końca. Zaczęło się robić lekkie poruszenie i padać pytania ile my tu już stoimy. Po kolejnych 10 minutach jeden pasażer pękł – nie wytrzymał napięcia oczekiwania na odjazd otworzył samowolnie drzwi elektrycznego pociągu przeskoczył tory i zniknął w ciemnościach szczęśliwiec słusznie przewidując, że na normalną podróż nie ma co liczyć i szybciej dojedzie do miasta X… autobusem podmiejskim. Po kolejnych pięciu pociąg ruszył wywołując zbiorową ulgę na coraz bardziej napiętych twarzach po czym  minął miejscowość X dojechał do miejscowości Z i tak się tą trasą zmęczył, że musiał w niej odpocząć aż… 30 minut. Prawda, że 30 minut wygląda niewinnie zapisane drukiem? Jednak przestaje takie być kiedy jest to kolejne 30 minut w tym samym gorącym pociągu tuż przed domem (jakieś 10 minut jazdy samochodem) i jest się zmęczonym, spragnionym i co tu dużo mówić wściekłym z bezsilności, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wysiądzie i nie rzuci się na przejście z przysłowiowego buta do najbliższego miasta a tym bardziej ktoś tak objuczony jak Eris. Polly może Wam zaświadczyć, że jestem mega cierpliwą osobą, ale tym razem nerwy mi puściły tym bardziej, że jeszcze w trakcie kolejnego postoju sprawdzano nam bilety zamiast zwrócić chociażby ich równowartość za tak skandalicznie długą podróż. Przejechanie trasy trzydziestu km w dwie godziny to czysty absurd. W normalnych warunkach byłabym gdzieś pod Warszawą po takim czasie jazdy a nie dalej blisko domu. I powiem Wam szczerze, że blady strach mnie ogarnia o moją podróż na południe przed wylotem, która ma trwać PLANOWO 9 godzin 37 minut, bo skoro podróż godzinna zamieniła się w dwugodzinną to strach pomyśleć jak może się rozciągnąć ta o takiej długości… Mam tak szczerze dosyć PKP w tej chwili, że poważnie zaczynam rozważać kurs prawa jazdy dla mojego zdrowia psychicznego. Przepraszam, że znowu Was zanudzam tymi opowieściami o PKP ale wywołuje we mnie tyle negatywnych emocji, że muszę im dać gdzieś ujście i padło na blog. Obiecuję, że jak kiedyś dołączę do grona kierowców to te historie się skończą:)

27 marca 2010
Refleksyjnie

Życie jest czymś ważniejszym niż jedzenie, a ciało czymś ważniejszym niż odzież.

Ewangelia wg. św. Łukasza 12,23


Czasem ta wiedza płynąca z Ewangelii  mi przeszkadza. Nie pozwala się do końca cieszyć tym, co mam. Daje pole do popisu poczuciu niespełnienia i tęsknocie za czymś, co dawno zdefiniowane a nigdy w pełni nie zrealizowane. Karmi mój czasem aż nadto rozwinięty pęd ku doskonaleniu wszystkiego od siebie począwszy a na swoim otoczeniu i pracy skończywszy. Nie pozwala mi spocząć na laurach i poddać się a jednocześnie nie daje wytchnienia. Czasem myślę, że zwyczajnie za dużo wiem by kiedyś poczuć taki zupełny spokój wewnętrzny. Taki, który odczuwa dziecko idąc z mamą czy tatą za rękę. Spokój płynący z pewności, że wszystko będzie dobrze skoro oni są przy nas. Są dni kiedy tęsknię za tym uczuciem. Są dni kiedy wolałabym nie wiedzieć niczego z tego co wiem. Są dni kiedy zwyczajnie chciałabym być znowu małą dziewczynką za którą ktoś rozwiązuje problemy i której zapewnia poczucie bezpieczeństwa i otacza nieustannie swoją miłością. Nie, nie jest ich wiele, ale jednak są. Chyba czasami każdy tak ma, że niektóre sprawy go przerastają, że czuje się zmęczony walką, że najlepiej zwyczajnie wtulił by się w kogoś i nie mówiąc nic wypłakał zaległe łzy, które nie popłynęły w momencie kiedy musiał być silny dla siebie i dla innych. Nikt nie jest dzielny w każdym momencie swojego życia. Każdy ma chwile słabości. Momenty kiedy rzucił by wszystko i najlepiej wyjechałby na bezludną wyspę na drugim końcu świata a telefon spuścił z wodą w toalecie. Każdy ma w sobie granice i ten jeden czerwony najważniejszy punkt z napisem krytyczny. Nie jestem tu żadnym wyjątkiem. Wielki Post jest dla mnie takim momentem kiedy poddaję rewizji swoje życie. To wyjątkowy czas i męczy mnie fakt, że od ładnych paru lat przynosi jednakowo niewesołe wnioski. Nawet mój spowiednik do nich doszedł a rozmawiał ze mną stosunkowo krótko i generalnie nic o mnie nie wie poza tym co mu powiedziałam. Wiem o wszystkim, co w moim życiu niedomaga, widzę to z taką jasnością, że aż mnie od tego boli serce. Wiem kto jest w moim otoczeniu toksyczny, wiem kto mi odbiera radość i energię, a jednocześnie kocham tych ludzi. Wiem o swoich lękach wszystko, znam swoje blokady na pamięć, a moje problemy mam wytatuowane w pamięci. A jednocześnie wiem, że niczego nie jestem w stanie zmienić. Ułożyłam wszystko tak by działało i działa tyle, że moim kosztem. Nie zostawiłam sobie miejsca dla siebie. I teraz każda zmiana w moim życiu uderzyła by w kogoś kogo kocham. Dlatego nie zmieniam nic od lat. Wiem, że jakiejkolwiek innej osobie z boku zwyczajnie nie udało by się zrozumieć jak ważne są dla mnie te sprawy, które mnie tyle kosztują. Wiem, że 3 / 4 ludzi zaraz po osiemnastce spakowałoby się na moim miejscu i wypisało z mojego życia. Ja tego nie zrobię. Jestem tu gdzie wybrałam, że chcę być. To mój wybór czasem mniej a czasem bardziej przeze mnie zrozumiały. To moje życie i cenię je takim jakim jest. Nadal wierzę, że moje trudne wybory były dobre. Jednak coraz wyraźniej widzę też, że powoli muszę kilka rzeczy zmienić i dać coś sobie zamiast innym. Taką małą szansę na to by nikogo nie krzywdząc nie zabić po drodze siebie. To jest moje postanowienie na ten czas odrodzenia. Mam nadzieję, że i dla Was ten czas Wielkopostny był owocny w dobre przemyślenia i dał Wam to, czego akurat potrzebowaliście.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz